Dom aukcyjny Borsodych

Obrazek

Z rozkazu hierarchów wszystkie burdele, getta i inne bezeceństwa zostały oznakowane czerwonymi lampionami w oknach. Po zmroku ich blask rozświetla dzielnicę pożarową łuną, wabiąc wszystkich spragnionych tanich rozrywek i łatwego łupu.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 18 mar 2018, 18:12

Obrazek
„Dom aukcyjny braci Borsodych mieścił się na placyku przy ulicy Głównej, faktycznie głównej arterii Novigradu, łączącej rynek ze świątynią Wiecznego Ognia. Braci, w początkach swej kariery handlujących końmi i owcami, wtedy stać było tylko na szopę na podgrodziu. Po czterdziestu dwóch latach od założenia dom aukcyjny zajmował imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta.”
— „Sezon Burz”




Imponujący trzypiętrowy budynek w najbardziej reprezentacyjnej części miasta, na skraju jego najmniej reprezentatywnej dzielnicy. Raz na kwartał, niezmiennie w piątek, sale domu zapełniają się gośćmi, a dzieła sztuki, białe kruki, antyki, kurioza i precjoza zmieniają właścicieli za uderzeniem młotka o pulpit i towarzyszącego mu aksamitnego głosu tutejszego licytatora, Abnera de Navarette. Powiadają, że nigdzie nie da sprzedać się drożej niż u Borsodych, a łączny utarg wszystkich lotów osiąga niebotyczne nawet jak na Novigrad sumy. Głównym pomieszczeniem budynku jest licząca ponad sto miejsc sala aukcyjna zajmująca pierwsze piętro. Parter oraz piętra pozostałe mieszczą galerię, w której licytujący mogą zapoznać się z eksponatami, oraz składy i biura domu, gdzie rzeczoznawcy potwierdzają wartość i autentyczność licytowanych przedmiotów. W tym celu przedsiębiorstwo otwarte jest także w dni powszednie, poza licytacją.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 24 sty 2022, 11:23

Nie — przecząco pokręciła głową, odbierając szklankę od Klaustrofobii. Chłód przytkniętego do spierzchniętych warg kryształu wyzwolił w niej przemożne i nieodparte pragnienie. Wypiła duszkiem, za jednym podejściem. — Jeszcze — parsknęła, ocierając usta grzbietem dłoni. — Wszak sama słyszałaś, że obiecał kiedyś zajrzeć na podkurek.
Drwiła, choć wcale nie było jej do śmiechu. Kompilacja kaznodziejskich tonów licytatora z zatrącającym o chorobę umysłową fanatyzmem chłystka poruszyła w niej przykrą strunę przeszłości, którą Morgana od ponad dekady próbowała zerwać i pogrzebać. Uciec od wygrywanego przez nią rzępolenia, budzącego ją czasem w nocy, całą zlaną potem, albo każącego oglądać się przez ramię, ilekroć mijała świątynne budynki. I choć nie sposób było zrejterować przed samą sobą, Morgana próbowała uparcie i niestrudzenie. Teraz także, zastanawiając się, w którym kierunku się uda, gdy już opuści dom aukcyjny.
Niewiele przychodziło jej do głowy, poza: „jak najdalej”. Nigdy nie była dobra z geografii. Tocząca się licytacja nieoczekiwanie przyszła jej z podpowiedzią, niestety z rodzaju tych bezużytecznych. Nadmorska posiadłość o statusie rzekomo nawiedzonej brzmiała prawie idealnie, zważywszy na przypadłości Morgany — zdrowotną i pościgową, a wyłączywszy może tylko „ślady zabójstwa na strychu” i odległość od Novigradu, bo krew trudno było wywabić, a Caelf kojarzyła ze słyszenia, co oznaczało, że nie było dość daleko. To oraz cenę, rzecz jasna. Nie miała zamiaru narażać się Feretsiemu ani zadłużać u niego bardziej, niż to było konieczne. Nie wiedziała zresztą nawet, czy dysponował potrzebną do zakupu nieruchomości ilością złota.
Przydałby mi się wywczas nad morzem — westchnęła do rudowłosej. — Byłaś kiedyś w Caelf?
Wyczytanie lotu dwudziestego piątego momentalnie zmieniło trajektorię myśli Morgany i zmusiło ją do uniesienia tabliczki. Uznała bowiem, że wino z dodatkiem tego, co wampiry lubiły najbardziej, będzie doskonałym prezentem pożegnalnym. Cóż, że kupionym za pieniądze obdarowywanego? Liczyła się intencja. Bo ku własnemu zdumieniu, Morgana nie chciała palić tego mostu. Nie chciała odchodzić bez słowa, jak miała to w zwyczaju. Może ze strachu, a może z powodu czegoś zupełnie innego — nie wiedziała. Jeszcze.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 26 sty 2022, 22:22

Nie byłam — przyznała rudowłosa, od dłuższego czasu korzystająca ze swojej licytatorskiej plakietki wyłącznie w roli wachlarza. — Prawdę powiedziawszy, nie jestem nawet pewna, gdzie Caelf leży.
Siedemset koron od pana w przyłbicy. — Łowiec wyczytał jegomościa, który ubiegł Morganę w pierwszym zgłoszeniu. — Siedemset pięćdziesiąt, pani Spinoza. Osiemset, pani w papuziej masce, pani Melancholia daje dziewięćset.
Licytacja butelki przebiegała dynamicznie, ale bez ekscesów towarzyszących poprzedniemu wskazanemu przez Morganę lotowi. Przebijano w sumie pięciokrotnie. Finalna cena zatrzymała się na tysiąc dwustu pięćdziesięciu.
Czy ktoś da więcej? Tysiąc dwieście pięćdziesiąt po raz pierwszy…
Po powyższym locie licytator miał dobić do pięćdziesięciu i ogłosić czas na krótką przerwę przed podjęciem aukcji. Wśród ostatnich pięciu przedmiotów mających zostać przez niego wywołanych przed interwałem znajdowały się: autentyczny i zabytkowy amulet Baal-Zebutha za sto pięćdziesiąt koron, zmumifikowana ręka świętokradcy obłożona ongiś klątwą czwartego stopnia, ale obecnie osłabioną i powodującą drobną uciążliwość za koron trzysta, część łupu Morkvarga Łupieżcy za koron pięćset, raport z sekcji zwłok niejakiej Nivy, pono autentycznej księżniczki Czarnego Słońca w kwocie czterystu koron oraz autentyczny medalion wiedźmina Szkoły Kota, dwieście koron.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 27 sty 2022, 12:45

Nietutejsza? — zagaiła niefrasobliwie, w międzyczasie unosząc tabliczkę po raz pierwszy i, jak się okazało, prawie ostatni. Prawie, bo gdy dobrnęli do tysiąca, dała spokój sobie i kabzie Feretsiego. Nie sądziła, że zaprawione krwią jakiegoś pechowego absztyfikanta wino będzie miało tylu amatorów. Pozostawało mieć nadzieję, że chętnymi do przejęcia lotu kierowało coś innego niźli chęć zaspokojenia wampirzych gustów, które w najgorszym wypadku były ich własnymi.
Względem zaś pożegnalnego prezentu Morgana doszła do przekonania, że buzi na do widzenia będzie musiało wystarczyć. Ostatecznie było równie miłym, a o ileż tańszym, gestem.
Jest i skarb — uśmiechnęła się, słysząc o łupie Morkvarga. — Choć bez mapy… Szkoda. Czekasz na coś konkretnego? — zmieniła nagle temat, spoglądając na rudowłosą. — Czy jesteś tu tylko dla emocji?
Mimo chrapki na ciąg dalszy, wahała się, czy podejmować walkę o którykolwiek z wyczytanych przed przerwą fantów, bo uschnięte członki, klątwy i raporty z sekcji zwłok nie były tym, co chciałaby dostać w ramach zapłaty za cokolwiek, a łup pozostawał niedookreślony. Biżuterii natomiast nie nosiła, początkowo z powodów banalnych i przyziemnych, jak na przykład ten, że klepała biedę. Potem zaś, już w lepszych czasach, nasłuchawszy się wykładów Irvette, zakarbowała sobie, że — prawda to czy nie — wszelkiej maści osobiste błyskotki pomagały w lokalizowaniu osób metodami niekonwencjonalnymi.
A ona, rzecz jasna, zlokalizowana być nie chciała.
Finalnie wygrał więc tajemniczy łup, bo ręka trzymająca tabliczkę świerzbiła Morganę okrutnie. Obawiała się przez to dalszego ciągu aukcji, skoro nie miałaby już opcji licytacji po obłowieniu się zdobyczami Morkvarga, ale być może udałoby im się zrobić kaedweńskie wyjście. Co, zważywszy na z wolna opadający stan Morgany, było wielce wskazane.
Tak czy inaczej, połasiła się na łupieżczy fant, zamiarując licytować go maksymalnie do ośmiuset koron.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 29 sty 2022, 21:53

Łupieżczy fant, będący notabene odlanym z brązu i srebra kielichem (u podstawy lekkie wgniecenie) wielkości małej czarki z plecionką z motywem jemioły i ułamanym (ale naprawionym) uchem udało się jej nabyć, skądinąd okazyjnie, za kwotę sześciuset koron. Ozdobne brosze umieszczone po obydwu stronach pucharu wyobrażały kota i sokoła. Naczynie, bez wątpienia autentyczne, pochodziło z wyspy Hindarsfjall i najprawdopodobniej pełniło funkcje liturgiczne. Przynajmniej przed przybyciem rzeczonego Morkvarga.
Nietutejsza — odparła zdawkowo i tajemniczo sąsiadka, z równie tajemniczym uśmiechem. — Dla emocji. Głównie.
Na ich źródło nie musiała czekać zbyt długo. Po zlicytowaniu trzydziestego suweniru licytator Łowiec ogłosił przerwę. Sala powstała, zanosząc się szmerem oraz zamieszaniem kilkudziesięciu osób podnoszących się z siedzeń i zmierzających w różnych kierunkach.
W kierunku rzędu Morgany przepychał się właśnie znany jej już z widzenia licytujący w czarnej ptasiej czaszce. Był szczupły o szybkich, lecz nienerwowych ruchach. Jego strój, długi męski surkot z wycięciem — elegancki, lecz nieco pomięty, skutecznie dopełniał obrazu właściciela jako osoby żelaznej woli i niemałego zaaferowania.
Popatrz, popatrz. — Klaustrofobia prawie klasnęła w dłonie z przejęcia i uciechy. — Idzie twój podkurek.
Ucieczka w grzęznącym tłumie nie zdałaby się na wiele. Próżne okazałaby się także ewentualne próby ukrycia się — młody mężczyzna zmierzał wprost na nie, wypatrzywszy je już z daleka. Wypatrzywszy, zmierzał, nie licząc się z palcami ani barkami stojących mu na drodze gości. W ostatniej chwili uniknął zderzenia z podnoszącym się ociężale Smakoszem — głowa olbrzyma — kawałek brukwi na szczycie góry — obróciła się ze zdumieniem za pozbawionym instynktu samozachowawczego chuchrem, które omal nie rozbiło się o napięty jak zamorski bęben bebech monstrualnego gościa.
Spinoza? — Wychuchawszy z siebie resztki zadyszki i obciągając na sobie pomięty przyodziewek, interesant zaczął nad podziw uprzejmie i cierpliwie, zatrzymując się naprzeciw, z palcami zaciśniętymi na oparciu zwolnionego właśnie krzesła naprzeciw. — Czy mógłbym prosić o moment pani czasu? Na osobności. Będę niezwykle zobowiązany.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 30 sty 2022, 13:10

Odpowiedź i reakcja Klaustrofobii na idącego ku nim jak przecinak jegomościa kazały podejrzewać Morganie, że podobne ekscesy na corocznej aukcji murderabiliów były naturalną koleją rzeczy. Nijak jej to nie uspokajało. Nie miała ochoty rozmawiać, miała ochotę wyjść. Okoliczności jednak — wredne kurwy — zdecydowały za nią. Czuła jak po plecach znów zaczynają jej wędrować mrówki.
Gdy mężczyzna dobrnął do celu, Morgana, pozornie ostentacyjnie, unikając jego wzroku rozejrzała się po sali, jakby chciała dać mu do zrozumienia, że ingeruje w jej plan wieczoru, który został ustalony co do sekundy co najmniej pół roku temu. W istocie jednak rozglądała się za Feretsim. Nie znalazłszy go, spojrzała wreszcie na mężczyznę, ale spojrzała tak, jak na nią patrzyli za młodu ludzie wyższego stanu — jak na robaka.
„Moment mojego czasu”? — prychnęła, nie będąc w stanie powściągnąć irytacji. Nie dość, że znowu tkwiła po uszy w cudzych machinacjach, które właśnie ulegały komplikacji, to jeszcze czuła zbliżający się wielkimi krokami zjazd. — Najpierw mi grozisz, a teraz chcesz rozmawiać, w dodatku na osobności? Masz mnie za idiotkę? — uśmiechnęła się krzywo.
Westchnęła rozdrażniona, widząc, że nijak nie ma którędy odejść. Sala wypchana była po brzegi, a ich trójka tkwiła uwięziona pomiędzy rzędami.
Słucham — rzekła po chwili tonem pokonanej udzielnej księżnej, siadając z powrotem na krześle, wachlarzem zaś wskazując mężczyźnie to, na którego oparciu zaciskał dłonie. — Cokolwiek masz mi do powiedzenia, możesz powiedzieć to tutaj. Bądź łaskaw zacząć od introdukcji. Byle zwięzłej — dodała, wprawiając w ruch jedwabny bibelot. — Przerwa nie będzie trwała wiecznie, a mnie mus jeszcze udać się na stronę.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 01 lut 2022, 22:36

Nie mam i właśnie dlatego chciałbym porozmawiać. Groziłem gospodarzom licytacji. A właściwie nawet nie, bo to nie była groźba. Mniejsza o szczegóły.
Mężczyzna szybkim ruchem obrócił rzeźbiony mebel, z chęcią przyjmując niewerbalną sugestię o zajęciu miejsca. Klaustrofobia ceniąca sobie dobre widowisko ponad osobiste grzeczności, usiadła również, na lewo od Morgany, wcielając się w rolę dwórki fraucymeru udzielnej księżnej. Rozogniony młodzieniec nachylił się lekko ku nim, wchodząc w rolę petenta, któremu udzielano właśnie audiencji. Nie zmienił się jednak wzrok, w którym nadal kryło się więcej z zamachowca niźli suplikanta.
Odkupię od was ten dziennik. Za kwotę większą niż ta, za którą ja nabyliście. Albo zapłacę wam za możliwość wglądu i przestudiowania go za kwotę niewiele mniejszą. Zwrócę wam go po wszystkim. W nienaruszonym stanie.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 08 lut 2022, 13:01

Morgana patrzyła bez słowa na Anonima, gdy mówił i długo po tym, jak wypluł z siebie kuriozalną ofertę. Przedłużające się milczenie i utkwione w dołach ptasiej czaszki spojrzenie inwigilatorki wywołały być może zniecierpliwienie u rozmówcy, a na pewno u Klaustrofobii, która zaczęła wiercić się w fotelu obok.
Po pierwsze — odezwała się wreszcie, nachylając się ku mężczyźnie tak, jak on nachylony był ku niej — loty chodzące na tej aukcji są przedmiotami, jak raczyła to ładnie określić moja towarzyszka, intymnymi. Po drugie — nie dysponujesz odpowiednimi funduszami, zawahałeś się już przy tysiącu pięćdziesięciu. Po trzecie i po ostatnie, choć nie mniej ważne — nie zwykłam robić interesów z anonimami. Zwłaszcza tak enigmatycznymi w swych zamiarach, jak ty, mój drogi.
Odchyliła się z powrotem na oparcie, bynajmniej nie wybierając się na stronę, o której wspominała chwilę wcześniej. Ani nigdzie indziej. Przybrawszy nieco zblazowany wyraz twarzy, zaczęła bawić się wachlarzem, starając się ukryć ciekawość, jaką wzbudził w niej nadgorliwy młodzian. On sam i jego Niesłychanie Ważny Cel, który za ową nadgorliwością niewątpliwie stał.
Była bardzo ciekawa, co odpowie jej człowiek straszący nocnymi demonami na sali pełnej morderców i psychopatów.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 10 lut 2022, 0:24

Dozbieram — wszedł jej w słowo, spiesznie z i wyczuwalną irytacją, a być może zniecierpliwieniem. — Albo dorzucę coś na wymianę. Coś wartościowego lub kolekcjonerskiego.
Anonimami! — Tajemniczy i niedoszły nabywca jej eksponatu prychnął i podniósł się na krześle. Podniósł także rękę do maski i przez krótką chwilę wyglądał tak, jak gdyby miał zamiar ją zerwać i cisnąć jej pod nogi. Ostatecznie rozmyślił się jednak. W ostatniej, zdawałoby się, chwili.
Ta farsa — podjął, machnąwszy w górę otwartą dłonią, ewidentnie mając na myśli całą aukcję i dzisiejsze zgromadzenie. — Nie przyzwyczaiła cię jeszcze do pozorów i zakłamania? Nie? Dobrze. Zatem jestem Prorok Lebioda! Albo Królewicz Radowid! Wystarczy?
Młodzieniec, ku wyraźnej uciesze wiercącej się Klaustrofobii i dyskretnej uwadze kilka przechodzących osób, wydawał się pogrążać w coraz większym i ostentacyjnym wzburzeniu.
Moje zamiary? — powtórzył, wstając i przyglądając się jej z głębi ptasich oczodołów tym swoim dziwnym, gorączkowym spojrzeniem przywodzącym na myśl obłąkanego lub właśnie wyrwanego ze snu. Utkwionym w sam środek jej maski, która nagle objawiła się błahą fidrygałką, dodatkiem do kreacji, ozdóbką niezdolną do prawdziwego skrycia tożsamości na sali pełnej morderców i psychopatów. — Co ty możesz wiedzieć o moich zamiarach! Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę, z tego co właśnie wpadło ci w ręce? A może to srocze trofeum? Albo traf ślepej kury?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 14 lut 2022, 11:03

Ze spokojem wysłuchała wszelkich wzburzeń i wynurzeń młodziana, wyraz twarzy zmieniając tylko raz — gdy niemal zerwał maskę z własnej. W czarnych od fisstechu oczach Morgany pojawił się przez moment wyzywający błysk. Niewiele musiała różnić się wówczas od głodnej wrażeń Klaustrofobii, spijającej emocjonalną atmosferę rozmowy jak wampir krew z dziewiczej szyi.
Mężczyzna poniechał jednak, darując sobie salonowy skandal, a nade wszystko — wyrzucenie z imprezy na zbity pysk za naruszenie obowiązujących reguł. A to oznaczało, że jednak jakiś strzęp rozsądku w tej gorącej głowie łopotał, choć targany wichurą obsesji. Co to była za obsesja, Morgana zamierzała dowiedzieć się wkrótce.
W zaistniałej sytuacji raczej kukułcze jajo — uśmiechnęła się kątem ust, złożyła wachlarz gwałtownym ruchem i wstała.
Bądź tak dobra — zwróciła się do Klaustrofobii — i zajmij mi miejsce, moja droga. Zaraz wracam, muszę upudrować nos. — Spojrzała przeciągle na Anonima, a wymijając go, rzuciła przez ramię: — Idziesz, Królewiczu?
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 19 lut 2022, 20:58

Klaustrofobia, latając oczami od jednego do drugiego, bawiła się najwyraźniej przednie, tedy niechętnie przyjęła prośbę o zagrzanie miejsca pod nieobecność Morgany. Jej mina poświadczała, że nie w smak było jej być tak dobrą i gdyby nie resztki taktu, najchętniej śledziłaby ich teraz, zwietrzywszy materiał na pierwszorzędną plotkę.
Królewicz, bardziej rady zaadresowanej doń prośbie nie zwlekał — z siedzenia podniósł się od razu i podążył za Morganą jak cień.
Jak z cienia, odkupując swoją dawną absencję, zjawił się przed nią Feretsi w postarzonej charakteryzacją czuprynie i masce z kruczym skrzydłem. Choć nie widziała go nigdzie przedtem, teraz wpadła na niego, kierując się w stronę wyjścia utworzonym między dwiema połowami sali szpalerem krzeseł.
Jego krótkie spojrzenie zawierało w sobie pytanie. To samo, które zostało wypowiedziane przezeń na głos chwilę potem.
Coś nie tak?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 21 lut 2022, 8:23

Więc? — zagaiła Królewicza, gdy wyszli na prostą prowadzącą ku wyjściu z sali, zerkając nań ciekawsko. — Co takiego spodziewasz się…
… znaleźć — dokończyła, zatrzymawszy się raptownie przed Feretsim, który wyskoczył jak filip z konopii. — Ach, tutaj jesteś! Właśnie cię szukałam. Pozwól, że przedstawię: Królewicz Radowid, Somnos.
Czy coś nie tak? — podjęła, patrząc to na jednego, to na drugiego z kpiarskim uśmiechem. — Bynajmniej. Właśnie omawiamy wielce intratną transakcję, iście królewski gest szanownego Królewicza, który w zamian za możliwość zerknięcia jeno w karty wygranego przeze mnie pamiętnika, zwróci mi koszta jego zakupu, a sam eksponat w stanie nienaruszonym. Czyż nie hojna oferta?
Morgana spojrzała wymownie na Feretsiego, który początkowo podniósł jej ciśnienie swoją absencją, a potem, jeszcze bardziej, nagłym pojawieniem się. Wyczucie czasu miał doprawdy fatalne. Ale dobrze, niech sam sobie radzi z nawiedzonymi zbieraczami.
Podobno nie wiem, co wpadło mi w ręce — dodała, przenosząc czarne spojrzenie i jadowity uśmiech na młodziana. — Radzio właśnie miał mnie w tej kwestii oświecić.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 27 lut 2022, 20:32

Nagła inkursja Feretsiego była dla młodego i niecierpliwego „królewicza” w najwyższym stopniu irytująca. Zdawałoby się, że nawet bardziej niż dla Morgany. Z właściwą niecierpliwym młodzikom nietaktowością, okazał swoją wyższość i niezadowolenie, kolejno prychając na introdukcję dokonaną przez Morganę, a ledwie zaszczyciwszy spojrzeniem Somnosa.
Aż nazbyt hojna. — Feretsi niemający widać kaprysu poczytać sobie grubiaństwa za obrazę, włączył się swobodnie do dyskusji. — Zwłaszcza jak na eksponat pośledniej raczej rangi. Gdyby w grę nie wchodziła twoja korzyść, Spinozo, nie omieszkałbym przestrzec jaśnie oświeconego pana przed podjęciem fatalnej inwestycji. Ale...
Nie zamierzam uczestniczyć w tej farsie! — Rychliwy i niedoszły nabywca wciął się Feretsiemu w słowo, lecz wraz pomiarkował, obniżając nieco swój ton. — Dłużej niż to konieczne. Ten dziennik nie jest dla mnie suwenirem, fetyszem ani przedmiotem czczych fanaberii. Nie dbań oń, poza jego treścią. Nie oczekuję, że to pojmiecie. A teraz, jeśli łaska…
Nie. Jest dokładnie na odwrót. — Feretsi nie był łaskaw, odwzajemniając niedawną nieuprzejmość interlokutora z lekkim uśmiechem na twarzy. — Ku wszelkiej ironii, czcza fanaberia jest przedmiotem interesującego was memuaru.
Radowid przyjrzał się wampirowi uważniej. Na jedną sekundę w jego oczach przejrzało się zafrapowanie, zanim wargi same narzuciły jego twarzy grymas znużonej i pogardliwej wyższości. Feretsiemu nie przeszkadzało to w najmniejszym stopniu.
Dziennik z tamtego okresu nie ma zresztą prawa zawierać w sobie niczego ponad nastoletnią poezję. Spisany został bowiem we wczesnym okresie życia Upiora, zanim ten podjął swoją działalność po latach. Nierozpoznany i pod nowym, dostojniejszej rangi i rozgłosu mianem Zgrozy z Narran.
Skrzywienie na twarzy młodzieńca przygasło wprost proporcjonalnie do podsyconego właśnie zainteresowania. Z domieszką nieufności.
Uczestniczę w aukcjach od kilku lat. Od kilku lat zajmuję się wyszukiwaniem i sprzedażą własnych lotów. Stąd moja, nie chwaląc się, niemała wiedza na temat licytatorskich zbiorów. I ponownie — nie chwaląc się — nie mniejsza prywatna kolekcja, a w niej przedmioty, które dopiero ujrzą przyszłe licytacje.
Tutaj już muszę się pochwalić. — Wąski uśmiech Feretsiego był przyjemnością, której nie potrafił sobie odmówić. Nie w obliczu oblicza, które przybrał był właśnie królewicz. — A za rozsądną opłatą jestem skłonny zaaranżować, aby dzieła trafiły, jeśli nie na stałe, to przynajmniej do wglądu kogoś, kto potrafi odnaleźć w nich coś więcej niż wartość kolekcjonerską lub sposób dywersyfikacji mieszka inwestycyjnego.
Skąd... — Twarz natrętnego nabywcy okryła się marsowym grymasem, uniesiona dłoń wycelowała oskarżycielski palec w Feretsiego. Oczy przemieszczały szybko pomiędzy nim a Morganą. — Skąd mam pewność, że to nie zwód ani wykręt? Kolejne z waszych kłamstw?
„Patrzcie o ślepi!” — zaczął Feretsi, z subtelną, choć niezaprzeczalnie sygnalizującą cytat emfazą. — „Jam skrwawion i blady. Zgadnijcie czyim ja posłem? Jam was oszukał, bom żyw od dekady. Dziś wam zagładę przyniosłem!”
Królewicz najwyraźniej rozpoznał cytat, bo milczał i patrzył, zaś obydwie rzeczy czynił tak intensywnie, że Morgana mogła mu tylko winszować, że oprócz tego znajduje jeszcze siły na nie mniej intensywne myślenie. Na rozbiegane niedowierzanie ścigające się po komnatach jego czaszki z dziką ekscytacją przy wtórze obalanych sprzętów i kredensów. Z wierzchu nie wyglądał jednak na przekonanego, do samego końca zdecydowany zachowywać ostrożność. Znów włożył maskę dystansu. Zniecierpliwienie wyszło mu autentyczne.
Porozmawiajmy w kuluarach — Feretsi ubiegł młodzieńca propozycją, nie dając czasu na ewidentnie potrzebne radę i zastanowienie. — Mojej towarzyszce przyda się obecnie nieco rozrywki dla wypoczynku od nadmiaru interesów. Zwłaszcza że ktoś będzie jej się teraz spodziewał. Czy to nie twoja przyjaciółka?
Jej niespodziewaną przyjaciółką okazała się Mizerykordia, w której nieco zaskoczone objęcia skierował ją właśnie Feretsi, samemu kierując swoje kroki w kierunku podium, a wprawa, z jaką zmierzał tam na przekór prącej do wyjścia ciżbie wzbudziła uznanie większości kieszonkowców. Skonfundowany młodzieniec, oglądając się to za Morganą, to za wampirem, zawahał się na moment, ostatecznie decydując się pójść w ślady Feretsiego.
Tłum popchnął Morganę w kierunku drzwi w tempie wartkim by górski strumień, gdyż akuratnie wszystkim spieszyło się, by opuścić salę przed dudniącym im za plecami Smakoszem, któremu udało się opuścić swoje siedzisko. Zanim idąca z nią ramię w ramię Mizerykordia zdążyła odpowiedzieć jej czymś więcej niż uśmiechem, zastąpiła ją Klaustrofobia, porywając na bok, z dala od Piastunki.
Nie wytrzymałam. — Bez cienia winy przyznała się do rejterady z powierzonego jej posterunku. — Gdzie masz swojego królewicza? Okazała się z nim jakaś warta uwagi scysja?
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 28 lut 2022, 11:21

To fanatyk — skwitowała w odpowiedzi na zadane przez Klaustrofobię pytanie, sunąc z rudowłosą pod ramię w kierunku wyjścia z sali. — Scysja z takim, to jak dyskusja z upartym i rozpuszczonym dzieckiem, po dwóch zdaniach masz ochotę wysłać je do diabła. — Morgana uśmiechnęła się bez wesołości, po grzbiecie przewędrował jej ospały, lodowaty dreszcz. — I to właśnie uczyniłam.
Była zła na wampira. Za to, że się wtrącał, że pojawiał się i znikał wedle własnego widzimisię, że kazał jej tu przyjść i nic nie wyjaśnił, co — jak się właśnie okazywało — służyło chyba li tylko temu, by mógł traktować ją jeszcze bardziej z góry i jeszcze bardziej protekcjonalnie. Jakby supremacja na tle gatunkowym nie była dość rażąca i wystarczająca. Niby tego chciała, żeby jej pilnował i tak dalej, ale z drugiej strony czuła się, jakby znów miała 15 lat i była na pasku Gelaba, ślepo wykonując polecenia mistrza, w istocie nie rozumiejąc celu ni sensu swego działania.
Coś w niej zbuntowało się nagle na taki stan rzeczy, a był to bunt o tyle żałosny i śmieszny, że miała dwa razy więcej krzyżyków na karku niż podczas terminowania u wyzimskiego szarlatana. Mogła po prostu wyjść i pójść swoją drogą, nie była już bezradną sierotą, potrafiła funkcjonować sama, co udowodniła sobie przez ostatnie dwa lata. Względem zaś długu wobec wampira, wylicytowała, czego chciał, a z jego koneksjami w tych kręgach nie będzie miał problemu, by fanty odebrać w jej imieniu. Nie była mu już potrzebna. Mogła po prostu wyjść i pójść swoją drogą.
Ale czy rzeczywiście chciała?
Rozrywki będziemy musiały poszukać sobie gdzie indziej — podjęła z konspiracyjnym uśmiechem, gdy rwący nurt wyrzucił je na brzeg, w stosunkowo spokojny półmrok niszy utworzonej przez dwie gargantuiczne donice z egzotycznymi roślinami. Czuła, że jest coraz bardziej rozdrażniona, ale nie wiedziała, czy to tylko kwestia zjazdu, czy także sytuacji z wampirem. Wiedziała natomiast, że nie usiedzi dłużej w miejscu i że potrzebuje czegoś dla odświeżenia i na odwagę. — Co powiesz na to, żebyśmy się stąd urwały?
Ale wcześniej — Morgana pociągnęła Klaustrofobię w kierunku stolików zastawionych jadłem — znajdźmy coś na osłodę!
Lawirując między na poły opuszczonymi z racji aukcji blatami i skubiąc nonszalancko porwane z patery winogrona, Morgana wypatrywała tacek z białym proszkiem, nieopatrznie pozostawionych przez rozochoconych a nieobecnych gości. Niezależnie od wyniku swoich poszukiwań oraz odpowiedzi Klaustrofobii, skieruje się na schody prowadzące na parter, celem opuszczenia budynku.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Dziki Gon » 04 mar 2022, 17:26

Tylko tyle? — Ciekawość i pierwotne ekscytacja Klaustrofobii opadło nieco, gdy obydwie dały porwać się tłumowi. — Szkoda.
Ludzka rzeka wyrzuciła je na korytarz i poczęła rozgałęziać na mniejsze delty lub skupiska, które natychmiast przechodziły do rozmowy lub kupiły się przy stolikach, by posilać się tym, czego nie zdążyły spróbować przed aukcją.
Myślałam, że nie spytasz. — Jej nowa towarzyszka objawiła szeroki uśmiech i proporcjonalnie wysoki entuzjazm dla jej pomysłu, rozglądając się po sali, jak gdyby już szacując sobie potencjalną drogę ucieczki. — Nie inaczej, siostro. Buchnijmy im coś na wylocie!
Krążąca między paterami Morgana została doświadczona niepowodzeniem. Żaden z gości nie okazał się na tyle nieopatrzny, by zostawić na widoku tackę z resztką niespożytego narkotyku. Być może usunęła je służba lub ją zwyczajnie ubiegli ją inni amatorzy. Klaustrofobia poradziła sobie lepiej — podążająca kawałek za Morganą rudowłosa miała już obydwie ręce zajęte dwoma pękatymi butelkami i nie przestawała się rozglądać — zapewne za czymś, co dałoby się wynieść pod pachą.
Kiedy już miała skierować swoje kroki ku schodom na parter, jej myśli zostały przywabione innymi, całkiem nieodległymi. Wyczuła je od razu, bo dotyczyły jej samej. Znajdowała się zresztą na tyle blisko, by móc usłyszeć strzępy rozmowy dobiegającej zza uchylonych drzwi na balkon, ten sam, na którym wcześniej zażywała powietrza i odpoczynku od nadmiaru towarzystwa.
Rozmawiających była czwórka. Trójka, jeżeli wyłączyć tych, którzy tylko słuchali. Samej pozostając niedostrzeżoną, wypatrzyła dwóch uczestników — znajomych Asfodela i Aldersberga.
...więc kim?
Zapewne jego kokotą czy utrzymanką. Wtajemniczył ją w zamian za dupę. Cóż, u schyłku męskości podobna chwila słabości zdarza się najświatlejszym. Mało to podobnych wkupiło się już do socjety tą modłą?
Zamęczywszy wprzódy jakiegoś bezdomnego albo sierotę dla zachowania pozoru…
Ba, dobrze, jeśli chociaż to.
Z początku też tak myślałem, ale nie. Ona tylko udaje głupszą, niż jest. To stara sztuczka, specjalność Wdów. Wabią w ten sposób swoje ofiary.
Mieliśmy rozmawiać o nim, nie o niej.
Zmierzam do tego.
Ilość słów: 0

Juno
Awatar użytkownika
Posty: 491
Rejestracja: 23 gru 2018, 17:44
Miano: Morgana Mavelle
Zdrowie: Suchotnica
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dom aukcyjny Borsodych

Post autor: Juno » 11 mar 2022, 13:48

Cudze myśli orbitujące wokół jej osoby działały na Morganę tak, jak na każdego innego usłyszenie własnego imienia. Mimowolnie niemal, jak przyciągana magnesem, podryfowała w kierunku, z którego dobiegały ją ponadzmysłowe wibracje. Jednak to nie uwagi na jej temat pobudziły ciekawość inwigilatorki, ale zapowiadane właśnie przejście do tematu osoby Feretsiego vel Somnosa, który najwyraźniej pozostawał zagadką nie tylko dla niej.
Zatrzymała się i sięgnęła po leżący na stoliku opodal talerzyk z fikuśną kanapką. Kanapka była nadgryziona, ale Morgana miała to w nosie. Stanąwszy tak, by nie widziano jej z balkonu, a jednocześnie, by ona w dalszym ciągu słyszała toczącą się tam rozmowę, przystąpiła do niespiesznej konsumpcji pretekstu do przebywania w miejscu, które obrała sobie za punkt nasłuchowy.
Jeśli zbliżyła się do niej Klaustrofobia, dała jej dyskretny, jak sądziła, znak dłonią, by ta nie robiła hałasu. Po przytknięciu umazanego majonezem palca do ust, oblizała najpierw jedno, a potem drugie, po czym kontynuowała zaplanowane czynności.
Była cokolwiek rozżalona roztropnością służby lub też samych gości, którzy mimo dania niejednego popisu lekkomyślności tego wieczoru, nie pozostawili dla niej nic na wzmocnienie. Ale irytacja — również na siebie samą, bo mogła zabrać prezent od Mikiego — ustąpiła chwilowo wytężaniu słuchu i powstrzymywaniu się przed błyskawicznym pochłonięciem resztek przystawki.
Kanapka bowiem, mimo że nie wyglądała, była naprawdę smaczna.
Ilość słów: 0
To, co widzisz, co się zdaObrazekjak sen we śnie jeno trwa.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław