Sromota

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 05 gru 2022, 18:48

Obrazek
Sromota Noc strachów i czarów minęła, widma i dusze przeklęte do zaświatów powróciły, półmiski z danią opróżniły, przy ogniu grzejąc swe zgryzoty i trwogi, lecz uczucie niepokoju i zbliżającego się nieszczęścia pozostało. Dym spod wygasających zwęglonych szczap drewna, jakoby formując martwe oblicza bliskich, nie chciał wznosić się ku górze. Powszechne buczenie gołębi, skrytych pod krokwiami, wywoływało dreszcz i wrażenie obecności. I niebo nienaturalnie zasnute było falbaną czarnych skrzydeł – to kruki, wrony, gawrony i szpaki, dywagując w swoich ptasich językach, wirowały nad głowami. Spoglądając za siebie, nie opuszczało Cię uczucie, że ktoś za tobą idzie. W wilię Saovine, gdy ścierają się ze sobą dwa światy, zadziało się coś złowrogiego. Coś co miało umrzeć, nie umarło. Coś co miało panować, zostało zhańbione. Coś co miało zostać zamknięte, pozostało uchylone. Nierozsądne decyzje, okrutne czyny, przemilczane tajemnice zbierają teraz żniwa.
W kasztelu Raduń i niedalekiej wiosce Przylesie, które stanowią część krainy Jamurlak, śmierć przybyła po siedmiu mieszkańców, nie bacząc na ich historie, pochodzenie czy wiek. Umarli nagle. Niektórzy samotnie we śnie, inni całą rodziną spożywając przy stole posiłek. Zmierzch życia zbliżał się również dla kasztelana Czabora, który od kilku miesięcy spoczywał w łożu. Ten jednak miał swoje lata, choć jeszcze niedawno hucznie wyprawił swoje trzecie wesele. Toteż jego ostatnia zatroskana małżonka Salma wraz z dwójką pasierbów – Bojanem i Jaksem, wydała dekret, że kto rozwiąże i powstrzyma sprawę niewyjaśnionych zgonów, temu przypadnie niemała nagroda redańskich koron.
Z jakieś nieznacznej przyczyny, zupełnym zbiegiem okoliczności, dowiedziałeś się o tej sprawie, a pchany ciekawością, rządzą przygód, dobrocią serca, czy zwykłą chciwością, właśnie przybyłeś pod bramy grodu Radunia. Pamiętaj jednak, że ta która przędzie nić przeznaczenia, splatając ludzkie żywoty, nigdy nie kieruje się dobrą wolą.
Kontynuując atmosferę Eventu Saovine, otwieram ptasią opowieść pełną grozy, sekretów i niedopowiedzeń. Rozgrywka jest skierowana dla każdego chętnego gracza, który odważy się zetknąć z nieodgadnionym niebezpieczeństwem – może będzie to nadnaturalna siła, a może po prostu ludzka ohydna natura. Fabuła rozgrywa się w naszym świecie wiedźmińskim, może mieć pośredni wpływ na wydarzenia, plotki lub wasze postacie. Rozgrywka ma miejsce 1271 roku wczesną jesienią. Przewidziałem dwa warianty rozgrywki, każdy z graczy może wybrać jeden z nich:
a) uczestniczysz w rozgrywce prowadząc swoją główną postać z Vatt’ghern – wydarzenia z opowieści będą miały bezpośredni wpływ na twoja postać, będzie doświadczała realnego zagrożenia swoich dóbr materialnych i naturalnych, ale przewidziane są lepsze nagrody.
b) uczestniczysz w rozgrywce tworząc nową postać zgodnie z ogólno przyjętym wzorem — ale historia twojej nowej postaci musi być ściśle powiązana i w pewnych aspektach bliska emocjonalnie z główną postacią z Vatt’ghern, ale nie wroga. Może być to ktoś bliski z rodziny, dawny kochanek, porzucone dziecko, zaginiony przyjaciel… pozostawiam to twojej wyobraźni. W takim wypadku możesz liczyć na drobniejsze fanty materialne po odbyciu przygody.
Na zgłoszenia i przesłanie Karty Postaci w pw lub na discordzie czekam do 8 stycznia 2023.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 19 lip 2023, 10:03

Feigr
W cichej przyciemnionej izbie, z trupem upchniętym pod łóżkiem i nadal niespokojnie gdaczącymi kurami, Freigr zanurzył się w dość nudnej lekturze spisu towarów, przewożonych długimi, sezonowymi tratwami wzdłuż Rny i dalej Braa, aż do Zatoki Praksedy. Oczywiście najwięcej spławiano jedlic jamurlskch, ale również znalazło się tam zboże, potasz, smoła drzewna, ruda żelaza czy sól. Najobfitsze zapiski przypadają na okresie czwartego savaed – Birke oraz po równonocy jesiennej. Wtedy uzyskiwano najkorzystniejsze ceny zbóż z ubiegłorocznych lub bieżących żniw. Flisacy jedynie zimą nie spławiali się w dół rzeki, gdy ta była skuta grubym lodem. Grzali się wtedy w swoich chatach, zapijając trwogi odkładną, paskudnym bimbrem, odpędzającym koszmary. Znajdowały się tu również kwoty i osoby, sprzedające i kupujące towary. Przeważnie z imienia i nazwiska, niekiedy reprezentując spółkę handlową lub samego kasztelana. Głównie byli to redańscy szlachcice i bogaci rzemieślnicy oraz lutońscy kupcy. Towary były dalej sprzedawane i transportowane morzem do pozostałych Północnych Królestw, a nawet dalej, ale dla opylanie miało to już znaczenia. Liczył się tylko i wyłącznie jego zysk.
Zagłębiając się w liczbach zapisanych na pożółkłych pergaminach, łysy drab był przekonany, że osoba je sporządzająca musiała mieć łeb nie od parady. Potrafił wytargować lepsze ceny niż te, które były zawarte w umowach między kontrahentami. Jednakże przeglądając kolejne ciągi liter i cyfr, nie to nie zgadzało się w wyliczeniach Ulbu. Ćwiek nie był taki głupi, na jakiego wyglądał. Potrafił dodawać dwa do dwóch. Po uważnym przeanalizowaniu każdej linijki, zrozumiał. Szef flisaków przemycał towary, unikając dodatkowego podatku, sprowadzał fisstech do Radunia na polecenie Janka, trudnił się paserstwem. Najbardziej jednak zaintrygował go zapisek, pozostawiony gdzieś na boku kartki, niby zwykłe nie warte uwagi bazgroły. „A. zamówił magiczną skrzyneczkę z Zerrikanii”. Zapisek wskazywał, że transakcja musiała dojść do skutku dzisiejszego ranka, a oryl nie doczekał wieczoru.
Pognieciony list nie mógł już przyćmić poprzedniego odkrycia, naświetlającego możliwe przyczyny śmierci Ulbu. Był to dekret wydany przez samego Vizimira II z jego pieczęcią koronną, dający prawo raduńskim flisakom transportować drogą wodną towary. Zgodnie z treścią w nim zawartą, galary nie mogły być zatrzymywane przez straże w innych niż określone weń punktach, a na czas nie dłuższy niż dzień. Takich świstków wydawano wiele, aby zapewnić płynny handel na ziemiach Redanii, a tym samym przypływ gotówki do królewskiego skarbca.
W czytaniu nikt mu nie przeszkodził. Janek nie przybył. Na zewnątrz było zupełnie cicho. Zaczynało się ściemniać. Mrok powoli opanowywał Przylesie. Kury zdążyły się uspokoić i usadowić w swoich grzędach, zapadając w zasłużony sen. Obrazek Lasota
Niech się lepiej prędko nie dowie, jak potrafimy szlachtować ludzkie wieprze. – Odwarknął najbardziej wrogo nastawiony do nich elf, ale swoich słów nie przekuł w czyny, wystarczająco upokarzając się spektakularnym wyrżnięciem się o kłodę.
Na twoim miejscu zbierałbym się już do wioski, nim cie zupełny mrok zastanie. Gdy słońce ku ziemi schodzi, prędko zaczyna zmierzchać. Zrób to dla siebie i swojego syna. – Ostrzegł go drugi. – Nie potworów bym się obawiał, ale natury ludzkiej.
Długousi nie zamierzali zdradzić Lasocie niczego więcej prócz tego co już mu powiedzieli. Stali dumnie patrząc mu prosto w oczy. Żadne z nich nie piśmie mu ni słowa. Nie opowiedzą o sekretach gnieżdżących się w starym borze, nie sprzedadzą informacji na temat swoich rodaków, nie podzielą się swoimi przypuszczeniami o śmierci Relemisa, a nawet nie odkryją przed nim, gdzie trzymają swoje kobiety, by ich z razu nie zbałamucił.
– Może już wracajmy ojcze? – W głosie chłopaka słychać był niepokój, aż z ogniska zaczęło syczeć i wystrzeliwać więcej iskier.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 24 lip 2023, 16:19

Obrazek
Zapiski dłużyły się i dłużyły, a to jak usypiające były wcale sprawie nie pomagało. O szczątkowej umiejętności czytania u Feigra nie wspominając — każdą stronę musiał męczyć co najmniej przez kilka minut. Gdy zaś dokopał się w końcu do tego najbardziej interesującego fragmentu lektury — tego o magicznej skrzyneczce — stwierdził, że nie dowiedział się o niczym nowym, czego już nie wiedział. Ulbu sprowadził pakunek do Radunia, przekazał go pośrednikowi, Jankowi, który z kolei dostarczył go Abirowi. Co musiało być w środku? Jaki owiany złą sławą artefakt, albo jeszcze gorsze magiczne draństwo? Nie miał pojęcia, ale przecie kto bratankowi kasztelanowej zabroni?
Mógł przynajmniej stwierdzić, że był to jakiś punkt wyjścia, a gdyby ktoś miał wątpliwości, że coś tu jednak śmierdzi, to spoczywające w zawiniątku, wsunięte pod łóżko ciało oryla zdawało się sądzić inaczej. To nie mógł być zbieg okoliczności. Nawet jeśli przedawkował fisstech, to wcale nie znaczyło, że ktoś nie mógł go do tego przymusić, albo i w ogóle namieszał w głowie czarami. Zaiste, niepokojąca myśl...
Mimo wszystko, chwilowo nie zaprzątała ona myśli pięściarza tak bardzo, jak ciągła nieobecność młodszego pasera. Zdążyło minąć trochę czasu, a ile przecież można szukać drugiego waligóry z synem-albinosem? Tedy, zaraz po zakończeniu lektury i zabraniu ze sobą perły, ziół i dziennika, mężczyzna zdecydował, że sam weźmie sprawy w swoje ręce. Poszukał tedy w obejściu jakiego szpadla, spróbował załadować owiniętego w materiał trupa na plecy i — korzystając z tego, że zaczyna robić się ciemniej — ruszył w stronę lasu, licząc, że nikt mu w tym nie przeszkodzi.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 06 sie 2023, 13:35

Feigr
Owinięte w prześcieradło ciało oryla nie było ani lekkie, ani poręczne. Feigr nie miał jednak wyjścia, musiał zataszczyć zwłoki na plecach do lasu, w jednej ręce trzymając podrdzewiałą łopatę. Ostrożnie opuścił chatę, kierując swoje kroki w stronę lasu, w których kotarach mroku mógłby się schować. Na szczęście o tej porze mieszkańcy przystani spędzali czas w lokalnej spelunie lub ci co słabszą głowę mieli, spali w swoich łóżkach, odurzeni samogonem. Nikogo nie spotkał na swojej drodze.
Zanurzył się w wiecznym zmierzchu, rzucanym przez gęste iglaste baldachimy, odczuwając przy tym nieokreślony niepokój. Paranoidalne przekonania, jak to u każdego człowieka, dopuszczającego się niegodziwości, podpowiadały mu, że ktoś go obserwuje, skrywając się w nieokiełznanych cieniach dziczy. Powietrze stało się ciężkie od mieszającego się ziemistego zapachu, wilgotnego mchu, rozkładającej się ściółki i żywicznego zapachu jedlic. Z każdym krokiem jednookiemu wydawało się, że przenika przez kolejną kotarę mroku i staje się coraz bardziej ciemno. Symfonia dźwięków pobudzała wyobraźnie – pohukiwanie sowy, szelest gałęzi i liści, przeraźliwy pisk, jakby mordowanej kobiety, pęknięcie gałęzi za jego plecami, jakby ktoś go śledził. W oddali na niewielkiej polanie dostrzegł delikatną błękitną łunę, tajemniczych fosforyzujących grzybów, przypominających upiorne latarnie, trzymane przez dusze zmarłych. Ćwiek nie chciał wiedzieć, jakie niezbadane historie odkrywały przed nim.
Snop bladego światła księżyca, przebijającego się przez sufit gałęzi, tworzył tańczące wzory blasków i cieni na omszałej ziemi w miejscu, gdzie postanowił zakopać rodaka. Ziemia wydawała się miękka i gąbczasta, a ostry szpadel zanurzał się w niej bez problemu, przecinając sieci korzeni runa leśnego. Wykopywanie niezbyt płytkiego dołu było żmudną robotą, z której ciągle rozpraszały go szepty i echa. Kilka razy się nawet odwrócił pewien, że ktoś stoi za nim. To tylko drzewa wydawały się przesuwać i poruszać, targane ciepłym wiatrem północy. Wyciągały do niego sękate pokrzywione palce, próbując go dopaść, zacisnąć je na krtani… ale to była tylko jego wyobraźnia.
W końcu zasypał zwłoki ostatnią grudką ziemi, gdy nagle zobaczył niezgrabnie przenikającą postać między ciemnymi słupami drzew. Przypominała leśną staruchę o pokracznym ciele i narzuconym na siebie spiczastym kapturem, trzymającą w jednej ręce kosz. Coś mu podpowiadało, że nie była to tutejsza szpetucha lecz zupełnie coś innego, srogiego. Na chwilę jego ciało zastygło, jakby z niemego przerażenia.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 08 sie 2023, 11:01

Obrazek
W istocie, istniało przynajmniej kilka bardzo dobrych powodów, przez które nie chciał taszczyć trupa samojeden.
Pierwszym był ten, że ważył chyba ze dwa cetnary i nawet dziarski Skelligijczyk miał problemy, by go zręczniej chwycić. A wlókł się z nim niemiłosiernie, mając przy tym sporo szczęścia, że nikt go nie przyuważył, bo nawet porządnej historyjki na ten wypadek nie zdążył przygotować.
Po drugie zaś... można niby mieć i jaja ze stali, ale samotne łażenie do lasu w ciemność graniczyło już z jawną głupotą. Człowiek nie elf, czy krasnolud — nic w takiej ciemności przecie nie widzi, a pochodni wolał nie odpalać, bo nawet w lesie ktoś mógł ją z wioski zobaczyć i zadawać pytania. Sytuację poprawiało nieco bijące światło księżyca, ale nawet ono nie koiło nerwów osiłka. Szepty przemykały obok niego, a on tylko zaciskał zęby, tłumacząc w swoim móżdżku, że to tylko wiatr. Że nawet jak jakie wilcy wyskoczą z zarośli, to zwyczajnie da im raz czy dwa po mordzie i się skończy leśne świętowanie...
Ale wilców nie było — był jeno trup, którego należało pochować i wynosić się z tej gęstwiny. Wykopał więc dół, wrzucił do niego Ulbu z jakimkolwiek namaszczeniem, twarzą do góry, a następnie na powrót zakopał.
Wybacz, bracie, że tak... Gdyby tylko dało się jakoś inaczej... Pokój twemu duchowi — odpowiedział cicho, w rodzimym narzeczu, jednemu z otaczających go szeptów. Nigdy nie wiadomo — może rzeczywiście należał do pochowanego właśnie Wyspiarza...?
Już miał się brać jeszcze za to, żeby ułożyć na grobie choć małą stertę kamieni, gdy zobaczył... to. Zjawa nie była człowiekiem. Nawet on, człek, który niejedno w życiu widział i niejedno przeżył, poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła, jak kolana uginają mu się pod ciężarem reszty ciała. Spróbował szybko wziąć się w garść, zacisnął zęby, zmuszając się do patrzenia w stronę straszydła, by go nie zaskoczyło. To był odpowiedni moment, by się wycofać, ale lepiej było nie czynić tego szybko i zwrócić przez to na siebie uwagę. Jeśli więc udało mu się opanować nerwy, wycofał się parę kroków tyłem, a potem obrócił i ruszył szybkim marszem w stronę wioski, gdzie — miał nadzieję — czekał już na niego Janek albo Lasota. Jeśli nie czekał — był to czas najwyższy, żeby znaleźć któregoś z tej dwójki. Za dużo się tu działo, oj za dużo...
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 09 sie 2023, 10:03

Lasota i Daromir wracali do wioski. Zapewne obaj pogrążeni w myślach, gdzie ojciec próbował poukładać w głowie zdobyte wskazówki, a syn zmagał się sensacjami emocjonalnymi. Wojownik nie był usatysfakcjonowany tym dniem, ponieważ niewiele się dowiedział i niewiele osiągnął. Przynajmniej udało się uzyskać wsparcie wdowy i niesamowitą usługę wiedźmy, której skutków nie potrafił przewidzieć.
— Cholera, nie na moją głowę to wszystko — mruknął do siebie, w drodze. — Co tam, Daro? Zjemy coś i do wyrka, bo to był długi dzień? — zaproponował radośniejszym głosem. — Czekaj, tylko rozpalmy pochodnię, bo ciemno jak w piwnicy.
Rozpalili pochodnię, żeby wraz z ogniem przemierzać nieprzyjazne im gęstwiny. Po chwili, niespodziewanie, wpadli na zabrudzonego, trzymającego szpadel mężczyznę. Wielomir natychmiast dobył broń w reakcji na zaskoczenie, ale niespodzianka nie okazała się wrogiem, a łysym wyspiarzem, towarzyszem w sprawie.
— Feigr?!
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 09 sie 2023, 11:04

Nie był to godny skelligijczyka pochówek, bez tradycyjnego obrządku, bez darów na drogę, w nieznanym grobie. Najbliżsi Ulbu, jeżeli takich miał, nawet się nie dowiedzą, że zginął. Ciężko stwierdzić, czy jego dusza zazna spokoju, czy spotka się z przodkami przy wielkiej wieczerzy, czy zagubi się w odmętach prastarych wód, przykryty falą niepamięci. Nic więcej nie mógł dla niego uczynić. Pokój twemu duchowi – było echem rozchodzącym się przez chwilę między drzewami. Smutną pieśnią bekwarka, który usiadł na jednej gałęzi. Zaraz przysiadł do niego świerszczak i rokitniczka wtórując mu.
Rześki powiew wiatru musnął skórę Fraiga. W tańcu półcieni boru, ponuro sterczące konary drzew, wyciągające swoje ramiona do góry, przypominały maszty, baszty, furty do zaświatów. Jednooki miał wrażenie, że dostrzega świetlika unoszącego się do góry, aby przekroczył cienką granicę łączącą dwa światy.
Na kilka uderzeń serca zamarł, zupełnie tracąc władzę w kończynach, wstrzymując oddech. Wiedział, że widzi monstrum, zjawę lub inny magiczny byt, który władał tym skrawkiem lasu. Z przerażeniem na twarzy wycofywał się, ale ledwie odwrócił się, a ujrzał przed sobą kolejnego upiora o bladym licu i srebrzystych włosach, który świdrował go małymi czerwonymi oczkami. Dopiero głos uzbrojonego we włócznię Lasoty, odczynił urok, płatany mu przez przelękniony umysł. To byli tylko przyjaciele. Nikt groźny.
Sami wcześniej musieli się przedzierać przez okryty mrokiem bór, w którym zdawać się mogło, że powietrze gęstniało, a stare jedlice szeptały między sobą o tajemnicach zaginionych, o tragicznych śmieciach i potężnych siłach, które zalęgły w najgłębszych zakamarkach lasu. Baldachim nad ich głowami, zdominowany przez daglezje, sosny i jodły, przepuszczał nieliczne promienie iskrzącego się księżyca, rzucając na ziemię bladą, upiorną poświatę. Drgające i nienaturalnie wydłużające się cienie gałęzi , splatały się ze sobą, tworząc skomplikowane wzory, otulające dno lasu. Lasocie wydawało się kilkukrotnie, że dostrzega na ziemi cień dłoni, wskazującej mu drogę do wioski.
Od czasu do czasu trzask gałęzi pod stopami brzmiał głośniej niż powinien, jakby sam las był wyczulony na każdy ich ruch. Szelest gałęzi i pohukiwanie starej sowy, ustąpiło miejsca świergotaniu nocnych ptaków, które usiadły na gałęzi nad świeżo wykopanym grobem, należącym do człowieka bez imienia. Prawdopodobnie po to tutaj przyszedł Fraig. Zakopać zwłoki kolejnej ofiary w Raduniu i Przylesiu.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 11 sie 2023, 22:49

Obrazek
Godny, czy nie — było to jedyne na co Ulbu mógł w tychże okolicznościach liczyć. Czy byłoby lepiej, gdyby znalazł go ktoś inny? Gdyby cała wieś dowiedziała się, że odszedł w ten sposób — że zaćpał się na śmierć? A tak przynajmniej dla większości zaginie bez śladu, zachowując resztki honoru. Żyjąc w pamięci Feigra, który nie będzie nadto krytyczny w swoich osądach, bo przecież sam, jako wygnaniec i włóczęga, nie miał go wiele, podług skelligijskich prawideł.
Mężczyzna obrócił się na pięcie, witany przez parę pobłyskujących na czerwono oczu. W pierwszej reakcji ściągnął z pleców tarczę, zasłonił się nią, potem wypuścił z dłoni szpadel. Nie potrzebował go. Większej szkody mógł uczynić samymi knykciami, uzbrojonymi dodatkowo w ostre ćwieki skórzanych rękawic. Dopiero widoczna w świetle pochodni twarz Lasoty dała mu do zrozumienia, że dwójka przybyszy nie jest mu wroga.
Bloede pest... To wy? — wysyczał wykidajło, próbując usilnie ukryć resztki przestrachu, zaraz kontynuując. — Złe rzeczy się tu dzieją. Wynosić się stąd trza — zaraz zaproponował. Ten cholerny las z każdą chwilą działał mu coraz bardziej na nerwy. — Do gospody trza wrócić. Tam opowiem wszystko, a co nieco żem się wywiedział. Janka, tego co po was posłałem, nie spotkaliśta, aby?
Jeśli nie było obiekcji co do jego propozycji, najpierw otrzepał się z brunatnej gleby, w której zakopał przed chwilą truchło, a potem — już w blasku lasockiej pochodni — zaczął zmierzać w kierunku wioski. Po drodze przydałoby się jeszcze zahaczyć o chatę Ulbu, na wypadek, gdyby chłopaczek, który zlecił mu robotę się tam pojawił i go szukał.
Po takich przeżyciach nie pogardziłby baranim udźcem, kolejną kąpielą, a może nawet i karczmareczką grzejącą mu łoże. Śledztwo kontynuować mogliby jutro.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 20 sie 2023, 21:02

— Zgoda.
Przystał na propozycję towarzysza, odganiając z głowy powiązania go z rolą mordercy w Przylesiu. Ciemność lasu płatała figle, jakoby wywierając zgubny wpływ na poczytalność umysłu mężczyzn. Wielomir, widząc dziwne znaki, raz jeszcze spojrzał na wyspiarza, dając mu niemy znak, aby prowadził do światła cywilizacji.
W nocy natura bywała zabójcza.
— Nie spotkaliśmy nikogo od ciebie. — Dodał po drodze.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 23 sie 2023, 18:07

O tej porze pod Złotym Bluszczem było spokojnie i cicho. Z trawionych ogniem szczap drewna strzelały leniwe iskry, a w pomieszczeniu rozchodził się zapach pieczonego mięsiwa, którym zostali poczęstowani zaraz po wkroczeniu w progi zajazdu. Dziczyzna była polewana syropem sosnowym, który karmelizował się na przypieczonej skórze, nadając mu charakterystyczny słodki smak boru. Do tego duszone szalotki zalane czerwonym winem i pajda chrupkiego pieczywa, stanowiły idealne dopełnienie wieczerzy. Niewielu gości zostało. Większość najwyraźniej znużona dniem minionym, ułożyła się do snu. Z pewnością w Przylesiu, w drugiej z tutejszych karczm, życie tętniło zupełnie innym rytmem.
Mogli przy parujących talerzach jadła i pełnych kuflach kwaśnego i rozwodnionego piwa rozmyślać nad wydarzeniami, które spotkały ich w tutejszej okolicy. Nie odnaleźli zbyt wiele poszlak, które mogłyby wskazać im drogę do rozwiązania tajemniczych śmierci mieszkańców Radunia. Niestety nie pojawiła się również przy ich stole Karri Kaatarine Breith, towarzysząca im wiedźminka, która miała się udać do chaty zamordowanej rodziny. Istnieje możliwość, że stała się kolejną ofiarą klątwy, czy też skrzętnie zaplanowanej zbrodni. Nikt jednak nie wspominał o niepokojących wydarzeniach w grodzie, ni we wiosce. Lasota nie mógł wiedzieć, że jego pierwszy taniec z kobietą o pomarańczowych oczach, był również tym ostatnim. Nie przekazała żadnej notatki w gospodzie. Nie rozmówiła się z Hubrecht Heneltem. Nie odczyniła uroku, który ciążył na najmłodszym dziecku Wielomira. Odjechała, zostawiając za sobą nierozwiązane sprawy.
Skellegiczyk patrzył na pognieciony fragment przybrudzonego pergaminu, który zerwał z drzwi chaty Ulbu, na którym niezgrabnie napisana została wiadomość od Janka. „Spotkamy się jutro rano w Zajeździe pod Złotym Bluszczem”. Najwyraźniej nie zginął pożarty przez wilki w lesie, choć nie udało mu się odnaleźć Lasoty. Na pewno miał powody do szczęścia, bo problem zabitego oryla został sprawnie rozwiązany przez jego nowego wspólnika. Nic nie łączy tak dobrze ludzi, jak wspólna mroczna tajemnica.
Parszywe elfy. – Przerwał rozmyślania albinos skrzętnie obgryzając kostki pieczonego fragmentu mięsa. W sumie niewiadomo skąd zaczął gadać o wydarzeniach, które ich spotkały. – Byliśmy w wiosce drwali. Kilka elfów rzuciło się na ojca, ale jeden wywinął orła. O tak ojciec im porachował kości! – Zademonstrował karykaturalnie walkę na pięści. — Nie dali mu rady. Elfom nigdy nie wolno ufać, prawda ojcze?
Nie mieli jednak sił by dyskutować całej nocy o wychudłych wdowach, które jak wrony sterczały na cmentarzach; o obskurnych tawernach i ich stałych bywalcach, którzy sikają za ich rogiem; o kłótniach z elfami drwalami; o śmierci z przedawkowania i niegodnych pochówkach. Tej nocy nie mogli oczekiwać, że łoże będzie grzała im żadna kobieta. Sen jednak przyniósł upragnione ukojenie.
Obrazek Delikatnie, niemal z czcią, na jaką zasługują Święte Księgi Wiecznego Ognia, przewrócił pożółkłą stronę o ciemniejszych i jaśniejszych odbarwieniach, pomarszczonych brzegach. Nieraz opowiadała już tę samą klechdę. Złoty odcień pergaminu, niczym wspomnienie dawno zapomnianego wschodu słońca, odkrywał tajemnicę wyblakłego atramentu i nadobnej kaligrafii. Czytane słowa ożywały, malując obrazy baśniowego kasztelu i mrocznego boru, iskrzącego się ognia paleniska w zajadzie „Pod Złotym Bluszczem”.
Dzień pierwszy minął bez powrotnie.
Obrazek Na Feigra czekał już szmugler, obracając i podrzucając w dłoniach czerwone jabłko. Wydawał się beztroski, zupełnie jakby nic złego nie wydarzyło się poprzedniego dnia. Na blacie przed sobą miał ułożone jakieś kartki. Niektóre zapisane pośpiesznie jakimiś ciężkimi do odczytania bazgrołami, inne z kaligraficzną dbałością o kształt każdej litery.
Miło Cię wicieć. Poraciłeś sobie s ładunkiem. Świetna robota. Niestety nigce nie mogłem snalesc twoich psyjaciół. – Dygnął na mijającą ich karczmareczkę, aby ta przyniosła coś do jedzenia dla jego towarzysza. – Po nagłym wyjechaniu Ulbu świetnie nadajes się na jego miejsce. Nie lubiłem chciwego drania. Ty wydajes się supełnie inny. Mam dla Ciebie kilka wieści. Sacniemy od tych dobrych, czy lepsych?
Nie dał mu jednak odpowiedzieć na to pytanie. Zaczął swoją opowieść od tego, że skrzętnie przeszukał mieszkanie Ulbu, gdy na niego czekał. Znalazł w stercie jego rupieci kartkę, którą po chwili mu pokazał, na której namalowana była węglem brzytwa. Rysunek był dość skrzętnie wykonany i przypominał bardziej schemat, niż bazgroły. Najwyraźniej chciwy drań planował kradzież własności balwierza dużo wcześniej.
Musis się jesce tutaj podpisać, a wiem se potrafis. – Wyciągnął w jego stronę zapisany skrzętnie druk z pieczęcią zarządcy kasztelu. — Akt własności chaty nad psystanią. Na prawdę Ulbu w pośpiechu się wyprowacał, jeseli spsedał to pierwsemu lepsemu, który napatocył mu się na droce.
Lasota przebudził się sam w pokoju. Pośpiesznie wyszedł do głównej sali, gdzie zobaczył Daro, siedzącego przy jednym stole i zajadającego się puddingiem ze skwarkami. Pomachała w jego stronę wdowa nadal ubrana na czarno, strasząca wychudłym ciałem i przerzedzonymi włosami. Coś się jednak w niej zmieniło, wydawała się mniej martwa. To ten żywy błysk w jej jasnych oczach.
Dzień dobry Panie Wielomirze. – Ukłoniła się na jego przybycie, zapraszając do zajęcia miejsca przy stole, gdzie czekał na niego talerz z kawałkiem gotowanej polędwicy, serem, pajdą chleba ze smalcem i miską grochu. – Już wszystko słyszałam, że niczego nie dowiedzieliście się w sadybie drwali. Nie szkodzi. Ja przeszukałam uważniej listy mojego męża. Zlokalizowałam miejsce, w którym mój mąż widział tą potworność. To na bocznym starym szlaku, gdzie nikt się nie zaszywa od dawna. Wywiedziałam się od tutejszego karczmarza, że miejscowi w tamtej okolicy wędrowali do mrocznego gaju, składać ofiary Paniom Boru. Jednego z czterech okolicznych miejsc kultu. Moglibyśmy się tam udać, żeby przeszukać to miejsce.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 25 sie 2023, 11:09

Obrazek
Zgodnie z obietnicą, już w karczmie, przyciszonym tonem, opowiedział swojej kompanii, ze szczegółami, o swoich poczynaniach i znaleziskach. Kompanii, rzecz jasna, pomniejszonej o wiedźminkę Karri, która jakoś w międzyczasie zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Feigr wątpił jednak, by przytrafiło jej się coś złego. Kobieta musiała być starsza niż co niektóre Królestwa Północy i jakoś trudno było mu uwierzyć, że ze wszystkich dni na śmierć wybrała sobie akurat ten konkretny...
W każdym razie — szkoda, bo w obecnym położeniu nie pogardziłby wsparciem profesjonalistki. Kaedweński rycerz wprawdzie wyglądał na takiego, co dałby radę samojeden wyrżnąć pół wsi, ale nie ulegało wątpliwości, że na zagrożeniach niematerialnych znał się ni mniej, ni więcej jak warchlak na pietruszce. Podobnie zresztą jak sam Skelligijczyk.
Mężczyzna zwinął do kieszeni zerwaną z drzwi notkę, nie poświęcając jej dalszej uwagi. Do niedawna sądził jeszcze, że młodszy „wspólnik” próbuje go wychujać, ale przekazana przezeń informacja trochę to podejrzenie rozwiała. Można rzec, że młody paserek go nie rozczarował. W przeciwieństwie do lasockiego syna.
— Nieprawda... Typowy Nordling z ciebie rośnie. Z elfami jak z ludźmi, czy krasnoludami — są kurwie syny i są takie dla których zatłukłbym kurwiego syna, bez mrugnięcia okiem. Ale co ty tam możesz wiedzieć, dzieciaku? Młodyś, mleko masz pod nosem, z wąsa ci kapie. Ot co... — odburknął mu półgębkiem, samemu zajadając się swoją porcją sarniny, zająca, kuny, jenota, czy inszego ścierwa wyplutego przez pobliski las.
— Kto ci w ogóle nagadał tych bredni o parszywych elfach? Ojciec? Po cholerę niby tamci się rzucali? Zrobiliście im co? — skierował spojrzenie na oczywistego winowajcę — starszego Wielomira. Kłótni jednakowoż nie chciał wszczynać, nawet jeśli do pomysłu antagonizowania lokalnych Aen Seidhe (ani też żadnych innych tubylców, przynajmniej bez dobrego powodu) podchodził z dezaprobatą. Ot, stało się. Już się nie odstanie.
A gdy wyczerpali temat — czy też inne, o których Lasota chciał porozmawiać — udał się do siebie na spoczynek.
Obrazek Obudził się całkiem rześki, prawie niewzruszony wczorajszymi nocnymi eskapadami po pobliskich borach i chowaniem w nich trupa. Pomimo minimalistycznego charakteru samego pochówku, dalej miał wrażenie, że zrobił dla Ulbu co tylko mógł, biorąc pod uwagę, że czas naglił, a nie mógł oficjalnie wyjawić prawdy nikomu poza Lasotą. Żałował tylko, że nie był w stanie ustawić mu chociaż sterty kamieni, robiących za nagrobek. Nikt nie pytałby o takie szczegóły, gdyby tam zalazł, a oddałby mu tym nieco więcej czci. Tymczasem znalazła się wczorajsza zguba.
— Poradziłem, jakoś musiałem — przyznał pięściarz, a z dniem wczorajszym etatowy grabarz. Z samego tonu ciężko było określić, czy za pozostawienie go samemu z problemem chowa jakąś urazę. — Na jego miejsce, mówisz? No mówże, co to za wieści?
Wyspiarz wysłuchał cierpliwie co tamten miał do powiedzenia, ale nawet pomimo tego, że Janek zareklamował je jako „dobrą i lepszą”, na pierwszą wykidajło Feigr tylko pokiwał głową, wykazując odrobinę aprobaty, a na drugą ściągnął z zaskoczeniem brwi. Zaczął mówić ciszej.
— Czekajże, no... Nie było mowy o żadnej chacie i zastępowaniu Ulbu. Pomogłem ja ci, mogę nawet dalej pomagać z ochroną, jak się czas znajdzie, ale nie w smak mnie się w to głębiej pakować. Trza przed wszystkim ustalić od czego ludzie pomarli. Bo każdy z nas może być następny. A teraz nie wiem nawet, czy twój znajomek oryl prawdziwie się na śmierć przećpał, czy ktoś mu w tym nie pomógł...
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 29 sie 2023, 17:54

Ojciec z przyjemnością słuchał syna przy stole, wychylającego głowę znad parującego posiłku, któremu wrócił optymizm. Wielomirowie pokonali dzisiaj trudną przeprawę. Złe wróżby wiedźmy zwiastujące śmierć potomka dały miejsce tęsknocie za matką, której chłopak potrzebował. Pomimo ogromnego ciężaru, dzieciak pozbierał się, a obserwował to wszystko jego rodzic, który pomimo wielu przywar ofiarowywał kawałki siebie, aby pomóc mu konfrontować się z cierpieniem. Pod koniec dnia białowłosy mógł w końcu odpocząć, a Lasota czekał na moment, aby zagadać do wyspiarza.
— O proszę, widzę, że mamy pasjonata elfów — zwrócił się do łysego z dezaprobatą. — Twoja gadka o tolerancji byłaby jakkolwiek wartościowa, gdybyś nie wyrażał się jak pospolity cham — ocenił krytycznie wymowę jednookiego. — Elf potykał się o własne nogi — zaczął nowy temat już lżejszym tonem. — Nie dowiedzieliśmy się niczego godnego uwagi, więc sprawa jest zamknięta. — Machnął ręką.
Powstał z miejsca.
— Rano pogadamy, co dalej trzeba czynić. Mam do pogadania z wdową i jedną sprawę do załatwienia — zdradził. — Będzie potrzebna twoja pomoc, kompanie. Ale to jutro. Dobranoc.
Zerknął na syna, dając mu znać kiwnięciem głowy, że czas się zbierać do łóżka.
Obudził się całkiem nierześki, z przeświadczeniem w głowie, że marnował czas. Nie posunął ani śledztwa do przodu, ani wiedźminki od tyłu, więc poczucie niezrealizowanych obowiązków oraz pragnień nie poprawiło mu humoru. W pierwszym odruchu otworzył okna i okiennice, aby zaczerpnąć świeżego, porannego powietrza. Oddychając głęboko, odwrócił się ku łóżkom.
— Wstawaj, młody. Czas na rozgrzewkę! — krzyknął z udawaną wesołością, patrząc na kłębek leżący w cieniu łóżka. — Trzeba rano wstać, aby koniom wody dać! Jazda, hop, hop! - Nawoływał z podwojoną mocą przepony, tubalnie, przy okazji budząc wszystkich, jeżeli spali dalej. Zirytowany brakiem odpowiedzi, Lasota doskoczył do wyra i złapał oburącz śmierdzący ochłap.
— Mam cię!
Zacisnął pięści na samych kocach, bo chłopaka nie było.
— Daro?!
Serce wojaka zabiło szybciej. Opuścił pokój pędem, taranując drzwi uderzeniem barku. Rozglądał się jak opętany w prawo i lewo, a potem zbiegł na dół, przeskakując kilka stopni schodów naraz. Desperacja rosła wraz z poziomem agresji w mężczyźnie, który odruchowo chciał dopaść gospodarza i zasadzić mu kopa w dupę przed rozpoczęciem serii kluczowych pytań, ale wchodząc do sali jadalnej, Lasota przyuważył synka w towarzystwie wdowy.
Wtedy dopiero uznał, że troszeczkę przesadził w reakcji, lecz nie zamierzał ani dłużej o tym myśleć, ani nikogo przepraszać za kłopot.
— Tutaj jesteś, smarku! — zawołał, uwalniając się od zmartwień. — Dzień dobry. — Kiwnął na powitanie wdowie, nieco zakłopotany własną postawą, jednak przyzwyczajony do niecodziennych odruchów, pokonał w sobie żenadę, dosiadając się do stołu. Wysłuchał kobietę z wielkim zainteresowaniem.
— Dziękuję za informację, jednak muszę w jednej sprawie być stanowczy — rozpoczął wątek przyjemnym, niskim tonem, ozdabiając konkretny komunikat ładną wymową. — Proszę jeść — przesunął naczynie z mięsiwem. — Zrobi nam to wielką przyjemność. Prawda, Daro? Pani musi coś wrzucić na ząb, jak myślisz?
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 04 wrz 2023, 16:17

Seście sa barco się martwicie, wsystkim się sajmiemy w swoim casie. Jeden problem mamy jus s głowy. – Wydawał się szczerze zdziwiony zaniepokojeniem Feigra. Sam jednak po chwili ściszył głos. – Tseba sprawnie satseć ślady, a spsedas jego chaty bęcie jednym z tych elementów. Jeseli sniknąłby bes słowa, sostawiając swoją chatę s pełnym dobytkiem, byłoby to co najmniej ciwne. Wsystko jest autentycne. Wsystko się bęcie sgacało nawet w księgach wiecystych. A ty bęcies miał nieruchomość, s którą bęcies mógł srobić co tylko chces.
Młoda karczmareczka o kasztanowych włosach, na którą poprzedniego dnia wyspiarz zawiesił nie raz oko, przyniosła mu miskę z białym twarogiem posypanym orzechami, jagodami i jeżynami, polany złocistym miodem, a do niego dwie pajdy świeżego chrupkiego pieczywa. Obok postawiła kufel z napitkiem. Na jej twarzy pojawił się delikatny nieśmiały uśmiech, gdy tylko ich spojrzenia zetknęły się, ale zaraz potem uciekła oczami.
Smacznego. – Rzekłszy skierowała się do kolejnych stołów, które powoli zapełniały się nocującymi w zajeździe gośćmi.
Nie sakochaj się draniu. – Zaśmiał się. – Śmiercią się przyjrzymy. Twój problem, to też mój problem. Macie jakieś poslaki? Pszeszukaliście dom Ignacego? Sauważyłbym, że śmierci seszły się z przyjasdem Abira.
Nie dalej obok przy drugim ze stołów wdowa wydawała się zaskoczona srogą miną Lasoty, na nieobecność syna w pokoju, ale nie zamierzała wspomnieć ni słowem. Choć zdążyła pochować już męża, nie doczekała się dzieci, a surowe wychowanie nie było niczym jej obcym. Nie miała w tej materii więc niczego więcej do powiedzenia. Natomiast skinąwszy głową, podziękowawszy za poczęstunek, kawałkiem gotowanej polędwicy i serem, uprzednio pozwalając sobie plaster ukroić.
Strasznie Pani chuda. – Ocenił z dziecięcą beztroską i szczerością Daro. Na co Jadwiga odpowiedziała śmiechem. Z pewnością tęsknota i stres źle wpłynęły na jej kondycję, ale jej dźwięczny głos wydawał się żywszy. Nie było już tylko widmem, który nawiedzał okoliczny żalnik.
Rzeczywiście powinnam nabrać sił, jeżeli zamierzamy udać się do zagaju. Chciałabym się również podpytać miejscowych, bo ja nie tutejsza, o ten dziwaczny kult Pani Boru. Słyszałeś coś o nich Panie?
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 05 wrz 2023, 0:41

Obrazek
Wyspiarz nie dał się sprowokować wieczorną ripostą o „pasjonacie elfów”. Miał dość zapału, by zestrofować młodszego Wielomira, ale na wcięcie się starszego mruknął coś niezrozumiałego pod nosem, wzruszył ramionami i zrejterował do swojej izby, potwierdzając tylko, że omówią dalsze poczynania jutro z rana. Miał parę w rękach, nie w gębie, a sprawa miała ewidentny podtekst, rozdrapywała jakieś rany z przeszłości, których mężczyzna nie chciał przed towarzyszem rozwlekać. Jak niejednemu chłopu — głupio było mu przyznać, że chodzi o coś tak prozaicznego jak kobieta.
O świcie Kaedweńczyk nieomal wkurwił go raz jeszcze, podnosząc wrzawę godną koguta Kambiego, wzywającego Hemdalla przed Ragh nar Rogh. Tudzież przeciętnej novigradzkiej mieszczki w dzień targowy, gdy koszuliny z falbankami sprzedają za pół korony od sztuki. Chwała bogom, że syna w porę przyuważył i powstrzymał ramię nim doszło do rękoczynów. Nie sposób bowiem było przewidzieć, czy wykidajło nie stanąłby w obronie karczmarzyny, którego to córę planował przecież z czasem zbałamucić i podstępnie wydupczyć. I to, bez mała, pod jego własnym dachem.
Mając jednego towarzysza z głowy, mógł wrócić do konwersowania z kolejnym. Skelligijczyk zasępił się, zastanawiając się nad słowami Janka, dotyczącymi oferowanej mu nieruchomości.
— Przyjmę ten dom i co dalej? Mam kasztelanowi czynsz płacić? Czy może od razu pole obrabiać, jak pańszczyznę? — wyrażał swoje wątpliwości. Zaraz dotarło do niego jednak, że może i warto spróbować coś z tego chuj wartego życia mieć, skoro już podsuwali mu to pod nos, i to na srebrnej tacy. A przecież robił już nieraz jako parobek na tym czy innym polu, gdzie ten czy tamten ekonom próbował „zmotywować” go by robił szybciej. Ostatniego takiego gagatka wyćwiczył jego własnym kańczugiem. Wtedy nie dali mu rady, teraz też nie dadzą. Co złego mogło się stać...?
— A jebał to pies, dawaj, podpiszę. Jeno, żebym potem kurwicy od tego nie dostał, bo na orylce to ja się chuj a nie znam. Mam inne zajęcia — dobór słów i czasu miał dość niefortunny, jako że wspomniana wyżej karczmareczka, podająca mu właśnie śniadanie z napitkiem, dostała tym stekiem przekleństw po uchu. Ćwiek zauważył to z opóźnieniem, speszył się wyraźnie, podrapał nerwowo po szyi i przebąknął jakieś ledwie artykułowane połączenie podziękowań z przeprosinami.
— Bo co? Ciebie też do niej ciągnie? — odparsknął Jankowi, gdy dzieweczka zostawiła ich samych. Teraz przynajmniej na jego twarzy zagościł ledwie widoczny uśmiech. — Ech, miałem ja ci kiedyś dobrą dziewczynę... Elfkę, wyobraź se. Tylko nie mów Kaedweńcowi, bo znowu się nabzdyczy i będzie jakie głupoty pierdolił. Rasisty chędożone... — machnął ręką w stronę stolika z Wielomirami i nieznaną mu kobietą, do którego i tak zaczął się po chwili kierować, jak tylko wpierw zjadł.
— W domu jeszcze, żem nie był, ale wszystko wskazuje na tego całego Abira właśnie. On jeden tu chyba w magii się babra, a zwykłe rzeczy to to nie są. Zanim dostał ten swój bibelot, to najpierw przeszedł przez Ulbu, a potem przez ciebie, nie? Pilnuj dzisiaj pleców. Jak chcesz ty zdanie moje znać, to kroku od nas nie odstępuj, bo jeszcze się dziwa jakie zacząć mogą. Jak ostatnio w lesie co w nocy byłem... Kurważ mać. — skrzywił się na wspomnienie leśnych wizji z zeszłego wieczoru, lecz tylko na chwilę, nim nie przysiadł się obok rycerza i jego kompanii.
— To jest właśnie Lasota, Kaedweniec z synem, którego miałeś wczoraj znaleźć. A to jest... yyyyyy... Pani to nie znam, ale miło mnie. Feigr z Faroe — wyciągnął przez stół wielką jak bochen, nieforemną łapę, skierowaną w stronę Héadi bláth Arbhair.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 11 wrz 2023, 12:05

— Daro, Daro, Daro — ojciec zacmokał kilka razy, bardziej humorystycznie, niż wychowawczo. — Jesteś jeszcze brzdącem i nie wiesz, że jak palniesz takie słowa kobiecie, to ta albo potraktuje to dobrze, albo się obrazi — ciągnął żart, chociaż była w tym pewna nauka. Mimowolnie wracał myślami do wiedźminki, więc z trudnością powstrzymał smutne westchnięcie. — Więcej finezji, synu. — Poczochrał dziecięcy łeb za karę.
Zanim Lasota się odezwał, poczekał, aż towarzyszka wyłowi porcję jedzenia i spożyje. Mężczyzna mówił, kiedy kobieta przeżuwała.
— Hm. Panie Boru. Nie jestem pewien, czy coś o nich wiem — mówił niepewnie, zastanawiając się na głos. — Czy wiedźma z lasu ma z nimi związek? Spotkałem ją, rozmawiałem. Przemawiała szaradami. — Zatrzymał wypowiedź, wracając pamięcią do dziwnego zetknięcia się obu światów.
— Mówiła coś na temat równowagi w przyrodzie. Coś na temat spłaty długu, jakoby ludzie zaciągnęli owy dług od kogoś, a teraz nastał czas spłaty. Myślicie, że te zabójstwa mogą być związane właśnie z tym?
Dyskusję przerwało nadejście Feigra wraz z towarzyszem.
— Dzień dobry — powitał pogodnie mężczyzn, ale z mówieniem poczekał, aż jego towarzyszka się przedstawiła. — Właśnie rozmawiamy na temat naszego śledztwa. Dołącz proszę. Was, natomiast, nie kojarzę — odwrócił wzrok do nieznajomego.
— Przerwaliśmy na temat Pani Boru. Chętnie się dowiemy o tym więcej.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 15 wrz 2023, 21:20

– Co srobicie z chałupą, jusz od was salesy. W sąsiednich domach zalęgli się flisacy i rybiase, mało pseskadzający sąsieci, któsy pilnują swoich nosów. Trochę cuchnie ostrą wonią rybich resztek i mułem, ale da się psyswycaić. Jeśli się dobse z nimi syje, to ci nawet jakiś pstrąg czy krąpik wpadnie na obiad. – W spojrzeniu Janka można było dostrzec zadowolenie. Nie kontynuował nawet wymiany na temat karczmareczki. Chudziutki i pozbawiony wigoru chłopak, raczej nie miał szans u kasztanowłosej dziewki. – W Dolinie Jamurlak Raduń jest permisywną enklawą. Daleko nam do konfliktów mięcy wiewiórkami a miejscowymi, daleko do stosów i subienic psygotowanych dla charakterników i nieluci. Dobse by się wam tutaj syło z tą twoją dłuchouchą flamą.
Paser dopił resztkę napitku, który został mu w drewnianym kuflu, aby zaraz dołączyć do stolika z Wielomirami i damą. Był to wysoki i chudy człowiek o uśmiechu pozbawionym jednego przedniego zęba, brązowych niedbale przystrzyżonych włosach, twarzy nieskalanej zarostem, odzianym w zwykłe nierzucające się w oczy mieszczańskie ciuchy. W jego piwnych oczach kryła się ciekawość, która mogła mu równie często przysparzać wrogów, jak i sprzymierzeńców.
Jan z Gosławic, tutejsy spsedawca dóbr wselakich. – Skinął głową na powitanie, a białowłosego chłopca, który wydawał się lekko zaczerwieniony z zakłopotania, poczochrał po głowie. Włosy i tak miał zmierzwione uprzednio przez ojca. Wyciągnął za pazuchy drewnianego malowanego w turkusy i czerwienie bąka, którego wprowadził w ruch za pomocą sznurka. Chłopak zaklaskał w dłonie, stając się na moment beztroskim dzieckiem.
Mogę spróbować? – Spojrzał na mężczyznę błagalnym spojrzeniem swoich wielkich krwistych oczu.
Pewnie. To dla Ciebie młody. Jak Cię swą?
Daromir Wielomir, ale bliscy wołają na mnie po prostu Daro. – Zaczął się z pouchwalać z nowopoznanym człowiekiem, którego reputacja wydawała się wątpliwa dla Lasoty.
Héadi bláth Arbhair, ale wystarczy Jadwiga. – Odpowiedziała wdowa, podając rosłemu mężczyźnie dłoń, a później jego o wiele mniejszemu towarzyszowi.
Wdowa była wychudzoną kobietą odzianą w czarnej sukni z falbanami. Była młoda, choć policzki miała zapadnięte, skórę szarą i cienką, bez widocznych rumieńców, a długie kasztanowe włosy, schowane pod kapelusikiem, widocznie przerzedzone. Jednakże w jej spojrzeniu skrywała się iskierka życia i ciekawości.
Stare baby z lasów zawsze posiadają wiedzę. Choć enigmatycznie, mówiła zaiście o prawdziwych rzeczach. Moglibyśmy popytać, czy ludzie coś wiedzą lub posłuchać, co między sobą gadają. Czy ktoś rzeczywiście odwiedza święte zagajniki? Dowiedzieć, gdzie się znajdują owe miejsca kultu? Najbliższe z tych miejsc poświęcone jest ponoć Hubiace. Jak się nazywają trzy pozostałe siostry, nie zdążyłam się wywiedzieć.
Lokalne sabobony, na których stare baby z lasów nagabują klientów spsedając końskie łajno, jako łajno biesa; cosnek w pępku ma sapobiec bsemienności, a wywar z lubcyku ma psynieść scęście w konkurach. Ludzie w niescęściu, których nie stać na eliksiry, ani wykstałconego medyka, w ostatnim odruchu desperacji odwiecali Hubiakę, aby ta odebrała chorobę czy podtsymała ciąsę, ale sa cenę sdrowia kogoś innego. – Janek wydawał się szczerze przekonany do tezy snutej przez siebie z zacięciem w głowie.
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław