Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, gra]

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 201
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, gra]

Post autor: Lasota » 10 lis 2022, 12:40

Dzień I Sokół trzymał w szponach ofiarę, wracał z polowania do domu. Będąc w przestworzach, zaczął szybować w kierunku gigantycznej rozpadliny, jakoby blizny samej planety pozostawionej po starciu bogów. Z niemałą prędkością ptak przekroczył granicę powierzchni, opadając w czeluść. Nie bał się ciemności, bowiem wkrótce ujrzał jasne punkty w mroku, które obrał sobie za kierunek. Niedługo później wynurzył się z przenikającej czerni, piszcząc dumnie i pozdrawiając przykute do ziemi istoty swym majestatem. Drapieżnik zwinnie uniknął rzuconych ku niemu kamieni. Wylądował na swoim gnieździe, żeby spożyć śniadanie oraz patrzeć z ciekawością na zmagania sąsiadów.
— Auaaaa! — krzyknął z bólu Marek, jeden z dzieciaków.
— Co ty?! Do domu, ale już! — Mama Marka złapawszy na ucho urwisa rzucającego kamieniami, odprowadziła go z powrotem do jaskiń mieszkalnych. Chłopiec myślał, że naskrobał, ale reakcja matki wynikała z innego powodu.
Zebranie się niedawno zakończyło.
Siedzieliście wszyscy razem przy jednym stole na kółkach, w jadalni, i popijaliście napar grzybowy. Niedawno skończyliście naradę z jedynymi mieszkańcami, którzy jeszcze nie przepili swojego życia i nie byli na tyle obojętni, żeby patrzeć bezczynnie na nadciągającą tragedię. Chodziło bowiem o Darusia, sierotkę, którym opiekowały się mordercze siostry. Zaginął i jeszcze się nie znalazł, co niezwykle denerwowało furiatki. Czarę goryczy przelał również komentarz Jackowsky'ego.
— Będą następne.
Oprócz tego brakowało wam jedzenia przeznaczonego na trybut i wiedzieliście, że trzeba było zmobilizować ludzi do pomocy kapłanom, ponieważ sami nie mieli szans się wyrobić na termin upływający w przeciągu dwóch dni. Na domiar złego winda się popsuła z niewiadomych przyczyn i nie mogliście liczyć na pomoc Izajasza w tej sprawie, gdyż kiedy ostatnio robił jej przegląd, zaczął recytować wiersze miłosne w imię pokrzepieniu serc. Byliście jedynymi sprawczymi jednostkami, więc to na was spadła odpowiedzialność rozwiązania tychże problemów.
Posiadaliście ludzi i zasoby do zrealizowania swoich planów, a płaciliście za to wyłącznie czasem, który uciekał jak piasek przez palce. Jak zamierzaliście rozpocząć swój dzień?
Pozostała szóstka dzieci.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Ivan
Awatar użytkownika
Posty: 786
Rejestracja: 16 mar 2018, 12:47
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, gra]

Post autor: Ivan » 10 mar 2023, 19:20

Obrazek
Hirvo, zupełnie jak kot lub większość znanych mu drapieżników lubił ciemne, wysoko położone miejsca. Takie, które dawały mu szerokie pole obserwacji przy jednoczesnej możliwości bycia niewidocznym. Przyczajony na swym stanowisku czuł się jak w kilku miejscach naraz. Chłonął wieczorne powietrze i atmosferę przygotowującej się do kolejnej nocy wioski.
Aza udająca się w stronę mostu. Gobliny posłuszne woli kapłana. Erika w dole negocjująca ze swoimi ziomkami, praktycznie nad nieostygłym jeszcze trupem Grzmota. Brzydki ryj dowódcy Pękniętej Tarczy. Twarz naznaczona chorobą lub innego rodzaju zepsuciem, którego proweniencji mógł się wyłącznie domyślać.
Mimowolnie pogładził łęczysko trzymanego w rękach łuku, w myślach ocenił odległość. Wiele myśli przemknęło mu w tym momencie przez głowę. Ale tą, która pozwoliła mu podjąć decyzję, był odległy śpiew.
Łowca ocknął się, zrozumiawszy, że pojął przepowiednię jasnowidza opacznie. „Klan z klanów” i „wygnani” nie dotyczyło krasnoludów. Krasnoludów, które rosnąc w siłę lub desperację, posuwały się w swych żądaniach coraz dalej. Których warunki były w istocie kiepsko zawoalowaną groźbą.
Nie pamiętał kiedy osadził strzałę na cięciwie, ale grot szypu wycelował w herszta już całkiem świadomie. Powoli, stopniowo, by nie skrewić przedwcześnie, zwiększał naciąg broni, wyczekując dogodnego momentu. Obserwowany czubek szypu rozmył mu się lekko w oczach, znajdujący się po drugiej stronie cel nieznacznie wyostrzył. Naciągana cięciwa powoli stawiała coraz większy opór. Czuł jak pomimo rękawicy. zaczyna mu się wżynać w palce.
Na trzy uderzenie serca wstrzymał oddech. Po czym zwolnił cięciwę.
Leć, pomyślał, zanim pocisk syknął w locie i poleciał w dół. Leć i zabij skurwysyna.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 230
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, gra]

Post autor: Arbalest » 12 mar 2023, 14:22

Obrazek
Dante potrząsnął głową, wyrywając się z krótkiego stuporu, w którym to przez chwilę zdawał się utknąć. Znowu znalazł się w warsztacie Izajasza, otoczony czterema butelkami ostrożnie przelanej oliwy, gotowymi do spełnienia swojego przeznaczenia — wypalenia roszczeniowych pokurczów, póki nie zostanie nic poza bialutkimi kośćmi.
Jakkolwiek chciałby poświęcić się teraz dalszej refleksji, znowu nie było na to czasu. Mógł tylko zgadywać o czym w tym momencie Erika rozmawia z ich podziemnymi ciemiężycielami, w tym ich przeklętym języku. Wiedział za to doskonale, że rozchodziło się o dzieciaki i całe żelastwo jakie w Ściankach trzymali.
Oddanie tych pierwszych byłoby zwykłym skurwysyństwem. A gdyby oddali to drugie — równie dobrze mogli sobie już teraz poderżnąć gardła i oszczędzić zachodu każdemu, kto chciał ich krzywdy.
Z tym przekonaniem, najemnik ruszył z powrotem do jaskini Daniela. Ruszył, nadmienić należy, niespiesznie i starając się nie rzucać w oczy. Stojącemu na warcie Hirvo oddał jedną z przygotowanych butelek zapalających.
— Jeśli tej nocy zdechnę, to sprowadź Łowczynię do Daniela. Kończy mu się czas, a chciałby jeszcze zdążyć z nią porozmawiać. Mogę na ciebie liczyć? — zaczepił go jeszcze pospiesznie, zanim nie zszedł z powrotem na dół, by porozmawiać z pozostałymi rezydentami domostwa.
— Nie wiem co planujecie, ale pokurcza przyszyły tu po nasze dzieci i naszą broń. Chcą wprowadzić tu swoje porządki. Pewnie będą traktować nas jak niewolników, póki nie zdechniemy z głodu, żeby mogli przyprowadzić więcej swoich. Mi to nie w smak, więc razem z kilkoma naszymi idę ich pozabijać. Albo zginąć próbując. Wybór jest wasz.
Nigdy nie miał drygu do górnolotnych przemów, ale po tym co stało się zeszłej nocy nie mógł zmusić reszty mieszkańców, by złożyli swoje życia na ołtarzu „wolnych Ścianek”. Uznał więc, że prościej będzie jeśli to każdy z nich samemu zdecyduje, czy woli spróbować się postawić, czy poczekać na to co gotują im krasnale. Dante czekać nie chciał, więc wrócił już szybszym tempem do warsztatu, gdzie założył na siebie zabrany wcześniej mundur legionisty. A gdy padł sygnał, w postaci wystrzelonej przez Hirvo strzały, mężczyzna odpalił lont od swojego krzesiwa.
— Gotowi?! BIJ, ZABIJ!
Pierwsza butelka poleciała w wielką jak stodoła, pełną kuszników formację krasnoludów.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 207
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, gra]

Post autor: Asteral von Carlina » 13 mar 2023, 8:20

Obrazek

Wpierw snobistyczny gubernator na usługach imperium rządził ściankami, zarzynając ich horrendalnymi podatkami. Później postrach wprowadził potężny i okrutny ork, uprzednio nabijając głowę poprzednika na pal przed jego siedzibą. Teraz krasnoludzki tyran z zawszawioną brodą uśmiercił Grzmota jednym bełtem, chcąc wyrwać Ściankom ostatnie krople życia, zmuszając ich do katorżniczej pracy. Nieprzerwanie król zabijał króla w drodze o władzę.
Zielone gobliny przemykające między skałkami, zabudowaniami i maszynami nie zamierzały ukłonić się przed siwobrodym. To one dzierżyły prawdziwą władzę w Ściankach. Bez nich żaden człowiek, ork czy krasnolud nie przeżyje. Ich hodowla była jedynym miejscem dostarczającym żywność na tym pustkowiu. Gobliny już wiedziały, że władza powinna przypaść im. Przecież Pramatka była przychylna właśni goblinom. Mieli po swojej stronie mądrego kapłana, wiele małych zielonych rączek i prastare bóstwo. Determinacja małych pokurczów nie była nigdy większa. Dłonie goblina zatrzymały potwornego Maksymiliana. To goblinów obawiali się górnicy, gdy stłoczono ich w małych podziemnych izbach. To dzięki goblinom zamknął się cykl – Śmierć! Rozkład! Rozkwit! Odrodzenie! To gobliny miały odwagę poświęcić się na ołtarzu. Przynajmniej tak to wszystko teraz pamiętały, słuchając kazań Crolla.
Hasłem do działania była strzała wystrzelona przez Hirvo. Następnie w stronę krasnoludów poleciały butelki wypełnione oliwą z jarzącymi się zielonym ogniem szmatami, wepchniętymi w szyjki. Później poleciały kamienie wyrzucane z procy. Gobliny jednak jeszcze nie zwróciły się do bezpośredniego starcia. Od razu skryły się, czekając na rozwój wypadków. Działając jak jeden organizm.
Ilość słów: 0
Obrazek

Wulf
Awatar użytkownika
Posty: 250
Rejestracja: 15 mar 2018, 0:12
Miano: Cyprian de Nogaret
Zdrowie: Okaleczona twarz.
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, gra]

Post autor: Wulf » 14 mar 2023, 1:15

Obrazek
Nim sytuacja na placu zdążyła się na dobre zagotować, Gnark w pracowni Izajasza spoczął na jednym z ocalałych, nieprzewróconych w amoku taboretów, łapiąc oddech. Spoglądał na popękaną skórę wewnątrz nienawykłych do ciężkiej, fizycznej pracy, dłoni. Dzierżony kilof oparł tuż obok.
Mimowolnie poświęcił kilka sekund lepkiej i tłumionej od czasów porwania Darusia, refleksji. Czemu nie odejść, myślał. Wszystko, czego potrzebował, aby przetrwać w tym świecie, mieściło się w małej skórzanej torbie. Z jego fachem, przetrwałby. Wystarczyłoby dotrzeć do pierwszej, lepszej osady, kto wie, a być może szczęście uśmiechnęłoby się do niego po raz pierwszy od bardzo dawna i sprowadziłoby w pobliże Ścianek karawanę kupiecką, pod którą mógłby się podczepić. Przecież był tylko goblinem. Nikt nie widziałby w nim zagrożenia. Szczególnie gdyby dał znać o swoim wykształceniu. Kto nie chciałby mieć przy sobie doktora, kiedy wkoło mnogość zagrożeń? Wystarczyłoby wymknąć się, tu i teraz teraz kiedy każdy ledwie pilnował czubka swojego nosa, gdzie znaleźć obcego można było w domu gospodarza, a tajemnicze zaginięcia nikogo nie dziwiły.
Sięgnął po zakurzoną butelkę z mętnym płynem. Przetarł rękawem powierzchnie szkła, ukazując oblicze ziemistej, zmęczonej twarzy. W zapadniętych, paskudnych oczach widział postać, którą już ledwie poznawał.
Zważył w ręku naczynie. Odetchnął.
Golug krythak urthak yzgul zhakan. — Wypowiedziane słowa pochodziły z pradawnej, goblińskiej mowy. Nie znał ich znaczenia, po prawdzie słyszał je tylko raz, z ust swojej dawno nieżyjącej babki. Z jakiegoś powodu czuł potrzebę ich inkantacji.
To my nadajemy słowom ich znaczenie, pomyślał, wychodząc. W ręku wciąż dzierżył butelkę.

***

Do swojego gabinetu wszedł tylko na chwilę, chcąc wziąć truciznę. Gdy miał już wyjść, zastygł w progu, jakby niepewny następnego kroku, po czym odwrócił się i poszedł na tył kantyny. Locha spała na pryczy, jej wylewające się sadło tworzyło iluzję ciała ulepionego z rozmokłej gliny. Podszedł do niej, niemal się skradając. Pocałował wnętrze swojej dłoni, którą potem przytknął do czoła matki.
Żegnaj — powiedział.
Locha pierdnęła przez sen.

***

Wrócił do pracowni Izajasza, zebrawszy wcześniej oręż od swojej drużyny. Każde ostrze natarł trucizną, nie szczędząc zawartości menzurki, nacierając stal, póki nie cuchnęła na metr kwaśnym odorem. Swój kilof również zwilżył w klarownej cieczy.

***

Jakiś czas po tym, gdy wszyscy odebrali swoją broń, usłyszał rumor na placu Ścianek. Wybiegł z pracowni. W jednym ręku dzierżył kilof, w drugiej zabójczy koktajl. Ujrzał ciało orka, poprzebijane sterczącymi bełtami. Szkliste oczy wpatrywały się w wąską szczelinę nieba. Oczy mordercy Maksymiliana, tego samego, którego Gnark zgładził powtórnie. Mordercy, który się za nim wstawił i uratował mu życie.
Być może w Gnarku coś by pękło, gdyby nie stało się to już jakiś czas temu.
Bij, ZABIJ! — ryknął, wtórując reszcie.
Cisnął koktajlem, celując w parszywe mordy krasnoludów.
Ilość słów: 0
Obrazek

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 144
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Porwania w Ściankach! [Cień Władcy Demonów, gra]

Post autor: Vespera » 16 mar 2023, 2:24

Obrazek
Aza tkwiła przez chwilę w bezruchu, kontemplując to, co ujrzała i poczuła poprzez Basztę. Zrozumiała, że choć czysto inżynieryjnie rozumiała strukturę pułapki zastawionej przez mistrza, nie potrafiła tak po prostu zniszczyć tego cudu mechanicznej precyzji, który po latach przestoju ożył za sprawą odbudowy Białego Szlaku. Nie była zdolna tego uczynić, dopóki nie pojmie zagadki Nieśmiertelnego i automatonów z przepaści - celu, który po tragicznej śmierci jej mistrza ze Stolicy zdeterminował jej przybycie do Ścianek i mógł nadać sens jej własnemu istnieniu.
Zapragnęła porozmawiać z bytem, który wydał jej się znajomym. Wyruszyć natychmiast do komnaty Nieśmiertelnego. Zrozumieć. Gdyby tylko na drodze ku temu celowi nie stała hałastra pazernych krasnoludów i kolejny bezsensowny rozlew krwi...
Aza nie miała duszy wojownika – była typem naukowca, a jej ścisły umysł pochłaniały kwestie techniczne. Napatrzyła się dość na śmierć, ale nigdy nie zadała jej żadnej istocie żywej, ani w tym życiu, ani w poprzednim. Tym bardziej nie paliła się do bitki, która rozgrywała się na jej oczach. Kiedy jednak zobaczyła strzałę, która powędrowała w stronę herszta, a następnie płonące butelki wyrzucone w stronę zgrai krasnoludów dotarło do niej, że tym razem prawdopodobnie nie będzie miała wyboru.
Automatonka bez dalszego namysłu chwyciła za kilof i ruszyła do walki. Może nie miała natury wojskowego stratega, ale zdrowy rozsądek skutecznie odradzał jej pakowanie się w pojedynkę na największą zgraję wrogów, toteż czaiła się na pojedyncze krasnoludy, które odłączały się od grupy na fali paniki i płonięcia. Gdyby zaś w trakcie starcia zwycięstwo miało zacząć kategorycznie i beznadziejnie przechylać się na stronę wrogów, zamierzała zaprzestać walki, biec po dzieciaki i ewakuować się z nimi windą na górę Baszty.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław