
— Przyśpiewka Kikiego Paparucha, tutejszego odźwiernego„Piorą się chłopaki po mordach dla draki, postawić denara żadna w końcu siara”
Z zewnątrz magazyn jak magazyn. Wielki, drewniany — jak inne magazyny, oddzielony ruchliwym nabrzeżem od portowego basenu — jak inne magazyny. Nikt, kto w Novigradzie siedzi od wczoraj nie uwierzyłby, że nocami spędza zakapiorów z okolicznych zaułków lepiej niż wszystkie straże miasta razem wzięte. Nawiasem mówiąc, straże przychodzą tu również, nie tylko po łapówki. Prawdziwym przeznaczeniem składowiska jest uprawiany tu w konspiracji krwawy sport — na tyle, na ile można mówić o konspiracji w przypadku trzęsącej się budy wielkości dwóch stodół, z trudem mieszczącej wrzeszczącą, tupiącą, rozochoconą widownię. W środku, nieco poniżej fundamentów składowiska, wzniesiono z drewna najprawdziwszą arenę, w której wszystko jest tak, jak trzeba: szranki ubite w okrąg, trybuny na wysokości, brama zwodzona i na kołowrót. No i walki minimum raz w tygodniu, a nie jak w Teatrum — od święta. Człowiek na człowieka, człowiek na bestię, ustawki zbiorowe i mieszane — pełen repertuar i menażeria. Pierwsza zasada kręgu brzmi bowiem: „przedstawienie musi trwać”. Innych nie ma.