Dworek Młynarski

Obrazek

Niegdyś dumna i prosperująca stolica, po wyrżnięciu załogi miasta i mieszkańców oraz grabieży dokonanej przez nilfgaardzką armię, mozolnie i z pomocą olbrzymich nakładów finansowych odzyskująca dawną pozycję zawdzięczaną przemysłowi.


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 307
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 29 lis 2021, 8:30

Obrazek
Zmierzając od miasta z Bramy Słodowej w stronę Gór Sinych, mijając świeżo wzniesione zabudowania Podgordzia, ujrzeć można zza wysoko sterczących dzikich zbóż, przeplatanych chabrami bławatków, kąkolą polną, piaskowymi makami i kurzyśladem oraz zza miejscami porośniętym gęsto krzewami psiej róży polem, leżącym odłogiem, samotnie stojący dworek, który lata świetności dawno miał za sobą. Ludzie powiadają, że miejsce to nawiedzone i przeklęte, a krążą o nim przeróżne plotki, o córce zamożnego młynarza, która chciała pójść za młodego parobka; o rodzicach, którzy na ten ślub nie przystali; o bezbożnym samobójstwie córy, co odebrała swoje życie w młynie; o nagłej śmierci zrozpaczonego ojca; o wdowie młynarza, która zabrała rzeczy i pojechała za góry; o skrzypiących deskach nocą; o kwaśniejącym mleku; o odorze rozkładającego się ciała; o drzwiach otwieranych na oścież przez wiatr czy nadnaturalne byty; o martwych pisklętach na ganku; o duchu wisielca, który przemyka między nieużytkami.
Prowadzi doń niewielka brukowana ścieżka zarośnięta przez chwasty, snując się między zakrzewionym gruntem, niegdyś porośniętym tłustymi kłosami pszenicy, złotem młynarzy. Obok przepływa strumień Siewierzynka, która niegdyś napędzała koło młyńskie, teraz straszące na horyzoncie. Sama posiadłość to zachowana w typowym rustykalnym szlacheckim stylu jednopiętrowa bryła o bursztynowym pokryciu dachu, miejscami przeciekającym. Ogród przed samym dworkiem przypomina leśny gąszcz, w którym skrywać się mogą dzikie zwierzęta, a nie pięknie kwitnące gatunki roślin. Przy budynku gospodarczym o zarwanym stropie, sterczy zwyczajny wóz drabiniasty ze świeżo okutymi kołami, a w stajni z grubsza oporządzonej słychać rżenie konia.
Przekroczywszy próg domostwa można poczuć zapach stęchlizny i pleśni, zapach dawno niewietrzonych i niegrzanych murów. W centralnej części budynku znajduje się obszerna kuchnia o potężnym białym kaflowym piecu, połączona naturalnie z jadalną, gdzie ciągnie się długi drewniany stół z licznymi, lecz w większości z poprzetrącanymi nogami, krzesłami. W kącie pomieszczenia poukładane zostały jeszcze nierozpakowane pakunki oraz szklana aparatura, prawdopodobnie do destylacji. W sieni znajdowały się schody prowadzące na piętro, którego skrzypiące i powyginane szczeble, były pokryte wieloletnim kurzem.
W zachodnim skrzydle przeznaczonym niegdyś dla gospodarzy, znajdowały się cztery pomieszczenia. Jedno z nich, największe, z widokiem na zdziczały sad, było uporządkowane, na posłaniu leżała świeża pościel, szafy były zagospodarowane przez ubrania, a na regałach znajdowało się kilka książek, choć nadal pod ścianą oparty leżał portret przedstawiający szlachetnie urodzone małżeństwo. Inna izba znacznie mniejsza lecz przyległa kuchni, również miała ślady nowego mieszkańca. Niewielkie łóżko, skrzynia na rzeczy i regał zapełniony licznymi księgami stanowiły cały dobytek Austa von Molauch. Sąsiadujący z sypialnią gospodarza pokój gościnny, był niegdyś azylem córki młynarza, o czym świadczyły bladoamarantowe akcenty zasłon i pościeli oraz niewielka toaletka o blacie zabarwionym ciemnym atramentem z czystym i przejrzystym lustrem. W kącie stała pusta komoda, gotowa ugościć nowego lokatora. Jedno z okien skierowane było na zapuszczony sad jabłoni i gruszy, drugie na zaniedbany ogródek przed posesją. Czwarta izba zaś była zagracona. Natomiast wschodnie skrzydło było zamknięte i nieużytkowe, choć mieściło w sobie obszerną bawialnię i gabinet. Klapy do piwnicy nie można było odnaleźć.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 08 lut 2022, 15:01 przez Asteral von Carlina, łącznie zmieniany 2 razy. Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 15 wrz 2023, 20:48

Nie szukaj. — Zabójca sięgnął do pasa, obnażając z pochwy wąską klingę noża o dwustronnym ostrzu. Palec nie stawiał oporu długo — z odciętego fragmentu kończyny sygnet zszedł i bez mydła. Chowając biżuterię do kieszeni, zbliżył się ze szczątkami w stronę kaflowego pieca i wrzucił je do środka przez uchylone drzwiczki. Pomarańczowy płomień zatańczył we wnętrzu; kuchnię wypełniła mdląca i słodkawa woń palonego ciała. Elfka nie zauważyła, kiedy ani czy w ogóle rozpalał ogień. Skorzystała z niego chwilę później, by zagotować wodę.
Odwracając się, zamarł w bezruchu, przyglądając się desperackim wysiłkom elfki próbującej reanimować towarzysza. Spokojnie, z obojętnym okrucieństwem kota, który dla zabawy śledził przedśmiertne podrygi zamęczonej ofiary.
Jeśli umieranie było intymne, to zachowanie ich oprawcy miało w sobie coś z perwersji. Nie odezwał się słowem, kiedy spocona i zziajana felczerka pasowała się ze śmiercią, uciskając klatkę piersiową nieprzytomnego towarzysza i zaklinając go z powrotem coraz bardziej rozpaczliwymi inkantacjami. Nie usłuchał, kiedy w ostatnim przypływie desperacji nakazała mu obudzić Austa. Zapominając lub ignorując znany jej fakt, że z podobnie głębokiej narkozy nie wyrwałby go, nawet gdyby przypiekł mu pięty żywym ogniem.
Stał i patrzył, nie odzywając się słowem przez trzy uderzenia serca. Poniewczasie zorientowała się, że poczuła je pod rękami.
Więcej wiary we własne możliwości — żartował ponuro, nie odmieniając zastygłej obojętną maskę twarzy. — Właśnie ocaliłaś mu życie.
Nieznajomy podszedł do stołu, nachylił się nad rannym, wyciągając coś drobnego i połyskującego z palców jego zaciśniętej dłoni. Kiedy podnosił to do oczu, wisiało na srebrnym łańcuszku, ale zbyt drobne i ruchliwe, by zdołała się temu lepiej przyjrzeć.
Nie sama — dodał, przywłaszczając sobie i ten przedmiot. — Ale nadal. Dobra robota.
Prostując się znad stołu, podniósł głowę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu przyjrzał się jej twarzy miast dłoniom. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zauważyła w jego zachowaniu ślad autentycznego zainteresowania.
Zadaj swoje pytanie — zwrócił się do niej. — Zapytaj, o co chcesz. Zapytaj, czy…
Zabijesz mnie? — zapytała driada, kiedy wszystkie trzy twarze zlały się w jedną. — Zabijesz pamięć o mnie?
Wspomnienie blakło. Nie dając mu posłuchu, wytężał wolę, skupiając się na tym, co teraźniejsze i prawdziwe. Jeżeli cokolwiek tutaj można było za takie uznać.
Nie może być dwóch niebios — mówiła, z każdym słowem coraz ciszej. — Nie można hołdować Naturze i Mocy. Ukryty w niej Chaos jest zaprzeczeniem tej pierwszej.
Niech się stanie twoja wola. I niech będzie ponad prawem. — Głos będący do niedawna głosem Austa, zadźwięczał metaliczną nutą, niczym roztopiony ołów wypełnił go z razem z Mocą. Woda tryska ze skały. Strwożone fale wzburzonego morza kładą się po sobie, tworząc gładką taflę czarnego jeziora, w którym przeglądają się gwiazdy. Miriady maleńkich punktów na bezkresnym firmamencie. Zdawało mu się, że gdzieś z oddali słyszy głos podnieconego Ristearda.
Żyzne pola zamiast pustyń! Kwietne łąki w miejsce bagien! Terraformacja! Specjacja! Hybrydyzacja! Eritis sicut dii!
Tysiące ryb dogorywa na brzegu, poruszając zakrwawionymi skrzelami. Płyty tektoniczne zderzają się ze sobą przy wtórze huku, grzebiąc stary świat pod cyklopowym rumowiskiem. Humanoidalny kształt unosi się w zbiorniku wypełnionym konserwującą substancją. Nieproporcjonalnie wydłużone kończyny wieńczą kilkucalowe, ostre jak brzytwy szpony. Napięte włókna nienaturalnie rozwiniętych mięśni zaznaczających się pod pergaminową skórą zdradzają drapieżnika zdolnego poruszać się i zabijać w mgnieniu oka. Oblicze, z grubsza tylko ludzkie — zastygłą żądzę mordu.
Gwiazdy w górze wybuchają, płonąc jak stal na tle czarnego nieba. Ich huk i biel zmieniają się w elektryczną ranę, echo gromu. Trzask przecinającego nieboskłon pioruna.
Na szczęście nie dość mocnego, by pozbawić go życia.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 330
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 16 wrz 2023, 9:57

Powinna była się spodziewać, że wybierze najpragmatyczniejsze z możliwych rozwiązanie. Na obronę obserwującej to Istki — nawet powieka jej nie drgnęła na widok tej rzeźnickiej metody powiększania wiedźmińskiego bogactwa. Skrzywiła się dopiero, gdy do jej nosa dotarł swąd palonego mięsa. Obrzydliwie słodkawa, gryząca w nozdrza woń tej jednej trzeciej rivskiej diaspory nieludzi, która nie miała tyle szczęścia co pozostałe dwie trzecie. Mogło go to zaskoczyć, zwłaszcza jeśli przypominał sobie, że o ile strach okazywała niemal bez przerwy, to czysto fizycznego obrzydzenia praktycznie wcale. Ona sama pocieszała się zaś tylko myślą, że to nie była jej ręka. Chirurg bez ręki to dupa, a nie chirurg, więc gdyby to ją spotkało podobne nieszczęście, po wszystkim czekałby na nią co najwyżej los pariasa w podrzędnym burdelu, w którym pewnie i tak musiałaby dawać za pół ceny.
Tradycyjnie już, na zaindagowanie ją o powód odrazy nie było czasu. Asteral umierał. Ba, z medycznego punktu widzenia przez moment był nawet klinicznie martwy, co nie zniechęciło felczerki do prób zmiany tego stanu rzeczy. Wszak od tego czy jego serce jeszcze zabije, mogło zależeć czy i ona nie pożegna się z żywotem. Jeśli rudowłosy czarodziej miał dzisiaj odejść z tego świata, to na pewno nie przez jej brak motywacji. Zdawała sobie przy tym sprawę, że z aktualnego stuporu wybudzić młodszego maga byłoby wielce trudno. Wiedziała jednak, że istnieją środki, które by to przyspieszyły, a liczyła, że zabójca — jako profesjonalista — posiada takowy w swoich zapasach. Widać albo go pod tym względem przeceniała, albo był po prostu sadystycznym chujem. Po tym co widziała natenczas, podejrzewała to drugie. Zacisnęła więc zęby, zmuszając się do nieustannego wysiłku, a jeśli była w tym czasie jakaś, to chyba tylko zdesperowana i wściekła. Pomagało.
Kamień spadł jej z serca dopiero wówczas, gdy wyczuła pod jego klatką piersiową kolejne uderzenia. Dla pewności przyłożyła jeszcze doń swoje ucho, co tylko potwierdziło przypuszczenia — mężczyzna żył. Godzina jeszcze nie wybiła, dla nikogo z nich. Choć dla tego przeklętego wiedźmaka już by, kurwa, mogła...
— Na ten moment. Nikt nie wie co będzie za kwadrans. On potrzebuje leków... — wydyszała schodząc ze stołu, próbując w tym czasie złapać oddech. Obserwowała jak zrywa mu z szyi nieznany jej wisior czy amulet, którego Piołun wcześniej nie omieszkał jej pokazać.
Iluzoryczna, podszyta kpiną pochwała nie zrobiła na niej żadnego wrażenia. Najchętniej kazałaby mu iść się chędożyć między psy, gdyby nie ryzyko, że odpowiedzią byłby szczęk klingi. A tego się już nasłuchała, nie mówiąc o samym orężu, które zdążyła już odczuć na własnej skórze. Będzie musiała potem sprawdzić tą rankę, czy użyta wcześniej do odcięcia dłoni klinga nie spowodowała infekcji.
A może naprawdę w jego stwierdzeniu była jakaś szczątkowa wdzięczność? Mężczyzna spojrzał na nią, ale Istce się to spojrzenie nie spodobało. Wzdrygnęła się pod nim i miast je odwzajemnić, zaprezentowała mu nerwowo kosmyk włosów mniej więcej na wysokości ucha, którego koniec przezeń prześwitywał.
— Jak długo to jeszcze potrwa...? Co z nami będzie? Rozumiem, że chcesz jego... ale ja i tamten młodszy... My nawet nie wiemy o co tu chodzi. I jakoś wątpię, że nam powiesz. Zresztą sama nie wiem czy chce się dowiedzieć — spróbowała, w ramach złożonej oferty. Jeśli istniało jakieś lepsze pytanie, a pewnie tak było, to była zbyt wymęczona i zestresowana, by na nie wpaść. Teraz mogła przynajmniej studiować jego twarz, by wyczytać z niej, czy nie wciska jej kompletnego kitu, byle tylko współpracowała.
Spróbowała pozbierać się do kupy, ostatecznie uznając, że najlepszym na to sposobem będzie próba przyrządzenia przy palenisku tych dekoktów, na które starczy jej składników. Patrząc realistycznie, mogłaby wygotować coś na gorączkę, na ból... i pewnie niewiele albo i nic więcej. Co jakiś czas sprawdzała tylko ogólny stan pacjenta, by nie popełnić błędu, który przed chwilą mógł go kosztować życie.
— Zrobię co mogę, ale nie będzie tego dużo. Po prostu nie mam z czym pracować... — stwierdziła krótko, bo i taka była prawda. — Czy... czy znasz może Breith? Wiedźminkę... — zakończyła nieśmiałym, ostrożnym pytaniem.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 17 wrz 2023, 16:48

Aż jego stan się nie ustabilizuje — odparł, zapytany o czas. — Dopóki nie podleczę ręki.
Myślał na głos, nie zwracając się do nikogo w szczególności. Mówiąc, ponownie obnażył z pochwy sztylet, którym niedawno pozbawił dłoni sygnetu. Przeglądał się w jego klindze, posyłając wkoło odbijające się od niej relfeksy.
Zapłacono mi tylko za niego.
Ruchem głowy wskazał na resuscytowanego czarodzieja spoczywającego na kuchennym blacie.
Nie zabiję nikogo, jeśli nie będę musiał — powiedział. — Co z wami będzie? Zależy. Tak długo, jak nie wiecie, o co tu chodzi, macie szansę wyjść z tego żywi. Sama powiedziałaś.
Ostatnie zadanie przez nią pytanie wywołało nieoczekiwaną reakcję zapytanego. Zabójca pochylił się do przodu, popatrzył na nią, przekrzywiając lekko głowę. I uśmiechnął, mrużąc oczy.
Mogę powiedzieć ci o sobie. — Mimo spokojnego uśmiechu, jego spojrzenie było zimne i nieruchome jak u gada. — Ale zastanów się, czy na pewno tego chcesz.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 330
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 17 wrz 2023, 18:41

— Zatem najbliższy tydzień... Może kilka dni, w optymistycznym wariancie. Nie wiem, czy nawet mamy jedzenia na tak długo — szybko podsumowała ramy czasowe, które były wymagane do osiągnięcia przedstawionych przez niego założeń. Nie wyglądała przy tym na szczególnie ukontentowaną planowaną długością pobytu napastnika. Rzecz jasna, przewidywała, że rekonwalescencja jego samego zajmie nieco krócej. Był wszak wiedźminem. Przy metabolizmie porównywalnym do tego u Karri, rany musiały się na nim goić jak na psie.
Poczęła aplikować kolejne składniki, zapoznając je z bulgoczącą taflą wrzącej w kociołku wody. Posiadane płatki ginatii, które powszechnie służyły jej za element prostego kontraceptyku pitego po zbliżeniach, teraz zużyła na napar, który miał z założenia zbić piołunową gorączkę. Dodała doń nieco jaskółczego ziela, jako uniwersalnego środka wspomagającego regenerację ran. Przy braku silniejszych składników, których chwilę wcześniej jej odmówił, musiała zdać się w całości na zioła. W trakcie wygotowywania naparu, zajrzała też na chwilę pod płótna, którymi owinięty był kikut ryżego, by obłożyć ranę tym co zachowało się z w miarę świeżych liści babki. O ile zachowało się cokolwiek.
Nie dysponowała niestety niczym, by zahamować ponowne potencjalne zatrzymanie jego serca. Co najwyżej mogła spróbować oczyścić mu krwiobieg osobnym naparem z dziurawca, mając jednocześnie świadomość, że problemem nie jest zatrucie krwi, a raczej niewystarczająca jej ilość w żyłach, na którą to anemię pomagał dwugrot albo szczawik — obydwa chwilowo poza jej zasięgiem.
Aplikację Asteralowi wygotowanych dekoktów zaczęła zgodnie z własnoręcznie wypisanymi w jej dzienniczku kryteriami, początkowo „na próbę”, dalszą dawkę zaś chwilę później, gdy już okazywało się, że lek nie wywoła żadnych niepożądanych skutków ubocznych.
Zaraza, nawet pod Rivią nie było takich braków... — narzekała w swojej własnej głowie dziewczyna. Po prawdzie to nie braki lekarstw były problemem pod Rivią, a — jak to w bitwie — mnogość rannych. Nosze pełne ludzi z otwartymi ranami, amputowanymi ciężkim orężem kończynami, umierający od potwornego zakażenia żołdacy, których pozbawiono łaski spokojnej, bezbolesnej śmierci, bo nie miał kto im podać czegoś na uśmierzenie cierpień. Tak, bitwa o Rivię w końcowej fazie wojny była jak jeden długi, pijany wid, z którego niewiele chciała pamiętać. Teraz miała jednego pacjenta, względną ciszę i spokój... a bała się nie mniej jak wtedy. Morderca gapiący się jej między łopatki skutecznie o to zadbał.
— Postaram się w to wierzyć. Bo i tak nie mam wyjścia — odparła mu ponuro na kolejną porcję zapewnień, że za jakiś czas odejdzie stąd w jednym kawałku.
Z pytaniem o Breith chyba trafiła... jeśli nie w dziesiątkę, to przynajmniej w jakiś punkt zaczepienia. Ponownie umknęła twarzą przed jego wzrokiem. Nie podobał jej się ten wzrok, ale i tak zdobyła się na odwagę, by wydukać jakiś respons.
— Jeśli masz mnie za tą opowieść zabić, to nie... nie sądzę... — zaczęła po paru sekundach namysłu. — Ale jak mamy tu siedzieć w milczeniu, to może jest coś o czym możemy bez ryzyka pomówić...? — zasugerowała ostrożnie. Nie wyobrażała sobie, że konwersacją zaskarbi sobie jego sympatię, ale była bliska przekonania, że siedząc kilka dni pod jego nadzorem, w ciszy, istotnie prędzej czy później powariuje. Potrzebowała jakiegoś bodźca, choćby była to wymiana zdań ze zbirem i mordercą.
— Ta wiedźminka miała przyjechać tu z nami, żeby być może poradzić coś na klątwę... ale odłączyła się dwa dni temu. Chyba masz szczęście. Kto wie.... może gdyby przyjechała, to inaczej by się to wszystko potoczyło.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 20 wrz 2023, 19:56

— Dla waszego dobra zakładałbym optymistyczny wariant — odrzekł.
Siedział rozparty na krześle przy stole, obserwując jej ruchy przy palenisku i krzątaninę. Przez większość czasu nie mówił nic, tylko patrzył jak pracuje. Napary wygotowywały się szybko, a zioła, choć nieliczne, były świeże i zerwane podczas sprzyjającego czasu, co przydawało im pożądanych właściwości. Okłady z babki zaaplikowała od ręki, lek na gorączkę z dodatkiem jaskółczego ziela miał być gotowy za kilkanaście minut do godziny. Uwarzenie złożonego eliksiru gojącego na bazie jaskółczego ziela zajęłoby jej trzy dni. Mając odpowiedni katalizator — a miała — mogłaby skrócić czas nawet do dwudziestu czterech godzin, ryzykując powtarzanie procesu.
Nie było to jedyne ryzyko, jakie jej towarzyszyło.
Wiele rzeczy mogłoby potoczyć inaczej — odrzekł jej, patrząc na nią w taki sposób, że mogła być sobie wdzięczna, że decydowała się unikać jego wzroku. — W tym twoja własna głowa po podłodze, gdybym zechciał potraktować twoje gdybanie jako groźbę.
A z waszą klątwą — dodał po chwili zastanowienia, dziwiąc się sobie, że to robi. — Poradziłem sobie sam. I odebrałem zapłatę. Zawsze odbieram zapłatę.
Powietrze w kuchni było gęste od ciszy i ziołowych wyziewów. Zabójca bawił się sztyletem — jego mina wskazywała, że od niechcenia, jednak zaprzeczała temu sprawność jego palców.
Jak dużo wroniego oka ci trzeba?
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 330
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 20 wrz 2023, 21:25

Dziewczyna zwinęła usta w wąską linię, słysząc kolejne, przekazane tym razem pośrednio, żądania oprawcy. Nie dziwota jednak, że chciał załatwić sprawę jak najszybciej. Szkoda tylko, że sam narobił kipiszu, który teraz ona miała dla niego sprzątnąć. Ciągły strach, póki co, dodawał jej motywacji, ale wystarczająco znała siebie, by wiedzieć, że za kilka godzin napięcie po prostu ją zmęczy. W kilka dni zaś funkcjonowania w takim stanie, zostanie z niej co najwyżej powłóczący cień przedstawicielki Aen Seidhe. Musiała zrobić coś, by choć trochę jej odpuścił, jednocześnie pracując jak najwydajniej. Dlatego zdecydowała się na przyspieszenie procesu, nawet kosztem ryzyka powtórki. Dwa dni na dwie próby to wciąż krócej niż trzy na jedną. Łaziła od kociołka do stołu, od stołu do kociołka, wyglądając jakby co chwila czegoś zapominała — kompletny chaos. Widząc ją, mogło mu się zbierać na śmiech, a jednak kolejne składniki lądowały tam gdzie powinny, dając — przynajmniej z pozoru — pożądane efekty. W tym szaleństwie była metoda.
Niestety, póki co, próby znalezienia wspólnego języka z niedoszłym zabójcą nie wychodziły najlepiej.
— To nie była groźba — zapewniła szybko, zanim nie próbowała tłumaczyć się dalej. — Ja... Ja przepraszam... Ale przecież sam chciałeś, żeby ci wszystko opowiedzieć. Dobrze wiesz, że nie jestem w stanie ci nic zrobić — zasłoniła się oczywistą prawdą, utrzymując się przy nadziei, że wiedźmak jest jednak stabilny emocjonalnie i nie poderżnie jej gardła za wypowiedzenie paru nieopatrznych słów za dużo. Chciała znaleźć wspólny mianownik, a zaczęła tylko stąpać po jeszcze cieńszym lodzie.
Spróbowała więc trochę na okrętkę, podejmując temat klątwy.
— Pojechaliśmy do Aldersbergu, żeby przekazać jakąś skrzynkę spadkobierczyni byłego właściciela tego miejsca. Myśleliśmy, że właśnie to ma zdjąć klątwę, ale... nie wiem w końcu jak było. Asteral miał wątpliwości, a nie był nadto wygadany. Ten... duch z lustra powiedział, że tak trzeba. Duch Nilfgaardczyka.
A jeśli nie opowieścią, to zaryzykowała jeszcze krotochwili. Spod burzy umorusanych juchą włosów podjęła wysiłek by wykrzywić twarz w nerwowy uśmiech.
— Ja też się staram odbierać co moje. No... ale ja nie mam dwóch mieczy u pasa. A ludzie nie zawsze chcą płacić, jak to elfce. W każdym razie wiem, że nie chciałabym być ci nic dłużna...
Obnażony nóż w jego dłoni skutecznie zniechęcił ją do dalszych prób konwersowania, nawet jeśli tylko się nim zabawiał i żadnych aluzji nie czynił. Odpowiedziała dopiero na zadane pytanie.
— Jest trujący, więc niedużo. Może... ze dwie, trzy rośliny, gdyby nie wyszło za pierwszym razem. Powinnam dać radę z tym co dostanę. Najbardziej mi na korzeniu i kłączach zależy. Liście też pomogą. Jagoda przyda się do wyrwania go z letargu, bo zakładam, że tego byś chciał.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 22 wrz 2023, 19:34

Próby znalezienia wspólnego języka z niedoszłym zabójcą nie wychodziły najlepiej. Wkrótce przekonała się o tym po raz kolejny.
Nie jesteś w stanie — Lód w jego głosie i pod jej stopami, coraz cieńszy. Pękający na powierzchni jak cierpliwość obserwującego ją mordercy. — Poza przestrzeleniem mi ręki.
Odbierzesz co swoje — powiedział, powoli obracając sztylet w palcach. Zanim zdążyła złowić ruch kątem oka, puginał przeciął ze świstem powietrze koło jej ucha, wbijając się z trzaskiem w drewnianą okiennicę, od której odleciało kilka drzazg i strupów farby. Bezgłośnie podniósł się zza stołu, stając przy niej w lekkim rozkroku z dłonią na rękojeści miecza. Druga, trafiona bełtem wisiała mu bezwładnie wzdłuż ciała. — Nie potrzebuję go przytomnego, tylko żywego.
Patrzył na nią nieruchomymi gadzimi źrenicami. Sam też był nieruchomy jak posąg, prawie nie oddychał. Cuchnął dziwacznie, jak barłóg konającego. Gęstym potem wysyconym toksyczną śmiercią. Powieki i skórę wokół oczu miał ciemne, poprzecinane siatką czarnych żyłek.
Wiem, co zamierzasz — wychrypiał, wbijając w nią wzrok. — I nie pozwolę ci na to. Zapomnij o wronim oku.
Powoli odwrócił twarz w kierunku paleniska i gotujących się nad nim dekoktów, przyglądając się bulgoczącym cieczom i snującym się nad nim ziołowym dymem. Potem podszedł do okna i odzyskał miotaną niedawno broń, wyciągając ją z drewna.
Morda w kubeł — rzekł. — I do roboty.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 330
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 22 wrz 2023, 20:31

— B-broniłam się. Myślałam wtedy, że nie mam wyjścia, że to koniec... A żaden ze mnie żołdak — argumentowała dalej, lecz już ze zdecydowaniem mniejszym przekonaniem. Lód jego słów okazał się taflą nie do przebicia.
Reakcja na nóż przelatujący koło jej ucha nie była trudna do przewidzenia — z przerażenia aż krzyknęła, wcisnęła głowę w ramiona i cofnęła się za siebie, wbijając wzrok w drgający od uderzenia sztylet.
— C-co...?
Od podchodzącego do niej wiedźmina też się cofnęła, zasłoniwszy się przy tym rękoma, przygotowana na fakt, że tym razem bez lania się nie obędzie. Młodziutka twarz zbladła w ciągu sekund.
Cudem, obyło się, ale spojrzenie, które musiała wytrzymać — bo tym razem spojrzała mu prosto w twarz, a ze strachu zmroziło ją tak, że ciężko było palcem ruszyć — nie było wcale dużo milszym doświadczeniem.
— C-co...? — ponowiła pełne niezrozumienia pytanie, rozdziawiając przy tym usta. Zbicie z pantykału było całkowicie szczere, bo wbrew przewidywaniom żmijookiego, nie planowała wykorzystywać trującego ziela w celach innych niż wymienione. Bo i po co? Posiadała elementarną wiedzę o tym, że zmutowanego ciała wiedźmaka trucizny się nie imają.
Bliższy prawdzie powód uniesienia napastnika zaskoczył jej myśli dopiero po chwili.
Musiał przewidzieć, że elfka próbuje ocieplić stosunek między nimi, jakkolwiek wymuszone by to nie było. I zareagował — jak zimny profesjonalista i ostatni skurwysyn. Może to prawda co mówią o niektórych wiedźminach i o tym, jak pozbawiają ich emocji? Jak widać, nie każdy z nich jest jak Karri...
— C-co...? Ale... Kiedy ja... — urwała w pół zdania i zamilkła w moment, usłyszawszy polecenie. Szybko potaknęła i, jak grzeczna wsiowa baba tłamszona przez własnego chłopa, wróciła do garów, czując, że te kilka najbliższych dni będzie najdłuższymi w jej życiu. Powoli godziła się z myślą, że wydanie mu po tym czasie Asterala może być jej jedyną szansą na przeżycie. Miała tylko nadzieję, że w pakiecie nie weźmie też Austa.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 25 wrz 2023, 18:39

Zamilknęła w samą porę, by nie odczuć skutków kolejnego „co” na własnej skórze. Zabójca odsunął się od niej, przemieszczając z powrotem w stronę stołu. Mimo zadanych ran stąpał miękko — deski prawie nie skrzypiały pod jego stopami, a oddech był niesłyszalny. Nie odzywał się też do niej słowem. Zajęta pracą i odwrócona, w ogóle nie rejestrowała jego obecności. Gdyby nie świadomość i strach mogłaby zapomnieć, że w ogóle tu jest.
Jak na tłamszoną wsiową babę przy garach sprawiła się nie najgorzej. Pomimo operowania spoconymi i trzęsącymi się dłońmi, nie przypaliła niczego i nie potłukła, a zebrane w sprzyjającym czasie zioła wybaczyły jej tych kilka pomyłek przy dawkowaniu i nieco zbyt wczesne przelanie z jednego naczynia do drugiego. Odpowiednio pokruszone i zalewane cieczami w odpowiednich proporcjach, wkrótce przybrały podręcznikową barwę i zapach, niezmącone kontaktem z wykorzystanym przez nią reagentem mającym przyspieszyć cały proces. Jeżeli tendencja zostanie utrzymana, dojrzewanie nie powinno zająć dłużej niż dwie doby.
Bez klepsydry nie potrafiła określić dokładnego upływu czasu. Subiektywnie dłużył się jej, mimo, że na brak zajęcia nie mogła narzekać. W końcu jednak dotarła do momentu, w którym warzone esencje chwilowo nie potrzebowały już jej ręki, a wyłącznie czasu, by mogły nabrać pożądanej mocy.
Nie uszło to uwadze zabójcy, który pojawił się w kącie jej oka wraz z pytaniem.
Jadłaś już dzisiaj?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 307
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 25 wrz 2023, 19:53

Na początku był Chaos, prymarna wszechrzecz, która istniała. Pierwotne źródło mocy, z którego wyłoniły się wszystkie obecne istnienia. Nieskończona pustka, która dała początek. Bez Mocy nie było by Natury, przecież jest to oczywiste. Niczego nie słuchałeś na wykładach z filozofii magii?! – Warknął kręcąc się po niewielkim salonie w novigradzkiej podnajętej przez niego kamienicy, dając wykład swojemu uczniowi, zupełnie zapomniawszy już twarzy dziwożony. Włosy miał zmierzwione, a oczy niewyspane. Chrząknął zniecierpliwiony czekając na ripostę ucznia, typowy dla niego kontrargument. Niektóre obrazy blakły i rozmywały się, zupełnie dając przestrzeń innym historią z jego życia, a wszystko jak w dziecięcym kalejdoskopie, polaryzującym jego wspomnienia.
Z jego ust wydobywały się już zniekształcone słowa, zlewając się z wypowiedzią agromanty, spotkanego jeszcze niedawno w wieży, górującej nad aldersberskimi polami. Teraz jednak złote łany pszenicy, falowały jak morze, wypełniały całą przestrzeń gładką czarną taflą jeziora. I on stał na skałach, jedynej ostałej wyspie, trzymając się chropowatej krawędzi. Wiał przeraźliwy wiatr. Przeobrażenie. Jeden byt musi się obumrzeć, żeby coś nowego mogło powstać. Drapieżnik pożera ofiarę. Poczwarka przeobraża się w motyla. Lasy zmieniają się w pustynie. Gwiazdy wybuchają, tworząc nowe galaktyki. Dwa różne wszechświaty zderzają się, tworząc nowe jakości.
Asteral umarł, aby narodzić się na nowo.
On nadawał kierunek swojej mocy. On dmuchał w żagle. On unosił skrzydła na wietrze. On był narratorem swojej opowieści.
Asteral narodził się, aby coś w nim mogło umrzeć.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 330
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 26 wrz 2023, 1:21

Mogła zatem z dumą powiedzieć, że jakoś przebrnęła przez manualnie najtrudniejszy etap samego przygotowywania wywaru. Teraz pozostało jej tylko czekać, ale to właśnie tego zdawała się obawiać najbardziej. Złapała się nawet na tym, że celowo stała i mieszała w kotłach dłużej niż musiała, byle tylko odwlec w czasie ten straszny moment, kiedy zabraknie roboty do wykonania i trzeba będzie się skonfrontować z brutalną prawdą bycia zakładniczką na łasce najemnego rzeźnika o kocich oczach.
Tak jak przewidziała — strach wymęczał szybko, więc gdy nie mogła już dłużej udawać, że rondelki dalej wymagają jej bezpośredniej atencji, z ociąganiem wymyła ręce w misie z wodą i mydłem, a potem podsunęła sobie jedno z krzeseł w pobliżu stołu z nieprzytomnym magiem, by wraz z odpoczynkiem móc doglądać jego stanu i reagować doń adekwatnie.
Jej nadzorca to zauważył. Oczywiście, że musiał zauważyć. Po prawdzie to zastanawiała się czy było coś, czego zrobić nie potrafił, bo jeśli posiadał jakieś słabości, to ukrywał je aż za dobrze. Jednocześnie, na wspomnienie o jedzeniu, cienka woalka stresu nie była już w stanie zamaskować przed nią samą, że jest zwyczajnie głodna.
— Trochę suszonych owoców z orzechami, jak się obudziłam. Miałam nadzieję, że zatrzymamy się w oberży przed powrotem, albo będę mogła potem pójść na targowisko. A tak to... tak, jestem głodna. Powinnam coś jeszcze w sakwach mieć, jeśli... mogłabym sięgnąć? Chleba ze smalcem... i może trochę kurczaka się ostało — poprosiła go, licząc, że pytania nie zadał tylko po to, żeby zaraz brutalnie jej odmówić. Trochę tak jak było z wronim okiem. Choć istotna różnica była w tym, że jej tobołki znajdowały już w środku, zaraz przy drzwiach, a więc nigdzie na pole wychodzić nie musiała.
To były jedyne słowa jakimi się do niego odezwała w ciągu ostatniego kwadransa. Dwa razy próbowała się z nim porozumieć, dwa razy już tego pożałowała. Musiało minąć trochę czasu, zanim zaryzykuje trzeci. A mówił ojciec, mówiły stare elfy — n’arache aen woed endicen. I faktycznie — w cholernym wiedźminie było coś z krabopająka. Nie dość, że jadowity, to jeszcze z parą „szczypiec” i nie do ruszenia.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 28 wrz 2023, 19:48

To nie chędożony piknik — przerwał obcesowo logoreę elfki, zmęczony autobiografią, którą raczyła go po każdym pytaniu. — Pytałem, czy masz pełną kichę, nie o twoje nadzieje.
Spojrzał w bok, na usłaną utensyliami kuchnię i gotujące się w naczyniach dekokty.
Przez następne kilka godzin lekarstwo obędzie się bez ciebie — odgadł trafnie lub stwierdził, badając efekt jej wysiłków. — Po swojej lewej masz spiżarkę. Zjedz, co znajdziesz.
Znalazła trochę czerstwego, ale jeszcze niezapleśniałego chleba i pęto suchej jałowcowej. Otwierając skrzypiący mebel, do jej nozdrzy doleciał znajomy zapach kilku ziół powszechnie stosowanych w sztuce kulinarnej: czosnaczku, szałwii i mięty. Powiązane w wiązki rośliny zajmowały większość świecących pustkami półek. Jedynym wyjątkiem była górna, na której dostrzegła opleciony słomą gąsior podpisany jako jabłecznik.
Rzecz w tym — zripostował Aust, podnosząc wzrok znad pulpitu i ostrzonego właśnie pióra. — Że było całkiem na odwrót. A ty spierasz się z halucynacją wywołaną przerwą w dostawie tlenu do mózgu.

I psychotronicznym efektem ubocznym rozproszonej aury — Głos ucznia nałożył się na głos Ristearda. Na jego wrzask pośród huku walącej się wieży i wycia otaczającej ją czerni. Kalejdoskop zawirował, obrazy przenikały się wzajemnie feerią wizji, myśli zdarzeń, czynów. Potrafił dopasować wszystkie, poza jedną. Tą, w której szedł ciemnym korytarzem w stronę drzwi, niepewny tego, co zastanie po drugiej stronie. Towarzyszyły mu wypalone łuczywa na kamiennych ścianach mijane po drodze. One i ściskająca trzewia niepewność będąca cieniem, tego, co dostrzegł w Dole. Chociaż wrota nie dudniły i nie podskakiwały, jego dłoń zawahała się ułamek sekundy przed naciśnięciem klamki. Sączące się spod nich zielonkawe światło padało na czubki jego butów. Nie potrafił jej dopasować i nie mógł. W przeciwieństwie do pozostałych, ta miała się dopiero ziścić.
Obudził się, z wysiłkiem otwierając powieki, ciążące mu jak zwodzone mosty. Widział jak przez przydymioną błonę — ciemne, rozmazane plamy, pozwalające z grubsza określić otoczenie jako wnętrze budynku. Nie mógł się rozejrzeć, głowę miał częściowo unieruchomioną — dopiero po chwili jego błędnik zorientował się, że leży na czymś twardym. Czaszka łupała go przeraźliwie od środka, w myślach miał mętlik, w ustach Korath, a prawą dłoń ściśniętą tak ciasno, że nie mógł poruszyć palcami. Oddychanie przychodziło mu z trudem, ale do tego przyzwyczaił się już dawno.
Usłyszał syk, a potem głos. Ten pierwszy wydawał się jakby znajomy, drugiego nie rozpoznawał. Na grdyce poczuł coś ostrego i zimnego. Przypomniał sobie, że podróżował i zapomniał się ogolić.
Obudził się. — Zabójca poderwał się z krzesła tak szybko, że ledwie zdążyła to zarejestrować, a kiedy stał, stał już z obnażonym ostrzem w dłoni. — Daj mu coś na sen.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 330
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa, płytkie skaleczenie na szyi
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 29 wrz 2023, 14:36

Ciężko było się z nim sprzeczać — to nie był chędożony piknik, a jej, z kolei, gęba się nie zamykała. W tym momencie nie robiła już tego tylko po to, by próbować go udobruchać, a po to by przekonać siebie, że sytuacja w której się znalazła jest mniej patologiczna niźli faktycznie była.
Nie mogła liczyć na współczucie oprawcy, więc zrezygnowana po prostu podniosła tyłek z krzesła i pomaszerowała grzecznie do wskazanej spiżarki. O ile czerstwy chleb ciężko było natenczas nazwać smakołykiem, to inaczej sprawa miała się ze zwitkiem suszonej kiełbasy i znalezionym chwilę później jabłecznikiem. Z trudem powstrzymała się od natychmiastowego skalania mięsa swymi upiornymi ząbkami, zatrzymana w porę przez zdrowy rozsądek.
A co jeśli nafaszerował je jakimś świństwem? Czy na pewno były tu tydzień temu, czy sam je przyniósł? — zastanawiała się elfka, oglądając jadło z każdej strony i zaglądając przez szyjkę do gąsiorka z napitkiem. Nie znalazłszy na nich nic co wzbudzałoby podejrzenie, ostatecznie zdecydowała się na mały kęsik jednego, a potem łyczek drugiego... i to było właściwie wszystko na co starczyło jej czasu, bo oto Rzeźnik z Dworku Młynarskiego przywołał ją do siebie z drugiej izby.
— Z-zaczekaj...! — wydyszała, odkładając znaleziska na jedną ze spiżarnianych półek. Już zaraz potem znalazła się przy otwierającym oczy magiku... ale to nie do niego zwróciła się w pierwszej kolejności.
— Zabierz ostrze, proszę! On i tak ledwo żyje... — znudzona próbami podchodów i znalezienia odpowiedniej dla żmijookiego retoryki, zdecydowała się ostatecznie na nieco władcze, ale za to profesjonalne prośby, wraz z tłumaczeniem wszystkiego jak krowie na rowie. — Jeśli teraz zacznie panikować, to mogę go potem nie odratować. Na sen też mu nic nie podam, bo może się już nie obudzić, poza tym już nic nie ma. Jest osłabiony. Niedługo pewno sam zaśnie.
Licząc (który to już raz?), że wiedźmin uzna polecenia za zasadne, zwróciła się bezpośrednio do obolałego czarodzieja, trafnie zauważając suchość w jego ustach i podając trochę wody z manierki, przytrzymując przy tym głowę.
— Nie bój się Asteralu, to ja... Istka. Wszystko w porządku... Żyjesz — przybrała ton odpowiadający temu, którym uspokaja się zwykle małe dzieci.
— Napij się, powoli... Jesteś obolały, ale to minie. Musisz wytrzymać. Spróbuj zasnąć. Im więcej będziesz spał, tym krócej czasu minie ci, nim będę w stanie podać leki. Rozumiesz mnie? Kiwnij głową... — po raz kolejny wykazując się bagażem doświadczeń, uspokajała pacjenta, przecierając mu czoło nasączonym w letniej wodzie kawałkiem płótna. Drugą ręką trzymała zdrową część jego prawego ramienia. Było zdecydowanie za wcześnie, by uświadamiać go jakie straty na ciele poniósł w ostatnim starciu w korytarzu.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 307
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 29 wrz 2023, 19:16

Jadeitowe światło, wpadająca przez otwarte na oścież drzwi jego powiek, zaczęło rozszczepiać się na inne barwy, nabierać ostrości, aż w końcu przybierać znajome kształty. Widział sufit, początkowo kompulsywnie licząc deszczułki, a kątem oka sięgał wzrokiem do szaf kuchennych i pieca kaflowego — dworek młynarski. Sprawiało to jednak dyskomfort, potęgując ból głowy. Spostrzegł i łagodną lecz zmartwioną twarz Istki. Próbował się doń uśmiechnąć, aczkolwiek wyszedł mu nieprzyjemny grymas.
Bodźce dochodziły do niego ze zdwojoną siłą, rozsadzając nerwy. Odczuwał przeraźliwe boleści ciała. Próbował poruszyć prawą dłonią, ale ta odmówiła mu posłuszeństwa. Krew nie dopływała do jego palców. Czuł się rozpalony. W starym piecu diabli palą. Nie wiedział co się dzieje, gdzie jest. Pamiętał jedynie podróż do domu.
Rozproszenie aury może doprowadzić do śmierci lub być jej bezpośrednim skutkiem. – Odpowiedział elfce, dalej zanurzając się w omamach i wizjach, w których błądził na granicy. – Jeszcze nie moja pora.
Pozwolił się napoić, łapczywie chłepcząc wodę, aż zakrztusił się. Poczuł przeraźliwy ból w klatce piersiowej. Opluł twarz dziewczyny resztkami płynu. Kasłał jeszcze chwilę.
Nie jestem chory. Ocaliły mnie. – Majaczył dalej, ale ściszył głos obawiając się, że Pani Losu może podsłuchiwać. – Nic nie rozumiem. Ktoś nam grozi?
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 02 paź 2023, 20:05

Zignorował jej słowa. Nie poruszywszy się, stał w milczeniu nad magiem, rzucając na niego swój cień niby kostucha. Sztych ostrza opierał o jego gardło — bardziej z profilaktyki niż faktycznej potrzeby. W tym stanie czarodziej nie stanowił dla niego zagrożenia.
Nie zaprotestował, kiedy podeszła, żeby napoić rannego. Wysłuchał w skupieniu bełkotliwych majaków dogorywającego, którymi odpowiadał na kojące słowa elfki. Mag nie doczekał się odpowiedzi na zadane pytanie. Nie siląc się na delikatność, zabójca chwycił Istkę za jasne włosy nad karkiem i odciągnął od stołu. Wszystko zadziało się tak szybko, że nie zdążyła krzyknąć.
Na przyszłość, rób, co mówię— brzmiały ostatnie słowa, które usłyszała, zanim czaszka pękła jej na pół. Poczuła, że upada, ale samego uderzenia po ziemię nie zdążyła. Poleciała prosto w czerń, wszechogarniającą i pozbawioną dna.
Obudził ją ból głowy, przeszywający ją przy najlżejszym ruchu twarzy. Wokół było ciemno — wzrok adaptował się do nowych warunków wyjątkowo wolno, ale po otwarciu oczu mogła stwierdzić, że nadszedł wieczór. Leżała związana w kabłąk na pryczy — ktoś skrępował ją w kostkach i nadgarstkach, łącząc je sznurem za jej plecami. Węzeł był dosyć luźny, by nie straciła czucia w kończynach i zachowała złudzenie częściowej swobody ruchów. Jednak każda próba poruszenia się, poza wysiłkiem i kolejną falą bólu, owocowała jedynie skopaniem pościeli. Leżała na łóżku w niewielkim pomieszczeniu z szafą i pulpitem z toaletką. Z opowieści i wcześniejszych oględzin pamiętała, że mieścił się tu kiedyś pokój córki Rosendalów. Była głodna. Przypomniała sobie, że nie dokończyła posiłku, a jedyną rzeczą, jaką miała teraz w ustach, był zwinięty gałgan wciśnięty tam w charakterze knebla. Smakował bandażem.
Dworek wypełniała cisza, ciszę zaś niosące się z zewnątrz cykanie świerszczy i pohukiwania nocnego ptactwa. Jej jedynym towarzystwem była ćma bębniąca cicho o szybę, bezskutecznie próbująca opuścić to miejsce. Rozumiała jej położenie aż za dobrze.
W kuchni, krótko po tym, kiedy głowica miecza między oczy pozbawiła elfkę przytomności, zabójca i ofiara zyskali chwilę dla siebie. Znajdujący się na progu jawy czarodziej czuł, jak ktoś obszukuje poły i kieszenie jego płaszcza, wywlekając na zewnątrz znajdujące się w nich drobiazgi. Nie był to szaber — po wyciągnięciu na wierzch przedmioty nie zmieniały właściciela, lądując na blacie lub podłodze.
Jeśli ta pizda miała rację, zaraz znowu odpłyniesz. — Kojarzył ten głos. Słyszał go niedawno, w majakach, chociaż nie potrafił rozpoznać jego właściciela przez mgłę zasnuwającą mu oczy, w których jawił mu się ciemnobrązowym, smukłym kształtem. Jednak to, co zawiesił mu nad twarzą, widział wystarczająco wyraźnie. A nade wszystko czuł. Swąd padliny uwalniany przez dyndającą ażurową kulkę na łańcuszku przyprawiał o mdłości, działając jak substytut soli trzeźwiących. — Ale najpierw powiesz mi, skąd to masz.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław