Cisza wśród drzew

Obrazek

„Chcę znowu widzieć gwiazdy nad traktem, chcę gwizdać wśród nocy balladę Jaskra. I pragnę walki, tańca z mieczem, pragnę ryzyka, pragnę rozkoszy, jaką daje zwycięstwo.”


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2431
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 06 sty 2024, 16:14

Obrazek
Obrazek

Obrazek

Nie będziecie chyba twierdzić — mówi Trencavel, uśmiechając się krzywo — Że osiemset sztuk złota to mało?
Nie, żadne z was nie będzie twierdzić, że osiemset sztuk złota to mało. Po pierwsze, to nie jest mało. Po drugie, wynagrodzenie, które otrzymaliście za wasze ostatnie zlecenie, rozeszło się niespodziewanie szybko w zajazdach i oberżach Wronej Twierdzy zwanej niekiedy Vorongradem i słynącej z drożyzny. Z tego też powodu nie kryliście gotowości wynajęcia waszych mieczy kolejnemu zleceniodawcy. Nie czekaliście długo na ofertę, właściwie powiedziawszy, praca znalazła was sama. Za sprawą znajomego znajomych kilkorga z was.
Peko, bo tak się nazywał, był naturalizowanym Dzikim, przewodnikiem zatrudnionym jako goniec pod tutejszą Gildią Kupiecką do spółki z kilkunastoma innymi tropicielami. Pozwalało mu to być na bieżąco z wieściami — jeśli nie z pierwszej ręki, to przynajmniej z pewnego źródła. Co potwierdziło się również i tym razem.
Tak się składa — zdradził wam nad kuflem. — Że Gildia pilnie poszukuje kogoś, kto rozwiąże dla niej jeden problem, ano tak. Mam w tym swój interes, tedy zadbam, by i wam się opłaciło. Jeśli się piszecie, skrzyknijta czeredę rezunów i jutro z rana stawcie się w osadzie Brysta, dziesięć mil na południe od Wronej.
I oto siedzieliście w obwieszonej tapiseriami sali z kominkiem w siedzibie zarządu osady Brysta dziesięć mil na południe od Wronej. Naprzeciw was, za zastawionym powitalnym poczęstunkiem stołem z dębiny stało dwóch Midlanczyków — trzymający się z boku chudy wąsacz, alderman Brysty oraz dostatnio odziany przedstawiciel Gildii i wystawca zlecenia, Ludwig Trencavel.
Tyle właśnie — podjął Ludwig, gdy zadane przezeń retoryczne pytanie spotkało się z waszym wymownym milczeniem. — Mogę wam zaproponować do podziału za uporanie się z bestią, która zdążyła napaść dwie karawany i zmasakrować miejsce wycinki. Osiemset, uczciwych, nieoberżniętych guldenów za tego tutaj ludożernego…
Obrazek
Kupiec urwał w pół zdania, zapomniawszy właściwego słowa. Próbował jeszcze zakląć pamięć, kilkukrotnie dźgając palcem rozłożony na blacie pergamin z ogłoszeniem i nieudaną ryciną czegoś, co przywodziło na myśl kalekiego gryfa. Kiedy ten zabieg nie pomógł, obejrzał się na siedzącego z boku stołu Peko, również uczestniczącego w rozmowie, dotychczas w roli słuchacza.
Sowoniedźwiedzia — dokończył za Trencavela Dziki, zwracając się bezpośrednio do awanturników. Długowłosy, ubrany w wyprawione skóry tropiciel pasował do przytulnego, mieszczańskiego wystroju jak odyniec do klaczy. — Nazywamy go, znaczy się my, tropiciele… Nazywamy go Staruchem, ano tak. To wiekowy samiec, pieruńsko zajadły i teryto...rialny. Urządził sobie żerowisko przy Żywicznym Trakcie, niedaleko starej pustelni, będzie ze dwa-trzy dni drogi w głąb lasu. Samemu nie odejdzie, a jeżeli cudem uda się go wypłoszyć, wróci.
Tropiciel zgarbił się na siedzisku, nachyliwszy do przodu, zmierzył drużynę bystrym wejrzeniem ciemnych, blisko osadzonych oczu. Jego twarz, zwykle poważna i niezdradzająca emocji spoważniała jeszcze bardziej.
Lza znaleźć jego gawrę i utłuc. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Dwunastu naszych wyruszyło z tą misją i mija tydzień, odkąd nie wracają. Ich rodziny, a część z nich mieszka tu, w Bryście, potrzebują wiedzieć, co z nimi. Ano tak. Jeżeli uważacie, że osiemset to mało, wiedzcie, że za zabicie bestii i odnalezienie zaginionych, zrzeszeni tropiciele dopłacą dwieście monet do sumy, którą daje Gildia. Dodatkowo przez rok będziemy służyć wam jako przewodnicy. Bez zapłaty.
Nie muszę też dodawać — wtrącił się Ludwig, natychmiast wyczuwający popyt i koniunkturę. — Że przysporzycie sobie sławy i zjednacie wdzięczność wpływowych ludzi, co z pewnością zaowocuje podobnie lukratywnymi zleceniami w przyszłości, a może nawet stałą współpracą.
Nie, Trencavel nie musiał tego dodawać. Już i bez jego zachęt zdążyliście się zorientować, że owa zesłana wam przez los eskapada jest wszystkim, czego potrzebujecie, aby rozpocząć awanturniczą karierę z prawdziwego zdarzenia.
Obrazek
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2431
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 09 cze 2024, 16:18

Obrazek Kurts kiwnął głową na zapewnienia towarzyszy o albinosie, choć mało który Karok radził sobie na otwartej przestrzeni.
Hej —  rzucił w ślad za oddalającym się pospiesznie złodziejem i ruszającym jego śladem Balianem. — Nie zostawiajcie mnie tu samego. Nie dostoję wam…
Urwał, przyjmując manierkę i towarzystwo mnicha z wahaniem, ale i śladem ulgi. Wypił równie łapczywie, co ostatnio, zostawiając resztkę na samym dnie. Zwrócił naczynie darczyńcy.
Wezmę miecz — oznajmił wyraźnie, powoli schylając się przed siebie, by odzyskać rzucone na mech ostrze. Odpasawszy pokrowiec, schował odzyskany oręż i wbił okryty sztych w ziemię, zamykając dłoń na kulistej głowicy. Lekko przygarbiony, pokuśtykał do przodu, odciążając ranną nogę. — Na razie wystarczy.
Muszę znaleźć sobie porządny posoch — dodał, kosząc wzrokiem na Gula. — Taki jak wasz, mości Rogaczu. Nawiasem, co ci się stało w czerep? Obrazek Basior zjeżył się i warknął, widząc ruch albinosa. Pozostałe osobniki zawtórowały mu unisono. Porcja zasuszonego mięsa wylądowała na ziemi niedaleko przewodnika. Ten jednak nie spuszczał z oczu z oddalającego się łowcy. Zenit wycofywał się powoli, gotowy do skoku, z oczami wlepionymi w zarośla, wydając z siebie niski, ostrzegawczy pomruk. Zorza skamlała cicho, kryjąc się u jego boku.
Przewodnik postawił uszy, skradający po prawej wilk zatrzymał, obserwując z drapieżną ciekawością. Pozostałe osobniki trzymały się z tyłu. Na kilka uderzeń serca wszystko wokół, poza ptakami, ucichło.
Basior porwał kawał mięsa, oddalając się ze zwisającą z pyska zdobyczą w zarośla, z których przyszedł. Starsze wilki rzuciły się na to, co zostawił, kąsając powietrze wokół gardeł i kłócąc się o łup. Na samym końcu, za ich ogonami powlokły się najmłodsze osobniki, licząc na smakowite resztki. Skradający się osobnik z ociąganiem dołączył do stada, zatrzymując się na moment, by rzucić ostatnie spojrzenie na Karoka i jego psy. Zenit pożegnał go basowym szczeknięciem. Samotny łowca nie był dla nich zagrożeniem.
W lesie na powrót zapadła cisza. Wśród niej poskrzypywanie skórzanego pancerza Dratwy i podzwanianie kolczugi Baliana zmierzających mu na spotkanie. Przed nim rozciągała się gęstwa i polowanie, które jeszcze się nie skończyło. Obrazek
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2431
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 25 cze 2024, 20:35

Obrazek Przerwawszy polowanie, drużyna ruszyła w dalszą drogę, podążając za ocalałym myśliwym.
Kurts dotrzymał obietnicy, podprowadzając ich tak blisko wrażego obozu, jak uznał to za konieczne. Gdy wzięli się do zakładania pułapek, sarkał na ryzyko i stratę czasu. Jak na szpilkach czekał, aż skończą, z gotową kuszą na podorędziu i wzrokiem wyczulonym na najmniejsze poruszenie w zaroślach.
Z jednym szpadlem na drużynę, ryjąc w zmarzniętej po nocy ziemi, zmuszeni byli kopać płytsze doły i zmitrężyć bardziej, niż planowali. Lepiej poszło z maskowaniem. Umazani na twarzach, ustrojeni kawałkami liści zwiadowcy zlewali się z otoczeniem nie gorzej niż Kurts po dwudniowym tarzaniu w podszycie.
— Z takim kamuflażem — rzekł myśliwy, kiwając z uznaniem głową. — Podeszlibyście i rysia. Nie będziecie się ruszać, nie wywietrzą was z daleka.
Wsparci dobrym słowem i ostatnimi wskazówkami myśliwego, Pyrhos i Monty zapadli w las, szybko znikając z widoku. Zaraz za nimi podążał Zenit, przemykając w niskich zaroślach.
Reszta musiała czekać.
Dzięcioł terkotał na wysokości. Kukułka powtarzała swój refren. Zorza skomliła cicho, niespokojna pod nieobecność pana. Gulowi dzwoniło w uchu. On i Balian nudzili się najbardziej, mogąc tylko gotować się na nadchodzące starcie. Nowicjusz, czujny jak żuraw, krążył wkoło, pilnując, by sami nie padli ofiarą zasadzki.
Jak wspomniałem… — podjął przerwany wątek Kurts, cmokając na uwiązaną do drzewa Zorzę. — Nikt z nas tak naprawdę nie znał Rezo. Nie był Dzikim ani metysem jak większość. Pojawił się znikąd. Najpierw mówili, że był dezerterem ukrywającym się w dziczy po wojnie z Imperium. Inni, że w szczenięctwie matka porzuciła go w głuszy i cudem przeżył, nauczywszy się zabijać. Długo krążyła też legenda, że poluje z zemsty, po tym jak wilkołak zagryzł mu żonę.

Cokolwiek jest prawdą — dokończył po chwili, dźwigając się z kucek. — Życie nie rozpieszczało skurwiela. Ale mam nadzieję, że najgorsze dopiero przed nim.
Obrazek Obrazek
Złodziej i łowca patrzyli przez liście na porzucone gospodarstwo powoli trawione przez otaczający las. Otaczający go płot ostrokołu był w większości szczerbaty. Zęby palików zdążyły spróchnieć lub skończyły wyrwane na opał. Na dawnym podwórku z zarośniętą mchem studnią stały cztery budynki. Kurts opisał im je przy odprawie. Wiedzieli zatem, że ten najbliższy, kryjący ich wespół z zaroślami był dawnym kurnikiem, o sporych, jak na kurnik, rozmiarach. Był niewiele większy od małej stodoły, najdalej wysuniętej na północ konstrukcji sąsiadującej od wschodu z okrągłą wędzarnią. Ostatni było zrujnowane domostwo z wielką dziurą ziejącą w krytym strzechą dachu.
Całość utrzymana była w podłym stanie, z grubsza tylko nadająca się do użytku. „W paskudną pogodę trochę lepiej w środku, niż na zewnątrz. Cedzi deszcz i nie wieje tak po jajach” rzekł im wcześniej Kurts.
Nie byli sami. Na podwórcu, między studnią a niszczejącą drewnianą bramą kręciły się dwie ludzkie sylwetki w watowanych kurtach i łukami w rękach. Cisza poranka i niosące wokół echo ułatwiało im podsłuchanie toczonej przez obydwu strzelców rozmowy.

Sram już tym czekaniem. Gnijemy w tej głuszy jak borsuki.

Było pilnować skurczybyka.

Zaskoczył mnie. Symulował, zaskroniec chędożony.

Przyjdzie Uldis, wrócisz do szukania.

Pieprzonego trupa. Po grzyba nam jego zwłoki?

Rezo ma plan, jego pytaj. Poza tym pamiętasz, co mówił Drisk. W wędzarni brakowało kilku kawałków.

I co, wziął sobie na drogę? Eee, Moki zeżarł i boi się przyznać.

Nie tym razem. Jest szansa, że wróci. Nie ma łuku, więc to dla niego jedyne źródło żarcia w okolicy.

Bez łuku i przestrzelonym kulasem? Nie wierzę w cuda.
► Pokaż Spoiler
Obrazek
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 363
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; wyczerpana; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Arbalest » 30 cze 2024, 16:17

Podczas kopania linii pułapek, przez przeważającą część czasu milczał. Być może z szoku, że reszta drużyny zgodziła się wprowadzić ten samobójczy plan w życie, a może po prostu starał się planować kolejne kroki zawczasu. W końcu jednak nawet i twardy grunt ustąpił pod ich narzędziami i po paru godzinach można było powiedzieć, że miejsce zasadzki było jako-tako gotowe. Po ostatniej inspekcji wilczych dołów przeplatanych z nisko zawieszonymi potykaczami i zasiekami z kolczatki, z ust Dratwy padła komenda, czy też raczej „zalecenie”, w stronę Pyrhosa.
— Ruszajmy. Idź przodem, ja zaraz za tobą.
I poszli, czy też raczej zaczęli się skradać, a miejscami nawet czołgać. Złodziej celowo spowalniał podejście, mocno naciskając na cierpliwość i minimalizację ryzyka. Szybko to dopiero będą musieli biec — z powrotem, z pogonią na karku, a na ten moment trzeba było oszczędzać siły.
Opłaciło się, gdy w kucki zrobili ostatni krok, przyczajeni w krzaczorach, zaraz za zachodnią granicą trzech budyneczków składających się na pustelnię. Konwersacja dwójki łuczników na podwórzu niosła aż tutaj, a Monty nie omieszkał posłuchać, zachęcając przy tym gestem również towarzysza.
— Polują na Kurtsa, tyle jest pewne. Strzelamy jednocześnie. Bierz bliższego. Gotowy? — wymamrotał półszeptem, spowolnionym, ukradkowym ruchem sięgając po szyp, którego grot zaczął za moment wystawać lekko poza granicę krzaka przy którym teraz siedział. Już samo to stanowiło ostateczne potwierdzenie, że plan się nie zmienił. Najpierw będą strzelać, zaganiać w pułapkę i tłuc — dopiero potem zadawać pytania.
Dratwa wziął cel na dalszego łucznika, ale że z jego perspektywy obydwaj stali z grubsza w jednej linii, toteż nie byłoby mu specjalnie przykro, gdyby w razie lekkiej skuchy strzała trafiła drugi cel.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 341
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Asteral von Carlina » 04 lip 2024, 8:57

Zakończył polowanie, lecz nie było mu to miłe. Nie lubił odpuszczać zdobyczy, ustępować miejsca innym drapieżnikom. Mierzył jednak siły na zamiary. Przeważnie polegał na swoim sprycie, zawczasu przygotowując sidła. Tutaj bilans zysków i strat był nieopłacalny. Odpuścił. Musiał oddać szacunek naturze. Powrócił do swoich towarzyszy.
W przeciwieństwie do łowów na dziki i sarny, przerwane przez rywalizujące wilki, Pyrhos oceniał polowanie na Rezo i jego drużynę jako dobrze rokujące. Mieli w swojej ekipie kapłana, władającego potężną magią; doświadczonego wojownika i bystrego dowódcę jednocześnie; celne oko Dratwy i nieustraszone pięści Nowicjusza. Mieli dobrą strategię oraz poczynili zawczasu przygotowania. Mieli również przewagę w postaci wiedzy o swoim przeciwniku. Oni zaś o nich nie wiedzieli nic a nic. Nawet że zamierzali się na nich zasadzić.
Ruszył przodem, jak rzekł złodziej. Stąpał ostrożnie, ważąc swoje kroki, uważnie obserwując otoczenie. Przy każdym szeleście, przystępując, choćby to były ptaki przeczesujące ściółkę, czy wiewiórki wspinające się po drzewie. Korzystał ze swojej intuicji i wyczulonych zmysłów swego psiego towarzysza. Nikt jak Zenit nie potrafił wywęszyć zagrożenia, nim to nastanie. Nic ich nie zatrzymało, aż do zarośli przed porzuconym gospodarstwem. Nie zostali zauważeni.
Przytaknął Montierriemu jedynie głową. Przycelował z pozycji na kuckach, najsamprzód naładowaną kuszą. Delikatnie naciskał spust, pozwalając w swoim tempie wylecieć bełtowi w przeciwnika, nie szarpiąc przy tym kolbą. Nie dali im skończyć rozmowy z zamiarem zakończenia ich życia.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2431
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 06 lip 2024, 21:43

Obrazek Wystrzelili niemal jednocześnie, złodziej o ułamek sekundy prędzej zwalniając napiętą do policzka cięciwę. Strzała świsnęła w locie. Stojący dalej człowiek z grupy Rhezorsa bez słowa zwalił się w trawę, z pierzastą lotką sterczącą mu między nosem a okiem, w strzaskanej kości jarzmowej. Pyrhos poprawił zaraz potem. Wypuszczony przez niego bełt zagwizdał, wlatując w rozwarte w zaskoczeniu usta stojącego bliżej rudego. Trafiony nie zdążył krzyknąć. Charknął krótko, po czym padł na plecy, dławiąc się bulgoczącą mu w ustach krwią.
Dwa trupy legły przy studni, jeszcze zanim dobrze zdążyli rozejrzeć się po pustelni. Spokój nie trwał długo.
Laaaruuum! —  zawrzasnął gromko skrzekliwy głos, gdzieś po drugiej stronie obejścia, osłoniętej przed ich wzrokiem. — Dzicy! Dzicy na nas idą!
Po wrzasku usłyszeli kolejny okrzyk, zbyt odległy, by mogli go zrozumieć. Potem zapadła cisza. Ale nie taka, która zwiastowałaby spokój.
Zenit poruszył się, strosząc uszy, wodząc ciemnymi ślepiami po podwórzu, czuły na każdy ruch. Ten jednak nie nadchodził. Gdyby nie stygnące na podwórku ciała, okolicę dałoby się uznać za opustoszałą. Obrazek W oczekiwaniu na zwiadowców czas dłużył się jak na służbie. Kulawemu łowczemu najbardziej, tedy gadał za wszystkich innych, chcąc gadaniem rozładować dręczącą go niecierpliwość.
Za chwilę zesram się z tej niepewności — marudził Kurts, drapiąc Zorzę za uchem. — A jak złapali ich po drodze? Albo trafili na Starucha? Gdzie, co ja, kurwa, plotę. Staruch wyłazi tylko nocą. Chwilowo mamy go z głowy, a do zmierzchu to ja bym chciał się znaleźć najdalej stąd. Śmieszna sprawa, gdy pomyśleć, że kiedyś lubiłem tu…
Urwał w połowie zdania, unosząc głowę i spoglądając w dal, między drzewa. Momentalnie przytknął palec do ust, nakazując milczenie i tak milczącym pozostałym członkom drużyny.
Słyszeliście? Jakby krzyki.
Nie słyszeli. Ani Balian ani Nowicjusz, nie wspominając o Gulo, obecnie prawie tak głuchym, jak pień, na którym siedział. Obrazek
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Lasota » 07 lip 2024, 13:12

Czujny Nowicjusz nie pozwalał znużeniu przedostać się za mury jego umysłu, ani nie pozwalał zaangażować myśli w czczą pogawędkę z kulawym łowcą. To nie był czas na obyczajową pogawędkę ani moment na zawiązywanie więzi, ale na obserwację. Wygnaniec wypatrywał zagrożeń w gęstwinach, czasami zerkając na Baliana, jakoby i w nim widział nieprzyjaciela, a z całą pewnością rywala.
Dopiero komunikat Kurtsa o krzykach wzbudził zainteresowanie Nowicjusza. Spojrzał na rannego uważnie, z niemym zapytaniem, a później na najwyższe drzewo w okolicy. Mnich postanowił wykorzystać swoje gibkie ciało oraz umiejętności, aby wspiąć się na koronę drzew i spróbować wypatrzeć coś z wysokości, ukryty wśród listowia.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 363
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; wyczerpana; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Arbalest » 07 lip 2024, 22:05

Co strzał to trup, a poszły dwa. Nawet mrukliwy Złodziej nie mógł przez moment powstrzymać uśmiechu satysfakcji, nie tak bardzo różniącego się od tego u bachora, kiedy uda mu się wyżebrać od matki, by kupiła mu na straganie w dzień targowy słodką bułkę. Uśmiech ten trwał krótko, bo nader szybko okazało się, że łatwo to już było, zgodnie z planem zresztą. Akurat ta jedna rzecz mogłaby odrobinę zboczyć z toru zaplanowanej ścieżki...
— Wynosimy się stąd, zanim nas okrążą — wyszeptał po niedługiej chwili od podniesienia larum. Następująca po niej cisza zwyczajnie się nie dodawała. Coś tu było nie tak, a czuł to już nawet nie tylko w kościach, ale nawet i w pęcherzu. Trzeba było odlać się do tego dołu przed tą wycieczką. Jednym razem mawiali, że to przynosi szczęście, a na pewno by nie zaszkodziło.
Z nim lub bez — Dratwa wynurzył się z okupowanego do tej pory krzaka i popędzając Pyrhosa ruszył z powrotem w stronę pierwotnie przygotowanej zasadzki, wpierw pochylonym truchtem, chowając się za drzewami. Dopiero potem, będąc już pewnym pogoni na karku, planował przejść w pełen bieg, wykorzystując zalesienie terenu jako osłonę przed szypami, co do których miał pewność, że za niedługi czas zaczną fruwać w ich stronę.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 341
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Asteral von Carlina » 10 lip 2024, 13:33

I Pyrhosa, wystrzelony precyzyjnie bełt, który położył martwego drugiego z wartowników, ucieszył. Na jego twarzy pojawił się na krótko uśmiech, któremu nie towarzyszyła żadna słowna uwaga. Bo cóż tutaj komentować. Sprawne przetrzebienie świty Rhezorsa bez żadnych strat, było ponadto, czego mogli się spodziewać. Teraz jednak musieli realizować kolejne etapy swojego planu, bez zbędnej brawury.
Ruszajmy, ale rozważnie. Strzała w plecach jest ostatnim, czego teraz mi trzeba. --Przytaknął na polecenie łotrzyka, samemu wrzuciwszy kuszę na plecy, zastępując ją toporkiem, wycofał się. Jeszcze tylko pokazał Zenitowi, że wracają, lecz ten ma uważnie nasłuchiwać i węszyć zagrożenia.
Przemykając między zaroślami, w których skryli się, kierował się na wytyczoną przez siebie ścieżkę. Wpierw kucając, aby nie zostać zauważonym, później truchtem i razem z druhem z kompanii biegnąć, gdy tylko ich spostrzegą. Zamierzali poruszać się w pewnej odległości od siebie, aby nie zwiększać szansy na trafienie. Las będzie ich osłoną, bronią i sprzymierzeńcem.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2431
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 12 lip 2024, 20:15

Obrazek
Dratwa biegł pochylony, kryjąc się w listowiu, które szeleściło cicho zbudzone jego pędem. Tuż za nim przemykał Pyrhos, garbiąc się, by żadna zbłąkana strzała nie przeszyła mu łopatek. Odwrót zamykał Zenit, jak zawsze wierny, choć zły i niechętny, że drugi raz muszą przerywać napoczęte polowanie. Kilka razy zatrzymał się, by obserwować tyły, lecz nadaremno. Jedynym, co dosięgnęło ich podczas odwrotu, był krzyk. Odległy, lecz na tyle gromki, by posłyszeli go nie tylko zwiadowcy, ale przyczajony na drzewie Nowicjusz pół mili dalej. Krzyk niósł gniew i groźbę, która rozeszła się echem po lesie.
— S'ísmcaln šé qa átamn! Inim wex síɬ tu syaq al sinim penʼm! Obrazek — Są! Biegną! — Zniecierpliwiony Kurts jako drugi po mnichu wypatrzył powracający rekonesans. Nie mogąc znieść oczekiwania, pokuśtykał im na spotkanie, z napiętą kuszą na podorędziu, wyglądając w chaszczach zbliżającej się pogoni. Widząc, że przybiegli sami, odłożył samostrzał, słuchając uważnie zdawanej przez nich w przerwach między haustami powietrza, relacji.
— Zabiliście obydwu? — W głosie kuternogi znać było podziw. — Pewniście? Jeżeli tak, czapki z głów. Ha! Hoke i Sike gryzą piach! I bardzo dobrze, te skurwysyny nie zasługiwały na nic lepszego. Zostało czterech. Jeżeli nie ruszyli za wami w pościg, będą próbowali ucieczki albo okopania się na pozycjach. Jeżeli zorientują się, że nie jesteśmy Dzikimi, może i spróbują nas zaskoczyć…
Kurts skwitował ciąg myśli przekleństwem w narzeczu Dzikich, spluwając w pokrzywy.
Weź tu, skurwysynów, wyczuj. Jeszcze kilka dni temu powiedziałbym, że w tej sytuacji rozpierzchną się i wrócą zapolować na starucha, z tymi którzy zostali. Tak właśnie zrobiłyby pospolite, zdradzieckie skurwysyny łase na złoto. Ale po tym, co zobaczyłem… Rezo jest ulepiony z innego łajna.
—  Tak czy inaczej —  odetchnął, wymownie klepiąc kolbę samostrzału i spoglądając w kierunku, z którego nadeszli zwiadowcy. — Myślę, że lepiej do nich wyjść, niż czekać.
Obrazek
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 363
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; wyczerpana; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Arbalest » 16 lip 2024, 20:01

Zaiste, biegli. Dratwa z jednej strony ukontentowany, że nie musi tańczyć pod latającymi szypami walczyka, a z drugiej szczerze rozczarowany, że nikt nie usiadł mu na karku. Pierwsza część planu poszła im tak dobrze, że spaliła drugą na panewce. Tyle godzin kopania dołów, zastawiania sideł — wszystko jak krew w piach. Dwa bezimienne trupy — chwilowo to musiało im starczyć za sukces. A może i nie znowu takie bezimienne...
Nie trzeba tłumaczyć, że raport po wypadzie podjazdowym był wyjątkowo krótki. Nawet wprawiony w dawaniu nogi Złodziej ledwie łapał oddech po ośmiuset metrach nieidealnego do dawania nogi leśnego terenu.
— Więc to byli ci dwaj...? Pewnyś? — wydyszał pytanie, nim dał szansę zmęczeniu na zapomnienie o kwestii. — Mniejsza. Podkulili ogony, psiekrwie. Nie przyleźli za nami — splunął białą od wysiłku śliną, oglądając się jednocześnie na kierunek z którego właśnie przybył. — Ale jest jak mówisz, tamci nie żyją. Na własne oczy widziałem jak trupem padali, a te mam dobre. Możemy iść wykończyć resztę, od naszej strony podejście najlepsze, od razu jest szopa. Od północy to samo. Najgorzej od południa, otwarte pole. Jak mają jeszcze łuczników to nas wystrzelają. Płot niski, a dziurawy, ale szłoby się za nim skryć. Z tym, że nikogo więcej jak tamtych nie widziałem. Tylko słyszałem.
Po prędkim objaśnieniu sytuacji taktycznej dołączył do swojego miejsca w szeregu, tak jak zwykle — gdzieś w okolicach lewej flanki. Jeśli drużyna miała sama przyjść do przeciwnika i przepuścić szturm na gospodarstwo to niech i tak będzie — pod warunkiem, że to nie on będzie lazł w pierwszym szeregu. Co to, to nie — on już swoją robotę wykonał, a można rzec, że cokolwiek podręcznikowo, bo zapewnili z Pyrhosem przewagę liczebną swoim.
— Coś tam jeszcze powarkiwali jak dawaliśmy nogę, ale to nie był zwykły język. Nie znam go. „Simkel atam... wex sinim pen?” Coś takiego wołali. Pamiętasz Pyrhos? — przypomniało mu się jeszcze, ale rozszyfrowywanie nieznanego mu kodu językowego planował pozostawić na cudzych barkach.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 341
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Asteral von Carlina » 18 lip 2024, 17:33

Ciężko było powiedzieć czy bardziej poczuł ulgę, że żadna strzała nie świsnęła nad jego głową, a co celniejsza nie trafiła go w plecy, przebijając wątrobę, trzustkę czy płuco, czy bardziej poczuł rozczarowanie, że skrupulatnie zaplanowany plan, którego zrealizowanie kosztowało ich sporo ciężkiej pracy, przepadł na marne. Nic dziwnego więc, że poczuwszy się bezpieczniej, jeszcze nim zdążyli dobiec do swoich, przystanął łapiąc oddech i warkną donośnie „psia mać”. Tylko Zenit oskarżycielsko spojrzał na swojego Pana, jakby chciał powiedzieć, by nie mieszano w tą nieudaną zasadzkę, jego matki, ani żadnej niewinnej suki. Zaraz za złodziejem, który przywykły był do ucieczek, dołączył do pozostałych
Padli, nim zdążyli wydać siebie choć jedno jęknięcie, czy sapnięcie. Może o tą jedną chwilę, jedno uderzenie serca za szybko ich zabiliśmy. — Podsumował łowczy, wycierając krople potu, które zdobiły perliście jego czoło. — Jeśli nie będą chcieli się sami poddać w nasze łapska, powinniśmy spróbować ich wykurzyć ogniem z pustelni. Wiesz, jak można ich sprawnie podejść?
Suche spojrzenia jakimi obdarowywał Kurtsa zdradzały jego brak zaufania do zbiega z obozu Rhezo, ale w danej chwili mogli liczyć na przewagę wypływającą z jego wiedzy. Nieważne czy zawinił swojemu byłemu przywódcy, zdradził ich, czy wyrównywał własne rachunki ich kosztem, ale śmierć szaleńca wydawała się ich wspólnym celem.
Gówno pamiętam, nie rozumiem tych ich dzikiego bełkotu.
Jeśli mamy dać im niepotrzebny czas, aby okopali się jeszcze bardziej w swojej norze, warto byłoby do nich ruszyć natychmiast. — Ostatnie stwierdzenia, gdy wyrównał się jego oddech, wypowiadał przygotowując się do wyruszenia. Złożywszy potrzask, który schował do swojego tobołka oraz naciągając kolejny bełt na kuszę, przywołał do siebie Zenita i Zorzę. Był gotowy. — Tylko uważajcie na wykopane doły.
Ilość słów: 0
Obrazek

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 193
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Vespera » 21 lip 2024, 1:05

Balian nie zamierzał roztrząsać zasadności kopania pułapek ani odczuwać rozczarowania z powodu ich niewykorzystania. Zamiast oddawać się filozoficznym rozważaniom, z ulgą powodowaną zakończeniem bierności poderwał się od drzewa, od podpierania którego wystarczająco się wynudził.
Dobra robota — rozpoczął od pochwalenia zasług ich drużynowych zwiadowców — ale starczy już tych podchodów. Ruszamy natychmiast do pustelni. Pyrhos, oczy i uszy otwarte, czy nie czają nam się po drodze w lesie. Jeśli siedzą w pustelni, tuż przed nią rozdzielimy się i spróbujemy zajść ich od dwóch stron. Gulo, ty do tyłu, a jak nie będziesz musiał, to najlepiej w ogóle z dala od walki. Nowicjusz, hop z drzewa, potrzeba nam tu twoich wściekłych pięści na przedzie.
To wyrzekł, a potem ruszył sam przodem, nie pozwalając nikomu innemu odebrać sobie awangardy w kwestii ewentualnego zgarnięcia na siebie pierwszego ataku oraz adekwatnej odpowiedzi udzielonej mieczem.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2431
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Dziki Gon » 28 lip 2024, 23:43

Obrazek Grupa ruszyła bez zwłoki, opóźniając marsz do leśniczówki o ile było to konieczne, by Kurts dotrzymał tempa, a Dratwa zabrał rozstawiony osprzęt. Rozdzieleni na dwie grupy obserwowali z ukrycia podwórze — puste, jeżeli nie liczyć dwóch nieruszonych trupów, które stygły w trawie stężałe w pośmiertnych pozach.
Sram im na grób — szepnął Kurts, markując bezgłośne splunięcie, kucając w krzakach zaraz za mnichem i kasiarzem. — Ale nie podoba mi się ten spokój.
Po drugiej stronie grupa zaczajona w krzakach widziała scenę zbrodni dokładnie. Pierwsze ścierwnice zwabione krwią przysiadały na twarzach nieboszczyków, kosztując zakrzepłej posoki i wypełniając ciszę lasu swym bzyczeniem. Pyrhosowi nie podobała się ta scena. Świeże ciała nie pasowały do kompozycji otoczenia. Reszta obejścia nie wyglądała na porzuconą w pośpiechu, raczej opustoszałą od wielu dni. Ktoś postarał się, aby tak było. Karok widział w życiu zbyt wiele zasadzek, by nie rozpoznać kolejnej. Nie potrzebował dzielić się swym spostrzeżeniem z Balianem i Gulo. Sami mieli się wkrótce przekonać. Lecz wbrew zamiarom dawnego gorzelnika, to nie on dostąpił przywileju bycia pierwszym celem ataku.
To, co krzyczeli do was wcześniej… — tłumaczył półgłosem Kurts Dratwie. — Nie znam dobrze narzecza, ale to zwykła napinka. Coś o tym, żebyście wracali i ginęli. Chędożenie bez pokrycia. Nie mają na tyle…
Nowicjusz nie miał prawa dostrzec rozpędzonego grotu strzały nadlatującego w jego kierunku od strony lasu. Niejasne przeczucie odezwało mrowieniem w karku i kazało mu się obrócić.
Na ułamek sekundy nim szyp przebił mu czaszkę, mnich usunął się z trajektorii płynnie i bez zbędnego ruchu, unikając stania się tym, czym Hoke i Sike. Świszcząc koło ucha, strzała wbiła się z trzaskiem w przegniłe belki stodoły, zatapiając w niej na trzecią część długości. Ukryty strzelec nie miał czasu się dziwić, zajęty osadzaniem kolejnego szypu na cięciwie.
Chuje! — wrzasnął Kurts, podbijając kolbę do policzka i mierząc w ścianę lasu rozciągającą się za ich plecami. — Chuje! Chuje! Obrazek
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 296
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Lasota » 30 lip 2024, 15:44


Muzyka
Nowicjusz ufał swoim przeczuciom, albowiem stanowiły narzędzia w jego arsenale. Oszczędnym, lekkim ruchem uniknął ukąszenia nadlatującej strzały, która zamiast przeszyć czaszkę, wbiła się w drewno. Reakcja mnicha jedynie udowadniała jego mistrzostwo w panowaniu nad swym ciałem. Odwrócił się on w kierunku strzelca, z uniesioną brwią wcale nie podkreślającą zaskoczenie, a raczej dezaprobatę. Zażenowanie żałosną prezentacją umiejętności nieprzyjaciela. Taka słabość obrażała Nowicjusza, który poszukując potęgi, zamierzał pożreć słabsze byty.
— Łucznicy! — Zawył i ruszył ku wrogowi, nie patrząc za siebie. — Osłona, Dratwa! — Rozkazywał skrótami myślowymi, nie tracąc czasu na słowa. Czyny, nie słowa!
— Bierz go! Atakuj! — rozkazał niemal szaleńczo psu, wprawiając go w żądzę mordu.
Mnich pomknął! Wykorzystywał swoją szybkość, biegł pomiędzy drzewami wprost na wrogiego strzelca!
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Vespera
Awatar użytkownika
Posty: 193
Rejestracja: 07 cze 2021, 15:44
Miano: Elspeth Favres
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Cisza wśród drzew

Post autor: Vespera » 31 lip 2024, 0:27

Wpierw rozgorzało jakieś zamieszanie w drugiej części obejścia. Nie trzeba było zaawansowanych umiejętności wnioskowania, by w obecnym kontekście stwierdzić, że zwielokrotniony wrzask „chuje” nie sugerował niczego dobrego. Nie trzeba było również długo czekać, by zdradziecka strzała dopadła także ich grupę czającą się w krzakach.
Balian poczuł zimną wściekłość, gdy ujrzał szyp wystającą z obojczyka Pyrhosa.
To skurwysyn — warknął w tonie bitewnej elokwencji, po czym bez mitrężenia wyleciał z krzaków w stronę kamienia, zza którego krył się ich wróg.
Unikajcie walki— zdążył jeszcze rzucić towarzyszom przed ruszeniem na przeciwnika krokiem sugerującym w najlepszym razie rozpłatanie jego flaków.
Ruszył spiesznie, ale wróg znajdował się na tyle daleko, że nim dopadłby go w należyty sposób swoim dwuręcznym mieczem, ten zdążyłby wypuścić kolejną strzałę. Tedy Balian nie ryzykował i kiedy zbliżył się dostatecznie blisko do przeciwnika, żgnął go z calej siły włócznią, by wytrącić go z impetu wypuszczania kolejnego pocisku.
Ilość słów: 0
Nigdy nie pytaj, komu bije dzwon: bije on tobie.

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław