Dante z Rosenburga
Tłusta larwa wystawała z oczodołu śmierdzących zwłok gubernatora. Rozkład zebrał swoje żniwo, przyciągając muchy. Przeszyte palem ciało osunęło się na nim, pozostawiając ciemnoczerwony ślad na pociemniałym drewnie. Klatka piersiowa zapadła się, kończyny zastygły w mocnym wykręceniu, jakoby przed śmiercią ktoś wyłamał im stawy. Dante, znosiłeś trudy życia i potrafiłeś zapłacić każdą cenę, żeby przetrwać, ale nawet dla kogoś takiego jak ty przeszukiwanie tego truchła było wyzwaniem. Trzymałeś nerwy na wodzy i uważnie prowadziłeś swoje ręce, aby przypadkiem nie styknęły się z legowiskami robaków lub nie przebiły kluskowatych pęcherzy. Fragmenty tkaniny zdążyły się scalić ze strupami, a proces przeszukiwania naruszył owe strupy, skazując cię na nielichy smród. W pierwszej kolejności zdjąłeś buty z wysoką cholewą. Uporawszy się z sensacjami zapachowymi oraz emocjami towarzyszącymi przy tym, znalazłeś srebrną monetę.
Przekroczyłeś próg wejścia, zawitałeś w krasnoludzkiej konstrukcji. Nie wiedziałeś czy Pęknięta Tarcza postawiła ten dom czy inna nacja brodatej braci pozostawiła tutaj świadectwo swojej smykałki do podziemnej architektury, natomiast zdawałeś sobie sprawę, że żadna ludzka ręka nie zbudowała tego kamiennego i częściowo wyrzeźbionego w skale domostwa. Wykorzystałeś nieobecność gospodarzy, aby w spokoju się rozejrzeć.
Myszkowałeś kilka godzin. Udało ci się odnaleźć wysokiej klasy stroje, które ewidentnie były przeznaczone dla majętnej i wysoko postawionej w hierarchii społecznej osoby. Wiele z tych ubrań pasowało na ciebie. Odnalazłeś również osobisty dziennik Maksymiliana w szufladzie, ale nie potrafiłeś czytać. Opukawszy spód szuflady, wykryłeś drugie dno, w którym ukryto piękny imperialny pistolet. W małym woreczku był proch strzelniczy oraz pięć kul. Zatrzymałeś oba znaleziska.
W zadumę wprawiły cię potężne, kamienne wrota, na których wyrzeźbiono płaskorzeźby poprzednika Maksymiliana. Dostrzegłeś na budulcu skrzydeł bramy znajomą cechę: kamień był scalony i zniekształcony na poziomie strukturalnym. Podobną anomalię widziałeś u Daniela, kiedy stawialiście kładki z blach, ale wrota skarbca nosiły znamiona na całej swej powierzchni, również wynurzające się z kamiennej tafli bliźniacze twarze poprzednika zdały się być naruszone przez te charakterystyczne procesy. Same płaskorzeźby były absurdalnie wręcz szczegółowe, jakby to dłonie uformowały ich kształt, nie młotek i dłuto. Rysy wydawały się podobne do facjaty mężczyzny z rysunku Daniela. Pomimo usilnych starań, nie odnalazłeś klucza.
Opuściłeś dom orka, próbując zapomnieć o dekoracjach jego kobiet: rozwieszonych na ścianach niby gobelinach z ludzkich skór.
Aza i Hirvo
Pustynia zawsze odbierała. Poznałeś to na własnej skórze, łowco, gdy prowadziłeś towarzyszkę poprzez zdradliwie piaski. Silne podmuchy wiatru sprawiały, że zasłaniałeś oczy. Rozpędzone drobinki już wielokrotnie cię raniły, po pewnym czasie przyzwyczaiłeś się do tych niedogodności i małych ranek na policzkach. Najważniejszy był wzrok, dlatego ochraniałeś go. Trop zaprowadził was donikąd, nie dogoniliście tajemniczego przybysza, ale natura osłodziła wam tę porażkę za sprawą pięknego zachodu słońca. W drodze powrotnej, lecąc nad jasnymi jak platyna wydmami, spostrzegliście siedlisko ogromnych skorpionów, których toksyna powalała najmocniejsze stworzenia na świecie. Był okres rozrodczy tych pajęczaków, więc zapewne szybko nie opuszczą legowiska.
Po rozmowie z mistrzynią, w obozowisku pod trybami wiekowej maszyny, udaliście się na spoczynek. Aza, nie mogłaś spać, więc musiałaś czymś zająć umysł, żeby nie oszaleć. Skupiłaś spojrzenie na glifie, jednym z wielu tysięcy rozsianych po baszcie. Przypomniałaś sobie prowadzone dawniej oględziny z Izajaszem. Gdy razem badaliście złom oraz znaki Nieśmiertelnego, tłumaczył, że architektura wieży sięgała setek lat wstecz. Zorientowaliście się również, że część pozyskanych elementów wydała się młodsza, jakby zdarzały się w historii okresy renowacji baszty. Nieśmiertelny zawsze naprawiał swoje dziecko, tak przynajmniej zgadywaliście, ale teraz? Gdzie on był, kiedy wieża wymagała naprawy, a natura zarażała ją zarodnikami niczym chorobą? Wieża potrzebowała następnego cyklu. Byłaś w stanie świadomie synchronizować się z nią, ale przeczuwałaś, że utrzymywanie stanu powolnej kontemplacji narażało twoje zegary na zatrzymanie, lecz balansowanie na granicy unicestwienia jaźni kusiło. Doświadczenie snu w istocie, która nie mogła zasnąć.
Symbol emanował jasnoniebieskim światłem. Wpatrywanie się na niego uspokajało, a także wywoływało uczucie nostalgii, jakoby kojarzył się z czymś przyjemnym za czasów dzieciństwa. Pomimo odległości dzielącej was, wiedziałaś z pewnością, że magiczny znak pulsował rytmicznie, uwalniając ciepło. Nie wydawał ci się także obcy, przeciwnie, zapraszał do interakcji niczym bliski serca przyjaciel, którego nie widziało się całe lata. Nie potrafiłaś rozczytać znaczenia samego wzoru, przy czym gnębiło cię poczucie, że owe znaczenie było czymś zupełnie oczywistym i banalnym do odkrycia.
Wystarczyło jedynie poświęcić na to więcej czasu. W swym bezruchu zorientowałaś się, że twoje ślepia przyciągnęły ćmę, która właśnie po nich kroczyła, ruszając skrzydełkami.
Erika
Po porażce w wyprowadzeniu dzieci do bezpiecznej przystani, miałaś czas na poukładanie w głowie, co właściwie zobaczyłaś w jaskiniach górników. Przede wszystkim społeczność enklawy była zorganizowana, a nawet pomimo stanu hardego upojenia alkoholowego, pracowali. Zanim dotarłaś do dzieci, mijałaś ludzi z urazami wywołanymi nierozważną pracą oraz kaleki, na których stopy spadły głazy. Penetrowanie skały kilofami rodziło pieśń, która poruszyła twoje serce. W przeciwieństwie do tych pijaków, byłaś córką podziemi, a zew nakazywał ci śledzić korzenie gór, ażeby wykraść ich bogactwa. Twoja intuicja podpowiadała ci, obserwując prace ludzi, że musieli drążyć w głąb, a nie na powierzchnię. Wskazywał na to rodzaj wynoszonego gruzu, który występował w niższych warstwach skał. Język człowieka mógł cię oszukać, ale penetracja wnętrza mamuśki ziemi nigdy. Wyłupane fragmenty jasno pokazywały kierunek.
Także zastanawiały cię mundury ludzi. Górnicy narzucili na siebie uniformy legionistów wyrwane z poprzednich epok, obecnie żaden żołnierz Imperium nie ubierał się na taką modłę, jedynie artyści teatralni zakładali na siebie relikty przeszłości albo znawcy historyczni, którzy nie mogli się powstrzymać i rekonstruowali dawne dzieje. Górnicy także nie umieli poprawnie nosić uniformów, widać było jak na dłoni, że nie byli do nich przyzwyczajeni. Sama tkanina natomiast była świeża, jakby niedawno opuściła wykańczalnię. Nie wszyscy byli przebrani za legionistów, niektórzy ubrani byli normalnie. Jedynie względnie zdrowi, młodzi i silni mężczyźni bawili się w wojaków, pozostali albo umierali od marskości wątrób, albo kopali.
Z przemyśleniami dotarłaś do domu gubernatora.
Croll
Śmierć! Rozkład! Rozkwit!
Czymże było jedno, stare życie? Nadzieją. Użyźnieniem. Krew starca spływała po twej dłoni, a kiedy pobłogosławiłeś wiernych krwawym sakramentem, ci ruszyli nakarmić Pramatkę.
Odrodzenie!
Użyźnienie przyszło z poderżniętymi gardłami starszyzny. W grzybowym kręgu zebraliście ich, pozbawiliście strojów, rozdając je młodszym osobnikom, ażeby później zutylizować słabych ubiciem dokonanym zakrzywionymi ostrzami sierpów. Pomimo pięknej idei, słusznej w swym pragmatyzmie, jedynie pierwsza ofiara dobrowolnie się oddała. Pozostali, pomimo słabości i wieku, chcieli żyć, albowiem pragnienie przetrwania tliło się w każdym życiu. Ta wola, manifestowana walką nawet pod postacią błagania o życie, spłynęła wraz z posoką ku waszej ziemi. Biedny, upośledzony goblin o umyśle dzieciak łkał o litość. Obiecywał, że uczyni absolutnie wszystko, abyście tylko dali mu szansę na życie. Jakie to było piękne, patrząc na dzieło stworzenia, które pomimo swej nieperfekcyjnej formy, łapało się każdej metody, aby mu podarowano. Osobiście go ubiłeś, ostrze przyjemnie zagłębiło się w szyi.
Dzieci ukryte u Daniela przytulały się do swoich mam, albowiem gardła cierpiących wydzierały z siebie wołania o pomoc. Kiedy ostatnie z nich zgasło, trwał jeno śpiew silnych, gdyż słabych już nie było wśród goblinów. Dzieci zapłakały.
Croll, zabiłeś ich wszystkich. Teraz sam byłeś starszyzną.
► Pokaż Spoiler
Zmniejszyłeś o 10 jednostek wymaganych jednostek na wykarmienie wioski. Z 56 spadła do 46.
Aktualności poziom żywności: 48/112 jednostek
Aktualna produkcja żywności: 6 jednostek na dzień. Bonus trwa przez 3 dni.
Otrzymujesz 1 punkt splugawienia za masowy mord.
Gnark i Grzmot
Doktorze, pomimo małego wzrostu, posiadałeś jaja ze stali, ponieważ otwarcie wszedłeś do jaskini, w której mieszkańcy wymierzali w ciebie nienawistne spojrzenia. Nigdy cię nie lubili, lecz ani razu nie gromili cię w taki sposób. Twoje chytre uszy wyłapały znaczenie szeptów odprowadzających cię do świetlicy.
Jest z nimi. Był na naradzie. Chce naszych dzieci. Dorwiemy go pierwsi!
Frederic wyglądał tak, jakby wyrwał się z innych czasów. Nosił na sobie pancerz centuriona z starożytności, z piękną dwunastką na napierśniku imitującym męską klatkę piersiową. Obok stali jego legioniści, a za nimi kobiety trzymały dzieci. Spostrzegłeś, że były czyste. Dziewczynkom uczesano włosy, wplątano w kosmyki ładne spinki, na szyjach nosiły amulety z zębatkami. Chłopców ubrano w mundurki żołnierzy, podarowano im noże oraz miedziane puklerze.
Szybko zdałeś sobie sprawę, że przywódca jaskini miał w dupie twoje argumenty. Kiedy nawijałeś makaron na uszy, postać gospodarza zdawała się rosnąć ci w oczach. Z każdym wypowiedzianym słowem poszerzał się jego uśmiech, jak gdyby bawiły go twoje starania. Momentalnie zorientowałeś się, jakie nastawienie żywił wobec ciebie. Zamierzał cię wykorzystać, aby pozbyć się całej drużyny. Nie miałeś już wątpliwości, kto był waszym wrogiem.
Przybyłeś w samą porę. Górnicy pochowali się w swoich norach, kiedy wparowałaś wraz z furiami do środka. Jeden z mężczyzn, nie mogąc się ukryć, padł na ziemię, popuszczając w gacie ze strachu. Ludzie się was bali, stanowiliście argument siły, któremu nie sposób odmówić. Wbiłeś się do świetlicy.
Ujrzałeś symbol niewoli twej rasy. Frederic nosił pancerz osobników, którzy wieki temu walczyli z twoimi przodkami. Poczułeś jak ogień zastąpił ci krew, z ledwością kontrolowałeś szał, potencja rozrywała cię od środka, a podniecenie wywołane perspektywą walki niemal strzaskało zmysły. Jedna z twoich kobiet lizała ostrze noża, gdy intensywnie spoglądała na jednego z legionistów. Zadrżały mu kolana.
Nie czekaliście długo, jak kolejni legioniści dołączyli do negocjacji. Niezdolni zmieścić się w świetlicy, odcięli wam drogę powrotną. Dzierżyli żelazne kilofy. Bali się, ale także byli zdesperowani. Szykował się srogi wpierdol. A kiedy ork dodał
po moim trupie, zadzwoniły im zęby ze strachu.
— Dosyć! — odezwał się znajomy wam głos. Thomas przecisnął się za obstawę przybyłych agresorów.
— Nie pisaliśmy się na rzeź we własnym domu! Nie tak to planowałeś, Frederic!
Centurionowi górników zadrżała powieka.
— Nie będziemy dyskutować. Dzieli nas jeden krok! Zbawienie jest na wyciągnięcie ręki, wyrwiemy się z tej beznadziei — patrzył na Thomasa, ale tak naprawdę mówił do swoich ludzi.
— Obiecali nam, że do nich dołączymy. Ich nadejście będzie naszą szansą!
Twarz Thomasa się skrzywiła się pod wpływem wściekłości.
— Chłopy nam giną! Są wykończeni, a ty dokręciłeś jeszcze śrubę. Zgodziłem się na to, ale miałeś trzymać Grzmota z dala od nas. Nie pozwolę na to, żebyś nas pozabijał. Pozwól im odejść! Albo oni nie będą twoim jedynym problemem!
Dowódca wrogo spojrzał na przybocznego. Zanim podjął decyzję, zerknął na matki dzieci. Były przerażone.
— Odejdźcie. Niedługo i tak się zobaczymy.
Przepuszczono was. Wyszliście cali, choć bez dzieci.
Noc
Z nadejściem nocy poczuliście się nieswojo. Wiedzieliście, że coś wisiało w powietrzu, a ci, którzy postanowili zostać w wiosce, przeczuwali najgorsze. Wraz z mrokiem przybyło zagrożenie, jakoby świat skąpany w nocy stał się śmiertelnie niebezpieczny. Pozostało wam wybrać odpowiednie pozycję i przetrwać noc.
► Pokaż Spoiler
Zapraszam do pisania postów, w których ustawiacie swoje figury w miejsca, gdzie mogę potencjalnie pierdolnąć. Jeżeli traficie dobrze, będziecie mieli okazję przeciwdziałać.
Termin odpisów: 07. 12. 22r.