Post
autor: Dziki Gon » 21 cze 2022, 20:11
Lasota chciał zabić zwierzynę i zamierzał zrealizować to zamierzenie. Ale zwierzyna wcale nie zamierzała mu tego ułatwiać. Stary niedźwiedź wykazał się iście diabelskim przemysłem w parze z siłą, z którą niesposobna było mierzyć się największym mocarzom. Kiedy rycerz zasadził się na bestię włócznią, ta uprzedziła jego ruch, zbijając wymierzoną w olbrzymie futrzaste cielsko łapą, odbijając zakończone kończystym grotem drzewce jak dziecinną igraszkę. Wielomir tylko swojej własnej sile zawdzięczał fakt, że nie wypuścił oręża z rąk oraz utrzymał się przy tym na nogach.
Bestia wzniosła swój potworny tułów, zaryczała straszliwie i jeszcze straszliwej zaśmierdziała, oddając woń juchy, łajna i piżma na całą pobliską okolicę. Łowczy Luban trzęsącymi się ze stresu dłońmi osadził strzałę na cięciwie, szybkim odruchem, dociągnął tę ostatnią do policzka i wystrzelił w kierunku zwierzęcia. Szyp świsnął krótko w powietrzu, rozmył w locie w niewyraźny kształt, który przeleciał nad łbem zwierzęcia.
A tymczasem niezadraśnięty król kaedweńskich puszcz szykował się właśnie do rozprawy z intruzami. Para obnażonych kłów zalśniła w wielkim pysku bestii, małe zakrwawione oko wlepiło się w uzbrojonego w ostry kij napastnika.
I byłoby naprawdę źle, gdyby nie Ciapek.
Krążący przy grocie pies, przez cały ten czas nieustający w powarkiwaniach i obszczekiwaniu większego od siebie zwierzęcia, wykazał się odwagą oraz potwierdził status swojego gatunku jako najlepszych przyjaciół rodzaju ludzkiego. Krótko po tym, jak obydwa wymierzone w niedźwiedzia razy minęły celu, psisko doskoczyło do kosmatego stwora z pełną zajadłością, bez lęku kąsając je w przednie łapy oraz próbując doskakiwać do szerokiej, futrzastej piersi stwora.
Bohaterskie próby psiaka obeszły niedźwiedzia mniej niż zeszłoroczny miód, ale wystarczyły by skierował na niego swoją uwagę w zastępstwie do Lasoty, będącego jego pierwotnym celem. Zaryczawszy po raz kolejny, tym razem krótko, zdzieliła uciążliwego napastnika łapą, z miejsca udaremniając jego dalsze wysiłki. Całą pobliską okolicą wypełniło przeszywające skomlenie.
— Łapcie dzieciaka! — rozległ się okrzyk, zawracającego w biegu przez strumień Lubana, kiedy udało mu się przezwyciężyć ściskający gardło i paraliżujący członki strach. — Nie zmożem go we dwóch!
Ilość słów: 0