Dworek dziedzica

Obrazek

Przecięta nurtem strumienia osada położona w górę biegu Pontaru, w dzikiej i malowniczej okolicy terenów zalewowych. Życie toczy się tu spokojnie, z dala od trosk wielkiego miasta. Wszak własnych trosk Srebrny Brzeg ma pod dostatkiem.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2450
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Dworek dziedzica

Post autor: Dziki Gon » 14 lip 2019, 2:24

Obrazek Za siedmioma chatami, za siedmioma morgami, na zielonym wzgórzu, za bielonym murem góruje nad Srebrnym Brzegiem stara, rodzinna posiadłość lokalnego dziedzica. Stoi wystarczająco daleko od zachodnich pól i zagród sioła, by nie spoufalać się przesadnie z wonią obornika czy ryczeniem bydła, lecz dość blisko, by trzymać skrycie dłoń na pulsie wiejskiego życia, a zwłaszcza tego toczącego się w progach pobliskiego kościoła Krevitów. Dalece od zwyczajowych wiejskich dworków, ten rzadko widuje się z wrotami otwartymi na gości. Samych gości widuje jeszcze rzadziej. Wysoki mur starannie osłania przed wzrokiem wszystko, co się kryje na podwórzu, w liczbie psiarni z chartami i stajni, z których dziedzic wyjeżdża polować na lisy w kompanii forysiów. Nieliczną służbę sprowadza się spoza wioski, tedy niewielu mieszkańców Srebrnego Brzegu poza starszym wioski pamięta, jak wygląda wiekowy dworek. Owa niepamięć sprzyja zaś rozlicznym plotkom na temat osoby dziedzica, równie zabobonnym co ich autorzy. Najczęściej powtarzającymi się są zaś te o ciążącej na rodzie klątwie. Rozsądniejsi i zaliczający się do tych, którzy mieli okazję przekroczyć bramę posiadłości, utrzymują, że na posiadłości ciąży przede wszystkim zaniedbanie. Piękne klasyczne domostwo cierpi na nieodrestaurowaniu, dodatkowo szpecony niedokładnie wypielonymi chwastami i nieprzyciętymi drzewami odbierającym ogrodom światło. W tych ostatnich zaś próżno nasłuchiwać szczebiotu panien lub dziatek. Przyszłość posiadłości jest tedy niepewna, a od zupełnej ruiny dzieli ją tylko osoba ostatniego żyjącego spadkobiercy rodu De Retzow — panicza Norberta.
Ilość słów: 0

Bajarz
Awatar użytkownika
Posty: 92
Rejestracja: 29 lis 2018, 11:18

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Bajarz » 05 lis 2020, 12:19

Jadąc do bramy dworu Draugdin minął tylko jedną, dość okazałą jak na Srebrny Brzeg, zagrodę. Na przyzbie, ukryty w cieniu, oparty o ścianę, siedział chłop. Drzemał. Leżący przy jego nogach gliniany dzbanek i delikatna, wyczuwalna jedynie dla wiedźmina woń gorzały sugerował przyczynę jego “słabości”.
Przed bramą Draugdin zeskoczył z końskiego grzbietu, poprawił odzienie, medalion i miecz na plecach i załomotał we wrota.
Po chwili usłyszał od strony mijanej wcześniej zagrody niewyraźny bełkot. Spojrzał w tamta stronę. Drzemiący przed chwilą chłop stanął właśnie na nogi i chwiejnie zmierzał w stronę wiedźmina.
A sze… Cze… Wróć… — zaczął, gdy zbliżył się, przeganiając jednocześnie odór przetrawionego alkoholu. — Witajcie, panie! — powiedział, kłaniając się dwornie. Stracił przy tym równowagę, ale przed upadkiem uratował się robiąc kilka pospiesznych i komicznych kroków. Minął tym samym wiedźmina i zatrzymał się na bramie do dworu.
Umf… — stęknął, po czym odwrócił się i oparty plecami o wrota przemówił bełkotliwie. — A cóż to, ekhem, sprowadza was… — tu czknął donośnie. — Co was sprowadza do wsi naszej spokojnej, wsi wesołej? — to powiedziawszy skrzywił się i zaczął mlaskać, jakby znalazł w ustach coś niesmacznego. Zaczął też mruczeć pod nosem coś jakby: "Co jo godom... Co jo godom...".
W końcu splunął siarczyście, sapnął, podniósł głowę i stał tak, próbując zogniskować wzrok na Draugdinie.
Ilość słów: 0

Draugdin
Awatar użytkownika
Posty: 15
Rejestracja: 16 paź 2020, 9:33
Miano: Draugdin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Draugdin » 13 lis 2020, 6:30

Wiedźmin jedynie mruknął znacząco pod nosem i jeszcze raz wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał zerwane z przydrożnego słupa ogłoszenie. Czasem w duchu przeklinał swoją ułomność jaką obdarzyły go próba traw i przemiana. Nawet siarczyście tak od serca sobie człowiek nie mógł przekląć.
Wiedźmiński medalion, miecz na plecach... chyba powinno wystarczyć za wizytówkę. Choć jegomość przed nim był tak napruty, że cud iż trzymał się jeszcze na nogach, a jego oddech mógłby prawdopodobnie konserwować okazy co pracowni czarodzieja czy alchemika.

"Bądź dzisiaj miły. Potrzebujemy tego zlecenia." Poprzez ich więź odezwał się do poletrgeista wiedząc, że lada moment przyda się jego umiejętność wynikająca z ich wzajemnej pomagająca mu komunikować się z większością ludzi w miarę normalnie. Oczywiście jeżeli Igor - poltergeist nie przeinaczał jego słów. Z grubsza jednak działało to w miarę sprawnie.
Ilość słów: 0

Bajarz
Awatar użytkownika
Posty: 92
Rejestracja: 29 lis 2018, 11:18

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Bajarz » 13 lis 2020, 16:06

Oparty plecami o wrota jegomość chciał pochwycić ogłoszenie trzymane w ręce przez Draugdina. Po trzeciej próbie, która nieomal zakończyła się upadkiem, chłop przyparł mocno plecami do bramy, wyraźnie zebrał się w sobie i nie odrywając się od oparcia, machną obiema rękami przed sobą. Jedną udało mu się ucapić wiedźmina za przegub. Po tym sukcesie dołożył drugą rękę i przyciągnął się w ten sposób, że twarzą prawie dotykał zapisanego kawałka wyprawionej skóry.
Ach, to... — bardziej wysapał niż powiedział po dłuższej chwili dogłębnej analizy tekstu.
Tobyznaczyłosię... — podjął po kilku głębszych wdechach. — Znacz, żeście fieś... Wieś... Tfu, do czorta! Wiedźminem jesteście, tak? — Wreszcie udało mu się sklecić pełne zdanie. Kiedy je wypowiedział, puścił rękę Draugdina i wyprostował się. Nie bez trudności, ale w końcu złapał równowagę. Wziął się pod boki i mrużąc jedno oko, lustrować zaczął nieznajomego.
Również wiedźmina mógł go teraz dokładniej obejrzeć. Chłop ubrany był w długą, lnianą koszulę, rozchełstaną pod szyją, na niej miał rozpiętą, brązową kamizelkę z grubego sukna; nosił też czarne, sukienne portki. Całość wieńczył szeroki na dłoń pas z brązowej skóry. Zapięty był na prawym biodrze a na wysokości kolana dyndało misternej roboty okucie końcówki pasa. Mężczyzna był dość postawny, choć niezbyt wysoki. Twarz miał pociągłą, dość szeroką, dominował w niej duży nos, pod którym nosił obfity płowy wąs. Płowe, kędzierzawe włosy wychodziły mu spod czarnego beretu.
No sósz — powiedział wreszcie — nie pozostaje nic innego, jak prosić was panie w moje skromne progi, bo przecie o suchym pysku to gadać nie będziem!
Stanowczość swych słów chłop podkreślił głośnym czknięciem, po czym postąpił chwiejnie kilka kroków. Wiedźmina i jego wierzchowca ominął o włos. Ale nabrał rozpędu i z prawą ręką wyciągniętą przed siebie, wskazując chałupę, przed którą jeszcze chwilę temu leżał, parł w tamtym kierunku z podziwu godną determinacją.
Gość w dom... Gość w dom... Prosiemy... Prosiemy... — mamrotał w koło pod nosem idąc do chaty.
Ilość słów: 0

Draugdin
Awatar użytkownika
Posty: 15
Rejestracja: 16 paź 2020, 9:33
Miano: Draugdin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Draugdin » 15 lis 2020, 8:37

Wiedźmin zorientował się, że musiał trafić we właściwe miejsce. Rzeczywiście strój pijanego w sztok człowieka być mimo, że niechlujnie rozchełstany jednak wykonany z przednich materiałów i nienachalnie jednak misternie zdobiony w niektórych miejscach. Sołtys, wójt, kto tam rządził w tej okolicy musiał być majętny. Draugdin wiedział, że trafił dobrze, a bogactwo stroju i samego obejścia mogły by sugerować zadowalającą wysokość ewentualnej nagrody. Jednak stan psychofizyczny rozmówcy kiepsko wróżył w temacie rozmowy i jeszcze gorzej w temacie ewentualnych negocjacji. Liczył, że może ktoś z domowników będzie w lepszej formie do rozmów. Tym bardziej, że wiedźmin musiał korzystać w tym temacie z pomocy nie rzadko złośliwego poltergeista. Jakie tak nie rzadko... Przeważnie złośliwego. Jednak w szerszym i długo terminowym rozrachunku i współpraca i koegzystencja w większości wychodziła bardziej na plus.

Zaproszony z całą wylewnością mężczyzny upojonego alkoholem chwycił swojego konia za uzdę i ruszył za idącym zygzakiem przewodnikiem gdziekolwiek go nie prowadził. Nie znał jeszcze szczegółów zlecenia i nie wiedział jeszcze czy się go podejmie. Wiedział też jednak, że zazwyczaj nie odmawiał podjęcia zlecenia nawet najbardziej wydawało by się beznadziejnego. Z tego w końcu słynął.
Tak czy inaczej przynajmniej liczył na posiłek i być może dach na głową na jedną czy kilka nocy zanim ruszy w dalszą drogę do Novigradu.
Ilość słów: 0

Bajarz
Awatar użytkownika
Posty: 92
Rejestracja: 29 lis 2018, 11:18

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Bajarz » 28 lis 2020, 18:29

Chłop, zdawałoby się kompletnie pijany, kroczył z wyciągniętą na przód ręką szybko i zadziwiająco prostu. Zanim Draugdin nawrócił swojego konia, gospodarz przekroczył furtę swego obejścia i skierował się w stronę zadaszonej studni. Zanim wiedźmin tam dotarł, chłop zdążył wyciągnąć ze studni pełne wiadro i wylać sobie na głowę jego zawartość, głośno sapiąc i prychając przy tym. W końcu otrząsnął się jak mokry pies, podniósł z ziemi beret i otrzepując go o cembrowinę studni, zwrócił się zadziwiająco trzeźwo do przybysza:
A więc wiedźminem się powiadacie? I przeczytawszy nasze po rozstajach wiszące ogłoszenie, mniemacie, jakobyście remedium na ową naszą przypadłość znali, hę? — Mówiąc to, mierzył cały czas wzrokiem Draugdina, jakby spodziewał się poznać odpowiedź na swoje pytanie z samego tylko wyglądu rozmówcy. Wreszcie wskazał ręką na chałupę i ruszył w jej stronę — No, chodźcie, chodźcie. I mówicie. A moja zaraz cosik podszykuje, byśmy nie zgłodnieli zbytnio do kolacji. I nie uschli, he, he. Sanna! — wykrzyknął w stronę domu. — Gościa prowadzę, dmuchaj w żar!
Ilość słów: 0

Draugdin
Awatar użytkownika
Posty: 15
Rejestracja: 16 paź 2020, 9:33
Miano: Draugdin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Draugdin » 01 gru 2020, 22:36

Wiedźmin uśmiechnął się w duchu do siebie na wspomnienie o posiłku. Zgłodniał mocno wędrując od samego rana, a do Novigradu był jeszcze ładny kawałek drogi. Obietnica ciepłego jedzenia i prawdopodobnie noclegu w izbie i w łóżku też mu się uśmiechała. Długo już był w siodle i wiele razy nocował w podłych miejscach lub nawet w stajniach na sianie. Dlatego też jechał w do Novigradu, żeby choć przez krótki czas znaleźć się bliżej cywilizacji. Potem jak zwykle znowu wróci na szlak. Wielkie miasta były przyjemną odmianą i odrobiną luksusu jednak roboty dla wiedźminów praktycznie tam nie uświadczysz. Praca dla niego zazwyczaj byłą w takich miejscach jak tu i teraz lub w jeszcze większych zadupiach. Ciekaw był z czym się przyjdzie mu zmierzyć jednak nie dawał po sobie poznać zniecierpliwienia. To było by nieprofesjonalne. Wiedział, że prędzej czy później wszystkiego się dowie i nawet za bardzo nie będzie musiał ciągnąć chłopa za język tym bardziej, że był on już przynajmniej po kilku głębszych. Wiedział, że za niedługo rozmowa sama się potoczy.

Idąc za pijanym chłopem modlił się w duchu, żeby poltergeist był dziś w dobrym nastroju do przekazywania jego myśli. Było nie było żyli w symbiozie i jakby złośliwy i w swoim mniemaniu dowcipny nie był jednak Igor wiedział, aż za dobrze, że zdrowie, dobra kondycja i samopoczucie wiedźmina było nierozerwalnie związane z nim samym. Mógł być złośliwy i upierdliwy jednak w ostatecznym rozrachunku zależało mu ta tym aby jednak mimo wszystko dbać o swojego żywiciela.
- Jestem wiedźminem i nie zwykłem odmawiać pojęcia się zlecenia. Zwą mnie Draugdin. Opowiecie mi wszystko przy stole. - Wiedźmin ze zdziwieniem lecz również z zadowoleniem zauważył, że tym razem poltergeist przekazał do umysłu chłopa to co powiedział słowo w słowo. To nieźle wróżyło na przyszłość, choć mając wieloletnie doświadczenie z współegzystensji, że mogło się to zmienić w każdej chwili.

Chłop nawet nie zdziwił się, że głos wiedźmina usłyszał gdzieś w środku swojej głowy. Wiedźmin wiedział jak działał przekaz myśli i że ludzie czasem odmiennie na niego reagowali. Jako, że chłop szedł z przodu nie zauważył, że Draugdin nie poruszył nawet ustami. Jednak prędzej czy później zostanie to zauważone i nie da rady dłużej zrzucać tego na ilość wypitego alkoholu. Jednak wiedźmin przyzwyczaił się już do podobnych relacji. Mimo wszystko ich relacja z poltergeistem przyniosła mu na przestrzeni lat korzyść możliwości w miarę normalnego porozumiewania się z innymi.
Ilość słów: 0

Bajarz
Awatar użytkownika
Posty: 92
Rejestracja: 29 lis 2018, 11:18

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Bajarz » 11 gru 2020, 13:52

A mnie wołają Dushan Scult — przedstawił się w odpowiedzi wiedźminowi mężczyzna. — Starszym w tej wsi. Siednijcie sobie, o tu, na przyzbie, a ja cosik na ząb przyniosę.
Po tych słowach ruszył nieco chwiejnie do wnętrza, pozostawiając przed chałupą Draugdina wraz z koniem.
Już żeś otrzeźwiał?! — dobiegł do wiedźmina podniesiony kobiecy głos z domu. — Co mnie uciszasz?!
A dajże mnie dojść do słowa!
Po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez starszego wsi, Draugdin słyszał już tylko niewyraźne szepty, przerywane co jakiś czas kobiecym "och!" i "aha".
Po dłuższej chwili Dushan przyniósł z chałupy niewielki, okrągły stolik na trzech nogach i wrócił do wnętrza. Wyszedł za moment, niosąc gliniany dzban i dwa kubki. Postawił wszystko na stoliku i zaczął napełniać naczynia. Wiedźmin, zanim jeszcze zobaczył złocisty płyn, węchem ocenił, że piwo musi być nie najgorsze.
No, spłuczcie sobie gardło — powiedział chłop, wskazując Draugdinowi pełny kubek. — Moja zaraz coś nam tu da.
Więc mówicie, że nie odmawiacie zleceń? — zaczął gospodarz po opróżnieniu jednym haustem kubka. — A z klątwami eksperiencję macie? Odczynialiście już abo odsyłaliście jakoweś monstra?
Ilość słów: 0

Draugdin
Awatar użytkownika
Posty: 15
Rejestracja: 16 paź 2020, 9:33
Miano: Draugdin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Draugdin » 14 gru 2020, 23:13

Wiedźmin został zaproszony do stołu i ugoszczony jadłem i napitkiem. Jedyne co to nie został zaproszony do środka budynku, a poczęstunek odbywał się na zewnątrz. Draugdin przyzwyczaił się już do podobnego traktowania, co gorsza nie jeden raz był jeszcze gorzej traktowany. W końcu kto by chciał się bratać z odmieńcem przecież. Takie życie, którego nawet nie miał możliwości sobie wybrać. Jednak przyzwyczaił się już do tego. Nigdy tego nie zaakceptował, ale po prostu przywykł.

Wysłuchał chłopa, który okazał się starszym w tej wsi jednak praktycznie niczego się nie dowiedział. Potwór czy klątwa? Cześć potworów powstawała w wyniku rzucenia klątwy. Natomiast to czy można ją zdjąć czy nie zależało od rodzaju i mocy rzuconego zaklęcia. Jednak zazwyczaj w większości przypadków cofnięcie efektu klątwy było bardzo trudne o ile nie niemożliwe. Jednak zleceniodawca o tym nie wiedział i póki co nie musiał się dowiedzieć.

Bardziej złożone i rozbudowane rozmowy bywały w jego wykonaniu często trudne, gdyż zależały przede wszystkim od humoru poltergeista i tego czy nie przekręca słów, które wiedźmin chciał przekazywać. Póki co dziś szło im całkiem nieźle.

- Nie odmawiam zleceń jednak... Muszę znać szczegóły, ale dokładnie i bez ukrywania faktów. Wtedy mogę ocenić z czym tak naprawdę mamy do czynienia i co można z tym zrobić. - Przez poltergeista przekazał Draugdin nie dodając na końcu stwierdzenia, że rzadko daje się zrobić coś więcej poza eksterminacją.
Ilość słów: 0

Bajarz
Awatar użytkownika
Posty: 92
Rejestracja: 29 lis 2018, 11:18

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Bajarz » 27 gru 2020, 18:02

Wiadoma to rzecz, że bez nijakiej wieści o tym, co z mostem, nie weźmiecie się za robotę — odparł rzeczowo Dushan, po czym czknął, beknął donośnie i zabrał się za uzupełnianie pustych kubków.
W tym momencie z chałupy wyszła kobieta, zapewne żona gospodarza. Była dość wysoka, wyższa od męża, średniej, proporcjonalnej budowy. Pociągła twarz o woskowej, poszarzałej cerze, zdawała się sugerować kiepski stan fizyczny kobiety, jednak przeczył temu szczery uśmiech, wesołe oczy i energiczne ruchy. Miała na sobie białą koszulę i brązowy, sznurowany z przodu gorset, czarną spódnicę sięgającą niemal ziemi oraz zieloną zapaskę. Włosy schowane miała pod niebieską chustą, wyszywaną w czarne, misterne wzory.
Na dużej, niesionej przez kobietę oburącz tacy, znajdowała się połówka chleba oraz spore, owalne naczynie kamionkowe, z którego unosił się zapach pieczonych warzyw i korzennych przypraw. Postawiła ona to wszystko na stoliku przed mężczyznami. Z miłym i zdawałoby się szczerym uśmiechem skinęła Draugdinowi głową, po czym bez słowa ruszyła do wnętrza.
O, to, to, to, to — powiedział Dushan na widok jedzenia.

Nie czekając na gościa, sięgnął po chleb i leżący pod nim nóż i zaczął kroić grube pajdy. Kolejne kromki odkładał na tacę, a jednocześnie zachęcił gestem wiedźmina do częstowania się.
A wracając do mostu... Po prawdzie, ciężko rzec co z nim nie tak. Za dnia nic się nie dzieje, wszystko normalnie. Ale po zmroku przekroczyć go nie sposób. Konie się boczą i pójść nie chcą, jak wózek pchasz, to ci akurat koło ugrzęźnie między kamieniami albo się ośka zerwie. A człowiek jak się tylko zbliży, to mu skóra cierpnie na karku i jakoś odechciewa się iść dalej...
Tak opowiadając, Dushan rozsmarował na kromce spory fragment pieczeczonego bloku i zajął się konsumpcją.
No jedzcie, jedzcie. Bo ostygnie — ponaglił Draugdina.
Ilość słów: 0

Draugdin
Awatar użytkownika
Posty: 15
Rejestracja: 16 paź 2020, 9:33
Miano: Draugdin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Draugdin » 28 gru 2020, 9:20

Draugdin raz, że był bardziej głodny niż mógł się do tego przed samym sobą przyznać, a dwa, że gościny szczególnie tak swojskiej się nie odmawia, chociażby dla samego faktu, aby nie obrazić gospodarza. Chwycił więc za szczerze ukrojoną pajdę wiejskiego chleba i nałożył sobie na talerz gorącej, pachnącej potrawy przygotowanej przez kobietę. Smak był wyśmienity. Fakt, że dawno już nie jadł w takich warunkach, a potrawy serwowane w przydrożnych gospodach w większości przypadków daleko odbiegały od jakości posiłków przygotowywanych w domach.

Jadł i słuchał uważnie. Po zmroku nie sposób przekroczyć mostu? Pierwsze co mu przyszło na myśl to proste i banalne rozwiązanie. Utopiec. Miejsce wręcz idealne. To mogłoby tłumaczyć dziwne zachowanie zwierząt, które dokładnie tak mogły by reagować na obecność tego typu stwora. Reszta opowieści w stylu koło ugrzęźnie czy ośka pęknie można było wrzucić między bajki i ludzką wyobraźnię, która potrafi czynić niestworzone rzeczy. W końcu powiedzenie strach ma wielkie oczy nie wzięło się z niczego. "skóra na karku cierpnie i odechciewa się dalej iść..." To też równie dobrze można by z rzucić na kark zbiorowej psychozie. Jednak z doświadczenia wiedźmin wiedział też, że żadnej z opis czy relacji nie należy lekceważyć. W końcu od tego zależało życie. Jego własne życie, a był do niego bardzo przywiązany. Za bardzo przywiązany, żeby skończyć je w głupi sposób.

I tak do zmroku niewiele był w stanie wskórać. Trzeba było iść na miejsce i zbadać temat o właściwej porze. Stwierdził w myślach, że postój i tak dobrze mu zrobi, a może jeszcze uda się mu zarobić. Wracając jeszcze do tematu utopca, to prędzej czy później ktoś by zginął, a o takim fakcie chłop chyba poinformowałby go na początku i wtedy szukali by pomocy bardziej intensywnie. Nikt nie lubił gdy giną ludzie. Jednak nie był by sobą żeby nie dopytać szczegółów. Jako, że nie potrzebował ust do porozumiewania się nie przerywając posiłku z pomocą Poltergeista sformułował pytania.
- Jak długo to już trwa i co ważniejsze czy ktoś zginął lub zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach? - Nie przerywał konsumpcji i z lekkim rozbawieniem obserwował wyraz zdziwienia na twarzy chłopa gdy w jego umyśle musiała pojawić się wypowiedź wiedźmina gdy ten miał usta pełne jadła.
- Potrzebuję jak najwięcej informacji. Tak czy inaczej muszę to zbadać sam. Mogę się tu gdzieś zatrzymać do zmroku? Mój koń też chętnie odpocznie. - Dodał dziękując w duchu Melitele, że poltergeist był dziś wyjątkowo chętny do współpracy.
Ilość słów: 0

Bajarz
Awatar użytkownika
Posty: 92
Rejestracja: 29 lis 2018, 11:18

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Bajarz » 19 sty 2021, 10:04

Przez dłuższą chwilę słychać było tylko mlaskanie i stuk noża, raz o deskę do krojenia, raz o naczynie, w którym, jak skonstatował Draugdin po pierwszym gryzie, była mieszanka tłuczonych i później zapieczonych warzyw, głównie brukwi.
Dushan tak był zajęty konsumpcją, że nie patrzył nawet na wiedźmina. A na jego pytania i uwagi reagował tylko mruknięciami i potakiwaniem. Wreszcie, po zjedzeniu trzeciej pajdy chleba, wychylił kubek piwa, westchnął i oparł się o ścianę chałupy.
Wracając… — podjął starszy wioski. — Pierwszy raz bodajże w początku majowego miesiąca coś się dziać zaczęło, choć żeśmy wiary nie dawali wtedy staremu Oflerowi… No ale szybko się okazało, że coś na rzeczy jest. Parę dni później Herburt jechał z mąką ze młyna, po zmroku już było. Jak na moście był, coś zaświstało, za gwizdało i jak nie łupnie! Krótko mówiąc — wóz w pół pękł, deski na wszystkie strony poleciały. Konie poszły z połową wozu w pola, Herburt spadł do rzeki, rękę złamał. Żeśmy go musieli wyciągać z wody. Niektórzy z tamtego brzegu mówili, że widzieli w tedy czerwoną łunę nad mostem.
Tu starszy przerwał. Uzupełnił kubki, popił i wziął sobie kolejną pajdę chleba.
Dopiero na drugi dzień żeśmy się odważyli z mostu sprzątnąć resztki wozu. Wielebny też przyszedł, popatrzył, podumał, powiedział żeśmy nagrzeszyli i poszedł… Ale on zawsze tak gada — dodał Dushan ciszej. — Potem jeszcze parę razy coś się tam na moście działo nocą, paru pogoniło, to żeśmy przestali po ćmoku przez niego łazić i ogłoszenie rozwiesili. A co żeście tam jeszcze pytali? Bom przepomniał…
Po tych słowach znów sięgnął po kubek. Rozparty popijał spokojnie i spoglądał na wiedźmina.
Ach, racja, już pamiętam. W niewyjaśnionych okolicznościach to nie. Normalnie, obwiesił się jeden na przednówku. Czemu — nie wiadomo. Nic więcej z takich rzeczy. A co do popasu… Nie chciałbym wam uchybić, ale po tej stronie jedynie mogę własną stodołę zaproponować… Ale jest przy moście na lewym brzegu karczma, jeśli macie wolę.
Ilość słów: 0

Draugdin
Awatar użytkownika
Posty: 15
Rejestracja: 16 paź 2020, 9:33
Miano: Draugdin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Draugdin » 26 sty 2021, 12:18

Póki co wiedźmin nie dowiedział się wiele więcej poza ludzkim bajaniem. Plotki, ploteczki, opowieści przekazywane z ust do ust, a każde kolejne ogniwo łańcucha plotkarskiego dodawało coś od siebie. Tak powstawały mity i legendy. Tak też powstawały z ludzkiego bajania opowieści o zjawiskach nadprzyrodzonych i tak przesadzonych, że aż niemożliwych. Trudno było oddzielić ziarna od plew. Wiele więcej niestety się nie spodziewał.

Skupił się na jedzeniu. Potrawa była może mało wykwintna, jednak smaczna i pożywna, a to było najważniejsze. Jadł w milczeniu wiedząc, że i tak najwięcej da mu rozpoznanie terenu na własną rękę. Jak w większości przypadków za dnia zazwyczaj nie wiele można było wybadać, także czekał go pracowity wieczór lub nawet pół nocy. Jaki zawód takie warunki i godziny pracy. Jednak sam sobie tego zawodu nie wybierał także nawet ponarzekać sobie nie mógł bo głupio by było.

- Zajmę się tym, ale dopiero po zmroku. Znajdzie się gdzieś tu miejsce na odpoczynek? - Przy pomocy dżina przekazującego jego myśli jako słowa zapytał dziękując za poczęstunek.
Ilość słów: 0

Bajarz
Awatar użytkownika
Posty: 92
Rejestracja: 29 lis 2018, 11:18

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Bajarz » 31 sty 2021, 20:24

A, no… Hmmm… — zaczął niepewnie Dushan usłyszawszy pytanie wiedźmina. — Jakem mówił… Tu — to jedynie w stodole na sianie możecie kości rozprostować. Ale przy samym moście karczmę mamy, więc jak wam lepiej...
To mówiąc, gospodarz po raz kolejny uzupełnił kubki piwem, po czym zabrał się za osuszanie swojego. Zanim skończył pic, gdzieś z oddali, zza chałupy, dochodzić zaczęły podniesione głosy i wykrzykiwane obelgi.
No żeż ty kurwa! — wykrzyknął Dushan, plując dookoła i oblewając się jednocześnie piwem. — Dnia spokoju nie ma! Już się kpy za łby znowu biorą…
Po tych słowach starszy wioski wstał, zachwiał się, ale ustał. Wreszcie obtarł twarz i spocone czoło rękawem i oburącz wciągnął na głowę beret.
Wybaczcie — zwrócił się do Draugdina. — Znów się o coś cholery pokłóciły i zaraz pewno będą się za łby brać. Muszę rozgonić to tałatajstwo, bo znów któryś z ręką połamaną, albo i z czymś gorszym skończy… Wybaczcie… — skłonił się wiedźminowi i ruszył przed siebie w stronę furtki. Po paru krokach przystaną jednak, plasną mocno otwartą dłonią w spocone czoło i odwrócił się do swojego gościa.
A może zechcielibyście mi towarzyszyć? Most od razu obejrzycie… A i jak was ze mną zobaczą, to może łacniej się uspokoją… Hę?
Ilość słów: 0

Draugdin
Awatar użytkownika
Posty: 15
Rejestracja: 16 paź 2020, 9:33
Miano: Draugdin
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci

Re: Dworek dziedzica

Post autor: Draugdin » 02 lut 2021, 8:08

Wiedźmin nawet długo nie musiał przekonywać w myślach sam siebie, że przecież i tak nie ma nic pilniejszego do robienia w tej chwili. Alternatywą było jedynie ruszenie w dalszą drogę, a aż tak mu się nie spieszyło. Poza tym bała szansa na zarobek. Nadal nie potrafił wyciągnąć z tej opowieści niczego ani sensownego ani logicznego. Być może jednak propozycja towarzyszenia Dushanowi nie była wcale aż tak beznadziejnym pomysłem? Wiele sobie nie obiecywał o tej porze, ale rzut oka na miejsce zdarzeń nigdy nie zaszkodzi.

Dopił tylko resztki napoju po czym wstał od stołu. Ruszył w kierunku swojego wierzchowca rzucając do swojego gospodarza.
- Dotrzymam wam towarzystwa tylko pozwólcie, że oporządzę konia i zostawię go tu u was w dobrych rękach.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław