Karczma „Grające Rogi”

Obrazek

Gwar tłumu płynącego niby rzeka, porykiwanie zwierząt, brzęk monet, nawoływania straganiarzy, jazgot przekupek. Bazar Zachodni to handlowe serce Novigradu, które jak sprawnie nakręcony mechanizm zegarowy, nigdy nie ustaje.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 18 maja 2018, 20:12

Obrazek Kiedyś śmiali się z tej karczmy. Nazywali ją przystanią grajków akompaniujących do kotleta, spędem szarpidrutów. Fujary i inne instrumenty zmiękły złośliwym, kiedy wszyscy grajkowie przygnani po latach nostalgią zaglądali tu już nie jako szarpidruty, ale sławni na królewskich dworach trubadurzy, dając koncerty godne co najmniej skrzydełek szczygła w miodzie z pieprzem i pucharu Côte-de-Blessure. W ten oto sposób „Rogi” stały się popularnym miejscem spotkań novigradzkiej bohemy artystycznej. Sam lokal na miejsce artystyczne nie wygląda, bardziej na dużą salę jadalną z domieszką wyspiarskiego stylu. Znający historię miejsca muzycy folgują nieco przaśnemu wystrojowi, myśląc o nim życzliwie jako o artystycznej ironii lub powiewie nieodległej zamorskiej egzotyki. Zresztą, serwowana tutaj przednia kuchnia i mocne trunki w połączeniu z zabawą do upadłego wspierają proces twórczy u największych nawet dekadentów. Dla złaknionych strawy duchowej zostają koncerty, poezja śpiewana i przedstawienia, które wieczerzają tu każdego dnia. Zeszłej zimy goszczono slynnego Valdo Marxa, a podobno i sam mistrz Jaskier, będąc przejazdem w mieście, wstąpił do „Rogów” i przepił w nich szesnaście i pół korony.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 30 lip 2023, 15:01

Czy wolę? — zastanowił się na głos Gilbert, kiedy stojące na blacie kufle przestały dzwonić, po dramatycznym uderzeniu Rity. — Nie, nieszczególnie. Ale płacą z góry, a cycki i dupy przyciągają klientelę.
Zawołany harfista, nie odwrócił się nawet. Na pochwałę zareagował sennym kiwnięciem głowy. Oczy świeciły mu się lekko, wskazując, że mimo wczesnej pory zdążył się już upić.
Gilbert nie będąc pod wrażeniem jej małej tyrady ani nie mając jej za złe ostentacji, przysunął sobie rzucony mieszek, wysupłując z niego należność za kufel.
Wiesz — potwierdził ponuro, kończąc nalewać i stawiając kufel przed Ritą. — Była dobrą artystką.
Harfista trącał swe struny w rytm jakiejś melancholicznej i ślicznej melodii, gapiąc się mrugające w węglach paleniska iskry. Poeta rwał włosy z głowy nad kartką, bełkocąc coś o rzędach dusz i innych pełnych zgrozy farmazonach.
Nazywam się milijon — zaczął, tchnięty emfazą, opętany ideą spóźnionej muzy, która przeleciała mu nad głową.
Bo milijon kuflów ssałem — dokończył za niego śpiewnie harfiarz, przerywając wieszcze smęcenie wesołą przyśpiewką. — A mój ojciec to był furman, co zarobił, zaniósł kurwom…
Ordynus — skrzywił się natchniony, spluwając na podłogę czarną żółcią. — Impertynent.
Ciesz się, że kuflów. Kusiło podstawić co innego, oj, kusiło. O kochane kurwy wyzimskie, niech was ruszy sumienie, oddajcie me soki, ja wam francę powrócę!
Może spróbuj się przebranżowić — poradził jej powracający z zaplecza po krótkiej nieobecności Gil. — Zostań tancerką, nieźle zarabiają. Albo pójdź w handel jak twój ojcie… Ach, psiamać. No tak. Wiesz co, Rita? Ten kufel jest na koszt firmy.
Gospodarz odrzucił jej pobraną za piwo monetę, po czym oparł się o szynkwas, rozpoczynając wymienianie aktualnego zapotrzebowania.
W kuchni, na pokojach, do przygotowania sali. Nie pogardzę też reklamą. Większość przyjezdnych buraków nie słyszała o „Rogach”. Ale jeżeli nie widzi ci się bycie naganiaczką ani stanie przy garach, miałbym pracę dla kogoś bystrego i znającego Novigrad. Mam kilka sprawunków do załatwienia na mieście. Zainteresowana?
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Heliotrop » 02 sie 2023, 10:32

Przebranżowić? — Zdziwiła się szczerze i głęboko. — Mój dobry Gilu, powołania nie sposób zmienić, to nie para pludrów! Czyż oczekiwałbyś od węża, że pofrunie, a ryba zacznie chodzić na dwu nogach? Albo że Wieczny Ogień przestanie płonąć? Nie — pokręciła głową — urodziłam się dla sztuki i jej zamierzam służyć po kres mych dni i godzin!
Rita opróżniła kufel i stuknęła nim o szynk dla podkreślenia swych słów, wcześniej wzniósłszy toast za dobroć i miłosierdzie Gilberta. Potem bez żenady schowała do sakiewki monetę, bo życie w drodze i z długami na karku oduczyło ją pańskich odruchów. Dumę zaś traktowała bardzo wybiórczo, w zależności od nastroju, a ten był obecnie nieco posiniaczony.
A poza tym od tańca do chędożenia jeden krok — dodała, unosząc palec wskazujący — a ja pragnę pobudzać serca i umysły, nie krocza publiki! Chcę wzruszać, bawić, trwożyć, skłaniać do refleksji! Chcę pozostawić po sobie jakiś ślad, chcę, by mnie zapamiętano, do diaska!
Najmłodsza z rodu Lukokianów chciała bardzo wiele bardzo wzniosłych rzeczy. Chciała ich niewątpliwie całą sobą, ba, one ją stwarzały, były jej powietrzem. Niestety trudno było nakarmić nimi ciało czy spłacić pożyczkę.
Moooże... — Na propozycję Gilberta Fahari zmarszczyła perkaty nos, udając że się zastanawia, a decyzja przychodzi jej bardzo trudno. W rzeczywistości kupił ją pochlebstwem, a sprawunki do załatwienia na mieście miała własne, toteż mogła upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. — Pod warunkiem, że najpierw powiesz mi, co ludzie gadają o papie. Jestem pewna, że ktoś go wrobił, pytanie tylko kto i dlaczego.
Musisz też przysiąc — dodała szybko, ściszając głos do konspiracyjnego szeptu — że nie będziesz się chwalił, że latam dla ciebie na posyłki. To mogłoby zrujnować moją reputację.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 06 sie 2023, 19:59

Z pustym mieszkiem — mruknął Gilbert. — Ten kres faktycznie będzie kwestią dni. Lub godzin.
Chwilowo, jej mieszek był cięższy o jedną monetę. Słuchający jej diatryby Gilbert zrobił głęboki wdech, powstrzymując się od przewrócenia oczami i złośliwego podsumowania jej aspiracji. A replikę miał niezłą. Nie tak dobrą, jak z milijonem kuflów, ale niezłą.
Postawiony przez Ritę „warunek” zmusił gospodarza do uniesienia jasnej brwi.
Nie mam pojęcia, co gadają. Obracamy się w kapkę innych konstelacjach — zbył ją krótko, wzruszając ramionami. — Rozpytaj jego wspólników, klientów. Gildia pewnie huczy już od plotek na ten temat.
Cisza przetykana pojedynczymi brzdąknięciami odległej harfy zawisła między nimi na krótko. Gilbert zmarszczył czoło w namyśle, by obdarzyć Lukokianównę poważnym, skupionym wejrzeniem.
W to, że wrobili, nie wątpię — dodał już ciszej, nachylając się nad blatem. — Każdy, kto choć trochę zna Trufla, wie, że jest zbyt poczciwy, żeby wejść w jakieś machloje. A zbyt łebski, żeby dać się w nie umoczyć. Nie wiem kto, ale „dlaczego”? Proszę cię, Rita. Z zemsty, dla pieniędzy, żeby chronić własny tyłek…
Rudowłosy odgiął po kolei trzy palce, by machnąć ręką, dosłownie i w przenośni, poniechawszy dalszej wyliczanki.
Może znowu przez hazard? — strzelił, choć bez przekonania. — Podobno jest już czysty, ale stare demony trudno jest wyplenić.
Kiedy nachyliła się do niego z szeptem, Gil łypnął czujnie oczami na lewo i prawo, dorzucając do konspiracyjnej atmosfery.
Zamierzałem prosić cię o to samo — powiedział równie cicho co ona. — Tym bardziej że przysługa, o którą będę cię prosił, wymaga dyskrecji. Chcę, żebyś zastąpiła mnie na pewnym spotkaniu…
Gilbert spojrzał na nią i utrzymał spojrzenie. Oczy miał intensywnie zielone, butelkowe.
W „Jedwabnym Szlaku”. Słyszałaś i wiesz gdzie to jest, prawda?
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Heliotrop » 08 sie 2023, 9:57

Uwagę o pustym mieszku puściła mimo uszu, język ciała gospodarza również zignorowała. Gdyby miała przejmować się każdą szczyptą złośliwego politowania i kierować się zdrowym rozsądkiem, nigdy nie zostałaby aktorką.
Ach, Gilbercie — zmarszczyła brew, okazując lekkie zniecierpliwienie — konstelacje, choćby nie wiem jak odległe, wciąż rozmieszczone są na tym samym niebie. Sam mówisz, że wiesz, co przydarzyło się papie. Nie pytam cię, co gadają w gildii, tylko co słyszałeś tutaj, na ulicy... Wychodzisz przecież czasem, mam nadzieję?
Rita obrzuciła spojrzeniem główną salę, jakby czegoś — lub kogoś — szukała.
No tak — przyznała, kiedy Gilbert zaczął wymieniać potencjalne powody udupienia Trufla. — To pierwsze, co przychodzi na myśl. Nie wiem, nazwij to szóstym zmysłem, czarnowidztwem albo przesadą, ale coś mi się wydaje, że to nie będzie takie proste.
Kiedy nachyliła się nad szynkiem w celu wielce konspiracyjnej wymiany zdań, dziwny wisior stuknął lekko o blat i zachybotał jak wrzeciono na uwięzi. Zaraz potem w jego ślady poszedł zydel, z którego Fahari wstała gwałtownie w pełnym oburzenia zrywie.
Czyś ty... — zaczęła donośnym głosem, ale zmitygowała się, kontynuując pełnym napięcia szeptem. — Czyś ty z kufla spadł, pozostając w kręgu metafor naszego dobrego harfisty, Gil? Najpierw sugerujesz mi przeobrażenie się w jedną z tych murw — wskazała palcem na plakat z Cyraneczkami — a teraz posyłasz do lupanaru? Nie, nie patrz tak na mnie. Burdel to burdel, choćby miał nocniki ze złota i księżniczki w ofercie.
Fahari była cięta na przybytki rozkoszy, podświadomie upatrując w nich konkurencji. Wszak jeśli ludzie mieli do wyboru zabawić się w zamtuzie czy w teatrze, w dziewięciu przypadkach na dziesięć wybierali to pierwsze. Tym bardziej, że serwowano tam trunki. Dwa do zera. Nic dziwnego, że kabza Szczurów świeciła pustkami.
Po co miałabym tam iść? — zapytała, patrząc na Gilberta spod byka. Uświadomienie sobie, że musi dbać nie tylko o własny grzbiet, każdorazowo studziło nieco jej głowę. — Nie możesz posłać Alberta? Gdzie on się w ogóle podziewa?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 14 sie 2023, 22:51

Ciszej — wycedził przez przywołany na twarz uśmiech, pomimo jej zmitygowania się. — Ciszej, Rita. Nie tak głośno. Niczego nie sugeruję, po prostu potrzebuję twojej pomocy. A raczej ty potrzebujesz mojej.
Zapytany o Alberta, Gil odpowiedział z miejsca, cytatem. Nie pamiętała skąd, choć pamięć i oczytanie miała niezłe. Miała również wrażenie, że rudzielec unika jej spojrzenia.
Nie wiem. Czyż jestem stróżem brata mego? Może twoja matula będzie wiedziała? Wykręcał się dybidzban, że jest obity i nie może przyjść... Zresztą, nieważne!
Gospodarz potrząsnął rudą czupryną, kierując pytanie na właściwe tory.
Nawet lepiej się składa, że to ty pójdziesz zamiast tego trajli. Z babą jak z muzyką — załagodzi obyczaje, sprzyja dobrej atmosferze. A nie proszę o wiele. Przyjdziesz i powiesz, że wszystko przebiega zgodnie z ustaleniami i w jak najlepszym porządku. Będziesz potakiwać kiedy mówią i odpowiadać, kiedy pytają. Co masz odpowiadać? Najlepiej: „tak, oczywiście” albo „naturalnie, proszę pana”, ewentualnie „wedle życzenia”, pozostawiam ci do wyboru. Kiedy dadzą, to weźmiesz. Kiedy każą, zrobisz. A kiedy poproszą, dasz im to.
Natenczas Gilbert chwycił coś znajdującego się pod szynkwasem i położył na blacie. Coś, co okazało się być kielichem wykonanym z kawałka jasnej kości, okutego brązowymi okuciami. Dno pucharu pokrywały rezane w kości runy i znaki. Rita nie potrafiła ich odcyfrować, jedynie domyślać, że było to pismo skelligijczyków. Typowo skelligijska i wielce kunsztowna była również rzeźba pokrywająca zewnętrzną część naczynia — wyobrażała scenę połykającego drakkar wieloryba z herosem na pokładzie. Ani chybi legendarnym Broddrem, protoplastą klanu Dimun. W rękach odpowiedniego kolekcjonera cacko mogło okazać się sporo warte.
Dasz im i przekażesz moje uszanowania — powtórzył cicho, ale z naciskiem. — Po tym jak wejdziesz, zamówisz sobie cidaryjskie, a pajukowi, który ci je przyniesie powiesz, że jesteś zastąpić dziewczynę z cytrą.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Heliotrop » 19 sie 2023, 11:51

Rita słuchała instruktażu z rosnącym zdziwieniem. Nim Gilbert sięgnął po przedmiot niewiadomego przeznaczenia, przeszło jej nawet przez myśl, że biedaczek musiał ostatnio oberwać kuflem przez łeb o jeden raz za dużo. Albo upały źle podziałały na z rzadka skryty pod rudym włosem dekiel. Ale tajemniczy kielich rozproszył tego rodzaju podejrzenia. Rzecz zaczynała nabierać kształtu — wątpliwego obrotu antykami lub innych szemranych interesów.
Kościane naczynie zaciążyło Fahari w dłoni, kontrastując z ciemną skórą dziewczyny. Obejrzała je z każdej strony, przejechała palcami po zdobieniach i poczuła przyjemny dreszcz. Od czasu opuszczenia domu rodzinnego nie miała okazji obcować z podobnymi przedmiotami. I nigdy nie pomyślałaby, że będzie jej czegoś równie błahego brakować.
Lecz oto była, spłukana jak rynsztok po deszczu, z dłonią bezwiednie, delikatnie, pieszczotliwie wręcz, gładzącą chłodną powierzchnię kielicha, jakby to była skóra kochanka.
Nie wiem, w co się wpakowałeś — przeniosła spojrzenie na Gilberta, kiedy powtórzył z naciskiem polecenie, a potem uzupełnił je o dodatkowe wytyczne — i, wybacz szczerość, mój złoty, niezbyt mnie to obchodzi, bo dość mam własnych problemów. Jeśli zatem załatwienie tej enigmatycznej sprawy rozwiąże choć jeden z nich, jak na przykład możliwość zaparkowania wozów na twoim podwórzu póki nie załatwimy w Novigradzie spraw własnych, to możesz na mnie liczyć. Zostanę zastępstwem dla dziewczyny z cytrą, przekażę to cacko, załagodzę, co trzeba i tak dalej.
Byle tylko — zastrzegła szybko — trzymali łapy przy sobie. Bo nie mogę obiecać, że nie będę próbowała ich wówczas przetrącić. Ale nie posyłałbyś mnie przecież do jakichś nieokrzesanych brutali, prawda, mój dobry Gilu?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 25 sie 2023, 19:40

Nie — odpowiedział z wolna Gilbert, podnosząc oczy na Ritę. — Do nieokrzesanych nie.
Rudzielec zacisnął wargi, zabębnił palcami po blacie, zamyśliwszy się nad czymś.
I na pewno nie samą — dodał. — Rendal pójdzie z tobą.
Gil ruchem głowy wskazał na harfistę strojącego instrument i dykcję. Na sali partia warcabów toczona przez dwóch małomównych graczy sięgnęła emocjonującego zenitu, co dało się poznać po głośnym gwizdnięciu jednego z nich, którym skwitował wyjątkowo przebiegły ruch oponenta. Nierozpieszczany przez wenę poeta wzdychał tak ciężko i demonstracyjnie, że Rita mogła się obawiać, czy nie skwaśnieje jej od tego piwo.
Ba, be, bi, bo, bu, by, bą, bę — gaworzył jak awangardowy poeta, rozgrzewając dykcję. — Jastrząb przeleciał nad strzechą cechmistrza.
Znasz Rendala? Nieważne, zresztą, szmirus i tak traci przy poznaniu. — Rudowłosy odebrał od niej kufel, żeby uzupełnić ubytki w darowanym piwie. — Nad podwórzem pomyślę. Jak długo zamierzacie mi się tu rozbić tym waszym taborem? I czemu, u diaska, nie zadekujecie się na podgrodziu? Strażnicy nie będą was gonić, a koszty utrzymania mniejsze. Karczem nie brakuje, a teraz, w sezonie, pełno żaków i pielgrzymów...
... a wiadomo, że trudno o większych gównozjadów i gołodupców niż żacy i pielgrzymi. — Gilbert mógłby dodać na głos, gdyby nie było to wiadome zarówno jemu jak i jego rozmówczyni.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Heliotrop » 27 sie 2023, 21:13

Rita spojrzała na znajomego karczmarza, który nagle wydał się jakiś obcy. Nie spodobało jej się to, co zobaczyła w jego mimice, ale nie odezwała się słowem. Dopiła resztkę piwa i odsunęła od siebie pusty kufel. Kiedy spojrzała w stronę wywołanego na tapet Rendala, zwątpiła. W stare znajomości i własną poczytalność. Ale widmo problemów, które miast topnieć po przekroczeniu Wielkiej, zaczynały się piętrzyć, sprawiło, że zwątpienie to rozwiało się prędko i niepostrzeżenie, jak dym na wietrze.
Ciekawy wybór — powiedziała, odwróciwszy się z powrotem w stronę rozmówcy. — Obroni mnie serenadą? Czy własnym ciałem, kiedy już zwali się pijany pod nogi opryszków?
Przez chwilę na końcu języka miała propozycję, by poszedł z nią Fimbur, ale wtedy bez brutalności już na pewno by się nie obyło. Co więcej, nie była pewna, czy do Jedwabnego Szlaku wpuszczano nieludzi.
Bom się za cywilizacją setnie stęskniła, mój złoty — niemal weszła Gilbertowi w słowo, wiedząc, że trudno o większych gównozjadów i gołodupców niż żacy i pielgrzymi. — Za brakiem nocnych wart, kąpieli w lodowatych strumieniach i żarcia korzonków na kolację. A na podgrodziu jest syf, śmierdzi i psy dupami szczekają, nie mówiąc już o tym, że straż we własnych ma to, co dzieje się tam po zamknięciu bram na noc.
Rita przerwała, by przysunąć sobie uzupełniony przez karczmarza kufel, pociągnęła łyka i otarła wąsy z piany.
Na jak długo? — zastanowiła się na głos, strzepując mokrą rękę na klepisko. To było dobre pytanie, szkoda tylko, że z rodzaju tych, na które nie znała odpowiedzi. — Kilka dni? Tydzień, nie dłużej — strzeliła, postanawiając nie przejmować się zanadto podobnymi drobiazgami. Najważniejsze było uwolnienie papy. — Zresztą nie będziesz na tym stratny, mój złoty, a może nawet skorzystasz — zapewniła go szybko i gorąco. — Tobie brak ludzi, nam zaś płatnego zajęcia. Skoro ty nie chcesz nas na scenie, odpuścimy sobie w ogóle na czas bytności w Novigradzie. Te urzędnicze harpie nie posmakują naszej krwawicy!
Rita zacisnęła zawzięcie pięść i zadarła głowę. Podobne gesty były oczywiście zupełnie puste i bez znaczenia, bo Szczury żadnej krwawicy nie miały, poza tą do spłacenia, ale Lukokianówna była wierna swej roli bojującej o sławę i chwałę artystki.
Kiedy mam... mamy — poprawiła się, oglądając przez ramię na stękające towarzystwo — tam iść? Zdążę przekazać wieści reszcie? Jeśli nie, bądź łaskaw użyczyć mi kawałka pergaminu i czegoś do pisania, poślę gońca z wiadomością, na czym stoimy.
A stali już na placu za Rogami, zatrudnieni przez Gilberta i zadowoleni z korzystnego obrotu spraw. Przynajmniej według Rity, która rzadko przyjmowała do wiadomości krytykę swoich pomysłów.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 31 sie 2023, 18:08

Ma tupet i miecz. Mówi, że to pamiątka z wojska, ale ja farmazonowi nie wierzę — Gilbert wzruszył ramionami, kosząc spojrzeniem na odwróconego plecami Rendala. — Natomiast wiem na pewno, że odźwierny ze „Szlaku” to jego znajomy od kielicha.
Pomilczał przez chwilę, po czym oderwał łokcie od blatu, prostując się za szynkwasem.
Za sztukę pije się wodą, a zagryza chlebem — skwitował, odbierając od niej pusty kufel. — Ile? Tydzień? Aj! Aj!
Gospodarz powachlował się teatralnie dłonią, udając omdlenie.
Bez przesady. Na Bazarze Zachodnim nawet mucha nie usiądzie nigdzie bez opłaty. Mogę kryć was kilka dni jako tabor z zaopatrzeniem, ale dłużej nie przejdzie.
Rudy spoważniał, wracając do przerwanego wątku.
Jak najszybciej — powiedział. — A ci twoi mają przyjść trzeźwi i wypoczęci. Tyczy się to zwłaszcza Fimbura.
Rozejrzał się wkoło za kawałkiem pergaminu. Nie znajdując go, zabluźnił i poświęcił plakat z Cyraneczkami, odrywając go i kładąc go przed nią na blacie, czystą stroną do góry. Do pisania rzucił jej węgielek wygrzebany z ostudzonego paleniska. Oparłszy się z powrotem o szynkwas, z pozbawioną żenady ciekawością czytał rodzącą się na jego oczach treść pisma.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Heliotrop » 01 wrz 2023, 19:05

Rendal nie wyglądał jej na żołnierza, ale któż lepiej od aktora rozumiał omylność pozorów. A także wagę odpowiednich znajomości. Rita obrzuciła harfistę ostatnim, pobieżnym spojrzeniem i pokiwała głową Gilbertowi. Zgodliwie i przystająco.
Uznając kwestię towarzystwa za załatwioną, a marudzenie karczmarza za znak, że nie ma do czynienia z podmieńcem, przysunęła sobie improwizowane narzędzia kaligraficzne i zamyśliła się krótko. Zawsze miała kłopot z otwarciem, ze zgrabnym ujęciem myśli w kształt obły, a zarazem treściwy. Wyobrażała sobie wówczas kaboszon z drogocennego kamienia i wówczas słowa same spływały jej czy to z ust, czy z palców.
Tak było i tym razem, choć proces zakłóciło wścibskie zainteresowanie Gilberta. Potknęła się na pierwszym zawijasie ozdobnej litery, ale zaraz odzyskała rezon i uśmiechając się pod nosem, kontynuowała:
Sor'ca,
aen circure, annaern n'ar'raeg. Eglerion Arvandor i chiendith i'dael Grahaiquen annin Zacharyn Bazar. Fimbur naer. Le thîdh a'nîn dîn Gilbert, diolch naethrim menegol. Tornia n'ar'laeg n' i'denn, as pedui n'ar'ladron.

R.
► Pokaż Spoiler
Nie spodziewała się, by Gilbert znał Starszą Mowę, ale nawet jeśli się myliła, był wystarczająco inteligentny, by pojąć ten mały prztyczek w nos. Bo choć przez większą część doby żyła na pokaz, a jej chlebem powszednim było obnażanie i manipulowanie emocjami, korespondencja była dla niej czymś intymnym. Tylko na płaszczyźnie między wyobraźnią a słowem pisanym czuła się sobą, niczego nie grała.
Nie ma co martwić się na zapas — rzekła, składając podobizny Cyraneczek w zgrabny liścik, po czym nakapała wosku ze stającej na szynku świecy prosto na wypięte pośladki jednej z nich. — Jeśli Wieczny Ogień da, znikniemy stąd w dwa-trzy dni, mój dobry Gilu.
To rzekłszy, schowała kielich do kalety, otrzepała dłonie z węgla, wstała i zgarnęła zapieczętowany list z blatu. Zasalutowawszy nim karczmarzowi, okręciła się na pięcie i podeszła do harfisty.
Mości Rendalu? — zagadnęła, wyciągając rękę na przywitanie. — Jestem Rita. Zdaje się, że mamy coś do załatwienia na Szlaku wątpliwej rozkoszy. Gilbert wspominał, mam nadzieję...?
Lukokianówna patrzyła na grajka wyczekująco, nie marnując przy tym okazji, by go sobie baczniej i z bliska obejrzeć.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 03 wrz 2023, 20:10

Wystarczająco inteligentny Gil skwitował prztyczek w nos lekkim uśmiechem i pogodną kapitulacją.
Dobrze, zachowaj swoje sekrety. — Wysyłając ją z podobną misją, niezaprzeczalnie miał pod dostatkiem swoich. — Uważaj na siebie. I wracaj bez zwłoki.
Spisawszy wiadomość, oddaliła się od szynkwasu w stronę mrugającego paleniska i siedzącego przy nim harfisty. Trącane przez niego struny odzywały się melancholiczną i śliczną piosenką. Melodia do złudzenia przypominała starą cidaryjską balladę „syreni lament”. Pomimo rozgrzewki, Rendal wykonywał ją bez wokalu. Utwór nie tracił na tym wcale; warstwa liryczna nie była mocną stroną dzieła.
Dostrzegając wyciągniętą w jego kierunku rękę, przerwał pieśń, pozwalając echu strun ponieść się w powietrzu, kiedy podnosił spojrzenie na jej właścicielkę. Spojrzawszy, cmoknął jej dłoń galanteryjnie, uśmiechając się szeroko. Miał ładne i równe zęby i mógł uchodzić za przystojnego, jeżeli lubiło się półdługie, ciemnobrązowe włosy, butelkowozielone oczy, przekrzywiony nos i jasny, rzadki zarost.
Wspominał, że jestem mu dłużny pięćdziesiąt koron — dokończył za nią, z rozbrajająco niewinnym uśmiechem. — Wspomina, ilekroć się zjawię. I że jeśli nie ureguluję, to weźmie moją harfę pod zastaw. Stary, dobry Gil. Gdybym nie znał go lepiej, pewnie przestałbym tu przychodzić.
Mężczyzna zachichotał, podnosząc się z siedziska. Był dosyć wysoki, a przy tym szczupły. Ani z jego twarzy, ani z sylwetki nie potrafiła oszacować wieku rozmówcy. Mógł mieć za sobą zarówno trzydziesty, jak i dwudziesty rok życia. Kiedy wstawał, płaszcz na moment spłynął mu z barku, odsłaniając zdobną rękojeść krótkiego miecza, rzekomej wojskowej pamiątki.
Skoro twierdzisz, że mamy — powiedział, otrzepując rękaw z sadzy i biorąc instrument pod pachę. — Cóż poradzić, obowiązki przed przyjemnościami. O ile, bo w tym przypadku granica między jednym i drugim jest cienka jak gilowe piwo.
Harfista wyszczerzył się do stojącego za szynkwasem rudzielca, kłaniając mu się dwornie. Gilbert pozdrowił go gestem zgiętego łokcia. Nie bawiąc się w rozbudowane introdukcje z nowo poznaną Ritą, ruszył w kierunku wyjścia, nucąc i pogwizdując coś marszowego, ani chybi z wojskowego repertuaru.
Znasz Novigrad, Rita? Jak długo jesteś już w mieście?
Wychodząc, popchnął drzwi i przytrzymał je dla niej, mrużąc oczy od padającego mu na twarz słońca.
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Heliotrop » 09 wrz 2023, 16:28

Wyciągnięta do uściśnięcia po przyjacielsku dłoń została potraktowana iście po dworsku, co bardzo się Ricie spodobało. Mile połechtana i zaskoczona szarmancją swego przyszłego towarzysza, odwzajemniła uśmiech, rumieniąc się z zadowolenia. Tym bardziej, że Rendal do szpetnych nie należał.
Chwilę potem spodobały jej się również jego słowa, a raczej fakt, że nie użył ich w celu zbędnej indagacji czy wyrażania wątpliwości — po prostu wstał i ruszył ku drzwiom. Najwyraźniej długi działały na ludzi jednocześnie motywująco i zobojętniająco. Wiedziała coś o tym.
Od urodzenia — odpowiedziała mu, skinieniem głowy dziękując za przytrzymanie drzwi i wchodząc w przyjemnie rozgrzaną jasność dnia. — Choć nie było mnie tu ostatnich kilka lat. A ty...
Kiedy oczy Fahari przyzwyczaiły się do zmiany oświetlenia, wypatrzyła grupkę dzieciaków, które obsiadły spiętrzone przy murze świątynnym skrzynie i pociągnęła harfistę w ich stronę.
Chwilkę, muszę coś wysłać.
Przekazawszy list wraz z instrukcją komu (Georgina von Hackelrabenstein) i gdzie (tabor aktorski na przedmieściach za Wielką Bramą) go dostarczyć, Rita zapłaciła bystrookiej dziewczynce w za dużej koszuli podwójną stawkę i poprosiła, by ta nie zwlekała ani chwili. Sama również nie mitrężyła więcej.
... skąd jesteś i co porabiasz w Wolnym Mieście? — podjęła przerwany wątek i marsz. — Gil wspominał, że byłeś w wojsku.
Jej pytające spojrzenie powędrowało do hołubionego przez harfistę instrumentu. Droga do Jedwabnego Szlaku, o ile nic nie uległo zmianie podczas nieobecności Lukokianówny w Novigradzie, nie była długa. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, by umilić ją sobie rozmową i zapoznać się bliżej z — być może — pokrewną duszą.
Nie z własnej woli, jak mniemam?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Dziki Gon » 10 wrz 2023, 21:07

Pociągnięty w stronę zaułka harfista natychmiast odciągnął Ritę od rojącej się przy świątynnym murze dzieciarni.
Nic im nie dawaj, zasrańcom! — krzyknął, zwinnym ruchem wyciągając jej monetę z palców, zanim zdążyła przekazać ją bystrookiej dziewczynce. Zaraz potem nie mniej zwinnie uchylił się przed lecącą plwociną, którą dziewuszka strzyknęła na odległość jak ofirska kobra. Przycupnięta z tyłu grupa smarkaczy obrzuciła Rendala drobnymi kamykami, a kiedy ten zrobił ostrzegawczy krok do przodu — dziecinnymi bluzgami, rozbiegając się na cztery wiatry.
Szczyle! — Mężczyzna pogroził oddalającym się maluchom pięścią; kilku odpowiedziało środkowymi palcami. Najodważniejszy spuścił portki, kucnął, i zadarłszy przydużą koszulę, zesrał się na jego oczach.
Wydałyby wszystko na gorzałę, a liścik wyrzuciły — wyjaśnił jej, kręcąc się po placu i wyciągając szyję, jakby czegoś szukał. — Znam ich jak zły dukat. Jeden z tych małych skurwysynów zepsuł mi schadzkę, bo nie dałem mu na piwo. Podleciał i przy damulce nazwał tatą, wystaw sobie.
Parsknąwszy do wspomnienia, harfista zatrzymał się, by złapać przelatujące przez plac małe coś w za dużej czapce, niesięgające mu nawet połowy uda. Żyjąca w Novigradzie od urodzenia z przerwami Rita rozpoznała młodego gnoma. Bystre i ruchliwe jak rtęć karzełki były jednym z pewniejszych sposobów wymiany informacji w miejskich murach.
Georgina von Hackelrabenstein, tabor aktorski na przedmieściach, za Wielką. Bezzwrotnie — powiedział mu Rendal, wręczając mu jedną monetę Rity, zaś drugą zachowując dla siebie. Uwadze Rendala nie uszło, że nie uszło to uwadze Rity, więc chowając pieniądz do kieszeni, mrugnął do niej figlarnie i prowokująco.
Karzełek zasalutował i zniknął im z oczu. Przy jego gabarytach nie było to trudne, nawet gdyby zdecydował oddalić się wolniejszym tempem, a smyknął jak mała błyskawica, zręcznie lawirując między nogami przechodniów.
Sporo spółgłosek jak na jedną adresatkę. To hrabianka? Mam słabość do wyższych sfer — rozmarzył się Rendal, prowadząc ich przez plac, z dala od tłoczących się ludzi, koni i co namolniejszych kramarzy.
Jestem z Lyrii, to takie miasto w Lyrii — podjął przerwaną introdukcję. — Co robię? Możliwie jak najmniej. Nie zawsze wychodzi. Ale czasem na dobre. Uwaga, kałuża szczyn.
Przeskakując zwinnie nad dostrzeżonym zagrożeniem, zagwizdał cicho melodię, tę samą, co niedawno.
Nie, nie z własnej — westchnął. — Z patriotycznej potrzeby. Serce nie sługa, rozumiesz. Służyłem w partyzantce i to najlepszej, jaką widziała Północ, bo pod komendą Jej Miłości Królowej Meve, bogowie zachowajcie ją w zdrowiu. Słyszałaś o Bitwie o Most? Byłem tam. Byłem i biłem w pierwszym szeregu, za co dostałem gratulacje od samej królowej. Pokazałbym ci order, ale zastawiłem w lombardzie. Mam też bliznę po ranie w boju, ale nie pokażę ci jej tutaj. Ostatnim razem, kiedy próbowałem, jakiś służbista próbował ukarać mnie grzywną za nieobyczajność. To nie moja wina, że zaczyna się w kłopotliwym towarzysko miejscu. Próbowałem wytłumaczyć to temu kutasowi, ale nie chciał słuchać. Nikt już nie szanuje weteranów, Rita. Naprawdę, nie dziwię, że tylu z nas zeszło po wojnie na dziadów.
Przechodząc obok straganu z owocami, zwinął z niego jabłko. Ugryziony owoc okazał się cierpki i robaczywy, wypluł więc kęs na ulicę, a resztę wrzucił beznogiemu żebrakowi do czapki, za co tamten naburczał mu od gołodupców.
Mijali właśnie tyły najwystawniejszego lokalu gastronomicznego w mieście, austerii „Srebrny Krąg”. Mijali z daleka, bo pilnujący tyłów przybytku ochroniarze wodzili za Rendalem wzrokiem jak kot za zamkniętym w klatce kanarkiem.
Słuchaj no, Rita — oznajmił jej, otrzepując spodnie i poprawiając płaszcz, kiedy wychodząc zza węgła zbliżali się do rysującego w oddali przybytku Arnolda Florenta. — Gil nie dał ci może jakiejś zaliczki?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Karczma „Grające Rogi”

Post autor: Heliotrop » 11 wrz 2023, 16:51

Wszystko zadziało się tak szybko, że Rita nie zdążyła zareagować inaczej, jak tylko uniesieniem brwi na rozgrywającą się przed jej oczami scenę. A potem się roześmiała. Potrafiła docenić zaradność życiową w każdej postaci, nawet jeśli stawała się jej potencjalnym celem. Pepe powiedziałby zapewne, że brak jej „zmysłu ulicznego”, a Mały uśmiechnąłby się ze źle skrywanym politowaniem i poczuciem wyższości. Cóż, wychowała się pod mieszczańskim kloszem, pewnych rzeczy nie dało się zmienić.
Odbiorę to sobie później — obiecała, a może zagroziła, śmiejąc się pod nosem, kiedy Rendal zwinął monetę do kieszeni, choć wiedziała, że w momencie, kiedy ją przejął, była już stracona. Ale Lukokianówna zawsze pozostawała otwarta na barter, niekoniecznie w formie materialnej.
Na wzmiankę o Jerzyku, zachichotała. Jeśli Rendal sądził, że Georgina była jedną z tych omdlewających, zakutych w gorsety, koronki i konwenanse arystokratycznych panienek, pędzonych na dworskich romansach i popołudniowej herbacie, to czekało go (prawdopodobnie) bolesne rozczarowanie. Uświadomiła sobie nagle, że bardzo by chciała zobaczyć, jak złotousty harfista smali cholewki do jej krewkiej przyjaciółki. Nie sprostowała zatem, że owszem, hrabianka, ale wydziedziczona. Pojęła bowiem, że Rendalowi bliżej było do charyzmatycznego próżniaka i casanovy niż do jej bratniej duszy.
W ostatniej chwili ominęła cuchnącą breję i zrównała krok z mężczyzną.
Słuchało się go przyjemnie i bez wysiłku, byłby dobrym bajarzem. Fahari nie wiedziała, czy tylko ubarwiał, czy konfabulował na całego, ale z jakiegoś powodu była przekonana, że prawdy również nie mówił. Prawdopodobnie wpłynęła na to przedstawiona jej przez Gilberta charakterystyka grajka i usposobienie samego Rendala. Nie dało się nie zauważyć, że był cwaniakiem pierwszej wody. Mimo to dała się podejść.
Słyszałam o tej bitwie — przyznała, przekopując zakamarki pamięci, w której najchętniej utykały elementy niesamowite i nietypowe. — Podobno tylko dzięki wiedźminowi wyszliście z niej cało... Widziałeś go? — Oczy jej zalśniły. — Musiałeś, biłeś się przecież na przedzie! Jaki był, jak wyglądał? To prawda, że królowa Meve mianowała go rycerzem?
Było w tej historii coś tak niezwykłego, że miała ciarki na plecach. Jak podczas czytania baśni i legend. Albo tworzonych przez Jerzyka sztuk. Wiedźmin rycerzem! Sama nigdy żadnego nie spotkała, ale słyszała i czytała o nich. Rzadko były to rzeczy pochlebne.
Hm? — wyrwał ją z zamyślenia. Przyziemność pytania sprawiła, że początkowo nie zrozumiała, o co mu szło. — A tak, dał — przyznała, myślami krążąc jeszcze wokół figury bohaterskiego mutanta. — Posłałeś po nią gnoma.
Nie wiedziała, czy Gilbert w ogóle zamierzał jej zapłacić. Wyszła bowiem z założenia, że ich transakcja opierała się będzie na wymianie przysług. Spojrzała uważniej na Rendala.
Tylko nie mów, że w Szlaku też komuś wisisz.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław