Sromota

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 05 gru 2022, 18:48

Obrazek
Sromota Noc strachów i czarów minęła, widma i dusze przeklęte do zaświatów powróciły, półmiski z danią opróżniły, przy ogniu grzejąc swe zgryzoty i trwogi, lecz uczucie niepokoju i zbliżającego się nieszczęścia pozostało. Dym spod wygasających zwęglonych szczap drewna, jakoby formując martwe oblicza bliskich, nie chciał wznosić się ku górze. Powszechne buczenie gołębi, skrytych pod krokwiami, wywoływało dreszcz i wrażenie obecności. I niebo nienaturalnie zasnute było falbaną czarnych skrzydeł – to kruki, wrony, gawrony i szpaki, dywagując w swoich ptasich językach, wirowały nad głowami. Spoglądając za siebie, nie opuszczało Cię uczucie, że ktoś za tobą idzie. W wilię Saovine, gdy ścierają się ze sobą dwa światy, zadziało się coś złowrogiego. Coś co miało umrzeć, nie umarło. Coś co miało panować, zostało zhańbione. Coś co miało zostać zamknięte, pozostało uchylone. Nierozsądne decyzje, okrutne czyny, przemilczane tajemnice zbierają teraz żniwa.
W kasztelu Raduń i niedalekiej wiosce Przylesie, które stanowią część krainy Jamurlak, śmierć przybyła po siedmiu mieszkańców, nie bacząc na ich historie, pochodzenie czy wiek. Umarli nagle. Niektórzy samotnie we śnie, inni całą rodziną spożywając przy stole posiłek. Zmierzch życia zbliżał się również dla kasztelana Czabora, który od kilku miesięcy spoczywał w łożu. Ten jednak miał swoje lata, choć jeszcze niedawno hucznie wyprawił swoje trzecie wesele. Toteż jego ostatnia zatroskana małżonka Salma wraz z dwójką pasierbów – Bojanem i Jaksem, wydała dekret, że kto rozwiąże i powstrzyma sprawę niewyjaśnionych zgonów, temu przypadnie niemała nagroda redańskich koron.
Z jakieś nieznacznej przyczyny, zupełnym zbiegiem okoliczności, dowiedziałeś się o tej sprawie, a pchany ciekawością, rządzą przygód, dobrocią serca, czy zwykłą chciwością, właśnie przybyłeś pod bramy grodu Radunia. Pamiętaj jednak, że ta która przędzie nić przeznaczenia, splatając ludzkie żywoty, nigdy nie kieruje się dobrą wolą.
Kontynuując atmosferę Eventu Saovine, otwieram ptasią opowieść pełną grozy, sekretów i niedopowiedzeń. Rozgrywka jest skierowana dla każdego chętnego gracza, który odważy się zetknąć z nieodgadnionym niebezpieczeństwem – może będzie to nadnaturalna siła, a może po prostu ludzka ohydna natura. Fabuła rozgrywa się w naszym świecie wiedźmińskim, może mieć pośredni wpływ na wydarzenia, plotki lub wasze postacie. Rozgrywka ma miejsce 1271 roku wczesną jesienią. Przewidziałem dwa warianty rozgrywki, każdy z graczy może wybrać jeden z nich:
a) uczestniczysz w rozgrywce prowadząc swoją główną postać z Vatt’ghern – wydarzenia z opowieści będą miały bezpośredni wpływ na twoja postać, będzie doświadczała realnego zagrożenia swoich dóbr materialnych i naturalnych, ale przewidziane są lepsze nagrody.
b) uczestniczysz w rozgrywce tworząc nową postać zgodnie z ogólno przyjętym wzorem — ale historia twojej nowej postaci musi być ściśle powiązana i w pewnych aspektach bliska emocjonalnie z główną postacią z Vatt’ghern, ale nie wroga. Może być to ktoś bliski z rodziny, dawny kochanek, porzucone dziecko, zaginiony przyjaciel… pozostawiam to twojej wyobraźni. W takim wypadku możesz liczyć na drobniejsze fanty materialne po odbyciu przygody.
Na zgłoszenia i przesłanie Karty Postaci w pw lub na discordzie czekam do 8 stycznia 2023.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 29 lut 2024, 23:38

— Spokojnie... — wzbronił się w pierwszej reakcji Skelligijczyk przed Mirą. — Ja... doprowadzę to do końca. Jeszcze nie wiem jak, ale doprowadzę. Nie zostawię was na pastwę jakiej wiedźmy. Nie będzie już klątwy. Nie będzie niczego... — uspokajał ją dalej, nie wiedząc, czy nie składa aby obietnicy bez pokrycia. Bylicę przyjął bez szemrania, nie wiedząc czy rzeczywiście może pokładać w zielu jakąkolwiek nadzieję. Spróbować jednak nie zaszkodziło, tym bardziej jeśli miało to udobruchać dziewczynę, która zmiękczała ostatnio jego serce. A serce, wszak, nie sługa.
Niedługo później przyszło mu stanąć przed drzwiami chaty starowinki. Motywy przyrodnicze w postaci artefaktów — mniej czy bardziej przetworzone ludzką ręką, bez znaczenia — nie okazały się wystraczającym odstraszaczem dla człowieka, który nie lada dzień wcześniej ubił własnoręcznie potwora będącego dla większości cywilizacji jeno stworzeniem z legend, spotykanym przez nielicznych, obdarzonych niesamowitym pechem. Dla większości z tych nielicznych było to ostatnie spotkanie, jakiego dane było im za życia doświadczyć.
Przedmioty mogły zwrócić uwagę Feigra, ale tylko dlatego, iż mógł w nich szukać swoistych odpowiedzi na niezadane jeszcze pytania. Przez pryzmat tego, że zaraz przerzucił uwagę na właścicielkę domostwa, snuć można było, że tych nie dane było mu wyczytać z byle fetyszy. Pozwolił wdowie ściskać swoją dłoń, jeśli to miało ukoić jej nerwy, tak samo jak nie miał problemu z pozostawieniem Janka z progiem domostwa. Jeśli wczoraj nie mógł być pewien, że oddałby za któregoś z nich żywot, to dziś nie miał już tego problemu. Czyny wyrażały więcej niż słowa.
— To u ciebie byli — rycerz i jego syn-albinos — stwierdził na powitanie oczywistość. — Więc i wiesz ty dlaczego my tu. W niesprawiedliwości żyję ja ci od małego. W klątwie i tak siedzim, jak w gównie po uszy. A śmierć, to ostatnio i ja zadawałem, bo i wyboru mi nie dano — zreflektował się niespiesznie, czując jak narasta tak niepodobna do niego irytacja.
— Trzy bite dni — nic tylko latanie po tym siole i szperanie za grzybami. Żem zmęczon, a ludzie jak ginęli, tak giną. Ponoć wiecie wszystko, albo chociaż niemało. Tedy mów, kobieto — na chuj? Sromota chce siostry, co ją uwięziono ponoć. To ja się pytam — tyś nią? Hubiaką? Jak ten bordel ugasić?!
Dało się zauważyć, że w swoim wybuchu Feigr znalazł się całkiem blisko szeptuchy, której uśmieszek działał mu na nerwy, jednocześnie nie wywołując strachu. Był więc nie tylko — jak zdążył zresztą stwierdzić — zmęczony, ale też zdrów podkurwion. Opierał teraz knykcie na blacie, czy innym stole, oczekując odpowiedzi. Najlepiej zwięzłych i w punkt, ale — jak też powszechnie wiadomo — nadzieja matką głupich. Poza niewinnym przekomarzaniem się z siostrami za młodu, nigdy jeszcze nie uderzył kobiety, która nie rzuciła mu wyzwania, o zniedołężniałych staruchach nie wspominając. Coś jednak mówiło mu, że wioskowa wiedźma może i była stara, za to zniedołężniała już niekoniecznie. Po prawdzie — wcale nie zdziwiłby się, gdyby w swojej naturze nie była nawet kobietą.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 03 mar 2024, 19:10

Znaleźli się twarzą w twarz. Ona wpatrując się w rozgniewanego łysego zabijakę, z obitym ryjem, oprószonym trzydniowym zarostem i prawym zbielałym okiem. On patrząc na uśmiechniętą pomarszczoną staruchę, której nie szczędził czas, a której jedno oko czarne, zupełnie pochłonięte przez źrenicę. Wydawali się jak przeciwieństwa. On reprezentujący siłę, życie, Animus, prostolinijność i szczerość. Biel. Ona reprezentująca bierność, umieranie, Animus, zawiłości i nieodgadnione. Czerń.
I szeptucha się nie przestraszyła jego prostej agresywności. Wielu mężów i ojców jej złorzeczyło, gdy zielarskimi specyfikami pozbywała się niechcianego dziecka z łona żon i córek. Wielu wieśniaków groziło jej spaleniem, gdy łączyła losy dwóch kochanków ze zwaśnionych rodzin, naprzód pochowawszy ich. Wielu podniosło na nią rękę, zrzucając odpowiedzialność za wybory swoich bliskich. Po ów dzień jednak nic jej się nie stało, strzeżona paktem zapisanym w grzybni.
Śmierci sprawiedliwej nie prześcigniesz. Giną Ci, których losy onegdyś zapisane. Cipier wsio jasne. Nie tłucze, żeby odebrać życie. Tłucze, żeby dybać. – Starucha wstała, nie tak sprawnie, jak mógłby spodziewać się po swojej teorii wyspiarz. Sięgnęła po opaskę, którą zakryła sczerniałe oko. – Tak jak dyba moją gałą, tak dyba ich gałami. Sznyra. Wie, żeście byli u mnie. Wie co dybał Relemis w lesie, co dybał syn Ignacego na granicy, co dybali zapici bratelnicy Innel. To nie śmierć sprawiedliwa, to śmierć mściwa. – Splunęła na ziemię pod nogi mężczyzny. – Jeżeli to recht, umierać będą, póki jej nie odnajdzie.
Przepchnęła się przez Feigra, zachwiawszy się na swoich wychudzonych kulasach. Wydawała się zupełnie niezainteresowana ich obecnością. Wdowa ustąpiła jej miejsca, coraz mocniej ściskając szorstką potężną dłoń jej obrońcy, będąc wystraszona szaleństwem kobiety. Zrzuciła ze swojego stołu wszystkie przedmioty, miski, słoiki, kawałek spleśniałego kołaczyka, magiczne totemy. W ferworze ułamała jeden ze swoich przydługich pożółkłych paznokci, a z rany popłynęła strużka krwi. Zupełnie się tym nie przejęła.
Durak, ty któreń nigdy nie zszedł z pokładu roztrzaskanego szyfu. Los cię taska, dryfujesz, nigdy nie dosięgniesz brzegu. Zginiesz odinok rozniesiony na skałach. – Wyrzuciła bełkotliwie tępo wpatrując się w drewniany blat stołu. Dopiero po chwili, przyglądnąwszy się mu dokładniej, mógł dostrzec zapisany w nieznanym dialekcie tekst. Przysięgę, którą wiedźma niegdyś złożyła. – Jestem jedynie tylko cząstką muchomorowej grzyni, strzępkiem sinej pleśni, zarodnikiem w owocniku purchawki, jednym z wielu odrostów huby. Za wiedzę i długie życie oddałam się pod ich opiekę. Służę. Nasłuchuję cyklu śmierci i życia. Dzisiaj się nie godzę z jej wolą.
Czekałam na słowa Hubiaki, pani boru. Milkła. Znikła ze swojego świętego gaju. Teraz już wiem. – Teraz spojrzała się na niego jasnobłękitnym okiem. – Odnajdź i uwolnij Hubiakę nim więcej ludzi zdechnie. Ktoś pożądał jej mocy. Ktoś umierał, a zaczął zdrowieć. Ktoś żył długo zdrowo, lecz zaczął odchodzić. – Zamyśliła się, dając mu kolejne rozwiązanie. – Wyszukaj źródlaka zakażenia i zetrzyj je. Coś zatruwa organizmy, może w wodzie, może w jedzeniu, może przez sen. Sromota straci swą moc i ustąpi, pokinie swoją siostrę na śmierć okrutną i odinoką. – Zaczęła pakować tobołek, do którego wrzuciła kilka fetyszy, jedzenia, ziół i kilka innych potrzebnych rzeczy. – Lub czekaj, aż śmierć zatoczy kolasa, a między kośćmi ponarasta nowe życie. Ona ją wynajdzie. Za późno. Lecz ubije wielu. W rozpaczy i gniewie. Ujdź stąd, jak i ja uchodzę.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 09 mar 2024, 21:36

Jakkolwiek nie miał szczególnie wrogich zamiarów wobec starowinki, o używaniu bezrozumnej przemocy nie wspominając — godziło to przecież w jego własne zasady — tak ciągłe gonienie za niewiadomym pozostawiło niezaprzeczalny ślad na jego cierpliwości. Nastawienie szeptuchy, bezwstydnie grającej mu na nerwach, wcale sprawie nie pomagało. Stanął więc i spojrzał na nią — oko przeciw oku. Biel i czerń.
Musiał jednak odpuścić, decydując się wysłuchać tego co kobiecina miała mu do powiedzenia. Koniec końców — w pokrętny sposób odpowiadała przecież na jego pytania, odsłaniając kolejne fragmenty sromockiej układanki. Jakkolwiek niewielkie by one nie były.
— To już się stało. A jeśli dalej ma się dziać, to wróżby nie potrzebuję. Przyszłość przeżyję sobie sam, choćby i zapisana była — odfuknął słysząc co mu wieszczy. Próbował udawać, że go to nie obchodzi. Że Przeznaczenie, choćby i istniało, jest czymś co należy poznać samemu. Lecz pod tym względem nie różnił się od innych, pragnących życia w zaprzeczeniu. Zaprzeczeniu, że jego los na tym łez padole pozbawiony jest sensu, że istnieć będzie tylko bezowocna tułaczka i cierpienie, a pewnego dnia wszystko się skończy. Świat ruszy dalej swoim torem. Bez niego.
Oczywiście, że wiedział to wszystko. Nie potrzebował, żeby mu o tym przypominano. A już na pewno nie potrzebował, by ktoś stawiał na jego życiorysie pieczęć, tak jak królewski urzędnik stawia na oficjalnym dokumencie pieczęć, nim ten trafi do archiwum zapomnienia. Czy innego podobnego miejsca, do którego trafiają takowe dokumenty. Inne żywoty, innych ludzi i nieludzi.
— Więc nie tyś nią, ale tyś jej służysz. Mam nadzieję, że było warto... — kontynuował z jawną wątpliwością w głosie, wracając do pierwotnego wątku. — Ten czarownik... Kto inny chciałby takiej mocy? Kto inny by jej użyć potrafił? — spekulował na głos, przypominając sobie jeden z wcześniejszych tropów.
— Nie odejdę. Jak i tak skały mi pisane, to lepiej tak to skończyć, jak nijak, za nic — zadeklarował krótko. — Ale ty rób co chcesz, jeśli taka wola twa. Chodź, Héadi — ponaglił swoją towarzyszkę, pociągając ją delikatnie za ramię. Mniej lub bardziej trafnie uznał, że niczego więcej się tu nie dowiedzą, a zabrawszy wdowę z powrotem na powietrze, zaczepił ją raz jeszcze, by po raz kolejny ustalić dalsze poczynania.
— Mówiła o twoim mężu. Na pewno nie wiesz czego szukał Relemis w lesie? Bo nie pójdę tam raz jeszcze, żeby zeżarło nas co większego niż wczoraj, nie wiedząc czego szukać. A jeśli nie las — zostaje nam Henelt. Dowodów nie ma, ale Raduń tak jego, jak i twój. Jak chce, by śmierci się skończyły, to niech chociaż wysłucha co do powiedzenia mamy.
Kierując się tym tokiem myślenia, jeśli Héadi nie miała podsunąć mu nic lepszego, ostatecznie planował udać się tam, gdzie planował od wczoraj — do kasztelańskiego włodarza.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 17 mar 2024, 7:46

Stara szeptucha zbierała się, zostawiając za sobą chatę przesyconą tętniącą magią, losy ludzi, którzy przychodzili do niej po rady i pomoc, a przede wszystkim enigmatyczną przeszłość. Zamierzała udać się w stronę, która od dawno zapisała była w grzybni, choć nigdy nie została jej ukazana. Mam nadzieję, że było warto...
On jednak nie zamierzał uciekać, choć był dla nich „inostranny”. Nie zostawi mieszkańców Przylesia i Radunia, ni kasztelana Czabor von Kegel, czy swoich nowych towarzyszy Jana z Gosławic i Héadi bláth Arbhair, a przede wszystkim młodej karczmareczki Mirosławy. Będzie musiał spojrzeć śmierci prosto w twarz.
Na pożegnanie. Od niego. – Wycharczała ostatnie słowa kobieta, wskazując na bukiet z rumianku, chabrów, maków, łubinu, kąkoli, stokrotek, leżący na stole. Wdowa rozpłakała się biorąc w ręce świeżo zerwane kwiaty Przytuliła go do siebie, jakby przytulała dzieciątko.
Dearme myn g'orm. – Wyszeptała opuszczając kurną chatę.
Dopiero świeże powietrze pozwoliło im się otrząsnąć z mrocznych wróżb, które wypowiadała wiedząca baba. Janek siedział na chybotliwej ławeczce, wyczekując ich powrotu z chaty, dłubiąc przy tym kozikiem w drewienku, rzeźbiąc niewielkiego ptaka. Gdy tylko się pojawili, wskoczył na równe nogi. Niezależnie czy ich losy były zapisane w gwiazdach, czy dało się je wyczytać na dnie garnuszka z fusów, czy ktoś postawił na ich losie pieczęć – nie zamierzali się poddać. Ruszyli ku murom grodu, nie będąc pewnymi co ich tam spotka, dyskutując nad dalszymi poczynaniami.
I cego seście się dowiecieli? Co dalej?
Niczego nie szukał… ta bestia się jej ukazała, tak jak nam wczoraj. – Odpowiedziała Ćwiekowi, pomijając pytania pasera, jakby nie ona była odpowiednią osobą, by wyjaśnić co się tam stało – Albo ujrzał Hubiakę, którą uwięził czarownik. Przy wyrębie pracował i po lasach się szlajał, żeby pomagać swoim rodakom. Może gdyby zajął się swoim losem, nie spotkałaby go teraz śmierć. – Zapłakała gorzko.
Pośpiesznie przechodząc przez bramy, a dalej prostą drogą ku górze zabudowanej lepszymi chatami, gdzie znajdowała się siedziba włodarza, Feigr szturchnął dziewczynkę w bladożółtej sukience, która sprzedawała paszteciki. Kilka wypieczonych ciastek rozsypała na ziemię, ale prędko je pozbierała i z powrotem wsadziła do koszyka.
Domostwo Hubrechta Henelta było piętrowym obszernym drewnianym domem, który otoczony był płotem, za którym kobieta średniego wieku pielęgnowała kwitnące krzewy. Przywitała ich uśmiechem i skinięciem głowy. Na widok Janka jednak lekko się skwasiła. Najwyraźniej nie wszyscy tutaj lubili pasera, a przede wszystkim osoby zarządzające miastem. Jejmość okazała się małżonką gospodarza. Dopiero z bliska pięściarz mógł przyjrzeć się jej lepiej. Cimnobrązowe włosy spięte miała w kok, który odsłaniał jej jasną szlachetną twarz o ostrych kościach policzkowych, niewielkim nosem pokrytymi nielicznymi piegami i niewielkich różowych ustach. Dostrzec można było zmarszczki dookoła jej oczu, na czole czy przy ustach, które zdradzały jej wiek. Wydawała się jednak pełna wdzięku i wigoru. Zaprowadziła ich do obszernego salonu, gdzie przy potężnym drewnianym stole mogli poczekać na właściciela domostwa.
Zarządca ubrany w ciemno-zielony dublet, przywitał ich z uśmiechem na twarzy, ale z oszczędnym entuzjazmem. Ostatnia śmierć strażnika miejskiego z pewnością nie była dobrymi wieściami. Świadczyło to również, że do tej pory nie rozwiązali sromotnej zagadki. Dosiadł się do nich.
Witajcie. Czegoś się dowiedzieliście? Słyszałem, że wasza Wiedźminka nie podołała zadaniu. Czyżby sprawy Radunia były tak beznadziejne, że nawet mutant żeńskiej odmiany zrezygnował z pokaźnego zarobku? – Zaczął przyglądając się twarzom tutaj obecnym. – Nie ma z wami również tego Kaedweńczyka z synem. Za to musieliście się skorzystać z wątpliwych kontaktów. – Spojrzenie łysego mężczyzny o krzaczastych czarnych brwiach spoczęło na Janku. – Będziemy musieli jeszcze porozmawiać sobie chłopcze, ale teraz mówcie coście się dowiedzieli i czy macie radę na tę zarazę. Nie zdzierżę śmierci kolejnego wartownika. – W jego głosie słychać było gniew, aczkolwiek nie ujawniał go na twarzy czy w zachowaniu.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 20 mar 2024, 11:51

— Nic czegośmy już nie wiedzieli — odparł beznamiętnie Skelligijczyk, ewidentnie rozczarowany efektami dodatkowego przystanku w szeptuszej chacie. Być może postąpił zbyt pochopnie, nie okazując babince większego poszanowania, ale tym razem górę wzięło rozdrażnienie wywołane trzema dniami śledztwa i zniknięciem poprzednich towarzyszy. Nagle musiał stanąć na wysokości zadania, służąc zarówno za mięśnie, jak i przywódcę zawiązanego ledwie wczoraj przymierza. Do tego ostatniego nieszczególnie się nadawał, tak samo jak do pocieszania rozklejającej się na jego oczach wdowy.
— Wybacz, ja... przepraszam. Nie musiałem pytać — spróbował, oferując jednocześnie swe ramiona, gdyby potrzebowała jego niedźwiedziego uścisku. Mimo, że chciał zawrzeć w słowach jak najwięcej empatii, przez swój sposób bycia brzmiał co najwyżej sucho i niezręcznie, ponownie żałując, że rozdrapywał dziewczynie świeże rany.
Następne zadanie też nie zapowiadało się na najprostsze. Mimo podejrzeń, nie mógł otwarcie oskarżyć nadwornego czarodzieja przed zarządcą — musiał sprawić, by ten sam doszedł do tych podejrzeń... chyba, że miał podsunąć im inne.
Ruszyli więc do posiadłości zleceniodawcy, a gdy po drodze Feigr potrącił dziewczynkę z pasztecikami, zaoferował tylko krótkie „przepraszam”, zanadto spiesząc się do celu. Przez ich zwłokę i tak zginął strażnik, którego być może dałoby radę ocalić.
— My do... yyyyy... męża? Dobrze zgadłem? — odparł kobiecinie, pozwalając następnie zaprowadzić się do izby. Zastanawiał się nad słowami, którymi mógłby w ogóle zacząć. Na szczęście Hubert Henelt był na tyle miłym, by nieco go wyręczyć.
— Nie wiemy co się z wiedźminką stało. Ostatni raz to ją wtedy w karczmie żem widział. Za to z Lasotą, to jest — Kaedweńczykiem i tym jego synem... no bylim w lesie. W takim miejscu kultu. I nagle zniknęli, tak po prostu. Jak od magii. Tylko, że to nie wszystek... — zaczął monotonnie opowiadać Ćwiek, jednocześnie starając się opowiedzieć na pytania tamtego.
— Bo zaraz wyszła baba, taka grzybem porośnięta. To nie był człowiek... nie do końca przynajmniej. Bardziej jakie stworzenie magiczne, brzydkie jak noc. Zresztą posłała na nas swoje sługi, ledwo z życiem żeśmy uszli. Héadi i Janek też tam byli... — wskazał skinieniem podbródka na swoją dwuosobową świtę.
— Ta baba powiedziała, że jest Sromota, że ktoś jej siostrę porwał podstępem i przetrzymuje. Ktoś z Radunia. I dlatego się mści. Że śmierci nie ustąpią, póki nie zostanie uwolniona. Tak rzekła — przedstawił Feigr najpoważniej jak mógł, doskonale zdając sobie sprawę, że cały opis mógł brzmieć niewiarygodnie. Sam miałby wątpliwości, gdyby jego samego tam nie było, gdyby to nie on zatłukł człekopodobnego stwora gołymi rękoma.
— Poza tym wszystko się wokół tych grzybów obraca. Kto je zje, ten rzyga i trupem pada. Tak było z rodziną, co wieczerzę spożywała. Z braćmi Innel chyba też — podług tego co mnie powiedzieli, to zarzygali się na śmierć. Ale nie wiem ja, jak te grzyby do jedzenia trafiają. Ludzie przecie uważają co do gęby wkładają, albo co w lesie zbierają.
Po tych rewelacjach, pozostawił Heneltowi czas na potencjalne przemyślenie sprawy, tak jak i pytania, które — jak czuł — nadejdą na pewno.
— Janek nam pomaga. Dobrze się sprawił i jeśli mamy doprowadzić sprawę do końca, to potrzebny mi będzie — jakich zaszłości byście nie mieli, panie zarządca — przekonywał, nie zamierzając bynajmniej rzucić chłopaczka na pożarcie lokalnemu wymiarowi sprawiedliwości. Nawet jeśli w jakimś stopniu mógł na to zasługiwać, to po prostu wiedział za dużo. Choćby o tym co stało się z Ulbu — wyjawienie tej wiedzy mogło Feigra sporo kosztować, z życiem włącznie, nawet jeśli to nie on stał za śmiercią swojego rodaka z Wysp.
— Macie co do dodania? — zapytał jeszcze swej kompanii, nim nie spojrzał z powagą w twarz rozmówcy, oczekując odpowiedzi.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 23 mar 2024, 14:13

Wdowie po Relemisie nie trzeba było przeprosin, czy zbytecznej delikatności. Żałobę każdy musi przejść na swój sposób — wylewając łzy, wyrywając włosy, wykrzykując przekleństwa pod adresem bóstw, niosąc smutek głęboko w sercu, zapadając się we własnym mroku. Ferwor ostatnich wydarzeń, poszukiwanie przyczyny klątwy, uniknięcie śmierci przed trupojadami pozwoliło jej na chwilę zapomnieć o cierpieniu za zmarłym tragicznie mężem, a jednocześnie zapragnąć na nowo żyć. Żałobę jednak musiała przejść do końca. Tak jak rana, potrzebuje czasu, aby się zasklepić. Nic więc nie odpowiedziała mu, ale wykorzystała jego ramię.
Bałakacie o grzybnych demonach, które zamieszkują nasze lasy. Niektórzy się ich dynksą, inakszy bałakają, że strzegą równowagi w borach, niektórzy daże oddają im kult składając ofiary. Nikt się jednak nie podjął wysiudać ich z gajów, obawiając się ich mocy oraz złuci ludu. Daże nasz odważny kasztelan darzy je niejasnym uszanowaniem.
W rzeczy samej szanowny Panie, widziałam na własne oczy tego szkaradnego demona i jego porośnięte grzybem sługi. Nieustraszony Feigr zabił je własnymi rękoma, łamiąc ich kości i zaduszając w uścisku. — Dodała lekko ubarwiając historię, choć równie dobrze tak mogła ją zapamiętać, w tamten czas zamrożona przestrachem.
Nie spodziewałem się, żeście równie sprawni. Słyszałem, że wyspiarze mają krzepę w ruciach i niestraszne są im morskie fale i zamieszkałe w nich bestie, ale by bez oręża dać się na stwory… pod wielkim podziwem jestem. — Przyjrzał się jeszcze raz rozmówcy, jakby nabierając do niego większego szacunku, a z drugiej strony nie do końca dowierzając słowom kobiety. – Liczyłem, że bez mutantki nie dacie se rady. Musicie nam wybaczyć. Nie będę więc podważać potrzeby korzystania z usług daże największych kanalii Radunia i Przylesia, jeśli ma to zatrzymać śmierci zsyłane przez Sromotę. — Spojrzał krzywo na pasera, ale nic więcej nie dodał.
Nikt nie jest skarbnicą większej wiedzy o mieszkańcach jak Janek. — Wtrąciła wdowa na obronę chłopaka. I w rzeczy samej, szczerbaty filut handlował nie tylko kradzionymi przedmiotami, ale również informacjami. Okazuje się, że nic nie ma większej wartości niż wiedza.
Wiecie więc co musicie począć. Zatrzymajcie tego, który roznosi śmierć od grzybów wśród swojaków, a przede wszystkim odnajdźcie tego, który pojmał sromotną siostrę, nim ubije nas wszystkich. Jeśli wam potrzeba mogę dać przykaz przeszukania każdej chałupy.
Potsebowalibyśmy dostępu do wiesy więsiennej, cy do sieciby kastelana. Osoba, która uwięsiłaby potęsnego demona s boru, nie jest racej swykłym wieśniakiem.
Posądzacie naszego kasztelana?! Czyście zupełnie zdurnieli Janku, zamiast grzywny, kuczo wam do zimnej i wilgotnej celi w lochu? — Na czerwieniącej się twarzy zarządcy widać było gniew. Przełknął jednak głośno ślinę, aby nie krzyknąć głośniej, a zaraz później spojrzał na Ćwieka. — Jeśli jednak to coś pomoże, napiszę wam list odmykający przed wami dźwi, które do tej pory były zakryte.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 28 mar 2024, 22:31

— To nie kasztelan — wciął się szybko, widząc jak w ich rozmówcy wzrasta gniew. Janek popełnił ten sam błąd, przed którym przestrzegał jeszcze w karczmie samego Feigra, ale ostatecznie chyba osiągnął tym swój cel, bo Henelt zgodził się na otworzeniem dla nich obszarów wcześniej zastrzeżonych.
— Jeśli dobrze ja pojmuję, to wasz kasztelan jest tu raczej zwiedzion. Mówią, że porwana wiedźma — Hubiaka — zabiera zdrowie jednym, by dać drugim, a wspominaliście coś, że wasz pan zaniemógł. Dobrze ja ci pamiętam, zarządco? — upewnił się, by zaraz kontynuować swoje przemyślenia. — Poza tym... no właśnie, to przeto wiedźma. Byle chłopek nie dałby jej rady złapać w siatę i wywieźć do miasta, po cichu w dodatku. To nie, psiamać, rusałka, albo jaka syrena. Ktoś musiał ją tu wwieźć, po cichu, a potem uwięzić. Swego czasu myślelim, że w baszcie, ale teraz...
Feigr spojrzał na Hubrechta sprawnym okiem, a minę miał nietęgą. Przejechał łapą po łysej czuprynie, jak gdyby się zastanawiał.
— Teraz to już sami nie wiemy. Mi się widzi, że kto chce posiąść jej moc. A jak moc, to i czarodziej. Macie tu jakich innych, aniżeli kasztelańskiego szwagra? Basztę możem sprawdzić, a jakże, ino pewnie sami byście wiedzieli, jakby jakie dziwa tam przywozili. A w kasztelu nie wiem ja ci nawet od czego zacząć. Widzicie przeto, że ja... no... nieobytym z miejscami takowymi.
Ciężko się było nie zgodzić. Jak jeszcze w rzemieślniczej części kasztelańskiej osady Skelligijczyk co najwyżej straszył gębą, to do „wyższych sfer” samego kasztelu pasował jak wół do karety. On, wędrowny wyrobnik, miał rozmawiać z taką Salmą, kasztelańską małżonką? Albo z Abirem, nadwornym magiem? Cóż, jeśli nie znajdą innego sposobu, to nie będzie miał wyjścia.
— No ale chcemy sprawę do końca doprowadzić. Sami wiecie jaka jest stawka. Tedy liczymy na współpracę i pomoc. Waszą, Radunia i waszych mocodawców takoż. Dajcie no to pismo. Sprawdzimy basztę, a potem... dobrze by się stało, jakobyście z nami poszli, jak mus nam do kasztelu iść, panie Henelt. Zlecenie daliście, to i wam można ufać. Tylko wam.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 30 mar 2024, 14:38

W rzeczy samej, nasz szlachetny kasztelan podupadł na zdrowiu, choć ma za sobą wiele wspaniałych lat życia. Zamartwiamy się jednak, bo od kilku dni nie widziano go poza łożem. Nie przyjmuje zresztą gości, widuje się jeno z czeladziom i ze mną. Zbladł bezbożnie, padł na siłach, nawet zaciągnął się i więcej czasu przesypia. — Opowiedział szczerze zmartwiony stanem zdrowia swojego władcy. Z opowieści swojaków wynikało, że wielce przysłużył się rozwojowi okolicznych grodów, miasteczek i wsi, a wsławił się w bitwach.
Nie wydawał się jednak przekonany wywodem Janka, ani tym bardziej wątpliwością łysego zabijaki. W towarzystwie kobiety jednak łagodniał, więc nie uniósł głosu więcej, czy nie posługiwał się nieprzyzwoitym językiem. Wydawał się jednak niezadowolony, co wyrażał grymas na jego twarzy przyprószonej kilkudniowym zarostem.
Nastojaszczo banialuki tutaj prawicie. Pierwej posądzając kasztelana, a cipier oskarżenia wymierzając w Abira, bo w rzeczy samej nie mamy tutaj inszego człeka, który trudniłby się czarami i gusłami. Prócz tej staruchy ze skraju lasu, od której powróciliście do nas. — Prychnął tylko na sugestię wyspiarza, w między czasie wypisując jakiś świstek. — Nie zamierzam pramo się mieszać w wasze poczynania. Nie chcę być kojarzony z niestosownymi insynuacjami, ale uważajcie, byście za żmenie koron nie przypłacili stryczkiem.
Wręczony im dokument został opatrzony pieczęcią włodarza, która nadała mu odpowiedniej legitymacji. Wydukawszy zlepek liter, a dalej słów i całych zdań, Feigr mógł wywnioskować, że stał się posiadaczem przepustki do najbardziej strzeżonych miejsc w Raduniu. Przynajmniej wierzył, że kilka atramentowych plam, przyozdobionych lakiem posiada moc równą parapsychicznym mocom, wiedźmińskim znakom czy urokowi osobistemu niejednej czarodziejki.
Sobierajcie się im zupełnie odczmuchnę się z tego szaleństwa.
Co zamierzamy? — Zapytała się Jadwiga, gdy tylko opuścili domostwo Hubrechta Henelta. — Gdzie odnajdziemy wiedźmę? Nie spodziewają się nas w grodzie, ale bratanek żony kasztelana raczej będzie starał się nas powstrzymać, jeśli to on macza ręce w tej intrydze.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 07 kwie 2024, 21:09

Wyspiarz wyraźnie zasępił się na oskarżenie o mówieniu nieprawdy. W pewnym sensie widział się wciąż jako człowieka honoru, który nie zwykł kłamać — przynajmniej nie w sprawach tak ważnych.
— Jedziem na jednym wozie, zarządco, a czas goni. Nie chcecie nam bardziej pomóc — wola wasza, ale stryczkiem mnie nie straszcie. Zwłaszcza po tym jak jedną bestię już żem ubił, a od trzech dni nic inszego nie robię, ino waszą sprawę badam, coby śmierci parszywe zakończyć. Idziem szukać dalej, bo co nam zostaje... — stwierdził, wstając od stołu i zabierając jakże należny i potrzebny mu glejt. Jakiejkolwiek by mocy nie dawał — Feigr spodziewał się pomocy o wiele większej, jako że nieprzerwanie ginęli ludzie. Zawiódł się na tej wizycie o wiele bardziej niż spodziewał, że się zawiedzie.
— Jeśli mogę was o co prosić — nie mówcie wy nikomu, że u was byłem. Chyba, że samemu kasztelanowi, albo komu inszemu, komu ufacie bez granic. Jak rzeczywiście kto tu jest winny, to ino się spłoszy, że na karku mu siedzim, jak do niego to dojdzie. Dobrego dnia, na ile jeszcze może dobrym być — pożegnał się, by wyprowadzić zaraz swoją drużynę z powrotem na zewnątrz. Tam też Héadi zadała pytanie warte stu koron — co dalej?
— Nie wiem — odpowiedział w pierwszych słowach Feigr, zanim w ogóle zaczął reflektować. — Kozi kurwa łeb... Robotę zleca, mieszkańcy jak muchy padają, a on tymi... inszynuacjami się martwi. Z koziej rzyci zarządca — nie przebierał w słowach, korzystając z faktu, że byli już poza zasięgiem uszu zarówno rzeczonego, jak i jego pachołów.
— Jakbym miał wiedźmę, to nie schowałbym jej przecie w baszcie — za oczywiste to, za dużo oczu tam. Strażnicy, kaci, jeszcze kto... — starał się rozumować na głos, licząc, że jego drużyna dopomoże w dywagacjach. — Tedy do kasztelu mus nam iść. Ciżbę popytać, może nawet i do samego kasztelana się dostać, jakim sposobem. Mieszkacie tu oboje — znacie tam kogo, kto nam dopomóc może? Wprowadzić dalej niż za bramę ten glejt, jeno?
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 22 cze 2024, 17:38

Nieważne było, czy goni ich czas, czy jechali na jednym wozie, czy Feigr od trzech dni wytężał mięśnie i zwoje mózgowe, by śmierci zatrzymać, Hubrecht Henelt nie zamierzał więcej im pomóc, zachowując status quo, nie narażając swojej reputacji na pochopne oskarżenia. Kurtuazyjnie pożegnał się, wstając od stołu, uścisnąwszy dłoń, raptem kończąc potwierdzeniem umowy, że słów wypowiedzianych przy jego stole, nikomu nie powtórzy. Zdobyte pismo z pieczęcią zarządcy miasta, miało się okazać jednakże ważnym elementem, doprowadzającym do końca tej historii.
Wielki oficjela, chowający się za przepisami, mieszający się w nieswoje sprawy, gdy nie jest to nikomu potrzebne. Niestety Henelt jest tylko małym tchórzem. — Wzruszył jeno ramionami. — Nie będzie jednak sprawiać nam kłopotu, bo równie bardzo jak nam, zależy mu na powstrzymaniu mordercy.
Mieszkam tutaj nie dłużej niż wy. — Zwróciła się do wyspiarza na pytanie. W jej głosie nie słychać było niesmaku i wyrzutu o nietaktowność. — Małżonek mój tutaj przyjechał na roboty do lasów, a ja ledwie kilka dni temu przybyłam, gdy o jego śmierci się dowiedziałam. Wy jesteście mi tutaj najbliżsi.
Ha. To było złe pytanie i niestosowne. — Na twarzy Janka pojawił się szczerbaty uśmiech. — Winno brzmieć, kogo znam w donżonie. Pamiętaj, że najcenniejszym czym można handlować, są wieści i plotki. — Zaczął zmierzać w kierunku siedziby kasztelana, rozumiejąc intencje jednookiego parobka. Nie było czasu do stracenia. — Jednemu strażnikowi załatwiałem kurwy w tajemnicy przed jego jędzą, a później jeszcze maść na wrzody, co mu na kuśce wyskoczyły. Kucharka jest mi winna przysługę, gdy uratowałem jej pierworodnego przed lochem, a z koniuszym mieliśmy geszefty. Poza tym denary rozwiązują nawet najbardziej zatwardziałe języki.
Z bliska kasztelański donżon z jasnoszarego kwarcytu wydawał się jeszcze bardziej potężny i majestatyczny. Nowsze przyległej do niego niższej bryły, poszerzające przestrzeń mieszkalną i tworzącą kolejną linię obrony w razie oblężenia, wydawały się niknąć na jego tle. Opowieść o powstaniu zapisana w uszczerbionych blankach, o alchemicznych eksperymentach ukrytych za odbudowanymi fragmentami ścian, o latach dobrostanu i pokoju wzniesionych w dobudówkach, pozostawię na inne wieczory. Dzieje Radunia i rodu von Kegel miały początki właśnie w tych starych zimnych murach, ale na dniach miały się rozstrzygnąć dalsze jej losy.
Przed masywną bramą wjazdową, która mogła ochronić przed niejednym najazdem, stało trzech wartowników. Mężczyźni nie mieli wiele roboty, gdyż do siedziby Czabora wstęp od pewnego czasu miała jedynie stała służba i nieliczni goście. Poza tym te zimne mury nie stały otworem przed nieznajomymi. Nic dziwnego, że nawet na początku nie spostrzegli zbliżającej się trójki.
Mów więc, gdzie powinniśmy zmierzać, czego szukać, z kim gadać. Kasztelanowa, czy do samego kasztelana? A może do Abira? Mogę rozmówić się z tymi, którzy są mi znajomi, ale nie wiele mogą wiedzieć. Spiżarnia, kuchnia, zbrojownia, apartamenty prywatne, gabinet marmurowy, sala reprezentacyjna? Tutaj też powinny być podziemia, gdzie trzyma się bardziej ważnych i mniej niebezpiecznych jeńców. Ostatnio trzymano tutaj Hrabiego von Peaslieb. W sumie nie wiem co się z nim podziało, choć król wydał rozkaz uwolnienia.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 08 lip 2024, 21:32

Świstek pergaminu — tyle dostali od zarządcy. I być może tyle mogło im wystarczyć. W końcu mieć glejt, a nie mieć glejtu, to razem dwa glejty. Czy to nie tak aby głosiła Dobra Księga? Feigr nie wiedział, a i przypuszczał przy tym, że kontekst przypowiastki był zgoła inny, co nie podważało jednego, być może najważniejszego faktu — mógł wejść do kasztelu, a co ważniejsze — przywilej ten został mu nadany na piśmie. I dobrze, bo zamierzał z niego niechybnie skorzystać.
— Skądżeś przybyła, tedy? Nigdyś nie mówiła — zwrócił wdowie uwagę, a pytał w zasadzie z czystej ciekawości, po czym począł się raz jeszcze zastanawiać nad pytaniem Janka.
— W tym rzecz, że akurat grosza nie mamy, chociaż... — przypomniał sobie nagle o znalezionym w chacie mieszku ze złotem, który wnet wymacał pod pazuchą. Zapomniał przekazać go Heneltowi, ale nie znaczyło to od razu, że źle się stało. Pieniądze sobie bowiem nie tyle przywłaszczał, co planował wykorzystać do rozwikłania zagadki. Każda pomoc w cenie. — ...w zasadzie to mamy. Ani Salmie ani Abirowi nie ufam. To rodzeństwo. Nawet jeśli ino jedno winne, drugie i tak będzie go bronić, bo tylko ostatni skurwiel nie broniłby rodziny. Trzeba iść do kasztelana, nie bawić się w półśrodki. Ino sposobem, bo jak siłą wtargniemy to jeszcze tego samego dnia nas powywieszają.
To stwierdziwszy, zwrócił się do najmłodszego z grupy pasera.
— Kucharka będzie miała dostęp do kasztelana. Niech no nas zapowie, przekaże mu z czym przychodzim, może czego się dowiemy. Choroba serce mu toczy, winno mu zależeć na odzyskaniu zdrowia. A jak już tam będziemy — liczę na ciebie, chłopcze. I twój ozor, nie od parady. Potrzebna nam tylko ta... jak ją zwał... audiencyja.
I tak zaprowadził swoich pod bramę kasztelu, by pokazać rozleniwionym strażnikom wspomniany już kwit.
— My od pana zarządcy. Rozejrzeć się chcemy, popytać, bo źle się dzieje. Ludzie... — na moment spojrzał na Héadi, jakby sobie co przypomniał — ...i nieludzie giną w mieście. Przeszkadzać zanadto nie będziem, ale może i czego się dowiemy.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 25 lip 2024, 19:36

Héadi bláth Arbhair pozwoliła sobie wyczerpująco odpowiedzieć na pytanie, odsłaniając rąbka historii o sobie. Urodziła się w sąsiadującej z Rine wiosce, niewielkiej nadrzecznej miejscowości. Ojciec jej trudnił się garbarstwem, a w wolnym czasie myślistwem, tego potrafi szyć z łuku. Z tatkiem łowiła również ryby i jeździła konno. Matka zaś pasła krowy, zajmowała się obejściem i dziećmi, a miała czym — Jadwiga miała czworo braci i trzy siostry. Szybko zaczęła pracę w gospodzie „Trzy Życzenia”, gdzie poznała swojego przyszłego męża, Relemisa. Był wysokim mężczyzną o wydatnych kościach policzkowych i lśniących brązowych włosach z przodu przyozdobionych niewielkimi warkoczykami zwieńczonymi szklanymi koralikami. Nauczył jej podstaw Hen Dicen, pogrywał na gemshornie, świetnie tańczył, potrafił ją rozśmieszyć nawet w najbardziej pochmurny dzień, a ślub wzięli w polu kukurydzy. W tym momencie jej oczy zaszkliły się, a twarz wyrażała dwa odmienne stany – radość i smutek, które potrafiły zmieścić się jej źrenicach. Na koniec wspomniała tylko, że Relemis obiecał jej, że wybudują własny zajazd, a on uzbiera pieniądze na wyrąbie drzew.
Chciałabym jeszcze odwiedzić szałas, w którym pomieszkiwał mój luby. Może ostały się tam jeszcze jakieś pamiątki. Wybralibyście się tam ze mną?
Świetnie. Przysługa, o którą poprosimy kucharkę, może ją kosztował więcej niż zdołalibyśmy jej wypłacił w złociszach. — Obdarował ich szczerbatym uśmiechem Janek, który snuł już własny plan, co było widać po jego drżącym mięśniu pod lewym okiem. Zupełnie, jakby wytaczał cała maszynerię, która pozwalała mu myśleć, a blada niezdrowa odcieniem skóra, nie była wstanie ukryć, tego procesu.
Przez wrota wejściowe do wnętrza baszty i całej kasztelańskiej rezydencji przeszli bez trudności. Strażnicy wpuścili ich jedynie spojrzawszy na pieczęć, nawet nie zgłębiając się w treści świstka. Szmugler skwitował to żartem, że tylko jeden strażnik potrafi pisać, drugi zaś czytać, a oni najwyraźniej trafili na tego pierwszego.
Poprowadzeni przez niewielki korytarz, schodząc na półpiętro, dotarli do potężnej kuchni, w którym kilkanaście osób pracowało przygotowując potrawy dla całego dworu, wśród nich dwie kobiety o śniadej nietutejszej urodzie. Miejsce pachniało intensywnie pieczonym mięsem, gotowanymi warzywami i wieloma przyprawami, część z nich przynosząc egzotyczny aromat zamorskich stepów i lasów. Janek pozostawił ich samych na moment, zaczepiając kobietę w średnim wieku, która przygotowywała właśnie jakiś kleik, dodając do niego skruszony korzeń i sosnowego syropu. Poprosiła młodszą koleżankę, aby przypilnowała wolno gotującej się zbożowej papki. Zniknęli w spiżarni. Nie musieli nawet szeptać do siebie, bo w pomieszczeniu panował hałas stukanych narzędzi, krojonych potraw, kipiącej wody, rozmów i żartów. Jeden z młodych służących o ryżawej urodzie szedł w ich stronę, a ostatecznie podkradł ze stołu ugotowanego buraka, marchew i pietruszkę, którą prędko zaczął konsumować. Jakby nie jadł od tygodnia.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 29 lip 2024, 20:30

— Ale że jak, tyraz? — zdziwił się Skelligijczyk, po wysłuchaniu opowieści swej towarzyszki, ale tylko w pierwszym, nieprzemyślanym odruchu. Trudno było mu nie dostrzec w niej alegorii własnych losów, nie tak wcale dawnych. Jego umysł zamgliły na chwilę obrazy tego co mogło by być, gdyby wszystko potoczyło się inaczej. Może to on zawędrowałby do Jamurlak ze swoją kobietą? Może by tu osiadł, dorobił uczciwej pracy, spłodziłby potomka.
A potem, pewnego dnia, ona by umarła, w cierpieniach wyrzygując własne wnętrzności, tak jak bracia Innell przed karczmą „Dziurawa Beczułka”. Zamordowana przez ciemną siłę, pragnącą krwi, której ofiarą padł Relemis. Niczemu nie winna, wystraszona Istka leżąca w kałuży własnych wymiocin, z szeroko rozszerzonymi źrenicami, jak u pozostałych ofiar, skończyłaby tak tylko dlatego, że los by ją tu przywiał. Bo chciałaby lepszego życia niż to oferowane przez każde niemal miasto Północy. Wizja ta utkwiła mu przez chwilę w myślach.
Nic dziwnego, że Wyspiarz się zgodził. Nie był sobie w stanie wyobrazić bólu jaki w tej chwili czuła wdowa i ile przyjdzie jej zapłacić by w końcu się z tym bólem pogodzić. Podziwiał ją. On by tego nie wytrzymał, kto wie czy nie szukając ukojenia na sznurze. Ona znalazła w tej wyprawie i zadaniu cel, choćby była nim i sama tylko zemsta. Przeczucie podpowiadało mu jednak, że chodziło jej o coś więcej.
— Jak tylko tu skończymy, pójdę tam z tobą. Obiecuję — zapewnił krótko Pięściarz, nie żądając żadnych dodatkowych wyjaśnień.
Nie dziwił się już nawet, że puścili ich bez burzliwych przejść. „Rozkaz był, by z pieczęcią puszczać” — wyobrażał sobie typowe myślenie Północnych drabów Feigr, pewnie od młodu tresowanych, że za posłuszeństwo jest nagroda, a za bunt — konsekwencje, nieważne jak bezmyślne było zarówno jedno jak i drugie. Wkroczył razem ze swymi konfratrami do dużej kasztelańskiej kuchni, w której — nie można tego inaczej ująć — poczuł się prawie jak w domu. Prawie, bo miejsce rozmiarami przebijało ich rodzinną kuchnię w dimuńskim domu gościnnym dwu, jeśli nie trzykrotnie.
— Pichcić umiem, nie raz jadło wojom się niosło. Jak ta kucharka twoja chce pomocy — mogę iść z nią od razu do kasztelana. Może się uda pomówić, oszczędzim se tej całej szopki z audiencyjami — powiedział jeszcze Jankowi, nim ten odszedł na stronę ze swoją wierzycielką.
Sam zajął się natomiast obserwacją znajomego środowiska, próbując dopatrzyć się nieprawidłowości i anomalii wszelakich. Prawdą jest, że co kuchnia to obyczaj, ale Feigr nawet samym tylko nosem powinien móc wyczuć, jeśli coś się tu święciło. Nie inaczej zresztą jak Heidi, która musiała swoje odpracować jako karczmarka. Nie krył przy tym, że jego największe zainteresowanie wzbudziło to co egzotyczne. Nie kobiety jednak, a potrawy.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 10 sie 2024, 18:05

Piegowaty chłoptaś upewniwszy się, że nikt nie patrzy, prędko konsumował skradzione z blatu warzywa. Jadł łapczywie, jakby od tygodnia nie miał nic w ustach, a jednocześnie z niepokojem rozglądał się, czy ktoś go nie zauważył. Jednak w zgiełku i pośpiechu nikt nie zwrócił na niego uwagi, a on mógł na chwilę zaspokoić swój głód.
W rogu kuchni, gdzie dym z paleniska snuł się leniwie ku powale, starsza kobieta, której smaganą słońcem twarz znaczyły liczne zmarszczki, a grube włosy splecione w warkocz były ciemne, jakby nigdy nie tknięte srebrnym pędzlem czasu, z pietyzmem miażdżyła w moździerzu mieszankę aromatycznych ziół. W rękach trzymała wysuszone liście ziół, które miała zamiar dodać do piekącego się właśnie dzika. Zapach tymianku, rozmarynu i czosnku roznosił się w powietrzu, nadając całemu pomieszczeniu ciepły, ziemisty aromat.
Tymczasem przy długim drewnianym stole, inne pracujące kobiety, kroiły marchwie, pietruszki, selery, buraki i cebule na drobne kawałki. Jedna z nich, młodsza co jakiś czas, odganiając łzy spowodowane przez ostrą cebulę, zerkała na młodego chłopca, który przyniósł dzisiaj z targu świeże warzywa. Młodzian był wyraźnie onieśmielony. Na blacie w glinianym naczyniu, leżały owoce dzikiej róży i jałowca, gotowe do użycia w przygotowywanej zupie, która miała rozgrzać zmęczonych myśliwych po powrocie z lasu. Nieopodal paleniska, gdzie piekła się dziczyzna, dwóch kucharzy o szerokich barkach i rosłych sylwetkach zmagało się z ogromnym kawałkiem mięsa. Co chwilę napiętą i chrupką skórę świni spryskiwali winem, którą nabierali z beczki stojącej obok.
Janek, rozmówiwszy się z kucharką, wrócił z planem działania. Mieszek, który zabrał ze sobą do spiżarni, nie wydawał się uszczuplony lub przysługa nie kosztowała tyle, ile można było się spodziewać. Kuchta wróciła do przygotowywania kleiku, jakby z niezadowoleniem ganiąc dziewczynę, że za mało intensywnie mieszała w garze. Ściągnęła go z paleniska, aby następnie zacząć do kamionkowej miski.
Gerwina psystała, by nam pomóc. Zaproponowała nam, że wpuści dwóch s nas do komnaty kastelana, że pójciemy z posiłkiem. Bęcie tseba go nakarmić, a psy okazji bęciemy mieli okasję się s nim rozmówić. Gada jednak, se kastelan w słabym kontakcie bywa, se coras barciej opada z sił. Jeśli chcecie, mosemy posukać też gcieś inciej roswiązania. Mose kastel nie jest sbyt dobrym sródłem informacji o klątwie?
Ale jest dobrym źródłem informacji o własnym zdrowiu. — Wtrąciła Jadwiga, która wydawała się bardziej przekonana do pomysłu.— Ja bym poszła do komnaty kasztelana.
Ostatnio zmieniony 01 wrz 2024, 7:27 przez Asteral von Carlina, łącznie zmieniany 1 raz. Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 26 sie 2024, 22:49

Miał czas, a przynajmniej tak ocenił chwilę. Ukradkiem zajrzał w pęk warzyw konsumowany przez młodego służącego, wnikliwie łypnął okiem na pulpę ubijaną w moździerzu przez starowinkę, będącym — jak przypuszczał — półproduktem, który posłuży do wyrobienia czegoś o zdecydowanie bardziej wysublimowanym smaku. Na tym etapie to nie wrażeń kulinarnych jednak szukał, a grzybów, które mogły być sprawcami kolejnego nieszczęścia. Nieszczęścia, któremu być może mógł zapobiec, tym razem w porę. Jeśli trucizna miała trafić i tu, to znajdowali się na terenie, który Feigr mógł określić mianem „znajomego”.
Nie odpuścił uwagi nawet wtedy, gdy Janek wrócił z dłużną mu kobieciną, która właśnie teraz otrzymała szansę wyrównania rachunków. Ceną cokolwiek niewielką.
— Héadi rację ma. Skoro i tak tu zaszliśmy, szkoda nie spróbować. Ino będziesz mnie potrzebna — nie mi gadać z kasztelanem i jego świtą. Mogę być... źle zrozumion — zaargumentował Skelligijczyk, w swej mądrości widząc już siebie zadającego kasztelanowi albo jego straży jakieś niestosowne pytanie, które mogłoby się skończyć ich aresztowaniem.
— Pójdę ja ci z tobą, oczywiście. Ale jako pomoc, mogę go nakarmić. A ty... powiedz mu prawdę i to co widziałaś w lesie. I że to, że przez grzyby mieszkańcy padają jak od zarazy. Może sam coś wie, coś zauważył. To w końcu pan tych ziem... — przekonywał towarzyszy, ostatecznie biorąc stronę kobiety. Nawet od półprzytomnego kasztelana mogli się dowiedzieć czegoś więcej.
— A ty, dobra kobieto — powiedz nam jak trza się zachować. Jak powinno to wyglądać. Nie chcemy kłopotów, ni złych zamiarów nie mamy. Ino porozmawiać. Domyślam się jeno, że macie tu jakie... rytuały, w kasztelu. Dobrze się domyślam? — zaczepił jeszcze starszą kuchareczkę, licząc się z tym, że jej rady okażą się nieodzowne.
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław