Tawerna „Kraken”

Obrazek

Mewy wrzeszczą, ryby śmierdzą, a cła przyprawiają o zawał importerów. To słynny novigradzki port. Tu siła towarów przybywa i opuszcza miasto drogą morską, surowymi opłatami karmiąc wiecznie nienasycone skarbce. Oraz kieszenie świątobliwych.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 22 lis 2018, 23:24

Obrazek
Nie szukaj drogi, znajdziesz ją w sercu
Smutna jest knajpa byłych morderców
— Kultowa przyśpiewka




Położony na granicy portu i Zachodniego Bazaru „Kraken” posiada określoną reputację i nie jest to reputacja miłego miejsca na spędzenie wieczoru. Ciasne, zacienione wnętrze tworzy niepowtarzalną atmosferę przywodzącą na myśl grotę śpiącego smoka. Coś cięgiem wisi w powietrzu i nie jest to żyrandol, który nie zmieściłby się pod niskim, trzeszczącym stropem piętra, ani zalegający zapach łojowych świec. Ich płomienie odbijają się w błyszczących oczach bywalców wlepionych w butelki albo leniwie lustrujących otoczenie. Nieładne, wyłuskane z mroku twarze nie wyglądają na szczere ani budzące zaufanie, ich właściciele mają dłonie zajęte szklanicami, lecz śpiące w pokrowcach żelazo zawsze na podorędziu. Czasem ktoś dźwignie się ze swojego ciemnego kąta, słysząc brzęk złota lub stawianej na barze kolejki. Ktoś dosiądzie się do kogoś, tylko po to, by potem wyjść prosto w noc i nie wrócić, innego wyniosą. Tutejszy obyczaj nie toleruje burd, ucinając je z miejsca, jak nożem — nożem lub innym narzędziem, dobywanym szybko i nie tylko na postrach. Rozmowy prowadzi się półgłosem, unika się niepotrzebnego hałasu — pieniądz i zemsta lubią ciszę.
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 30 paź 2023, 23:58

Ostatnim czego spodziewał się w tej dziurze był tak piękny akt bezinteresownego altruizmu, jakim właśnie wykazał się jegomość z monoklem. Nie zastanawiał się długo, jakby z obawy, że mężczyzna rozmyśli się w ostatniej chwili.
— Kufel piwa, i coś na ząb jeśli łaska — powiedział w kierunku barmana, zastanawiając się czy wydzielina cieknąca z jego nosa to efekt przeziębienia, alergii, a może zażywania jakiejś ciekawej substancji. Nie. Nie powinien o tym myśleć. Zwrócił się w kierunku Roberta.
— Agimar Roth — uścisnął dłoń mężczyzny. — Czym mogę sobie zawdzięczać taką uprzejmość? Wyjątkowo dobry dzień?
Stosunkowo elegancko odziany mężczyzna płacący za obdartusów w podrzędnej spelunie? Coś tu było nie tak, ale Agimar nie był w stanie stwierdzić co dokładnie. Wiedźminowi przyszło do głowy, że nieznajomy mógł na niego tu czekać. Może to ktoś wysłany przez Ofirczyków? Szybko jednak odsunął tę paranoiczną myśl. Nikt nie miał prawa wiedzieć, że przypłynął do Novigradu. Nawet jeśli ktoś z załogi "Córy Frei" zdążyłby się wygadać, że przewozili jakiegoś Kovirskiego uciekiniera, wieści nie niosłyby się aż tak szybko. To po pierwsze. Po drugie, skąd wiedziałby, że przyjdzie właśnie tutaj. Po trzecie, nie wysłaliby za nim jednego fircyka w skórach i z okularem. A co jeśli...
Uspokój się do cholery. Natrętne myśli nie dawały mu spokoju od momentu wypłynięcia z Lan Exeter. Na pokładzie kogi nie mógł zmrużyć oka, w obawie przed napaścią w trakcie snu. Odstawienie naprawdę mu nie służyło. Chyba tylko dzięki mutacjom nie odszedł całkowicie od zmysłów.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 31 paź 2023, 1:27

O Robercie van Oyden można było powiedzieć wiele, lecz z pewnością nie należało określać go fircykiem, choć, rzeczywiście, w "Kraken" wyglądał na kogoś, kto znalazł się w złym miejscu, o niewłaściwej porze.
Na oko, był to starszy jegomość, który najlepsze lata miał bez wątpienia za sobą. Cofnięta linia włosów, uwydatniająca wysokie, poznaczone zmarszczkami czoło, dodawała mu dystynkcji i przy tym jeszcze bardziej postarzała. Chude, drapieżne oblicze, z szorstkim, kilkudniowym zarostem, podobnie. O drzemiącym wigorze w ciele starca, świadczyły tylko i aż, bystre, zielone oczy, oraz żylasta figura szermierza, na której skórzany kaftan opinał się korzystnie, uwydatniając sprawne kończyny.
Coś, a w zasadzie jeden, drobny szczegół, skutecznie zakłamywał pierwsze wrażenie. Tym czymś był monokl, doszedł do wniosku wiedźmin.
Cody, makrela w zalewie i pajda chleba dla pana. — Robert wyłożył na kantor cztery denary. — I dwa mahakamskie. Mahakamskie, słyszysz?
Gospodarz pokiwał głową, zgarniając monety. Podsunął nalane piwo i zniknął na tyłach kuchni.
Może jeszcze taki będzie — odpowiedział na pytanie o dobrym dniu, uśmiechając się ponuro. — Bądź łaskaw i dotrzymaj mi towarzystwa, mistrzu.
Van Oyden przeszedł pod ścianę, na lewo od szynkwasu, gdzie stał mały, samotny stolik. Na jednym z dwóch krzeseł, wisiał przewieszony pas z przytroczonym falchionem. Mężczyzna ściągnął go i przełożył na oparcie za swoimi plecami, wskazując skinieniem Agimarowi zwolnione miejsce.
Ciężka podróż? Bez obrazy, ale wyglądasz jakbyś złapał Catrionę. Moja pamięć nie jest już tak żywa jak dawniej, ale wydaje mi się, że zapamiętałbym tę gębę. Stąd miarkuję, żeś w tym mieście po raz pierwszy. I od razu w takim miejscu.
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 31 paź 2023, 12:45

Chwycił z lady swój kufel mahakamskiego i posłusznie podążył za Robertem, pociągając w międzyczasie pierwszy łyk trunku. Usiadł na miejscu zajmowanym dotąd przez falchiona. Przeciągnął się na krześle. Z jakiegoś powodu mężczyzna wzbudzał w nim zaufanie, co pozwoliło mu się nieco rozluźnić, pierwszy raz od dłuższego czasu.
— Ciężka, ciężka. Morze niezbyt mi służy. Ląd od jakiegoś czasu też nie, ale to swoją drogą — powiedział znad kufla. Cholera, od rana nic nie pił. Dopiero teraz uświadomił sobie jaki był spragniony.
"Może jeszcze taki będzie". Czyżby szykowała się jakaś robota dla Agimara? Miał nadzieję, że nie będzie to wiedźmińskie zlecenie. Nie ukrywał, że nie uśmiechała mu się perspektywa eksterminacji potworów. Nie bez mieczy, mikstur i reszty rynsztunku. Chociaż pieniądzy potrzebował desperacko.
— Pierwszy raz — zaśmiał się. — W takim miejscu? A gdzie indziej dostałbym strawę i napitek za ładne oczy?
Poczuł się dziwnie, gdy van Oyden nazwał go mistrzem. Prawie zapomniał, że przecież ma w ręku fach, i to nie byle jaki. Nikt nie zwracał się do niego w taki sposób od, ile to będzie, czterdziestu lat? Można powiedzieć, że to było w poprzednim życiu.
— Powiedz mi Robercie, pozwól po imieniu, w jaki sposób taki włóczęga jak ja mógłby uczynić twój wieczór lepszym?
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 31 paź 2023, 16:57

Prawda, oczy masz iście interesujące — kąciki ust starca podniosły się nieznacznie. — Zwykli moje określać kocimi, ale twoje to czysty manifest. Vatt'ame aen vatt'ame.
Tymczasem z kuchni zdążył wrócić Cody. Bez zbędnych słów — bo takimi ciągłego pociągania nosem nazwać nie można — postawił przed wiedźminem drewnianą miskę o brunatnej, kleistej zawartości. Białe kawałki rybiego mięsa wyłaniały się tu i ówdzie, kontrastując ze zrzynkami marchwi i cebuli. Choć już nie parowało, danie było wciąż ciepłe i dobrze doprawione.
Zagęszcza mąką — objaśnił człowiek w czerni, kiedy gospodarz się oddalił. — Ale ryba świeża, a danie syte. Postawi cię na nogi.
Nie ulegało wątpliwości, że van Oyden chciałby przejść już do sedna, ale z jakiegoś powodu wytrwale się przed tym powstrzymywał. Nieustannie obserwował wiedźmina i nie unikał napotykanego kontaktu wzrokowego. Wręcz przeciwnie, kiedy do niego dochodziło, utrzymywał go jak najdłużej, w nadziei, że tym samym uda mu się zyskać uwagę adwersarza, albo dojrzy w nim coś, czego właśnie szukał. Rzeczywiście, przypominał przy tym kota, który czyhał na ostatnie wierzgnięcie ofiary, samemu stygnąc w bezruchu.
Do tego przejdę za chwilę — rzucił w odpowiedzi na ostatnie pytanie. — Wybacz moją aluzyjność, nie robię tego dla przekory, wiedz jednak, że czas, który tu poświęcisz może być ci drogi, zaręczam też, że jeśli nasze drogi rozejdą się bez jednomyślności, i to postaram się wynagrodzić. Przedsmak już masz. Potrafię się odwdzięczyć, choćby i za odrobinę niezobowiązującej uwagi.
Wypił łyk piwa.
Jak już się pewnie domyśliłeś, nie zaczepiłem cię dla zabicia monotonii. Czasu po próżni też nie lubię marnować obcym, ale moja sprawa jest najwyższej delikatności, dlatego nie sposób mówić mi o tym otwarcie. Rozumiemy się? Nim cokolwiek rzeknę, muszę się upewnić, że rozmawiam z właściwym człowiekiem. Kimś, kto potrafi być dyskretny, używać sprawnie głowy, przy tym ciąć ostrym jak fechmistrz. A przede wszystkim, szukam kogoś, kto w Novigradzie jest obcy. Incognito.
Znam to miasto jak wnętrze własnej kieszeni, mistrzu. I nie mówię tego przez pryzmat wieku, ani próżności. Był czas, kiedy moja wiedza sadzała na stolcach króli, a przed prawem bronił immunitet. To już nie powróci, dziś jestem kim jestem, ale co zostało tutaj — przytknął palec do skroni — nie zabierze mi nikt. — Robert uśmiechnął się szczeniacko. — Nie jestem w Krakenie z przypadku — kontynuował. — Rozglądam się za odpowiedniem człowiekim, takim, który chce dobrze zarobić. Powiesz, obejrzyj się za ramię, a zrazu znajdziesz garść ochotników. Zgoda. Ale żaden nie da mi tego, czego tak naprawdę szukam. Nie zależy mi na usługach pospolitych morderców, nie wyręczę się pierwszą, lepszą szumowiną. To nie zadanie dla skrytobójcy, ani arcyłgarza. Czy widzisz już, do czego dążę?
Zielone oczy Roberta zeszły doraźnie na okolice piersi Agimara, jakby w oczekiwaniu zobaczenia tam czegoś. Szybko jednak skierował je ponownie ku górze, nie dając po sobie poznać triumfu, ani frustracji.
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 01 lis 2023, 2:22

Chyba tylko dzięki wiedźmińskim mutacjom jego twarzy nie zalał rumieniec. Postawił jedzenie, niezgorszego browara, teraz prawi mu komplementy. Zaczął obawiać się, jak może zakończyć się dzisiejszy wieczór.
Gdy smarkaty karczmarz postawił przed nim miskę, bez ceregieli przystąpił do konsumowania posiłku, jedynie przytakując na słowa Roberta. Robił to szybko, ale mimo wszystko z manierami, nie chcąc wyjść na prostaka przed nowopoznanym męzczyzną. Pierwsze wrażenie teoretycznie już za nim, ale wciąż mógł je zepsuć.
Czasami odrywał wzrok od miski, zazwyczaj żeby zapić kęs chleba piwem, ale nie umknęło jego uwadze, że van Oyden bacznie go obserwuje. Kontaktu wzrokowego nie utrzymywał dłużej niż to konieczne, skupiając się na tym, żeby jak najszybciej skończyć posiłek i móc przejść do dalszej rozmowy. Gdy wygarnął z dna naczynia ostatnie kawałki marchwi i skończył przeżuwać resztę kromki, oparł się wygodnie na krześle i rozprostował nogi. Nie zdążył nic powiedzieć, a Robert rozpoczął swój monolog.
Uważnie wysłuchał wszystkiego, co jego towarzysz miał do powiedzenia, cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy, którego ten wcześniej tak usilnie poszukiwał.
— Mieczem robić umiem, półgłówkiem nie jestem i nie mam w zwyczaju mleć jęzorem na tematy, na które mleć jęzorem się nie powinno — zrobił krótką pauzę. — To, że jestem nowy w Novigradzie zdążyłeś już wydedukować. Czyli wszystkie cztery postanowione przez ciebie warunki spełniam. Tylko jedna rzecz mnie zastanawia. To będzie początek pięknej współpracy, czy raczej jednorazowy epizod? Bo wiesz, w Lan Exeter pracowałem dla jednego człowieka z górą trzydzieści lat. Lubię swego rodzaju monotonię — uśmiechnął się gorzko do Roberta. — Pewnie dalej bym u niego siedział, gdyby mu się nie zmarło. Wada długowieczności.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 01 lis 2023, 4:23

Doskonale. — Twarz Roberta rozpogodziła się, a Agimar przysiągłby, że gdyby jego rozmówca tylko mógł, odetchnąłby właśnie z ulgą. Pozwolił sobie za to na wzniesienie symbolicznego toastu, kierując kufel w stronę wiedźmina, nie czekając przy tym na zbicie się naczyń, pociągnął długi łyk ciemnego, mahakamskiego. Czy to przez grę lichego oświetlenia dotapiających się świec, czy w wyniku dłuższego poznania, twarz van Oydena wydawała się jeszcze starsza i bardziej zmęczona. A może, tak po prostu, nie było to dzisiaj jego pierwsze piwo.
Nie skłamię, jeśli powiem, że wszystko jest w twoich rękach, Agimarze. Czas nas goni i nie powinniśmy mitrężyć, ale pośpiech w tej sytuacji może tylko zaszkodzić sprawie. Więcej szczegółów nie zdradzę, nie tutaj. Ktoś, kto zna moją twarz, z pewnością czeka tylko, aby nadstawić ucha. To również powód, dlaczego nie mogę zająć się tym osobiście. A zatem — nachylił się nad stołem, wypowiadając kolejne słowa zniżonym tonem — abyś mógł rychlej zasnąć, powiem tylko, że chcę żebyś pomógł mi znaleźć bardzo ważną osobę. Jest nadal w tym mieście, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem przekonany, że masz odpowiednie zdolności, aby zmaksymalizować nasze szanse na sukces.
Z wąskiej kieszeni na piersi, wydobył ciasno sprasowaną kartkę. Podsunął ją wiedźminowi, nie wypuszczając od razu z dłoni.
Przeczytaj, kiedy już wyjdę. A potem zniszcz.
Po tych słowach, starzec wstał od stołu i zaczął powoli zapinać pas. Falchion o srebrnym jelcu, odbijał się cicho o bok krzesła.
Nie będę obiecywać ci złotych gór, mistrzu. Ale wiedz, że nie pożałujesz. Spiszesz się, a pomyślimy o przyszłości. Tymczasem, wyśpij się, pofolguj, bylebyś był w pełni sił jutro. — Po chwili zawahania, sięgnął do sakwy i wyłożył koronę. — Na nocleg. Albo dziewkę. Pamiętaj o kartce. Wiedźminie.
Skinął głową na pożegnanie, pozdrowił ręką Codiego i wyszedł, stawiając wcześniej kołnierz.
Agimar został sam, nie licząc towarzystwa dwóch pustych kufli i miski po rybie. Kawałek papieru, który wręczył mu Robert był wciąż ciepły. Pochylone, sprawne pismo niosło następujący komunikat.
Zaginął syn mojego Pana, Albrechta Meyera.

Artur Meyer, siedem wiosen. Niebieskooki blondyn z małą, purpurową skazą na lewym policzku w kształcie rąbu. Ostatnio widziany cztery dni temu. Rozpłynął się w powietrzu w porze przedobiedniej. Porwany bezpośrednio z bawialni, po tym jak na krótko zostawiła go guwernantka. Kilku świadków o niewielkiej wiarygodności. Sprawcy działali prężnie, porwanie zostało przeprowadzone krócej niż w kwadrans. Nie zginęły żadne kosztowności.

W ostatnim czasie zaginęła czwórka innych dzieci w Novigradzie. [Powiązanie?] Oferta okupu nieprzedstawiona, brak żadnych, niezidentyfikowanych kontaktów z rodzicami.

Nie możemy liczyć na pomoc władz.
Wymagana absolutna dyskrecja.

Na odwrocie kartki, tym samym pismem:
Spotkajmy się jutro w południe pod żurawiem. Wyłapię cię z tłumu.
E.K.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 18 lis 2023, 14:14

Położył dłoń na karteczce rzuconej przez Roberta i sprawnym ruchem przysunął ją do krawędzi stołu, następnie wtykając za pasek. Porozumiewawczo skinął głową, a następnie gestem dłoni pożegnał mężczyznę, gdy ten opuszczał przybytek.
Przez dłuższą chwilę siedział zamyślony, opierając głowę na rękach i przyglądając się pojedynczej koronie, spoczywającej na wysłużonych deskach blatu. Co mu po koronie? Dawniej nawet by się po taką nie schylił. Teraz rzucają mu monety, jakby był jakimś podrzędnym żebrakiem.
Wstał od stołu i skierował się do lady, do pociągającego nosem pana Cody'ego. Zapytał o dostępność lokum, zapłacił zań i udał się na spoczynek. Chyba tylko dzięki wiedźmińskim zmysłom nie wyrżnął na schodach, uprzednio zauważając pułapkę w postaci brakującego stopnia. Z naściennego świecznika w korytarzu wyjął świecę i biorąc głęboki wdech, wszedł do przydzielonego mu pokoju.
Pomieszczenie było w najlepszym wypadku nieimponujące, ale za te pieniądze nie spodziewał się niczego lepszego. Korzystając z trzymanej w dłoni świecy, odpalił od niej stojąca na lichym stoliku w połowie wypaloną łojówkę i odniósł pożyczony ogarek na jego miejsce. Uwalił się na wyrze, pozytywnie zaskoczony, że spod siennika nie wyskoczyła gromadka szczurów.
Dwa razy uważnie przeczytał list Roberta, a następnie spalił go nad świecą. Trzymał karteczkę w palcach, wypuszczając ją gdy płomień niemalże nie sięgnął jego skóry. Jedynym co spadło na podłogę, był wątły popiół, który dla pewności rozprowadził jeszcze buciorem po parkiecie. Zdarzało mu się tropić ludzi, ale nigdy w życiu nie miał okazji szukać zaginionego dzieciaka. Kim był ten cały Meyer? Człowiek, którego podwładni chodzili z bronią zdobioną srebrem nie mógł być byle kim.
W nocy budził się kilkukrotnie, na każde głośniejsze skrzypnięcie, kaszlnięcie, czy dźwięk kroków na piętrze. Po którymś z kolei przebudzeniu ubrał się, zabrał swoje rzeczy i opuścił przybytek. Na zewnątrz wciąż panował mrok, choć niebo powoli jaśniało na wschodzie. Mimo niespokojnego, przerywanego snu, czuł się o niebo lepiej. Dla przemęczonego organizmu, nawet tak krótki wypoczynek działał zbawiennie.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 28 lis 2023, 2:28

Bez wątpienia, noc mogła dłużyć się Agimarowi. Minęło długo, nim tawerna utuliła się wraz z nim do snu. Zanim jednak to nastąpiło, wiedźmin słyszał nawiedzenie izby przez kilku grajków, którzy pobrzękiwali na roztrojonych lutniach, nucąc znane szanty, a grupa rozochoconych gości postanowiła rozprostować kości i rozgrzać parę kułaków. Odgłosy mordobicia, trzeszczących desek i stukotu przewracających się ciał strącały kurz z powały wprost na nos Kovirczyka. Nie ulegało wątpliwości, że cała awantura odbywała się z zachowaniem obyczajów, ot, dla rozrywki i sztuki pięściarstwa. Niedługo później, gospodarz zamknął "Krakena" i nastał umiarkowany spokój.
Agimarowi trudno było zmrużyć oczy, czy choćby skoncentrować myśli. Ciało wiedźmina zrosił pot, pomimo chłodnej nocy. Niepokój zdawał się zamieszkiwać w każdym jego mięśniu, wymuszając nieustanne zmienianie pozycji. Znajomy głód dokuczał, upominając się o substancję. Siennik był niewygodny, kark drętwiał a skronie pulsowały, wprowadzając w stan sztucznego upojenia, jak po spożyciu mikstury Puszczyka. Ilekroć Agimar zacisnął powieki, widział Codiego, raz za razem pociągającego nosem.
W nadeszłej gorączce, usłyszał wewnętrzny głos.
A gdyby tak cicho przemknąć do izby flejtucha? Pewnikiem śpi, nie zorientuje się, nie usłyszy kocich kroków wiedźmina, nie spostrzeże go, gdy ten sięgnie do jego kies. Tam na pewno było remedium. Chory potrzebował lekarstwa, należało mu się.
A co jeśli Cody się obudzi, co wtedy? Nic, wiedźminie, przyłożysz mu obuchem w głowę. Nie odkryje prawdziwego sprawcy, przecie jest noc, a co zabierzesz, tego nie zgłosi. Nie może. Dobrze wiesz, jak to działa.
Powiesz, nie jestem złodziejem. Ale i na to jest metoda, w twoim mieszku wciąż błyszczą monety. Wrzuć mu pod poduszkę. Nie, połóż na szafce obok. Jeszcze lepiej, zostaw tam, gdzie znajdziesz remedium. Postąpisz jak uczciwy obywatel, pozostawiając ślad dobroczynności w zamian za ulgę w bólu. Cody z pewnością to zrozumie, ba, ulży mu, spłacając ewentualne zaległości. Nikt nie zostanie pokrzywdzony, Agimarze.
Wystarczy zejść na dół.
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 28 lis 2023, 3:03

Zaczęło się od kilku kropelek potu, które wstąpiły na jego czoło. Nie wiedział czy stało się to jednocześnie z nadejściem natrętnych myśli, czy może był to ich efekt. Po chwili, nie wiedział jak długiej, na jego koszuli, a dokładniej wokół kołnierza i na grzbiecie, wykwitły plamy. Czuł się, jakby każde pojedyncze źdźbło w sienniku wbijało się w jego mokre plecy niczym szpilki. Wstał z łóżka i przetarł czoło rękawem. Wciągnął buty na nogi i założył płaszcz.
Czy to warte ryzyka? Bzdury, jakiego ryzyka. Ten zafajdany karczmarzyna nie zbudziłby się nawet, gdyby ktoś wjechał do jego izby na koniu. Szybkie wejście i wyjście. Tylko sprawdzi, czy aby na pewno nie ma przy sobie żadnych specyfików stosowanych donosowo. Z drugiej strony, jeśli ćpał, to na pewno jeszcze nie śpi. Chociaż, jeśli jest przećpany, to zawartość sztrymsu w żyłach nie zrobi mu różnicy.
Stojąc w mroku, zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Zdegustowany stwierdził, że oprócz powietrza wciągnął niesamowitą ilość kurzu. Jego żołądek ścisnął się boleśnie, gdy syf uderzył jego nozdrza. To uwłaczające. Miał spać w jakiejś podrzędnej spelunie? Pożyczy odrobinę białego proszku, a następnie spędzi noc w jakiś ciekawy sposób. A na pewno ciekawszy niż gapienie się w sufit.
Chwycił połę płaszcza w lewą dłoń, aby nie szurała o podłogę. Ruszył ostrożnym krokiem w kierunku drzwi i otworzył je, wyglądając na korytarz. Gdyby nie był wiedźminem, serce zabiłoby mu szybciej. Ekscytacja na myśl o zażyciu czegokolwiek narastała z każdym rozważnym stąpnięciem. Nieważne co to mogło być. Nie należał do wybrednych, był raczej zwykłym zwolennikiem stanu nietrzeźwości umysłu i ciała.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 30 lis 2023, 23:42

Wiedźmin wymknął się na korytarz, opustoszały o tej porze jak nekropolia. Żółte tęczówki przez chwilę świeciły lekko w gęstej szarości światła księżyca, by za chwilę przygasnąć, wypełnione pęczniejącą, sprawnie dostosowującą się do otoczenia źrenicą. Ciche skrzypienie drewnianych schodów, w tych okolicznościach, zdawało się głośne, jak żołądkowe rewolucje patrona karczmy. Agimar czuł, jak adrenalina pompuje się wściekle przez jego żyły. Wiedział, że ta noc nie będzie łatwa.
Po zejściu z ostatniego stopnia, Kniaź znalazł się na cienkiej granicy między światłem a mrokiem. W kuchni, ledwo dostrzegalne cienie tańczyły na ścianach.
Agimar musiał działać szybko.
Fisstech był teraz jego jedynym sprzymierzeńcem w walce z chorobą, która zżerała go od środka.
Przez uchylone drzwi ujrzał wnętrze małej, zagraconej kuchni. Tylko dzięki mutacji mógł tu cokolwiek ujrzeć; kaganki pogaszono, a po oknie nie było śladu. Rozpoznanie wąskich przestrzeni, między którymi był w stanie lawirować, wyznaczało mu drogę, ale trudność tkwiła w utrzymaniu absolutnej ciszy. Agimar musiał zapanować nad każdym ruchem, by nie wydać swojej obecności.
Po chwili trudnego manewrowania między stojącymi garnkami, piecem, workami z mąką, stołem i parą taboretów, przysunął się do ściany. Tu i ówdzie ułamki światła dobywające się z pozostawionych w półotwarciu drzwi, przecinały ciemność, oblewając migotliwie pomrokę. W jej miejscu, na końcu kuchni, wisiała wełniana, śmierdząca płachta, a tuż za nią stały samotne, licho sklecone drzwi. Zza drewna dobiegało stłumione chrapanie. Cokolwiek miało ukrywać się w głębi karczmy, musiało być zasłonięte przed ciekawskimi oczami.
Pozostało ostrożnie sprawdzić, czy drzwi były otwarte.
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 13 gru 2023, 14:39

Cichutko podszedł do drzwi. Ostrożnie stawiał każdy krok, uważając by nierozważnym ruchem nie wprawić starej, drewnianej podłogi w skrzypienie. Niejeden najprawdopodobniej w tym momencie stresowałby się jak podrostek, który właśnie w trakcie Belleteyn pierwszy raz udał się z dziewką z sąsiedniej wsi w krzaki.
Ale nie Agimar. Nie było tu miejsca na stres. Jedynie skupienie i jasna, prosta droga prowadząca do celu, jakim był biały proszek zazdrośnie ukrywany przez oberżystę. To ostatni raz. Znajdzie dzieciaka, zgarnie nagrodę i skończy z tym wszystkim. Nie z ćpaniem, oczywiście. Kupi ilość fisstechu zdolną powalić konia, wciągnie całość na raz na obie dziury i uda się do burdelu na najlepszą noc życia. Aż pikawa wysiądzie.
Uśmiech mimowolnie wstąpił na jego twarz, gdy usłyszał chrapanie właściciela. Delikatnie odsunął przesiąkniętą smrodem smażonego oleju kotarę i ostrożnie otworzył drzwi, zaglądając do izby karczmarza.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 04 sty 2024, 1:14

Drzwi otworzyły się posłusznie, odsłaniając szare, w oczach wiedźmina, wnętrze. Lekko uchylone okiennice wpuszczały powiew świeżego powietrza, a i przedostałe cząstki światła sprawiały, że nie było tu tak nieprzejrzyście jak w kuchni. Dla Agimara, było tu prawie jasno jak w dzień.
Na małej, wątłej pryczy spał właściciel. Leżał na boku, zwrócony plecami do intruza. Prawdopodobnie przełożył się chwilę temu, ponieważ chrapanie zdążyło ustać, a czułe ucho wyłapywało wyłącznie skrobanie myszy dobiegające gdzieś z kąta.
Obok pryczy stał mały stolik nocny, a może raczej taboret. Na nim, otwarta butelka wina i kawałek niedojedzonego sera. W małej izbie mieściły się jeszcze tylko dwa meble; zramolała komoda z trzema szufladami i niski kuferek, z którego pobłyskiwał metalowy zamek. Na drzwiach, od środka, na kilku przybitych gwoździach, wisiało palto i kuchenny, umorusany fartuch.
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 17 sty 2024, 23:20

Po cichu zgarnął wiszący fartuch z jednego z gwoździ i ciasno go zrolował, by w razie potrzeby móc skorzystać z niego jak z kawałka liny. Ścisnął oba końce w lewej dłoni i po wstępnych oględzinach pokoju oraz szybkiej kalkulacji nieuniknionego ryzyka i możliwego zysku, zaczął skradać się w kierunku kuferka, którego przeszukanie wydawało się być najbezpieczniejszą i najbardziej obiecującą opcją.
Komoda sprawiała wrażenie jakby w najlepszym wypadku mogła donośnie zaskrzypieć przy odsuwaniu jednej z szuflad, a w najgorszym - do reszty się posypać, więc odpuścił sobie bliższe oględziny mebla.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Dziki Gon » 31 sty 2024, 23:51

Kolejność czynności, których podjął się wiedźmin, mogła wydawać się nazbyt sprzyjająca, aby uznać ją za uczciwie przypadkową. Spod zrolowanego materiału płaszcza, dało się natychmiast wyczuć charakterystyczne stwardnienie. Kiedy Agimar je namierzył, dostrzegając, że źródło przedmiotu dochodzi z kieszeni, czubki jego palców dotknęły chłodnego metalu.
Był to klucz.
Dodanie dwóch do dwóch nie mogło sprawić żadnych problemów, nawet pijanej od trzeźwości głowie. Dorwawszy się do kufra, Kniaź wsunął klucz do zamka, który posłusznie kliknął i pozwolił zwolnić pokrywę schowka.
Z wnętrza buchnął brzydki odór nieczystości. Trudno stwierdzić, czy Cody składował tu brudne ubrania, robocze, czy może te, które uważał za wciąż czyste, lub nawet odświętne. Dosyć powiedzieć, że smród zezował oczy i żadne mutacje nie były w stanie pomóc.
Wiedźmin zanurkował dłonią głębiej, manewrując palcami między fałdami chłodnego materiału. Kilka razy trącił sprzączkę, lub inny metalowy element, który wydał ciche brzęknięcie. Szczęściem, Cody chrapał w najlepsze, wpół zwieszony przez skraj pryczy, jedną nogą na podłodze, głową omal nie wypadając na drugą stronę.
W końcu, Agimar złapał za coś, co kształtem przypominało woreczek, a zawartość nie wydała dźwięku, charakterystycznego dla monet, dając się delikatnie zgnieść. Po wyjęciu skarbu na powierzchnię, okazało się, że wiedźmin ściska sztywną onucę. W środku natomiast...
W środku były dwa małe, ciasno zawinięte mieszki.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Agimar
Awatar użytkownika
Posty: 12
Rejestracja: 24 paź 2023, 1:48
Miano: Agimar
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Tawerna „Kraken”

Post autor: Agimar » 06 lut 2024, 21:03

Szczęście uśmiechało się do niego tego wieczoru jak nigdy wcześniej w życiu. Twardy obiekt w kieszeni palta okazał się być kluczykiem, a jedynym zamkiem, który widział w tym pokoju, był ten przy kuferku. Dwa woreczki, ukryte w śmierdzącej jak dupsko zeugla onucy nie mogły być wypełnione niczym innym niż białą, proszkowaną ambrozją. Ostrożnie rozwinął jeden z nich i zerknął do środka. Nie mylił się. Gdyby nie dość ciężka do wytłumaczenia w razie zbudzenia oberżysty sytuacja, pewnie wydałby z siebie triumfalny okrzyk.
Ostrożnie wrócił z powrotem pod drzwi, odwieszając płaszcz na kołku. Dwa woreczki mocno ściskał w dłoni, a po opuszczeniu pomieszczenia i oddaleniu się na bezpieczną odległość schowałby je w swojej mizernej sakwie. Co teraz? Najchętniej wciągnąłby wszystko na raz i poleciał na miasto, poszukać czegoś ciekawszego do roboty. Z drugiej strony rozsądek nakazywał, aby spokojnie wrócić do pokoju, przeczekać noc i opuścić tę dziurę skoro świt, coby nie ściągać na siebie niepotrzebnych podejrzeń. Pytanie, czy ma wystarczająco silną wolę.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław