
Wielka Biblioteka
Wielka Biblioteka

Ilość słów: 0
- Vaclav Wielebny
- Posty: 7
- Rejestracja: 10 sty 2023, 22:28
- Miano: Kaplan
- Zdrowie: W pełni sił
- Profil Postaci: Profil postaci
- Karta Postaci: Karta postaci
Re: Wielka Biblioteka
W głowie młodego kapłana pojawiało się sporo różnego rodzaju myśli. Przeglądał zielnik w poszukiwaniu olejnych wskazówek lub pomysłów na złagodzenie cierpienia zarażonych. Jakąś wiedzę z dziedziny leczenia posiadał acz nie była ona nadzwyczaj wybitna. Chciał zatem pomóc by mieszkańcy Novigradu nie cierpieli zanadto.
- A co jeśli… - zaczął i wyprostował się spoglądając na palącą się obok świecę po cym zerknął na Brata Kolbana.
- W przeszłości zdarzały się przypadki kiedy to Złowieszcze Druidy zsyłały najgorsze plagi na ludzi. Może myśmy ich jako znerwowali? Miasto się rozrasta i powstał tartak a to chyba mogłoby ich zezłościć najbarzej. - rozmyślał na głos krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jego mina przedstawiała wielkie zamyślenie ale też zaniepokojenie.
- Jeślim by to miało magiczne pochodzenie toż wielka moc jest wymagana żeby przegonić chorobę. - podsumował i w głowie już widział sobór obradujący na ten temat. Najpierw potrzebował jednak sprawdzić każdą z powstałych teorii.
- Racja… Możliw iż ktoś wyzdrowiał? Będę musiał zapytać w hospicjum. Na Wieczny Ogień… Tak wiele zapytań. - powiedział po czym zamknął zielnik i odniósł księgę na swoje miejsce. Bez słowa i w całkowitej ciszy opuścił mury Biblioteki udając się do swoich komnat. Planował też odwiedzić Lecznicę w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania.
z/t
- A co jeśli… - zaczął i wyprostował się spoglądając na palącą się obok świecę po cym zerknął na Brata Kolbana.
- W przeszłości zdarzały się przypadki kiedy to Złowieszcze Druidy zsyłały najgorsze plagi na ludzi. Może myśmy ich jako znerwowali? Miasto się rozrasta i powstał tartak a to chyba mogłoby ich zezłościć najbarzej. - rozmyślał na głos krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jego mina przedstawiała wielkie zamyślenie ale też zaniepokojenie.
- Jeślim by to miało magiczne pochodzenie toż wielka moc jest wymagana żeby przegonić chorobę. - podsumował i w głowie już widział sobór obradujący na ten temat. Najpierw potrzebował jednak sprawdzić każdą z powstałych teorii.
- Racja… Możliw iż ktoś wyzdrowiał? Będę musiał zapytać w hospicjum. Na Wieczny Ogień… Tak wiele zapytań. - powiedział po czym zamknął zielnik i odniósł księgę na swoje miejsce. Bez słowa i w całkowitej ciszy opuścił mury Biblioteki udając się do swoich komnat. Planował też odwiedzić Lecznicę w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania.
z/t
Ilość słów: 0
Re: Wielka Biblioteka
Kąciki ust starca drgnęły, zwieńczywszy krótką, wewnętrzną walkę o zachowanie powagi. Ciemnie oczy zaiskrzyły w blasku świec, nasycone tym niełatwym triumfem. Mężczyzna przekręcił lekko głowę, w pobłażliwym geście.
— O wiele, bracie, mógłbym oskarżyć leśnych czarowników — podjął ostrożnie. — W tym i o rzeczoną złowieszczość, prokurowaną pogańskimi obrzędami. Z druidzkimi gusłami nie ma żartów, to potężna magia, owszem, ale do prawdy, nie mieści mi się w głowie, aby ważyli się… Żeby byli w stanie… Nie, bracie, nie obraź się, ale to istotnie naciągana koncepcja. Równie dobrze… Na Wieczny Ogień. Takiej krnąbrności oczekiwałbym rychlej od prawdziwych diabłów, tych miejskich, lubiących się w ciepłych pieleszach, jedwabiu i ciężkim grzechu, a którym straszna jest próba ognia! Dobrze ich przecie znacie, co dzień skwierczą na rynku, żałując w pokucie — zwieńczył kpiąco. — Półki tych regałów — wskazał sękatym palcem na rzędy monstrualnych mebli — uginają się od spisów szarlatańskich intryg. Praktyką czarodziejów, od ich nieszczęsnego zstąpienia, była manipulacja, odciskanie piętna na kartach historii. Kto wie, czy i tym razem nie mierzymy się z owocem ich zmowy?
Kolgan rozejrzał się na boki, wybudzony z transu donośnym echem własnego głosu. Skinął przepraszająco w stronę odwróconych w jego stronę braci.
— Nie wiem nic o ozdrowieńcach, bracie — skwitował krótko, niezgrabnie maskując irytację własnym wybuchem. — Ale wiedza o wydarzeniach, tak długo aż ktoś ich nie spisze i nie przyniesie tu kopii, nie jest moją domeną. Udaj się do lecznicy, zasięgnij tam języka, a Wieczny Ogień z pewnością cię poprowadzi.
— O wiele, bracie, mógłbym oskarżyć leśnych czarowników — podjął ostrożnie. — W tym i o rzeczoną złowieszczość, prokurowaną pogańskimi obrzędami. Z druidzkimi gusłami nie ma żartów, to potężna magia, owszem, ale do prawdy, nie mieści mi się w głowie, aby ważyli się… Żeby byli w stanie… Nie, bracie, nie obraź się, ale to istotnie naciągana koncepcja. Równie dobrze… Na Wieczny Ogień. Takiej krnąbrności oczekiwałbym rychlej od prawdziwych diabłów, tych miejskich, lubiących się w ciepłych pieleszach, jedwabiu i ciężkim grzechu, a którym straszna jest próba ognia! Dobrze ich przecie znacie, co dzień skwierczą na rynku, żałując w pokucie — zwieńczył kpiąco. — Półki tych regałów — wskazał sękatym palcem na rzędy monstrualnych mebli — uginają się od spisów szarlatańskich intryg. Praktyką czarodziejów, od ich nieszczęsnego zstąpienia, była manipulacja, odciskanie piętna na kartach historii. Kto wie, czy i tym razem nie mierzymy się z owocem ich zmowy?
Kolgan rozejrzał się na boki, wybudzony z transu donośnym echem własnego głosu. Skinął przepraszająco w stronę odwróconych w jego stronę braci.
— Nie wiem nic o ozdrowieńcach, bracie — skwitował krótko, niezgrabnie maskując irytację własnym wybuchem. — Ale wiedza o wydarzeniach, tak długo aż ktoś ich nie spisze i nie przyniesie tu kopii, nie jest moją domeną. Udaj się do lecznicy, zasięgnij tam języka, a Wieczny Ogień z pewnością cię poprowadzi.
Ilość słów: 0
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław