Sromota

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 221
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 05 gru 2022, 18:48

Obrazek
Sromota Noc strachów i czarów minęła, widma i dusze przeklęte do zaświatów powróciły, półmiski z danią opróżniły, przy ogniu grzejąc swe zgryzoty i trwogi, lecz uczucie niepokoju i zbliżającego się nieszczęścia pozostało. Dym spod wygasających zwęglonych szczap drewna, jakoby formując martwe oblicza bliskich, nie chciał wznosić się ku górze. Powszechne buczenie gołębi, skrytych pod krokwiami, wywoływało dreszcz i wrażenie obecności. I niebo nienaturalnie zasnute było falbaną czarnych skrzydeł – to kruki, wrony, gawrony i szpaki, dywagując w swoich ptasich językach, wirowały nad głowami. Spoglądając za siebie, nie opuszczało Cię uczucie, że ktoś za tobą idzie. W wilię Saovine, gdy ścierają się ze sobą dwa światy, zadziało się coś złowrogiego. Coś co miało umrzeć, nie umarło. Coś co miało panować, zostało zhańbione. Coś co miało zostać zamknięte, pozostało uchylone. Nierozsądne decyzje, okrutne czyny, przemilczane tajemnice zbierają teraz żniwa.
W kasztelu Raduń i niedalekiej wiosce Przylesie, które stanowią część krainy Jamurlak, śmierć przybyła po siedmiu mieszkańców, nie bacząc na ich historie, pochodzenie czy wiek. Umarli nagle. Niektórzy samotnie we śnie, inni całą rodziną spożywając przy stole posiłek. Zmierzch życia zbliżał się również dla kasztelana Czabora, który od kilku miesięcy spoczywał w łożu. Ten jednak miał swoje lata, choć jeszcze niedawno hucznie wyprawił swoje trzecie wesele. Toteż jego ostatnia zatroskana małżonka Salma wraz z dwójką pasierbów – Bojanem i Jaksem, wydała dekret, że kto rozwiąże i powstrzyma sprawę niewyjaśnionych zgonów, temu przypadnie niemała nagroda redańskich koron.
Z jakieś nieznacznej przyczyny, zupełnym zbiegiem okoliczności, dowiedziałeś się o tej sprawie, a pchany ciekawością, rządzą przygód, dobrocią serca, czy zwykłą chciwością, właśnie przybyłeś pod bramy grodu Radunia. Pamiętaj jednak, że ta która przędzie nić przeznaczenia, splatając ludzkie żywoty, nigdy nie kieruje się dobrą wolą.
Kontynuując atmosferę Eventu Saovine, otwieram ptasią opowieść pełną grozy, sekretów i niedopowiedzeń. Rozgrywka jest skierowana dla każdego chętnego gracza, który odważy się zetknąć z nieodgadnionym niebezpieczeństwem – może będzie to nadnaturalna siła, a może po prostu ludzka ohydna natura. Fabuła rozgrywa się w naszym świecie wiedźmińskim, może mieć pośredni wpływ na wydarzenia, plotki lub wasze postacie. Rozgrywka ma miejsce 1271 roku wczesną jesienią. Przewidziałem dwa warianty rozgrywki, każdy z graczy może wybrać jeden z nich:
a) uczestniczysz w rozgrywce prowadząc swoją główną postać z Vatt’ghern – wydarzenia z opowieści będą miały bezpośredni wpływ na twoja postać, będzie doświadczała realnego zagrożenia swoich dóbr materialnych i naturalnych, ale przewidziane są lepsze nagrody.
b) uczestniczysz w rozgrywce tworząc nową postać zgodnie z ogólno przyjętym wzorem — ale historia twojej nowej postaci musi być ściśle powiązana i w pewnych aspektach bliska emocjonalnie z główną postacią z Vatt’ghern, ale nie wroga. Może być to ktoś bliski z rodziny, dawny kochanek, porzucone dziecko, zaginiony przyjaciel… pozostawiam to twojej wyobraźni. W takim wypadku możesz liczyć na drobniejsze fanty materialne po odbyciu przygody.
Na zgłoszenia i przesłanie Karty Postaci w pw lub na discordzie czekam do 8 stycznia 2023.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 221
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 03 maja 2023, 13:13

Feigr
Z perspektywy leżącego na ziemi chłopaczka, potężnie zbudowany łysy drab ze Skellige wyglądał imponująco. Nie warto było z takim zadzierać. Nic dziwnego więc, że szybko zaczął się ugadywać z mięśniakiem, zamiast nadal straszyć go swoimi kontaktami.
Informacje poswalają takim jak ja psetrwać. – Skwitował, sięgając po swój wypchany mieszek. – Więc staram się je sksętnie sbierać. Cęściej jednak niż informacjami, handluje sgubionymi psedmiotami. Bsytwy balwiesa jeno nie wiciałem. Nie znacy to jednak, że się nie mogę o nią podpytać. Tu i ówcie. Daj mi dzień albo dwa.
Przestał nerwowo trzymać dłoń pod pazuchą, gdzie skrywał jakiś nic niewarty kawał żelastwa. Zamiast tego otrzepał się ubranie z kurzu i piachu. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, choć z powodu brakującej jedynki nie był to najpiękniejszy z uśmiechów.
Grosem nie śmiercicie, ale możecie mi się psydać. Właśnie miałem zamiar iść do Ulbu. Jest mi coś dłużny. Moglibyście mi pomóc, a przy okazji dowiemy się, czy psypadkiem tej twojej bsytwy nie psywłaszczył sobie. Pomożecie? – Przyłożył palec do swoich ust, jakby chciał uciszyć swojego rozmówcę — A o swoich klientach nie mówię za dużo. Jest to cnota nad cnotami, tsymać język za zębami.
Obrazek Lasota
Matczyna bliskość, kobieca pierś, ciepło ciała, życzliwe spojrzenie, bezwzględna miłość – to wszystko, czego pragnie mężczyzna od urodzenia, aż po grób. Lasota mógł zapewnić swojemu synowi poczucie bezpieczeństwa, wychowanie, sztywne zasady i normy, nauczyć walczyć i bronić się. Nigdy jednak nie będzie wstanie zastąpić mu matki. Jakkolwiekby się starał, zawsze już pozostanie szorstkim najemnikiem, którego ociosało pole bitwy.
Wybaczy Pan, ale listy od męża były dość intymne. Zarezerwowane tylko dla moich oczu. Nie znajdzie Pan tam nic niezwykłego. Nie wspominał tam o niczym, co go martwiło. Jego niepokój wyczytałam ze sposobu, jaki spisywał swoje myśli. Z bardziej pochylonego, bardziej niedbałego, niespokojnego pisma. – Wyjaśniła, przy okazji wykręcając się od przedstawienia miłosnych wyznań przypadkowemu jegomościowi. – Ostatni list był jedynie zatrważający. Pisał, że w lesie ujrzał coś strasznego. Coś co prześladowało go nocą w marach sennych. Nie powiedział jednak co to było. Czy ludzka brutalność, czy prawdziwe straszydło. Pisał niejasno i enigmatycznie.
Nic tam po mnie. W porębskich sadybach wam nie będę potrzebna. Drwali pytałam, to nic mi nie opowiedzieli. Zobaczymy się Pod Złotym Bluszczem.
Dziękuję. Do zobaczenia psze Pani.
Pożegnawszy się lekkim skinieniem, odwróciła się i ruszyła w stronę Przylesia. Wdowa po zmarłym elfie, była pierwszy raz od dawna bardziej żywa. Miała cel.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 244
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 03 maja 2023, 16:17

Obrazek
Pięściarz położył dla wygody jedną dłoń na zaczepionej o pas głowni toporka, drugą z kolei ścisnął i pogładził lekko niedogolony podbródek, poświęcając tym samym chwilę, by rozważyć ofertę młokosa. Który główkował zresztą nie gorzej niż on sam. Jak na dłoni widać było zbieżność interesów, więc Skelligijczykowi z Faroe nie pozostało nic więcej jak przytaknąć na wspólny interes.
— Mamy umowę. Pomogę ci — postanowił. — A teraz prowadź, miejmy to z głowy. Język językiem, ale po drodze powiedz no co więcej o tej sprawie. Mam się napierdalać, czy pilnować żeby się nie napierdalano? To zasadna różnica jest...
I tak właśnie mogli zacząć zmierzać do wyznaczonego przez Janka celu, którym — według wszelkich ustaleń poczynionych chwilę wcześniej przez Feigra — miały być chaty lokalnych oryli.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 04 maja 2023, 11:59

Lekko się ukłonił przed kobietą, a chociaż nie musiał tego robić, uznał, że należało oddać jej szacunek. Później, z przezorności, odprowadzał ją czujnym wzrokiem, aby upewnić się, iż wszystko było z nią w porządku.
Spojrzał na niebo. Czerwień i pomarańcz zalewały bezkres, niedługo się ściemni, a wtedy prowadzenie śledztwa nie będzie miało sensu. Żywił nadzieję, że jego towarzyszom dopisało szczęście i na wieczerzy podsumują wspólnie dzień. Zanim jednak udałby się z synem na spoczynek, miał jeszcze czas zaliczyć sadybę drwalską.
— Dobra, Daro! — powiedział żwawszym, weselszym, pełnym mocy głosem. — Idziemy dokończyć robotę! W drogę, synek! — dokończył z entuzjazmem, przeganiając precz melancholijne nastroje.
Ruszyli w drogę.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 221
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 13 maja 2023, 12:37

Feigr
Górujący nad młokosem wyspiarz, wyglądał groźnie. Spokojnie, mógłby wywrzeć na nim wpływ siłą, przy tym nie pocąc się za bardzo. Łysy drab okazał się jednak bardziej elokwentny i dyplomatyczny, niż wydawać się mogło na pierwszy rzut oka. Zawarł z nim umowę, która mogła okazać się o wiele bardziej owocna.
Mas patsyć słowiesco tym swoim jednym okiem, seby nie tseba było nikogo napierdalać. Chyba ze będzie potceba. To napierdalaj.
Ruszyli w stronę Rny, niewielkiej okolicznej rzeczki, gdzie znajdowało się nabrzeże poławiaczy. Tuż za rogiem karczmy nie czekał na chłopaka żaden najemnik. Miał dobre gadane i tylko dzięki temu, potrafił uratować sobie skórę. I kłamał jak z nut. Teraz zaś miał przy swoim boku pierwszego w swoim życiu ochroniarza – Feigra z Faroe. I to za niegłupią cenę, kilku względnie cennych informacji na temat zagubionej brzytwy.
Przez całą drogę, gdy za plecami słońce coraz bardziej pochylało się ku zachodowi, zwiastując zbliżający się ciepły wieczór, Janek gadał i gadał. Przerywał gadanie tylko na wdech. Wtedy w powietrzu można było usłyszeć bzyczenie much, dźwięk cykad i granie świerszczy. A chłopak opowiadał dalej. Ciężko było wyłuskać istotne informacje od tych zupełnie błahych w natłoku treści, ale było to bardziej cenne niż sprzedanie młodzikowi szlachetnego łomotu.
W pierwszej kolejności przedstawił sylwetkę Ulbu, flisaka. Sama fucha spławiania nurtem rzeki towarów, a przede wszystkim drewna, nie była ani dochodowym, ani szczególnie przyjemnym zajęciem. Należała jednak do najbardziej sprawnych form transportowana drewna do Luton. Ulbu stanowisko retmana, czyli szefa wszystkich flisaków, zajmował od niedawna, kiedy jego poprzednik zginął podczas zatrzymywania tratwy. Wielu z jego kolegów nabawiło się licznych kontuzji podczas pracy, a sam Ulbu naznaczony był niejedną blizną. Praca fryca była więc niebezpieczna, a do tego okropnie niewdzięczna. Po dotarciu do miejsca docelowego, trzeba było na pieszo wrócić do Radunia. Ulbu był wyspiarzem, a więc po wszelkich wodach stojących i płynących, poruszałby się z typową dla siebie pewnością i łatwością, gdyby nie fakt, że częściej był pijany niż trzeźwy. Krótko po tym, gdy zajął stanowisko szefa spławiaczy drewna, zgłosił się do niego Janek. Za odpowiednią opłata przekazuje rzadkie towary na wschód, a stamtąd przywozi mu Fisstech. Ostatniej przesyłki nie raczył przekazać Jankowi, który z pomocą Feigra zamierzał ją odzyskać.
Początkowo stwierdził, że nie zakładał, aby Ulbu był odpowiedzialny za zniknięcie brzytwy balwierza. „Bo przecież wyspiarze trzymają się razem”, a poza tym „wydawał się uczciwym człowiekiem”, ale aktualnie zupełnie zmienił o nim zdaniem. „Stara kutwa” mógł być odpowiedzialny za kradzież własności Sjertaga, jeżeli potrafił zwędzić jego Fisstech.
Później opowiadał jeszcze o swoich planach otworzenia za drewnianą palisadą Radunia antykwarni, w której sprzedawałby używane przedmioty, rzadkie księgi, rękopisy, wszelakie dzieła sztuki, wyjątkowe ryciny czy numizmaty. Na chwilę obecną jednak musiał rozwinąć swój biznes – sprzedaż informacji, cudzych przedmiotów i handel Fisstechem. Był wdzięczny losowi, że trafił mu się taki towarzysz jak jednooki pięściarz.
Napomknął również, że ostatnio zajął się dostarczeniem Abirowi, bratankowi żony kasztelana, tajemniczej skrzynki. Był jedynie pośrednikiem między transakcją, ale jest pewien, że przedmiot miał niezwykle silną aurę magiczną. Pamiętał, że jak dotknął przedmiot przez zawiniętą szmatę, przez jego ciało przeszedł dreszcz i poczuł gorycz na języku. Nie omieszkał oczywiście przed przekazaniem go nabywcy, przyjrzeć się hebanowej rzeźbionej szkatułce. Nie znalazł zbyt wiele cennych informacji na jej temat w swoim ubogim księgozbiorze, choć odszyfrował symbole ochronne nań się znajdujące.
Dopiero, gdy zbliżali się do kilku okopconych chat nad wodą, ugryzł się w język i skończył temat. Mieszkali tutaj nie tylko flisacy, ale również kilku rybaków. Na wodzie znajdowały się niewielki łódki, chaty były przyozdobione sieciami, a w okolicy znajdowało się składowisko pięknego jamulrskiego drewna. Nieodzownym elementem przystani był zapach mułu i ryb.
Zbliżywszy się do drzwi jednej z chat, Janek załomotał. A raczej cicho i niepewnie zapukał. Nie tak to powinno wyglądać, bo nikt mu nie odpowiedział. Obrazek Lasota
Odprowadził ją wzrokiem. Héadi bláth Arbhair była zbyt chuda i otaczała ją aura śmierci, ale jednocześnie miała urok i wdzięk. W przydużej czarnej sukni kryła się zmysłowa kobieta, potrafiąca uwieść młodego elfa, a co dopiero starego wdowca.
Dobrze ojcze. – W głosie chłopca słychać było nutę smutku. Tęsknoty za czymś, czego nigdy nie był w stanie doświadczyć, a co prawem natury należało się każdemu dziecku. Nawet Lasota dojrzał w synu tę pustkę, której wszelkimi staraniami nie byłby w stanie wypełnić. To było frustrujące.
Opuścili cmentarz i szybkim tempem przekroczyli skraj lasu, aby dotrzeć do siedziby rębaczy. Nie musieli zbyt bardzo starać się, wystarczyło podążać w stronę dymu. Nikt inny nie palił licznych ognisk w środku lasu. Na niewielkiej niedawno wykarczowanej polanie znajdowało się kilkanaście szałasów i ziemianek, wybudowanych zupełnie prowizorycznie. Z każdej z nich z dziur w dachach wydobywały się kopciane smugi. O ściany poopierane były typowe narzędzia drwalskie. Jedno i dwustronne piły, drobne siekierki i potężne topory, kantaki i bosaki.
Niektórzy z pracowników pochowali się już po chatach, gdzie po spożyciu kolacyi, zamierzali pójść spać. Ich praca była wycieńczająca. Inni zaś siedzieli dookoła wielkiego ogniska, spożywając siwuchę, śmiejąc się i gadając. Większość z nich było rosłymi ludzkimi chłopami o umięśnionym spieczonym słońcem ciele. Było również kilku krasnoludów, którzy siedzieli w kupie popijając samogonu prosto z butelek. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, zupełnie jakby byli cieniami rzucanymi przez drzewa. Daro szturchnął ojca pokazując, że przy jednym z najlepiej skonstruowanych kolib siedziało dwójka elfów, zupełnie niesocjalizujących się z pozostałymi.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 244
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 16 maja 2023, 12:16

Obrazek
— No, i wszystko jasne — skomentował krótko Ćwiek, gdy Janek wyjaśnił mu pokrótce perspektywę zlecenia. — Tak można pracować, to mogę dla ciebie zrobić.
Jednocześnie do końca nie mógł mieć pewności, że chłopaczek istotnie nie ma tu gdzieś pod ręką innego draba, który mógł nie być zadowolony z cokolwiek nieciekawej perspektywy podebrania mu klienta. Ostatecznie był to zwykły blef, ale tak to już z Feigrem bywało, że w niektórych sprawach nawet i dziecku by uwierzył. Co zresztą nieomal potwierdzał wiek samego rozmówcy, bo to przecie jeszcze gówniarz był.
Pięściarz słuchał cierpliwie — akurat to potrafił robić całkiem przyzwoicie — a zasępił się dopiero gdy usłyszał, że Ulbu, jako i on sam, pochodzi z Wysp. Imię od początku wydawało mu się jakieś takie... znajomo brzmiące, ale nie szło do końca stwierdzić. Kto wie, może po prostu za długo już siedzi na tym chędożonym Kontynencie?
— Wolałbym nie szukać zwady ze swojakami. Rodak jest rodak, psia mać... — napomknął w pewnej chwili, dodając niemniej zaraz: — Tedy lepiej byłoby się ugadać, niż tłuc. Ale to pewnie i oboje sądzimy.
Wieść o tym, że młokos handlował fisstechem nie zrobiła na nim żadnego wrażenia, więc musiał się tego spodziewać. To nie był pierwszy raz, gdy pakował się w jakiś szemrany interes, a jeśli Freyja pozwoli, to i nie ostatni. Z jednej strony, ani to moralne, ani to bezpieczne, a z drugiej cosik jeść trzeba. A że znał się na rzeczach niewielu, to i perspektywy zatrudnienia były niezbyt szerokie, więc trza się było łapać tego co było pod ręką.
— Przynajmniej plan masz. Otworzysz się, biznes zrobisz, kobitę se znajdziesz... Najgorsze co możesz zrobić, to zostać w tym bajzlu na zawsze. On się wszystek kończy na szubienicy, albo z kosą w żebrach. Albo — jak los złośliwy — to jak u mnie. Od wiochy do wiochy, obijam tylko mordy, bez grosza, ni domu, ni baby — zrzędził młodzikowi, bo nic innego mu na myśl nie przychodziło. Wydawało mu się, że to przynajmniej dobra rada będzie.
Jego ciekawość z kolei rozbudziła informacja dotycząca niejakiego Abira. Nie można było wykluczyć, że w toku wyjaśniania tajemniczych zgonów może przyjść konieczność zadania paru pytań kasztelanowej małżonce i jej bratankowi. Ci jednak, jak Feigr zdawał sobie zresztą sprawę, byli aktualnie poza zasięgiem takiego pachoła jak on. Pozostawała jeno możliwość uzyskania pomocy w dotarciu do nich u Henelta, a z tą wolał jeszcze poczekać, aż nie będę mieli więcej poszlak i tym samym powodów, by ich widzieć.
Gdy zbliżali się do flisackiej osady, przez moment mógł poczuć się jak w porzuconym ponad dziesięć lat temu domu. Nawet jeśli na horyzoncie nie szło dostrzec bezkresu morza, a jedynie skromną rzeczkę, przez chwilę wyobraził sobie jak witają go jego siostry, podają mu jadło, a on z ojcem i bratem dyskutują o przebiegu ostatniego rajdu, w których osobiście ściął dziesiątki nilfgaardzkich głów i przyniósł honor i chwałę swojej rodzinie...
To oczywiście była jeno mrzonka, a zaraz potem Skelligijczyk wrócił myślami na ziemię, jakby zdając sobie sprawę, że wioska nie tylko nie umywa się do rodzinnego Trottheim, ale i coś tu jest bardzo, ale to bardzo nie tak... Więc gdy jego młodszy towarzysz zajmował się pukaniem do drzwi, pięściarz zdecydował się poszukać jakiego okna, tudzież innego otworu, przez który mógłby zajrzeć do środka.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 225
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Lasota » 18 maja 2023, 12:08

Lasota dotarł na miejsce wraz z posmutniałym synem. Rozejrzeli się po sadybie, szukając osób zdolnych udzielić informacji. Kiedy Daro zwrócił uwagi na elfy, jego ojciec nabrał powietrza przez nos, aż zagwizdało.
— Nigdy nie ufaj elfom. — zdradził konfidencyjnym tonem. — W życiu nie zawsze się czyni to, co się lubi. Zazwyczaj czynisz to, co trzeba albo i musisz uczynić — wyjaśnił, po części chcąc nauczyć syna życia, ale również motywował sam siebie przed podejściem do długouchych szkodników. — Chodźmy do nich.
Wielomirowie podeszli do nich od przodu, żeby rzucili się w oczy.
— Dobry wieczór — zaczął niechętnie. Czuć było chłodny dystans na samym początku rozmowy. — Ja w sprawie Relemisa. Wynajął mnie pan Henelt. Zamierzam rozwikłać przyczynę śmierci waszego krewniaka, jak i pozostałych mieszkańców Radunia — mówił wolno, ponieważ walczył z niechęcią do długowiecznych. — Dowiedziałem się od wdowy, że Relemis odkrył w lesie coś niepokojącego. Zamierzał to zbadać.
Dorzucił drewna do ognia. Poleciały iskry.
— Czy coś wiecie na ten temat?
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 221
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Asteral von Carlina » 28 maja 2023, 19:13

Feigr
– Nigdy nie będę potrafil tego srosumieć. Na wsypach zlecie się o kazdy kawalek miecy, o kasdą słowioną rybę nie na swoich wodach, o kasdą sersniętą pannicę z innego klanu, ale na stałym lącie „wolałbym nie sukać swady ze swojakiem”. – Zaśmiał się krótko w odpowiedzi na wywody jednookiego. Pociągnął nosem i maszerował dalej, nadal bacznie obserwując swojego rosłego towarzysza. Z jego spojrzenia można było wyczytać, że mimo zawartej ustnej umowy, nie czuje się w pełni bezpieczny, a zaufanie ma więcej niż ograniczone. Mądrze.
Nosem pociągnął jeszcze kilka razy po drodze. W końcu wysmarkał się w jakiś poplamiony kawałek materiału, wepchnięty głęboko w kieszeń spodni. Najwyraźniej fisstech zdążył już mocno podrażnić naczynka w jego nosie lub jest świeżo po wzięciu działki. W zachowaniu nie wydawał się jednak nerwowy, ani nieobecny. Feigr znał takich, którym biały proszek wyżarł mózg. Początkowo będący bardziej żywi i szybciej reagujący podczas bitki, zmieniali się w tępych typów myślących tylko o kolejnej porcji narkotyku z ciągle podkrążonymi gałami i niespokojnie drżącym ciałem. Jeden z nich dostał paranoi – twierdził, że ktoś za nim podąża, że jest obserwowany, że wszyscy na niego patrzą. Brał wtedy jeszcze więcej, żeby nie spać i być zawsze gotowy do reakcji, aż w końcu zmarł z przedawkowania. Świństwo.
Rozmyślanie przerwało dopiero dotarcie do przystani. Ciche stukanie Janka nie spełniło swojego oczekiwania, ponieważ nikt się nie odezwał po drugiej stronie. Nacisnął na klamkę, ale drzwi nie drgnęły. Odważył się również zawołać Ulbu, ale nie przyniosło to spodziewanej reakcji. Ciągle panowała cisza. Martwa.
Chata flisaka, umieszczona na podwyższeniu, była parterowym budynkiem z wyżką ze sczerniałego niezakonserwowanego drewna, z dranicą szczelnie pokrywającą wysoki i stromy dach, z tyłu sięgającą zaledwie pół metra nad ziemią. Z lewej strony do budynku przylegała niewielka szopa, prawdopodobnie na narzędzia i suche drewno. Z przodu wchodziło się na niewielki ganek, jedyne miejsce w którym znajdowały się dwie pary okien. Przez cienkie błony z rybich pęcherzy rozciągniętych na ramach okiennych nie można było dostrzec, co dzieje się w środku. Przez nieliczne wybrakowane z mchu i słomy szczeliny w łączeniach desek wyspiarz nie był w stanie wypatrzeć niczego istotnego. W środku panował półmrok.
Wyważymy? – Spojrzał się na niego, oczekując stosownej reakcji. Sam był o wiele za słaby, żeby naprzeć na drzwi i wyłamać zamek. Nawet jeśli nie były to najlepszej jakości drzwi. Obrazek Lasota
Nigdy nie ufaj elfom. – Powtórzy słowa ojca jak mantrę. Wielokrotnie powielane formuły, wersety, myśli głęboko zapadają w głowie, zmieniając światopoglądy, odmieniając duszę. Czarodzieje rzucając niektóre zaklęcia odtwarzają wielokrotnie treść inkantacji, aby zwiększyć moc przekazu. Kaznodzieje i szarlatani przytaczają sentencje i przypowieści, aż ich słowa zakorzeniają się na dobre w głowach wyznawców. Dowódcy strofują swoich podkomendnych bezmyślnymi rozkazami, tresując ich jak zwierzęta. – Nigdy nie ufaj elfom.
Dwójka długouchych od razu wyczuła niechęć dawnego pogromcy dezerterów, ale nie dziwiła ich już usadowiona w ludzkiej naturze ksenofobia, szeroko pojęta antypatia i wrogie nastawienia. Nie przyjęli więc go z uśmiechami na twarzy. Nie polali ciepłego trunku. Nie dali miejsca, by usiąść koło siebie i ogrzać się przy niewielkim palenisku. Nie poczęstowali kawałkiem chleba. Zajmując swoje miejsca spoglądali na niego nieufnie, zerkając czasem na chłopca.
Czego chcecie? – Zapytał jeden z nich, nie witając się z nieznajomym. Był dość wysoki i potężniejszej budowy ciała. Nie odstawał od pozostałych drwali, choć był o wiele bardziej schludny. Przynajmniej nie śmierdziało od niego kilkudniowym potem i tanią gorzałą. Miał potężne ręce, jak dwa bochenki chleba. Twarz ostro ciosaną o długich czarnych lśniących włosach, które nie ukrywały spiczastych uszu.
Relemis niczego nie znalazł w lesie. To jego znaleźliśmy sztywnego na leśnym trakcie. – Odpowiedział ten drugi z pozoru młodszy i chudszy. Miał mocniej zarysowaną szczękę. Ciemne włosy o wiele krótsze, niesięgające nawet ramion. Od lewej części podbródka, przez usta, aż pod prawym okiem snuła się stara blizna – teraz stanowiąca jedynie jaśniejsze znamię. Prawą część twarzy pokrytą miał zielonymi tatuażami w motywie bluszczu, znikającego pod wycięciem w jego koszuli na piersi. W prawym uchu miał dwa żelazne kolczyki, choć równie dobrze mogły być ze szlachetnego kruszcu. – Powinniście zainteresować się swoimi kolegami, — wskazał brodą w kierunku palącego się wielkiego ogniska, przy którym znajdowało się paru ludzi – to na pewno jest ich sprawka.
Chodził do lasu w swoich sprawach. Nie tobie się tym interesować. – Warknął, splunąwszy wcześniej za lewe ramię. Niewiadomo czy z przesądu, czy z wyrazu odrazy do łysego gościa.
Zbierajcie się póki widno. Z dzieciakiem nie dobrze spacerować po lasach, w których giną Aen Seidhe.
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 244
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Sromota

Post autor: Arbalest » 29 maja 2023, 13:12

Obrazek
— Prawda, nie zrozumiesz — odburknął paserowi Ćwiek, ale szybko się zreflektował, bo już nie pierwszy raz łapał się na tym, że lekceważył inteligencję młodzika. Całkowicie niezasłużenie. — Albo chuj, nakreślę ja ci... Yyyyy... Weźmy na to, że żyjesz se i masz tego no... somsiada. Nie cierpisz go, bo to chuj złamany i niemyta kurwa. Jakby pozwolili go zarąbać, to byłbyś pierwszy. Ale przychodzi taki jeden dzień, że lądujeta wy, oboje, na obcej ziemi. Obcej, z obcymi ludkami. Nikogo nie znasz, nie mówisz w języku tamtych, nie znasz ich zwyczajów... Jakbyś przybył do krainy, bo ja wiem... pełnej krasnali. Mahakamu, dajmy na to. Nie wiesz, czy cię przywitają chlebem i solą, czy utną jaja. Więc musisz jakoś dogadywać się z somsiadem, czy taka twa wola, czy nie.
Feigr spojrzał po swoim towarzyszu, jakoby chciał sprawdzić czy rozumie tą pożalcie się bogowie opowiastkę, nim nadejdzie długo oczekiwana puenta. Tamten pociągał nosem, znaczyło — musiał coś wciągać. Najpewniej fisstech, ale feigrowe źródełko „mądrych” rad wyczerpało się jak na dzień dzisiejszy. Nie jego to była sprawa. Wystarczyło, że jego ostrzeżono kiedyś przed braniem tego ścierwa. Krzepy i tak zresztą miał na tyle, że zbędny był mu dodatkowy kop.
— Morał taki, że lepszy je somsiad, co go nienawidzisz, ale jednak po trochu znasz, niż kompletny obcy, którego nie znasz. Czy jakoś tak... Dlatego my na Kontynencie czasem razem trzymamy. Klan tu mniej ważny, jak na Wyspach. Sjertag to Drummond i jebał go pies, ale jego dziad i mój dziad czasem żarli się między sobą, a czasem bili tych samych wrogów. Rozumiesz ty? Ile to ja lat na Kontynencie już...? Z dycha będzie. Już wy nie tacy obcy dla mnie. Ale on i ja — myśmy ze stron tych samych, a takich rzeczy ciężko się jest wyzbyć... Mam ja ci rację?
Się rozgadał, a tu dochodzili już do flisackiej chaty, gdzie miał na nich czekać rzeczony Ulbu, również Skelligijczyk. Sęk w tym, że nie czekał, a okoliczności były po trochu niepokojące. Oględziny nic nie dały, więc pięściarz szybko przystał na plan Janka.
— Pewnyś, że nie wylazł jeno pochędożyć, albo co? No, niechaj i będzie, zrób mnie miejsca. Idę ja pierwszy — zalecił paserowi, po czym rozejrzał się dookoła za obecnością kogoś, kto mógłby podnieść larum wobec ich zamiarów, a gdy okolica była czysta, uderzył w drzwi barkiem, z impetem. Tudzież potraktował kopniakiem, albo po prostu w nie wbiegł, jeśli to nie wystarczyło.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław