Wielka Biblioteka
Wielka Biblioteka
Drobiny kurzu tańczą w słońcu wpadającym tu przez olbrzymie okno i bezlik mniejszych położonych wzdłuż galerii. Wszystkie są szczelnie zamknięte, do dusznego, przesyconego zapachem starych ksiąg wnętrza oprócz światła, wpada tylko sporadyczne bicie dzwonów będące tu jedynym dźwiękiem, poza szelestem przewracanych stronic. Rzucające długie cienie olbrzymie regały uginają się pod spisanym przez pokolenia ciężarem wiedzy, zamkniętą w skórzanych oprawach historią. Historią, teologią, naukami ścisłymi. To obraz przyświątynnej biblioteki, z której zbiorów wolno korzystać kapłanom oraz petentom po uiszczeniu ofiary. Pod warunkiem zachowania przez petentów ciszy i godnego traktowania ksiąg. Niezastosowanie się grozi im opuszczeniem miejsca w sposób hałaśliwy i urągający godności.
Ilość słów: 0
- Vaclav Wielebny
- Posty: 7
- Rejestracja: 10 sty 2023, 22:28
- Miano: Kaplan
- Zdrowie: W pełni sił
- Profil Postaci: Profil postaci
- Karta Postaci: Karta postaci
Re: Wielka Biblioteka
W głowie młodego kapłana pojawiało się sporo różnego rodzaju myśli. Przeglądał zielnik w poszukiwaniu olejnych wskazówek lub pomysłów na złagodzenie cierpienia zarażonych. Jakąś wiedzę z dziedziny leczenia posiadał acz nie była ona nadzwyczaj wybitna. Chciał zatem pomóc by mieszkańcy Novigradu nie cierpieli zanadto.
- A co jeśli… - zaczął i wyprostował się spoglądając na palącą się obok świecę po cym zerknął na Brata Kolbana.
- W przeszłości zdarzały się przypadki kiedy to Złowieszcze Druidy zsyłały najgorsze plagi na ludzi. Może myśmy ich jako znerwowali? Miasto się rozrasta i powstał tartak a to chyba mogłoby ich zezłościć najbarzej. - rozmyślał na głos krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jego mina przedstawiała wielkie zamyślenie ale też zaniepokojenie.
- Jeślim by to miało magiczne pochodzenie toż wielka moc jest wymagana żeby przegonić chorobę. - podsumował i w głowie już widział sobór obradujący na ten temat. Najpierw potrzebował jednak sprawdzić każdą z powstałych teorii.
- Racja… Możliw iż ktoś wyzdrowiał? Będę musiał zapytać w hospicjum. Na Wieczny Ogień… Tak wiele zapytań. - powiedział po czym zamknął zielnik i odniósł księgę na swoje miejsce. Bez słowa i w całkowitej ciszy opuścił mury Biblioteki udając się do swoich komnat. Planował też odwiedzić Lecznicę w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania.
z/t
- A co jeśli… - zaczął i wyprostował się spoglądając na palącą się obok świecę po cym zerknął na Brata Kolbana.
- W przeszłości zdarzały się przypadki kiedy to Złowieszcze Druidy zsyłały najgorsze plagi na ludzi. Może myśmy ich jako znerwowali? Miasto się rozrasta i powstał tartak a to chyba mogłoby ich zezłościć najbarzej. - rozmyślał na głos krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jego mina przedstawiała wielkie zamyślenie ale też zaniepokojenie.
- Jeślim by to miało magiczne pochodzenie toż wielka moc jest wymagana żeby przegonić chorobę. - podsumował i w głowie już widział sobór obradujący na ten temat. Najpierw potrzebował jednak sprawdzić każdą z powstałych teorii.
- Racja… Możliw iż ktoś wyzdrowiał? Będę musiał zapytać w hospicjum. Na Wieczny Ogień… Tak wiele zapytań. - powiedział po czym zamknął zielnik i odniósł księgę na swoje miejsce. Bez słowa i w całkowitej ciszy opuścił mury Biblioteki udając się do swoich komnat. Planował też odwiedzić Lecznicę w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące go pytania.
z/t
Ilość słów: 0
Re: Wielka Biblioteka
Kąciki ust starca drgnęły, zwieńczywszy krótką, wewnętrzną walkę o zachowanie powagi. Ciemnie oczy zaiskrzyły w blasku świec, nasycone tym niełatwym triumfem. Mężczyzna przekręcił lekko głowę, w pobłażliwym geście.
— O wiele, bracie, mógłbym oskarżyć leśnych czarowników — podjął ostrożnie. — W tym i o rzeczoną złowieszczość, prokurowaną pogańskimi obrzędami. Z druidzkimi gusłami nie ma żartów, to potężna magia, owszem, ale do prawdy, nie mieści mi się w głowie, aby ważyli się… Żeby byli w stanie… Nie, bracie, nie obraź się, ale to istotnie naciągana koncepcja. Równie dobrze… Na Wieczny Ogień. Takiej krnąbrności oczekiwałbym rychlej od prawdziwych diabłów, tych miejskich, lubiących się w ciepłych pieleszach, jedwabiu i ciężkim grzechu, a którym straszna jest próba ognia! Dobrze ich przecie znacie, co dzień skwierczą na rynku, żałując w pokucie — zwieńczył kpiąco. — Półki tych regałów — wskazał sękatym palcem na rzędy monstrualnych mebli — uginają się od spisów szarlatańskich intryg. Praktyką czarodziejów, od ich nieszczęsnego zstąpienia, była manipulacja, odciskanie piętna na kartach historii. Kto wie, czy i tym razem nie mierzymy się z owocem ich zmowy?
Kolgan rozejrzał się na boki, wybudzony z transu donośnym echem własnego głosu. Skinął przepraszająco w stronę odwróconych w jego stronę braci.
— Nie wiem nic o ozdrowieńcach, bracie — skwitował krótko, niezgrabnie maskując irytację własnym wybuchem. — Ale wiedza o wydarzeniach, tak długo aż ktoś ich nie spisze i nie przyniesie tu kopii, nie jest moją domeną. Udaj się do lecznicy, zasięgnij tam języka, a Wieczny Ogień z pewnością cię poprowadzi.
— O wiele, bracie, mógłbym oskarżyć leśnych czarowników — podjął ostrożnie. — W tym i o rzeczoną złowieszczość, prokurowaną pogańskimi obrzędami. Z druidzkimi gusłami nie ma żartów, to potężna magia, owszem, ale do prawdy, nie mieści mi się w głowie, aby ważyli się… Żeby byli w stanie… Nie, bracie, nie obraź się, ale to istotnie naciągana koncepcja. Równie dobrze… Na Wieczny Ogień. Takiej krnąbrności oczekiwałbym rychlej od prawdziwych diabłów, tych miejskich, lubiących się w ciepłych pieleszach, jedwabiu i ciężkim grzechu, a którym straszna jest próba ognia! Dobrze ich przecie znacie, co dzień skwierczą na rynku, żałując w pokucie — zwieńczył kpiąco. — Półki tych regałów — wskazał sękatym palcem na rzędy monstrualnych mebli — uginają się od spisów szarlatańskich intryg. Praktyką czarodziejów, od ich nieszczęsnego zstąpienia, była manipulacja, odciskanie piętna na kartach historii. Kto wie, czy i tym razem nie mierzymy się z owocem ich zmowy?
Kolgan rozejrzał się na boki, wybudzony z transu donośnym echem własnego głosu. Skinął przepraszająco w stronę odwróconych w jego stronę braci.
— Nie wiem nic o ozdrowieńcach, bracie — skwitował krótko, niezgrabnie maskując irytację własnym wybuchem. — Ale wiedza o wydarzeniach, tak długo aż ktoś ich nie spisze i nie przyniesie tu kopii, nie jest moją domeną. Udaj się do lecznicy, zasięgnij tam języka, a Wieczny Ogień z pewnością cię poprowadzi.
Ilość słów: 0
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław