Post
autor: Hagan » 11 lis 2019, 0:53
Wielki plan ucieczki legł w gruzach. Tłum przerzedził się szybko, uniemożliwiając mu skrycie swej postaci pośród wieśniaków. Jakby mało tego było, kobieta postanowiła wyrazić swą wdzięczność krępującym uściskiem. Aco zamarł w bezruchu, jakby kompletnie sparaliżowany. Nie odezwał się ani słowem. Nawet gdyby chciał, to słowa i tak ugrzęzłyby mu w gardle. Trzy, jakże sprzeczne, części jego umysłu starły się ze sobą. Jedna pragnęła się odsunąć, odjechać, uciec i uniknąć niezręcznej sytuacji. Druga, pomimo całej tej niezręczności, odczuwała przyjemność z uścisku. Piękny, zapadający w pamięć zapach połączony z nietuzinkową urodą dziewczyny przyspieszały znacząco bicie jego serca. Trzecia, ostatnia część, po prostu wiedziała, że nie wypadało mu się odsuwać. Jego mina i burkliwa wypowiedź robiła z niego wystarczającego buca, na którego wcale nie chciał wyjść.
Szczęśliwie, dziewczyna odsunęła się od niego nim kolejne burzliwe myśli zalały jego umysł. Odetchnął w duchu, choć nie był to koniec jego mąk. Skazany został na podróż do domu niewiasty. Z sytuacji tej mógł wyciągnąć go jedynie Zator... lecz wtem zdrada! Zdrada! Cios nadszedł z najmniej spodziewanej strony. Jego towarzysz, miast wyciągnąć ku niemu pomocną dłoń, przypieczętował jego nieszczęsny los. Opcji nie miał zbyt wiele. Szczwany lis wysunął niepodważalne argumenty. Mańkut cały był przemoczony, negocjacje nie dobiegły końca, zestresowaną kobietę i dziecko warto było odprowadzić bezpiecznie do domu. A na koniec, niczym gwóźdź do trumny, trzeba było zadbać o miecz. Zatem szach i mat, najemnik przegrał tę partię z kretesem. Jedyne co mógł zrobić, to przyjąć tę klęskę z godnością.
— Głupio by było odmówić... — rzucił nieśmiało. Czuł, że warto było się odezwać, nawet jeżeli wybór nie należał tak naprawdę do niego. Rzucił jeszcze wzrokiem za niknącym w oddali tłumem, mimochodem rozważając jak bardzo przekoloryzowane zostaną wydarzenia znad rzeki. Czy w historii praczek miał nadjechać na koniu, w lśniącej zbroi i rzucić się, niby dzielny rycerz, na pomoc dziecku? Może wbrew siłom natury miał zmusić rwącą rzekę do posłuszeństwa? Przez chwilę poczuł się jak bohater dawno zasłyszanych opowieści. Było to nawet przyjemne uczucie, zwłaszcza gdy historie te były opowiadane daleko od jego osoby, nie ściągając na niego niepotrzebnej uwagi. Nim fantazja poniosła go dalej, zauważył urywającą się rozmowę między Zatorem a kobietą oraz uśmiech, który dla Mańkuta był wyjątkowo jednoznaczny. Rzucony został prosto w paszczę lwa, aby sprostać swym lękom.
— To ten... pomogę z koszem — powiedział cokolwiek, co pierwsze mu przyszło na myśl. Krótkie zdanie, dające jedynie znać, że nie odpłynął kompletnie myślami. Skoro takie słowa już padły, musiały po nich nastąpić czyny. Aco wziął się za zbieranie z gruntu ubrań i ścier, otrzepując je z piasku i umieszczając w koszu.
Ilość słów: 0