
Miejski zieleniec
Miejski zieleniec

Ilość słów: 0
- Roel
- Posty: 46
- Rejestracja: 05 kwie 2018, 20:35
- Miano: Roel
- Zdrowie: Zdrowy
- Profil Postaci: Profil Postaci
- Karta Postaci: Karta Postaci
Re: Miejski zieleniec
Dobre intencje bardzo często nie są wystarczające, by osiągnąć zamierzony cel, o czym Nazairczyk po raz kolejny musiał się dziś przekonać. Być może nie podszedł do Trichtera w odpowiedni sposób, zastosował niewłaściwą metodę, albo z góry był skazany na porażkę, jednak koniec końców nie udało mu się przekazać młodzieńcowi odrobiny dziarskości i obudzić w nim rycerza (ani nawet giermka), na którego pozował. Z drugiej strony, Roel podziękował w duchu losowi, że Elan nie zebrał się do kupy i nie zaczął bronić swojej godności, wyfantazjowanej przyszłości z Mariettą, a przede wszystkim lutni. Chociaż przyszedł tu wyłącznie po instrument, przy okazji sprowadził na ziemię jakiegoś szczeniaka.
Szloch i niekończące się labiedzenie chłopaka, ciemnowłosy podsumował w swoim zwyczaju, czyli grobowym milczeniem, przerywanym sporadycznie westchnięciem z bezradności. Trichter był, jak każdy widzi, wrażliwcem, a nawet i ofermą, ale Cichy widział w nim siebie z dalekiej przeszłości. Też niewiele potrafił, też miał naiwne marzenia, a gdyby nie grupa podobnych mu dzieciaków, najprawdopodobniej nigdy nie opuściłby rynsztoków Belhaven. Zrobiło mu się żal zawodzącego chłystka – choćby uciekł do samego Nilfgaardu, a potem popłynął statkiem do Ofiru, rzeczywistość będzie dla niego bardzo ciężka do zaakceptowania, przynajmniej jeszcze przez najbliższy czas.
Z względnie niekomfortowej sytuacji wyrwał Roela jego towarzysz. Mimo swojej spostrzegawczości, musiał mu się przyjrzeć dwa razy, nim odkrył, że ten rozszarpany przyodziewek i potłuczona buzia należą do jego przyjaciela. Nie znosił oglądać druha w takim stanie. Zawsze wierzył, że pomagając mu w ucieczce od jego ojca zainicjował ich wspólną, wielką przygodę, lecz w takich momentach, jak ten, wątpił w słuszność swojej decyzji. W rezultacie, te negatywne myśli zawsze prowadziły do jednego, a mianowicie do incydentu na Stokach, ale szczęśliwie Cichy nie zdążył tam zawędrować, otrzeźwiony przez głos Froyta.
W ułamku sekundy Trichter przestał dla niego istnieć. Pewnym ruchem ręki chwycił złotą lutnię i przytulił ją do swojej piersi. Jeżeli Elan zaprotestowałby wtedy choćby słowem, bez zbędnych ceregieli zamknąłby mu dziób pięścią, najpewniej uciszając go na dobre kilka pacierzy. Zgodnie z poleceniem wstał i zaczął chyżo przemieszczać się w stronę jednej z bram miejskiego parku, w międzyczasie czekając na zwięzłe wyjaśnienia od blondyna.
Szloch i niekończące się labiedzenie chłopaka, ciemnowłosy podsumował w swoim zwyczaju, czyli grobowym milczeniem, przerywanym sporadycznie westchnięciem z bezradności. Trichter był, jak każdy widzi, wrażliwcem, a nawet i ofermą, ale Cichy widział w nim siebie z dalekiej przeszłości. Też niewiele potrafił, też miał naiwne marzenia, a gdyby nie grupa podobnych mu dzieciaków, najprawdopodobniej nigdy nie opuściłby rynsztoków Belhaven. Zrobiło mu się żal zawodzącego chłystka – choćby uciekł do samego Nilfgaardu, a potem popłynął statkiem do Ofiru, rzeczywistość będzie dla niego bardzo ciężka do zaakceptowania, przynajmniej jeszcze przez najbliższy czas.
Z względnie niekomfortowej sytuacji wyrwał Roela jego towarzysz. Mimo swojej spostrzegawczości, musiał mu się przyjrzeć dwa razy, nim odkrył, że ten rozszarpany przyodziewek i potłuczona buzia należą do jego przyjaciela. Nie znosił oglądać druha w takim stanie. Zawsze wierzył, że pomagając mu w ucieczce od jego ojca zainicjował ich wspólną, wielką przygodę, lecz w takich momentach, jak ten, wątpił w słuszność swojej decyzji. W rezultacie, te negatywne myśli zawsze prowadziły do jednego, a mianowicie do incydentu na Stokach, ale szczęśliwie Cichy nie zdążył tam zawędrować, otrzeźwiony przez głos Froyta.
W ułamku sekundy Trichter przestał dla niego istnieć. Pewnym ruchem ręki chwycił złotą lutnię i przytulił ją do swojej piersi. Jeżeli Elan zaprotestowałby wtedy choćby słowem, bez zbędnych ceregieli zamknąłby mu dziób pięścią, najpewniej uciszając go na dobre kilka pacierzy. Zgodnie z poleceniem wstał i zaczął chyżo przemieszczać się w stronę jednej z bram miejskiego parku, w międzyczasie czekając na zwięzłe wyjaśnienia od blondyna.
Ilość słów: 0
- Heliotrop
- Posty: 37
- Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
- Miano: Rita Fahari Lukokian
- Zdrowie: W pełni sił
- Profil Postaci: Profil Postaci
- Karta Postaci: Karta Postaci
Re: Miejski zieleniec
Niełatwo było znaleźć o tej porze wolny od zakochanych i zapijaczonych osobników zakątek w miejskim zieleńcu. Azylu udzieliła jej jednak stara wierzba, zwieszająca się nad przepływającym opodal kanałem. I chociaż woniało z niego szlamem, Rita z wdzięcznością przyjęła chłód idący od wody oraz cień rzucany przez drzewo.
Schowana pomiędzy gałęziami, usiadła na nabrzeżu i wyszarpnęła z sakwy procę. Niestety dla jej dobrostanu emocjonalnego, a stety dla życia i zdrowia krążących po kanale kaczek, Rita nie mogła znaleźć wokół siebie ani kamyka, a szkoda jej było mosiężnych kulek, które sprawiła sobie po burdzie w Gulecie. Zmełła więc w ustach przekleństwo i westchnęła zrezygnowana.
Wpatrzona tępo w przeciwległy brzeg, kręciła procą i czekała na olśnienie, gdy rzucona obok torba zaczęła się nagle poruszać sama z siebie. Kiedy trąciła ją ręką, z wnętrza jak oparzona wystrzeliła wiewiórka, rozwlekając po trawie uschnięte resztki kwiatów, sypiące się szyszki, zmiętą chustkę do nosa i kawałek poplamionej winem kartki zwiniętej w rulon — skarby i bogactwa córki zangwebarskiego faktora.
Rita sięgnęła po papier i rozprostowała go na ziemi. Opis rytuału mimo doświadczonego czasem i warunkami nośnika był wyraźny i czytelny:
Mogła spróbować, co jej szkodziło? Wcześniej jednak musiała porozmawiać z resztą trupy i zajrzeć do Gilberta. Skoro już utknęła w Novigradzie, chciała spać w porządnym łóżku.
Schowana pomiędzy gałęziami, usiadła na nabrzeżu i wyszarpnęła z sakwy procę. Niestety dla jej dobrostanu emocjonalnego, a stety dla życia i zdrowia krążących po kanale kaczek, Rita nie mogła znaleźć wokół siebie ani kamyka, a szkoda jej było mosiężnych kulek, które sprawiła sobie po burdzie w Gulecie. Zmełła więc w ustach przekleństwo i westchnęła zrezygnowana.
Wpatrzona tępo w przeciwległy brzeg, kręciła procą i czekała na olśnienie, gdy rzucona obok torba zaczęła się nagle poruszać sama z siebie. Kiedy trąciła ją ręką, z wnętrza jak oparzona wystrzeliła wiewiórka, rozwlekając po trawie uschnięte resztki kwiatów, sypiące się szyszki, zmiętą chustkę do nosa i kawałek poplamionej winem kartki zwiniętej w rulon — skarby i bogactwa córki zangwebarskiego faktora.
Rita sięgnęła po papier i rozprostowała go na ziemi. Opis rytuału mimo doświadczonego czasem i warunkami nośnika był wyraźny i czytelny:
Rzecz brzmiała niedorzecznie, ale Fahari była żywym przykładem skuteczności rytuału. To, w jakich okolicznościach spełniło się jej życzenie, zupełnie jej umykało. Już niemal zapomniała, że kiedyś kto inny był pierwszą aktorką Wędrownych Szczurów.Weźmiesz w noc pełni miesiąca płatków mordownika w nowiu zebranych sześć, proszku z winnego kamienia uncji ćwierć, pióro ptaka białego i język jego i z lewego nadgarstka swego kropli trzy krwi utoczysz a spluniesz. Wszystko to w kociołku z wodą słoną wymieszasz i nad ogniem z gałęzi sosnowych zagotujesz i trzy po trzy świece wkoło tegoż rozpalisz, w myślach i na języku intencję swą mając. Czuwać będziesz do rana, aż woda do cna się wygotuje, a ogień zagaśnie. Popioły zbierzesz o pierwszym kura pianiu i w ziemi martwych je złożysz. Wonczas życzenie twoje się ziści, do skutku pełnego dojdzie.
Mogła spróbować, co jej szkodziło? Wcześniej jednak musiała porozmawiać z resztą trupy i zajrzeć do Gilberta. Skoro już utknęła w Novigradzie, chciała spać w porządnym łóżku.
Ilość słów: 0
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław