Cisza wśród drzew

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 06 sty 2024, 16:14

Obrazek
Obrazek

Obrazek

Nie będziecie chyba twierdzić — mówi Trencavel, uśmiechając się krzywo — Że osiemset sztuk złota to mało?
Nie, żadne z was nie będzie twierdzić, że osiemset sztuk złota to mało. Po pierwsze, to nie jest mało. Po drugie, wynagrodzenie, które otrzymaliście za wasze ostatnie zlecenie, rozeszło się niespodziewanie szybko w zajazdach i oberżach Wronej Twierdzy zwanej niekiedy Vorongradem i słynącej z drożyzny. Z tego też powodu nie kryliście gotowości wynajęcia waszych mieczy kolejnemu zleceniodawcy. Nie czekaliście długo na ofertę, właściwie powiedziawszy, praca znalazła was sama. Za sprawą znajomego znajomych kilkorga z was.
Peko, bo tak się nazywał, był naturalizowanym Dzikim, przewodnikiem zatrudnionym jako goniec pod tutejszą Gildią Kupiecką do spółki z kilkunastoma innymi tropicielami. Pozwalało mu to być na bieżąco z wieściami — jeśli nie z pierwszej ręki, to przynajmniej z pewnego źródła. Co potwierdziło się również i tym razem.
Tak się składa — zdradził wam nad kuflem. — Że Gildia pilnie poszukuje kogoś, kto rozwiąże dla niej jeden problem, ano tak. Mam w tym swój interes, tedy zadbam, by i wam się opłaciło. Jeśli się piszecie, skrzyknijta czeredę rezunów i jutro z rana stawcie się w osadzie Brysta, dziesięć mil na południe od Wronej.
I oto siedzieliście w obwieszonej tapiseriami sali z kominkiem w siedzibie zarządu osady Brysta dziesięć mil na południe od Wronej. Naprzeciw was, za zastawionym powitalnym poczęstunkiem stołem z dębiny stało dwóch Midlanczyków — trzymający się z boku chudy wąsacz, alderman Brysty oraz dostatnio odziany przedstawiciel Gildii i wystawca zlecenia, Ludwig Trencavel.
Tyle właśnie — podjął Ludwig, gdy zadane przezeń retoryczne pytanie spotkało się z waszym wymownym milczeniem. — Mogę wam zaproponować do podziału za uporanie się z bestią, która zdążyła napaść dwie karawany i zmasakrować miejsce wycinki. Osiemset, uczciwych, nieoberżniętych guldenów za tego tutaj ludożernego…
Obrazek
Kupiec urwał w pół zdania, zapomniawszy właściwego słowa. Próbował jeszcze zakląć pamięć, kilkukrotnie dźgając palcem rozłożony na blacie pergamin z ogłoszeniem i nieudaną ryciną czegoś, co przywodziło na myśl kalekiego gryfa. Kiedy ten zabieg nie pomógł, obejrzał się na siedzącego z boku stołu Peko, również uczestniczącego w rozmowie, dotychczas w roli słuchacza.
Sowoniedźwiedzia — dokończył za Trencavela Dziki, zwracając się bezpośrednio do awanturników. Długowłosy, ubrany w wyprawione skóry tropiciel pasował do przytulnego, mieszczańskiego wystroju jak odyniec do klaczy. — Nazywamy go, znaczy się my, tropiciele… Nazywamy go Staruchem, ano tak. To wiekowy samiec, pieruńsko zajadły i teryto...rialny. Urządził sobie żerowisko przy Żywicznym Trakcie, niedaleko starej pustelni, będzie ze dwa-trzy dni drogi w głąb lasu. Samemu nie odejdzie, a jeżeli cudem uda się go wypłoszyć, wróci.
Tropiciel zgarbił się na siedzisku, nachyliwszy do przodu, zmierzył drużynę bystrym wejrzeniem ciemnych, blisko osadzonych oczu. Jego twarz, zwykle poważna i niezdradzająca emocji spoważniała jeszcze bardziej.
Lza znaleźć jego gawrę i utłuc. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Dwunastu naszych wyruszyło z tą misją i mija tydzień, odkąd nie wracają. Ich rodziny, a część z nich mieszka tu, w Bryście, potrzebują wiedzieć, co z nimi. Ano tak. Jeżeli uważacie, że osiemset to mało, wiedzcie, że za zabicie bestii i odnalezienie zaginionych, zrzeszeni tropiciele dopłacą dwieście monet do sumy, którą daje Gildia. Dodatkowo przez rok będziemy służyć wam jako przewodnicy. Bez zapłaty.
Nie muszę też dodawać — wtrącił się Ludwig, natychmiast wyczuwający popyt i koniunkturę. — Że przysporzycie sobie sławy i zjednacie wdzięczność wpływowych ludzi, co z pewnością zaowocuje podobnie lukratywnymi zleceniami w przyszłości, a może nawet stałą współpracą.
Nie, Trencavel nie musiał tego dodawać. Już i bez jego zachęt zdążyliście się zorientować, że owa zesłana wam przez los eskapada jest wszystkim, czego potrzebujecie, aby rozpocząć awanturniczą karierę z prawdziwego zdarzenia.
Obrazek
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Arbalest » 11 mar 2024, 19:00

Ewidentnie — to nie był jego poranek. Z całego arsenału swojego oręża, Montierre wybrał broń z założenia najbardziej śmiercionośną... ale przy tym jednocześnie najbardziej hałaśliwą. Felerny łańcuch kiścienia dał o sobie znać, jakby ktoś na jego końcu przytwierdził nie żelazny bijak, a miedziany dzwonek. Ale że łaska Fenrira nie jest rzeczą przewidywalną — w całym tym felernym ataku tym razem osiągnął chociaż tyle, że odwrócił uwagę stwora od Seidry. Seidry, która w mig przygotowała kolejny „cud”, petryfikujący stojącego między nimi uruka. Dratwa odskoczył akurat w porę, by wpaść plecami na pień drzewa, zza którego ledwie zdążył wyleźć.
Jeden problem z głowy. Zostały dwa.
— Przypomnij mi, żebym nie wkurwiał twojego boga. Ani ciebie — wydyszał do Kapłanki w szczerym podziwie, jednocześnie zbierając się do kupy.
— Skończmy to.
Ruszył na prawo, by ponownie rozeznać się w sytuacji taktycznej, a gdy zobaczył, że na polu boju zostało tylko dwóch przeciwników, wypuścił swój kiścień w niską trawę, by mieć wolne obie dłonie, i sięgnął po kolejną strzałę. Nie chcąc posyłać pocisku w stronę gęstego od sojuszników centrum obozu stworów, wystrzelił w stronę drugiego pozostałego humanoida — tego próbującego odgonić się od epatującego agresją szczeniaka, na którego miał o wiele czystszy strzał.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Asteral von Carlina » 17 mar 2024, 8:11

Zaklął siarczyście spudłowawszy, następnie odkładając kuszę na bok. Miał dzisiaj pecha, bo przeważnie trafiał celnie. Zazwyczaj mierząc w newralgiczne punkty, jak serce, płuco, kręgosłup, czy wątrobę. Niejednego jelenia, dzika czy sarnę ustrzelił w swoim życiu. Nie jednego bażanta ustrzelił w locie. Tym razem jednak chybił. Nie miał czasu, by kolejny raz naciągać cięciwę, gdy tępy bydlak wymachując maczugą zamierzał dopaść jego psa. Podbiegając kawałek z toporem w ręce, tym samym którym wcześniej rąbał drewno czy ćwiczył z Balianem, teraz zamierzając rzucić nim w zwierzoludzia. Silny zamach miał pozbawić życia. Nieważna była ofiara dla Gulo. On musiał złożyć własną – własnemu gniewowi.
Zabarwiony świeżą krwią czworonóg, teraz zupełnie nie przypominając potulnego pieska, ledwie oderwał się od następnej krtani, a już biegł na kolejnego napastnika, idąc na pomoc swojej młodszej siostrze, zachodząc go od boku. Nieważne czy topór Pyrhosa wbił się w niego, czy ominął cel – Zenit gryzł, szarpał, kąsał, drapał pazurami.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 17 mar 2024, 15:08

Obrazek Odsuwając się od skostniałego magią trupa, Dratwa porzucił kiścień, chwytając za łuk. Czubkami palców namacał pierzastą lotkę strzały wystającą z kołczana. Omijając wzrokiem walczącą w gęstwie ciżbę, skupił go na samotnym wrogu oganiającym się od zajadłego szczeniaka. Napięta i zwolniona cięciwa zawibrowała jak trącona struna. Przyspieszający szyp wydał z siebie syk i zamilknął, chybiwszy celu.
Widząc upadającego szamana, Balian uprzedził Nowicjusza krótkim okrzykiem, po czym rzucił się, okrążyć wroga. Uruk, choć świadomy jego obecności, był związany walką z Zenitem oraz baczeniem na mnicha sposobiącego się do ataku. Na wojownika nie starczyło mu dość uwagi. Honorując życzenie padłego kompana, Braxanin przerzucił brzeszczot na ramię, opierając go o bark, by wolną, zamkniętą w kułak dłonią bezceremonialnie gruchnąć rozkojarzonego wroga potylicę przy wtórze tępego uderzenia. Czerep zachwiał się na krótkiej szyi i ogłuszony zwierzoczłek poleciał do przodu, padając twarzą w podszyt.
Tresowany w boju pies łowcy, widząc, że znieczulony pięścią humanoid nie jest już zagrożeniem, sam rzucił się na pomoc Zorzy. Tym razem był jednak wolniejszy od Pyrhosa. Karok spieszył na odsiecz — wyciągając w biegu toporek zza paska, zamachnął się nim, wypuszczając z ręki. Wyważony oręż wyleciał w powietrze, obracając się dwa razy wokół własnej osi. Twarz pasującego się ze szczeniakiem stwora na ułamek sekundy, prócz wściekłej, zrobiła się zbaraniała. Huknęło głucho, całkiem jak o suchy pniak. Ale trafione pniaki nie pękały, rozlewając czerwoną, półgęstą breję, rozlewającą się wokół rozszczepionej facjaty trupa.
Ostatni nieprzyjaciel padł. Obozowisko zmieniło się w pobojowisko — pozbawione życia i koloru ciała walały się pod drzewami, tworząc malownicze miejsce masakry. Świat zwolnił, choć krążąca w ich żyłach adrenalina i dzwonienie w uszach utrzymywało ich w stanie gotowości. Psy, poza czujnym Zenitem, były zdenerwowane. Zdezorientowana Zorza kręciła się wkoło, ujadając. Ogar szamana z obnażonymi kłami i zjeżoną sierścią warował przy nieprzytomnym wrogu.
Z wyłączeniem nieprzytomnego Gula, nikt nie został poważnie ranny, choć niektórzy sprawiali takie wrażenie, powalani nie swoją posoką. Obrazek
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Arbalest » 21 mar 2024, 23:03

Tym razem Dratwa nie zdążył nawet przekląć kolejnego felernego strzału — rzucony przez Pyrhosa toporek dopełnił dzieła, zabijając ostatniego dzikusa na placu boju. Złodziejowi nie pozostało nic innego jak wyciągnąć z kołczana kolejny szyp — ot, tak dla asekuracji — i ruszyć szybkim marszem w stronę pozycji większości drużyny, otaczającej teraz Gula. Nieprzytomnego, tudzież martwego — jeszcze nie wiedział. Śmierci w żadnym wypadku mu nie życzył, ale liczył się z tym, że taki mógł być rzeczywisty wynik tej asymetrycznej potyczki, którą wygrali przecież głównie dzięki Kapłanowi i jego cudom. Bohaterstwo miewało swoją cenę — może właśnie dlatego Monty nigdy takowym nie został. I zostawać nie planował.
— Co z nim? Żyje? Będziecie w stanie mu pomóc? — mimo wszystko zainteresował się, ale tylko pobieżnie. Większość jego uwagi poświęcona była lustrowaniu wzrokiem terenu dookoła obozu, tak by nic więcej ich nie zaskoczyło. Brakowało mu umiejętności, by pomóc rannemu — o ile tamten jeszcze dychał; podjął więc tak świadomą jak i niemą decyzję, by zostawić go komuś, kto go przypadkiem nie zabije samą partacką interwencją.
— Narychtuj kuszę i sprawdźmy resztę tych dziwadeł, coby żaden nie wstał. To może jeszcze nie być koniec — zalecił białowłosemu Karokowi.
— Tego jednego chcecie żywego, e? — skinął następnie na ogłuszonego przez Baliana uruka, którego najwyraźniej chcieli utrzymać, póki co, w jednym kawałku. Dratwa mógł się tylko domyślać dlaczego i jeśli dobrze się domyślał — nieszczególnie mu się to podobało, co nie zmieniało faktu, że nie był to ani dobry moment, ani dobre miejsce na wyrażanie podobnych obiekcji.
Jeśli miało obyć się bez niespodzianek, następne kilka minut mężczyzna miał spędzić na odzyskaniu swoich szypów, upewnianiu się, że ich niedawni adwersarze nie udają trupów (a gdyby udawali — naprawieniu tegoż błędu strzałą w łeb z bliskiego dystansu), a także plądrowaniu tak najbliższej okolicy obozu, jak i samych zwłok, w poszukiwaniu czegokolwiek przydatnego — czy to przedmiotów użytkowych, czy informacji.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Asteral von Carlina » 24 mar 2024, 6:37

Donośne chrupnięcie i towarzyszące mu mlaśniecie, wieńczące wbicie się ostrza topora w głowę potwora, zakończyło okrutne starcie z mendlem zwierzoludzi. Ostatni z nich nie wydał już z siebie żadnego więcej dźwięku, jedynie padł na ziemię martwy, rozlewając dookoła czerwono-szarą breję swojej posoki i mózgu. Pyrhos podbiegł tam, aby wyrwać z niego swoją broń i uderzyć nią jeszcze kilkukrotnie w zdeformowaną twarz stwora, dokonując jeszcze większej masakry na zwłokach. Był pełen gniewu, której jedna ofiara nie była w stanie w pełni zaspokoić. Gdy był już naznaczony śmiercią, uspokoił się.
Stracili przewagę, gdy jeden z nich rzucił się do szaleńczego boju, nie dając im czasu przygotować się. Znaleźli się w chaosie walki. Nie ustawili się właściwie, nie zaszli ich od tyłu, nawet nie naciągnął kuszy. Wystrzelona w pośpiechu przez Dratwę strzała była celna, ale nie wystarczająco, by wartownik padł martwy. Gdyby miał kilka uderzeń serca więcej, z pewnością szyłby celniej. Z dużą łatwością wyciągał szypy z kołczanu, nakładając gładko nasadki na cięciwę, a następnie wypuszczając ją bez szarpnięcia, zawsze w tym samym miejscu zakotwiczenia przy brodzie. Za szybko jednak sięgał po następną strzałę — nie miał czasu. Nawet w trakcie bitwy starał się go obserwować, coraz mniej podejrzliwie, coraz bardziej z zaciekawieniem.
Nie odpowiedział Braxaninowi, choć dobrze usłyszał jego słowa. Ich spojrzenia spotkały się, co wystarczyło jako odpowiedź, choć łotrzyk mógł je zinterpretować opacznie. W pierwszej kolejności obejrzał szczeniaka, który nieposłusznie rzucił się na przeciwnika, a który teraz był cały brudny w posoce, oby nieswoje. Nie miał czasu jednak by go zganić, czy wynagrodzić. Jeśli było trzeba go opatrzyć, zamierzał poprosić o pomoc mnicha. Najbardziej ufał Gulowi w tych sprawach, ale ten walczył o życie w rękach służącej Utopionego. Wrócił po kuszę, a następnie ją załadował. Może być jeszcze przydatna.
Dobra robota. — Zwrócił się do ich przywódcy, klepiąc go po plecach. Nie mógł tego samego powiedzieć do Nowicjusza, po jego szaleńczym wypadzie, który naraził życie ich towarzysza. Nie zamierzał jednak teraz im przeszkadzać, zajmując się razem z Montierre przeszukaniem zwłok i upewnieniem się, czy te pokraki nie żyją. Jeśli czuł taką potrzebę, miażdżył im głowę na wszelki wypadek. Zamierzał zebrać najpotrzebniejsze rzeczy – oręż, narzędzia czy wyposażenie zrabowane pechowym podróżnikom. Przy okazji poszukał swojego zagubionego bełtu.
W tym czasie Zenit, dostawszy stosowne polecenia od swojego właściciela, ruszył uważnie przeszukać najbliższą okolicę. Gdyby odszukał kolejną grupę zwierzoludzi, zamierzał ostrzec zawczasu swoją drużynę. Wilczur jednak ostrożnie stąpał po ziemi, przeczulony na ewentualne pułapki czy polujących nań spaczonych myśliwych.
Ilość słów: 0
Obrazek

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Lasota » 24 mar 2024, 8:44

Zakończyła się bitwa tak szybko, jak się rozpoczęła. Gwałtownie, brutalnie, bez żadnej szans na remis czy negocjacje. Było coś w tej walce naturalnego, w rozpryskach krwi, w psich ugryzieniach, w cięciach miecza, zaklęciach i uderzeniach pięści wygaszającymi płomień życia z dzikich ludzi, prowadząc drogą zagłady ku ostatecznemu – entropii. Cykl życia, los każdej istoty.
Nowicjusz szybko oddychał. Rozglądał się po bojowisku zdziwiony. Niekontrolowany oddech oraz szok nie były jego intencją, dlatego zorientowawszy się o tym, złączył dłonie niczym do modlitwy i nabrał powietrza. Powoli nabierał tlenu, oczyszczał umysł, zwalniał. Dopiero wtedy, opanowany, raz jeszcze zlustrował okolicę. Na miny niezadowolonych towarzyszy z jego akcji, na nieprzytomnego Gula, na zmasakrowanych przeciwników. Nowicjusz nie przejawiał emocji, kontrolował je albo tłumił, beznamiętnie kalkulował zyski i straty. Wkrótce dotarło do niego, iż z jego perspektywy bitwa bardziej przypominała medytację, niżeli moment przełomu, w którym byłby zdolny do ukierunkowania nurtu rzeczywistości. Nie był siłą kształtującą, raczej echem. Raczej obserwatorem. Nie poczuł satysfakcji.
Walka wśród drzew,
Łuki świszczą, topory w powietrzu,
Cisza po masakrze.

Wedle planu zamierzał pomóc rannym po walce, wspierając umiejętności medyczne kapłanki.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Heliotrop
Awatar użytkownika
Posty: 50
Rejestracja: 28 kwie 2023, 14:34
Miano: Rita Fahari Lukokian
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Heliotrop » 24 mar 2024, 21:01


Błogosławieni pokorni — odrzekła poważnie Montierre'owi, podchodząc do martwego uruka. — Albowiem pokora przed zwycięstwem kroczy. Idź i ty, Piąty.
Nie czekając na reakcję ze strony towarzysza, Seidra uklękła przy trupie, szepcząc gardłowo i groźnie brzmiącą formułę. Wyjętym zza paska kozikiem o wygiętym ostrzu bez wahania wyryła na czole martwego stwora krwawą spiralę, po czym wstała i szybkim krokiem ruszyła w kierunku dogasającego epicentrum walk.
Niedobitki plugastwa ginęły pod ciosami Dłoni, ale brak koordynacji i porozumienia musiał się zemścić. Utopiony nie znosił nieposłuszeństwa, gardził pochopnością. Lecz miast Wskaziciela zapłacił Środkowy. Szaman, na którym skrupiła się lekkomyślność mnicha. Seidra czuła w obrocie spraw wolę Przepotężnego. Jego pełną mądrości przewrotność. Miała nadzieję, że jej sedno dotrze do zakutej czaszki Nowicjusza bez konieczności amputacji Bezczelnego.
By upewnić się co do ostatniego, Varnorka podeszła do szamana. Ignorując wszystko i wszystkich wokół, łącznie z ewentualnymi protestami ludzi czy warczeniem psów, obejrzała i obmacała uważnie, a na koniec przeszukała Gulo. Spodziewała się znaleźć przy nim coś, co pomogłoby jej w opatrzeniu ran, a co — jak podejrzewała — mógł mieć przy sobie jako obłapiacz drzew.
Kiedy zrobiła dla rannego kompana, co mogła, bez słowa zabrała się do przerwanego rytuału i chodząc od trupa do trupa, wycinała na ich czołach roniące krwawe łzy spirale.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 193
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Vespera » 25 mar 2024, 1:08

Tego typu starcie mogło być tak nieistotnym, że drużyna przeszłaby po nim do porządku dziennego bez głębszej refleksji. Mogło stać się tak błahym sukcesem, że nie warto byłoby go nawet wspominać w pełnych humoru opowieściach przy ognisku. Mogło, ale nie było, i wkrótce należało wyciągnąć z niego wnioski, a także konsekwencje, by błędy nie powtórzyły się przy walce z sowoniedźwiedziem.
Nie, przyjacielu — zaprzeczył poważnie Balian Pyrhosowi, zerkając na szamana. — Nie, jeśli Gulo skończył w takim stanie.
Wojownik nie znał się na uzdrawianiu, tedy zostawił ratunek w rękach najbieglejszych w tej sztuce. Zamiast tego z werwą większą niż wymagana, maskującą jego faktyczne rozeźlenie, zabrał się za ciasne krępowanie sznurem ogłuszonego stwora oraz zapychanie kawałkiem szmaty jego żarłocznej gęby.
Na ofiarę dla mocy Gula — odpowiedział krótko na pytanie Dratwy, to jest osoby, po której najprędzej spodziewałby się problemów w trakcie walki. Tymczasem złodziej zachowywał się bez zarzutu zarówno w czasie potyczki, jak i po niej, podczas gdy bezmyślną i narażającą innych szarżą wykazał się kompan, którego by o to kompletnie nie podejrzewał.
Na liście priorytetów liść w gębę Nowicjusza znajdował się niżej niż ratunek dla Gula, choć trochę wyżej niż pierdoklety o liściach na wietrze, tedy Balian powstrzymał się na razie przed poruszaniem z nim jakiejkolwiek kwestii. Zakończył krępowanie powrozami humanoida, a następnie przystanął nad opatrującymi Nowicjuszem i Seidrą, z napięciem wyczekując przebudzenia szamana. Czas na rozmowę z wyrywnym mnichem przyjdzie później. Gulo był teraz najważniejszy.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 26 mar 2024, 23:52

Obrazek Karok i złodziej obeszli pobojowisko, przeszukując i dobijając powalonych. Większość była martwa, a nielicznym wyjątkom niewiele do tego brakowało — starczała strzała w łeb z bliskiego dystansu. Umarli płacili kiepsko za posłanie ich na tamten świat. Ich oręż, grubo ciosane maczugi i niewyważone miecze, raczej klepane, niż kute z pośledniego żelaza przedstawiały niewielką wartość, zajedno bojową, czy rynkową. Uplecione z traw i kości fetysze, którymi obwieszali się niektórzy ze zwierzoludzi były gówno warte i tak też śmierdziały. Po odrzuceniu wszystkiego, co cuchnące i nieprzydatne, szabrownicy uskładali siedem złotych monet oraz stalową manierkę wypełnioną alkoholem o miłym aromacie, ani chybi zdobyczną, co potwierdzał wyrzezany na dnie znak huty-producenta.
Uruchomiony przez Karoka Zenit krążył między ciałami, obwąchując drzewa i zimne popioły ogniska. Teren był czysty, więc zatrzymawszy się przy pobliskiej sośnie, uniósł tylną nogę i odlał na jej pień, potwierdzając ich panowanie nad okolicą. Kiedy odejdą, to kruki przejmą ją we władanie. Póki co przyglądały się ich poczynaniom z wierzchołków drzew ciemnymi paciorkami oczu, w cierpliwym oczekiwaniu nadchodzącej uczty.
Białe ciała stygły między drzewami zmasakrowane lub zastygłe w nienaturalnych pozycjach przywodzących na myśl przedwczesne stężenie. Ich fizjologia różniła się od ludzkiej, ale nie na tyle, by przeoczyli patologię ciał. Chude, o odsłoniętych żebrach i zapadniętych brzuchach. Wielodniowa głodówka lub wycieńczenie. Wrzody i wysypka u większości świadczące raczej o przebytej chorobie niż wrodzonej degeneracji. Ostatniego żywego skrępował i zakneblował Balian, bez wysiłku i oporu ze strony jeńca. Stwór okazał się zaskakująco lekki, bez problemu dał się nieść lub wlec, jeszcze długo będąc nieprzytomny i nie budząc ni razu.
Nim Seidra oznaczyła poległych rzezanymi na czołach sigilami, próbowała przywrócić do zmysłów znieczulonego Gulo. Szaman oberwał mocno, miejsce uderzenia było sine i krwawe, lepiło siwe włosy Dzikiego zakrzepłą juchą. Opuchlizna obejmowała bok głowy, poczynając od skroni, ze szczególnym uwzględnieniem sinobordowego, nabrzmiałego jak kalafior ucha. Mimo wiedzy i znalezionej przy rannym apteczki, wysiłki wiedźmy nie zdały się na wiele. Stan Gula był jednak stabilny, potwierdzony wyczuwalnym tętnem i miarowym oddechem.
Niespodziewaną pomocą w połataniu Dzikiego okazał się Nowicjusz. Mając doświadczenie z tłuczonymi urazami czaszki, podpowiedział wiedźmie jak unieruchomić szyję i obandażować czerep Gula, żeby zabezpieczyć go przed dalszymi wstrząsami. W kilka minut po zabezpieczeniu szaman odzyskał przytomność. Jego oczy, zamglone bardziej niż normalnie, zezowały na ziemię i niebo, bezowocnie próbując odróżnić jedno od drugiego, co poskutkowało malowniczym pawiem, po którym odsunęli się od niego wszyscy poza wiernym ogarem, który skakał wokół pana, ujadając i siekąc merdającym ogonem jak nydysyjki poganiacz nahajem. Połowa czaszki rwała go boleśnie tępym bólem, nie pamiętał, kiedy ani jak znalazł się na ziemi, ale chwilowo nie chciał się z nią rozstawać — pion nie służył mu, powodując kolejne zawroty i nudności. Były też pozytywy. Od eksplozji dzwoniło mu już tylko w jednym uchu, po tym jak ogłuchł na drugie.

► Pokaż Spoiler
Obrazek
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 378
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Arbalest » 01 kwie 2024, 18:45

Łup okazał się nieszczególnie okazałym, jak na liczebność pokonanych przeciwników. A jeszcze bardziej mizernym okazałby się, gdyby Dratwie przyszło do głowy dzielić się nim z całą drużyną. Ale, jako że złoto raczej nie zaliczało się na poczet czegoś, co mogło im w perspektywie kilku następnych dni ocalić życie, tedy nie miał szczególnych skrupułów przed ukradkowym przytuleniem tego co znalazł — czyli jakichś czterech monet, które mogły wykarmić jego dzieciaka przez tydzień, po tym jak już wróci do miasta. Do reszty znalezisk nie zamierzał rościć sobie praw, odstępując je bez słowa Pyrhosowi.
— Koniecznie musisz to robić? — zapytał niepocieszony, przechodząc obok wycinającej wzory na czołach przeciwników Seidry. Nie nagabywał jej jednak dłużej, nie próbował powstrzymać siłą. Zgodnie z tym co rzekł jej pod koniec walki, nie próbował bezpośrednio ingerować w poczynania kogoś, kto niedawno położył przeciwnika samym skinieniem palców, jakkolwiek niepokojące były obyczaje nowej towarzyszki. Po prostu pomaszerował dalej, w stronę przytomnego już Gula, od czasu do czasu tylko rozglądając się za kolejną grupą uruków... albo czymś gorszym.
— Witamy z powrotem wśród żywych. Przez chwilę myślałem, że nie żyjesz — przyznał szczerze Złodziej, pozwalając Szamanowi dojść do siebie, w którym to czasie podszedł do związanego stwora, by przyjrzeć mu się z odległości sążnia.
— Że też takie szkaradztwo po ziemi chodzi... Powinniśmy rozwalić temu czemuś łeb i wynosić się stąd czym prędzej. Możemy nieść waszego przyjaciela na zmianę, jak nie da rady iść sam — zaproponował, przypominając sobie o czym Balian wspomniał dwa momenty wcześniej.
— Mówiłeś, że na co wam on? Na ofiarę? Dla mocy? — Monty prawdopodobnie pierwszy raz od ich ponownego spotkania wyraźnie zmarszczył brwi, w geście nie tylko jawnego niezadowolenia, ale też zniesmaczenia.
— Jak na człeka tak pamiętliwego, to szybko zapomniałeś co tamten szarlatan robił w statule, koło Krańca, Balianie. Naprawdę zamierzacie wypatroszyć to coś dla magii, bogów, czy czegoś jeszcze innego? Jakbym gdzieś to już widział... I przeżył — stwierdził zgorzkniale, jawnie przełamując swoją obojętność, nawet jeśli tylko na chwilę. W tej kwestii nie było mu wszystko jedno.
Ilość słów: 0
Obrazek

Joreg
Awatar użytkownika
Posty: 209
Rejestracja: 19 maja 2022, 20:23
Miano: Joreg Borgerd
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Joreg » 02 kwie 2024, 21:55

Ostatnim co pamiętał po przebudzeniu był chaos pola walki. Ujadające psy, powietrze gęstniejące od magii, krew rozlana na ściole i porozbijane o drzewa, wygięte nienaturalnie ciała. Dalszy bieg wydarzeń rozmył się w powietrzu niczym maczuga spadająca na szamański czerep.
Nie potrafił jednoznacznie określić kto zadbał o stan jego zdrowia, ale z pewnością stwierdził, że obudził się dosyć szybko, bowiem wciąż trwali w obozowisku nieludzi. Jeden z nich leżał nawet skrępowany, lecz Gulo nie miał dość siły, by należycie się nim zainteresować. Dość rzec, że próba utrzymania przytomności kosztowała go okropne zawirowania w głowie i żołądku, przez co o mało nie zapaskudził ubrań jednego z członków drużyny.
— O rany, moja głowa… — stęknął, dłonią obejmując opuchnięty czerep, a przy okazji orientując się o ułomności słuchu. Wyciągnął rękę do psa, by nieco go uspokoić, zasygnalizować zwierzęciu poprawiający się stan zdrowia. Słysząc, o czym rozmawia się dookoła, a co tyczyło go bezpośrednio, podparł się na łokciach i wyciągnął głowę możliwie wysoko, krzywiąc przy tym twarz w bolesnym grymasie.
— Światem rządzą siły, o których nie masz pojęcia. Okruchy potęgi w naszych dłoniach to przejaw, marna iskra prawdziwej mocy — Gulo rozkaszlał się nagle, opadł na łopatki, po czym zmrużył oczy.
— Jestem słaby, zbyt słaby… — zdążył wymamrotać, nim świadomość ponownie go opuściła.

Obrazek

Minęło kilka godzin odkąd zasnął, i choć nie mógł się spodziewać, że ból ustąpi po tak krótkim czasie, to uczucie głębokiego dyskomfortu wzmagała nie tylko częściowa głuchota, ale też niezwykle silna chęć wypróżnienia.
— Postawcie mnie, litości. — Kiedy tylko prośba stała się czynem towarzyszy, Gulo w swoim tempie pozbierał rzyć z podłoża, by po chwili zniknąć w zaroślach nieopodal. Gdy już wrócił, zza mglistej zasłony oczu zdawał się bić błysk ekscytacji. Może to udane wypróżnienie, a może inna okoliczność, coś jednakże natchnęło go do działania.
— Zostańmy tu nieco dłużej, to odpowiednie miejsce, by uwolnić się od ciężaru — ściskając w dłoni kostur, nachylił go, by czaszka tryka wskazała na skrępowanego uruka. — Potrzebuję noża. I krzesiwa, by wzniecić ogień — zwrócił się do wszystkich zebranych. Ewentualnej aprobaty odnośnie przerwy w podróży oczekiwał nie ze strony innej, jak za potwierdzeniem nieformalnego lidera drużyny, Baliana. Kiedy już do tego doszło, zaczęło się przygotowanie do rytuału budzącego wstręt poniektórych członków awanturniczej grupy.
Pierwszą decyzją był wybór drzewa. Nie bez powodu padło na niewysoki, wyschnięty świerk, obsypany resztką zielonych igieł, a dominujący odcieniami rdzy i brązu. Zaostrzenie kilku kikutów gałęzi wystających z pnia nie zajęło szamanowi wiele czasu, w przeciwieństwie do pieczołowitego uprzątnięcia miejsca przelewu krwi z listowia i igieł. Okrąg o średnicy półtora metra z centralnym punktem w postaci świerka, poprzecinany został na sześć wizualnie równych części. Pod pniem drzewka ułożony został ofiarny stos. Gulo rzucił na szczyt chrustu ptasie pióra wyciągnięte z torby, trujące ziele zerwane dnia poprzedniego i symbolicznie, pojedyncze owoce zerwane przy okazji szykowania miejsca kaźni. Nadeszła godzina poświęcenia.
Pierwszy zapłonął okrąg, jeszcze nim wprowadzono ofiarę. Ściany wyłożone suchymi i świeżymi gałązkami, w nierównomiernej proporcji, więcej dawały dymu niż ognia, co tworzyło porządny efekt. Z czasem zająć miały się też linie dzielące okrąg na sześć części, a prowadzące wprost do stosu w centralnym punkcie. Gdy okrąg dymił już w całości, wprowadzono związanego uruka. W związku z osłabieniem, Gulo nie był w stanie samodzielnie nabić go na wystrugane w pniu kołki, tutaj pomoc była konieczna. Nagi potwór, ciśnięty o pień, nabił się na zastrugane gałęzie. Nie mając wielkiego pola manewru, a będąc wciąż związanym, mógł jedynie kłapać zębami i ryczeć, ale nawet i to nie mogło już odmienić jego losu. Kapłan, kurczowo ściskając kostur, powtarzał zrozumiałą sobie mantrę, w odpowiednich momentach modulując głos, momentami niemal milknąć, by zaraz jakby zawyć. Użyczonym nożem wycinał określone symbole na ciele stworzenia, wcale nie siląc się na delikatność. Ostrze kroiło głęboko. Zapach krwi i dymu wypełniał nozdrza Gulo. Nareszcie, ciepła krew na skórze. Maczając palce w ranach pojmanego, szaman przenosił świeżą posokę na własną skórę, by malować na niej kolejne znaki, teraz już bardziej jak w transie, niż z zamysłem. Czas uciekał, ogień tlił się po ramionach trójkątów zmierzając do stóp wbitego na świerk uruka. Płomień był na wyciągnięcie ręki. Życie uciekało z potwora, ale on miał być martwy, nim sięgną go ogniste języki, i gdy rzeczywiście miało się to stać, Gulo rozciął klatkę piersiową stwora, by wyciąć mu serce. Trzymany w dłoni narząd wcisnął niemalże do gardła swej ofiary. Krew zalała chrust pod świerkiem, lecz nie mogła powstrzymać żywiołu. Bez dalszych krzyków, modłów i śpiewu, stos w milczeniu trawił swoją ofiarę. Spłonąć miał także wyschnięty świerk, a jedynym dowodem na istnienie odbytego tu rytuału, miała być spalona ziemia, kupka popiołów i relacje naocznych świadków.
Po wszystkim, wciąż umazany posoką Gulo odmówił dalszego niesienia go na prowizorycznych noszach. Zdecydował ruszyć do miejsca docelowego obozowania o własnych siłach, ani myśląc stronić od rozmowy czy ewentualnych wyjaśnień, a jednocześnie odmawiając pomocy o ile nie była zupełnie konieczna.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Lasota » 02 kwie 2024, 22:14

Nowicjusz poświęcił całą uwagę rannemu szamanowi, aby doprowadzić jego stan do porządku. Doradzał Seidrze, jednocześnie pomagając jej w zadaniu ustabilizowania zdrowia nieprzytomnego. Mnich mówił wprost, krótko, na temat, unikając finezyjnych zdań czy malowniczych opisów. Coś go gryzło, nie był usatysfakcjonowany obrotem spraw. Po pewnym czasie, gdy kapłan uniósł powieki, Nowicjusz jedynie kiwnął głową z poczuciem wypełnionego obowiązku.
— Dałeś się trafić — skrytykował Gulo. — Niepotrzebnie wybiegłeś. Poradziłbym sobie — wyraził zdanie neutralnym, spokojnym głosem. — Potrzebujesz odpoczynku, twoje ciało i duch muszą się odnowić. Rekomenduję sen — polecił beznamiętnie, a potem uniknął uwolnionych przez Gula rzygowin. Oddalił się.
Nowicjusz nie postanowił uczestniczyć w szukaniu łupów. Po wykonanej posłudze, niechętnie zerknął na obrządki wiedźmy, która w imię swej wiary oszpecała zwłoki. Gorzka obserwacja drażniła mnicha. Zauważył zależność czarowników wobec sił wyższych, handlowali z nimi uwagą, poświęceniem, oddawali im cześć w zamian za potęgę, a podarowana śmiertelnikom siła była kluczem do zwycięstwa w bitwie przeciw wychudzonym mutantom. Nowicjusz pragnął mocy niczym powietrza, jednak wpojono mu, iż musiał osiągnąć perfekcję dyscypliną i treningiem. Moc musiała wychodzić od niego samego, bowiem ikony wiary pętały łańcuchami. Lecz może warto było być spętanym? Władza nad żywiołami, kontrola nad pogodą, zimnem, gromem i wichrem była jasnym znakiem, iż wiara oferowała wiele. Wątpliwość zrodziła w umyśle mnicha, tym samym zaznał potrzeby medytacji. Potrzebował przemyśleć sprawę.
Pierw czekała na niego konfrontacja z przywódcą i niezadowoloną drużyną. Kolejna próba na ścieżce ku potędze.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 356
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Asteral von Carlina » 03 kwie 2024, 13:44

Babranie się w truchłach uruków okazało się niewarte swojej ceny. Na szczęście uniknęli zapłaty w postaci życia jednego ze swoich towarzyszy. Zarówno znalezione przez Karoka trzy nierówno rznięte monety, jak i manierka wypełniona alkoholem, nie stanowiły żadnego łupu, nie wspominając już o niewywarzonym żelastwie i maczugach. Przy tym nie odezwał się słowem na przygarnięcie przez Dratwę kilku złociszy, choć zaobserwował przynajmniej dwa, które powędrowały do jego sakwy.
Bacznie przyglądał się wynaturzonym stworzeniom, sprawdzając czy przeżyły potyczkę, a jeśli była taka konieczność, dobijał toporem lub masakrował czaszkę butem. Swoimi obserwacjami nie omieszkał się podzielić ze swoimi towarzyszami – wskazując na odznaki wygłodzenia i przebytych chorób. Zastrzegł, że rozbicie obozu w pobliżu, czy choćby pozostanie tutaj dłużej, mogło wiązać się niepotrzebną epidemią w ich szeregach. Nie znał się na podobnych schorzeniach, ale wolał unikać zbędnego ryzyka.
— Stosunkowo bezpiecznie. — Stwierdził dokańczając, razem z łotrzykiem, obchód po pobojowisku i prowizorycznym obozie.
Na ten czas odciągnął cięciwę kuszy, a kolejno zajął się swoimi zwierzęcymi podopiecznymi. Niekiedy jednak miał wrażenie, że któryś z jego przodków, przeistoczywszy się w wilczura, otaczał go pieczą. Zenit był inteligentnym i spostrzegawczym towarzyszem, który ostrzegał go przed niebezpieczeństwem, chronił w trakcie starć i pomagał przetrwać w dziczy. Pozostali członkowie drużyny mogli się przekonać podczas uprzedniej potyczki, że był niezastąpiony.
— Wyskoczyłeś jak niewytresowany szczeniak, który zwęszył trop. Nie wiem czego was uczyli w zgromadzeniu, ale Zorza bez lat praktyki jest równie swawolna jak zobaczy w zaroślach uszy szaraka. — W rzeczy samej, Pyrhos musiał wyrazić swoje niezadowolenie z nieprzemyślanego zachowania przyjaciela, który naraził towarzyszy na niebezpieczeństwo.
-- Nieważne czy wypatroszony dla magii, bogów, czy innego tałatajstwa – właśnie to ocaliło nam życie, zwalając z nóg z tuzin poczwar. Nie lekceważ bogów Gulo. — Zwrócił się do łucznika, który nie godził się na krwawe ofiary.
Dla łowcy pojmane stworzenie, było jedynie dzikim nierozumnym zwierzęciem. Składanie ofiar z ludzi było dla niego czym zupełnie innym. Mimo wszystko nie uczestniczył w rytuale szamana, dopatrując w tym czasie niespokojnych psów. Nie bawiło go dokonywanie bolesnych nacięć, krzyk i jazgot wierzgającego uruka, wyrywanie serc i rozpalanie zmyślnych stosów. Sam starał się szybko wykańczać swoje ofiary, polując z łuku, ale stosowanie sideł raczej nie należało do szlachetnych.
Przez resztę drogi do Pustelni ostrożnie lustrował okolice, mając naciągniętą w pogotowiu kuszę oraz wysyłając Zenita przed siebie na rekonesans. Musieli być przygotowani na następne starcie, ale bardziej uważni niż uprzednio.
Ilość słów: 0
Obrazek

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 193
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Vespera » 04 kwie 2024, 0:32

Balian poczuł prawdziwą ulgę, gdy szaman odzyskał przytomność i przemówił do reszty drużyny, nawet jeśli częścią tego „przemówienia” były dźwięki towarzyszące puszczaniu pawia. Gryzło go to, że nie zdołał uchronić Gula przed ogłuszającym go razem, tedy gdy napięcie związane z oczekiwaniem na werdykt co do zdrowia kapłana opadło, atmosfera stała się wyczuwalnie lżejsza. I tylko na moment zakłócił ją pełen pychy i arogancji komentarz Nowicjusza, którego osiągnięcia w minionej walce były równie mizerne co szczeniaka Pyrhosa, z tą różnicą, że mnich głośniej na ich temat szczekał.
Niepotrzebnie wybiegłeś — Balian powtórzył jak mantrę słowa mnicha, mierząc go surowym spojrzeniem. Do jego tematu zamierzając wrócić później, po zrealizowaniu priorytetów.
Odpoczywaj, Gulo — rzekł łagodnie do szamana, nim tego spowiła ponownie ciemność, a potem zwrócił się do reszty drużyny. — Pozostaniemy tu jeszcze tylko na krótki odpoczynek ze względu na naszego kompana, a potem ruszymy do chaty w pustelni, by dotrzeć tam przed zmrokiem i zatrzymać się na nocny wywczas. Dobry pomysł z tym niesieniem — poparł ideę Dratwy, a potem rozpakował swój namiot, by z pomocą złodzieja i łowcy stworzyć z niego prowizoryczne nosze.
Podzielam twoje zdanie, Montierre, i nie popieram tego typu praktyk — przyznał niechętnie, choć szczerze Dratwie. — Wiedz też, że nigdy nie pozwoliłbym na to, by złożyć w ofierze człowieka. Godzę się na to tylko dlatego, że Gulo poświęcił swe siły na to, by nam pomóc. Widziałeś, co potrafi. Jego moc może okazać się dla nas kluczowa w starciu z sowoniedźwiedziem.

Obrazek

Wojownik nie miał nic przeciwko przerwie w podróży, a wręcz był kontent, że szaman postanowił pozbyć się zbędnego balastu teraz, miast czynić krwawą rozróbę w pustelni. Gdy Gulo zajął się pierwszymi przygotowaniami do ofiarnego stosu, Balian wykorzystał ten czas na to, by wyjaśnić Nowicjuszowi zasady panujące w drużynie.
Nie interesuje mnie to, jakie pryncypia obowiązywały cię w zakonie — zaczął względnie spokojnie, choć z aparycją grzechotnika ostrzegającego, że nie jest w nastroju na wiersze ani moralizatorskie pieprzenie. — Dopóki wędrujesz z nami, obowiązuje cię dyscyplina panująca w drużynie, a ja nie będę tolerował wyskoków, które narażają życie innych, zrozumiałeś? W tej kompanii nie narażamy swoich i nigdy nie zostawiamy swoich. Zaszarżowałeś jak idiota na wszystkie stwory naraz, bez pomyślunku o jakiejkolwiek strategii. Naraziłeś wszystkich, którzy zawsze przyjdą ci w sukurs, bo na tym polega bycie drużyną. To jest pierwsze i ostatnie ostrzeżenie, Nowicjusz — zganił go surowo niczym nowicjusza w walce, którym w istocie okazał się w ostatniej potyczce. — Nawet nie waż się powtarzać podobnego wyskoku w starciu z sowoniedźwiedziem, bo pierwszy wymierzę ci kułak w gębę. Zdobywaj tę swoją potęgę z udziałem innych, ale nie ich kosztem.
A teraz jazda pomóc Gulowi z nabijaniem na pale — dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu w ramach niezbyt dotkliwej kary, bo skoro szaman wyczerpał moce ratując mnicha, sprawiedliwość dziejowa nakazywała, by to właśnie on wsparł kapłana w nieprzyjemnym rytuale.
Sam Balian nie zamierzał nawet patrzeć na to, jak kapłan składa ofiarę, ale stać niedaleko, odwrócony plecami od procesu zadowalania kapryśnych duchów. Choć nie przepadał za Dratwą, obiektywnie ujmując akurat ich dwójka zasłużyła na to, by trzymać się od tego z daleka.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 07 kwie 2024, 3:16

Obrazek Chwilę później kłęby dymu i wrzaski ofiary wypełniły okolicę.
Ostre żerdzie wychodziły miejscami na wylot, stercząc z ciała stwora skrwawionymi zadrami. Czując tlący się pod nim żar, uruk szarpał się, nabijając na nie głębiej. Pozbawiony knebla szybko zdarł sobie gardło od krzyku, jeszcze gdy szaman wykroił na nim rytualne glify myśliwskim nożem. Pluł krwawo, charcząc w swym niezrozumiałym języku klątwy pod adresem mistrza ceremonii, mieszające się z jego monotonnym zaśpiewem. Wsparty na posochu Gulo czuł krew ofiary schnącą na skórze. Miał mało czasu. Ogień przybierał na sile.
Pożyczone ostrze błysnęło krótko. Pilnujący psów Karok widział jak jego ostrze miast sarny lub dzika, patroszy humanoida, rozcinając zapadniętą klatkę piersiową. Krew i krzyk zaniepokoił zwierzęta — Zorza zaskomlała, kładąc po sobie uszy, ogar poderwał z ujadaniem. Zenit warczał, obnażywszy kły.
Reszta nie wzięła udziału w całopaleniu. Seidra, nieobecna jak zawsze, stąpała między ciałami w malignie, biernie upojona obecnością Mocy skrupiającej w ostatnich uderzeniach wydartego serca. Nie przyłożywszy ręki do stosu, Nowicjusz oddalił się, by medytować nad istotą potęgi. Złodziej i wojownik, wyjątkowo zgodni, nie oglądali się za siebie.
Dławiąc się własnym sercem, uruk wyprężył się i znieruchomiał. Ciało zawisło bezwładnie na drewnianych kolcach, by dać się skosztować ognistym językom. Zaiskrzyło, zaśmierdziało palonym mięsem i nagle, na oczach kapłana, świeży zewłok wybuchnął płomieniem. Ogień strzelił w niebo, zahuczał, siejąc iskrami. Tańcząc, pochłaniał świeży zewłok chciwie jak suche drewno. Włosy skręciły się i zniknęły od razu. Skóra zwijała i pękała, skwiercząc w uwolnionym pod nią tłuszczu. Jako ostatnie dopalały się mięśnie i gnaty, czerniejąc i rozpadając po kawałku. Towarzyszący wszystkiemu smród prawie przyprawił szamana o kolejne torsje. Mimo fetoru i parzącej bliskości płomieni, nie potrafił się od nich oderwać. Ogień niósł oczyszczenie, chłonąc cierpienie ofiary, jak i ofiarodawcy. Nie, siła, którą otrzymał nie była warta jednego wychudłego uruka. Szaman wiedział, czuł, że była czymś więcej. Zadatkiem. Obietnicą? Albo ostrzeżeniem.
Zgasł równie szybko, co zapłonął. Nagle, jak zdmuchnięta świeca. Klęczący nad węglami Gulo podniósł się bez pomocy, krusząc na sobie sadzę, którą stały się krwawe znaki na skórze. Dołączył do pozostałych. Razem ruszyli w drogę, zostawiając po sobie popioły i żer dla kruków.
Wędrowali do wieczora, decydując się na odpoczynek krótko po zmierzchu.
Obrazek
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław