— Auaaaa! — krzyknął z bólu Marek, jeden z dzieciaków.
— Co ty?! Do domu, ale już! — Mama Marka złapawszy na ucho urwisa rzucającego kamieniami, odprowadziła go z powrotem do jaskiń mieszkalnych. Chłopiec myślał, że naskrobał, ale reakcja matki wynikała z innego powodu.
Zebranie się niedawno zakończyło.
Siedzieliście wszyscy razem przy jednym stole na kółkach, w jadalni, i popijaliście napar grzybowy. Niedawno skończyliście naradę z jedynymi mieszkańcami, którzy jeszcze nie przepili swojego życia i nie byli na tyle obojętni, żeby patrzeć bezczynnie na nadciągającą tragedię. Chodziło bowiem o Darusia, sierotkę, którym opiekowały się mordercze siostry. Zaginął i jeszcze się nie znalazł, co niezwykle denerwowało furiatki. Czarę goryczy przelał również komentarz Jackowsky'ego.
— Będą następne.
Oprócz tego brakowało wam jedzenia przeznaczonego na trybut i wiedzieliście, że trzeba było zmobilizować ludzi do pomocy kapłanom, ponieważ sami nie mieli szans się wyrobić na termin upływający w przeciągu dwóch dni. Na domiar złego winda się popsuła z niewiadomych przyczyn i nie mogliście liczyć na pomoc Izajasza w tej sprawie, gdyż kiedy ostatnio robił jej przegląd, zaczął recytować wiersze miłosne w imię pokrzepieniu serc. Byliście jedynymi sprawczymi jednostkami, więc to na was spadła odpowiedzialność rozwiązania tychże problemów.
Posiadaliście ludzi i zasoby do zrealizowania swoich planów, a płaciliście za to wyłącznie czasem, który uciekał jak piasek przez palce. Jak zamierzaliście rozpocząć swój dzień?
Pozostała szóstka dzieci.
► Pokaż Spoiler