Góry Sine

Obrazek

Do niedawna żyzna i malownicza kraina obfita zielenią pagórków, plonami, a rozwiniętym rzemiosłem w miastach. Dziś otrzepując się z popiołów wojennej zawieruchy, walczy o powrót do swej utraconej niedawno świetności.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2469
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 23 mar 2021, 10:06

Obrazek
Ej wy góry, sine góry,
Zaklęte dokoła!
Myśl orlemi leci pióry
Na wasze przyczoła
I z jaskółką skrzydła macza
W srebrnej rozpadlinie,
Z dziką kozą skok zatacza,
Z echem w dali ginie…
W niźnie szare już nie wrócę,
Z orłami polecę...
Z mgły przepaściom mosty rzucę,
Wzrokiem je rozświecę,
Mchy, stóp ludzkich nieświadome,
Zgniotę w srebrne ślady.
Pójdę, gdzie błyski znikome
Wschód rozpala blady.
— fragment pieśni wolnych elfów w przekładzie Essi Daven


Rozległe pasmo górskie, rozciągające się od Kaedwen aż po Lyrię, będące naturalną granicą i jednocześnie barierą pomiędzy Kontynentem a ziemiami leżącymi na wschodzie. Tworzą je głównie błękitne łupki, szaroniebieskie kwarcyty i piaskowce, w tym szarogłazy, oraz wapienie, a zalegająca tu wiecznie mgła i skąpa roślinność jeszcze potęgują wrażenie siności, przez co góry najprawdopodobniej zyskały swoją nazwę. Im wyżej, tym teren bardziej niegościnny i jałowy, a przy tym zdradliwy. Pełno tu wszelkiej maści dziur, rozpadlisk, grot i pieczar oraz zamieszkujących je stworzeń, nader rzadko nastawionych do zbłąkanych wędrowców inaczej niźli konsumpcyjnie. Szlaki są wymagające bądź nie ma ich wcale, a te, które prowadzą gdzieś indziej, niż w przepaść, z reguły pilnowane są przez zamieszkujące Góry Sine wolne elfy. Spotkanie z tymi ostatnimi zaś może być nawet gorsze od dokonania żywota w garze skalnego trolla, bo zepchnięte w te nieprzychylne strony Aen Seidhe uznają je za swój dom i ostatni bastion oporu przed asymilacją ze znienawidzonymi ludźmi. Jednak krążące wśród poszukiwaczy skarbów i badaczy legendy, jakoby w rozsianych po Górach Sinych jaskiniach kryły się bogactwa pozostawione jeszcze przez vranów, sprawiają, że mimo niebezpieczeństw nie brak chętnych do podejmowania wypraw w te dzikie strony.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2469
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 01 gru 2024, 23:55

Isilwen potwierdził swoją znajomość pieśni w najpiękniejszy możliwy sposób – jej odegraniem. Jego kościste, lecz zaskakująco zręczne palce biegły po otworach fletu, wydobywając pierwsze nuty melodii. Dźwięki szybko wypełniły przestrzeń obozowiska, przyciągając uwagę biesiadujących. Pląsy Tildy natychmiast podbiły serca elfów; śmiechy i poklaski wkrótce przeszły w śpiew. Kilka osób zaczęło się kołysać, popijając wino i nucąc pod nosem, a Valenor, uśmiechając się ciepło do półelfki, sam zaczął mruczeć wersy:
Tir... Aen aeb'midard vatt'caen me'ainne, aen va, aen va'narrae me'ainne...
Śpiewem dołączyła Elenwë, a po niej reszta, przepełniając noc radosnym hałasem. Jedynie Starszy, obracając w dłoni kilka kamieni, oraz Dhu’Fae i Caladhel milczeli, pogrążeni w swoich myślach.
Lírionie, nie napinaj się tak, bo pękniesz jak struna — zaśmiała się Elenwë, zerkając na Dhu’Fae. — Tak, wszyscy już zauważyli, że lubisz rządzić.
Przerwała na chwilę, zajmując się parującym kawałkiem pieczystego, który rwała w rękach, ale jej wzrok powędrował ku Rhaedrinowi.
Ciekawa postać — zauważyła, nie kryjąc zainteresowania. — Zaskakująco dumny, jak na półelfa. I wcale przystojny.
Jej spojrzenie powróciło do Lisa, który w milczeniu obserwował Tildę tańczącą w rytm muzyki.
Wpadła ci w oko, co? — rzuciła zaczepnie, pochylając się ku niemu. — Dumny Dhu’Fae zadurzył się jak młody gamoń. Nie zaprzeczaj, na twoich policzkach można by posadzić jajko. Ale to dobrze — szepnęła konspiracyjnie. — W komandzie plotkowano, że możesz mieć… specyficzne gusta. A teraz? Cóż, wydajesz się bardziej… elfi.
Elenwë zniżyła głos, śledząc spojrzenie mężczyzny.
Spójrz tylko na nią. Zawstydziła się, jak ty. Masz dobre oko – zdaje się, że jest jeszcze nietknięta. Biedne dziecię. Pewnie pierwszy raz zobaczyła aen'vael… I to od razu mojego brata. Słyszałam, że Caladhel podobnie onieśmiela latawice. Ale cóż, jak skakać, to od razu na głęboką wodę.
Tilda, pochłonięta tańcem i muzyką, nagle poczuła na swojej talii czyjąś dłoń. Był to Iorel, który porwał ją w taniec, wzbudzając aplauz publiczności. Obcasami wybijał rytm melodii, prowadząc ją w wirującej plątaninie ruchów. Ich ciała zbliżyły się na tyle, że mogli poczuć nawzajem swoje oddechy i krople potu spływające z czoła.
Pobudzasz elfią fantazję, skowronku — powiedział poufale, pomagając jej wykonać pełen wdzięku obrót. — Od początku czułem, że jesteś mi przeznaczona.
Słowa te padły w takt melodii, przy wtórze wesołych okrzyków elfów i migotaniu ognia, który zdawał się tańczyć wraz z nimi.
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 06 gru 2024, 17:13

Rhaedrin, pomimo upokorzenia, wyprostował się, a przynajmniej uniósł głowę na znak wyższości wobec hołoty, która pogrążona w narkotycznym stanie, oddawała się zabawie i pokuszeniu. W lodowatym spojrzeniu pięściarza błyszczała iskra gniewu, albowiem odebrano mu przywilej śmierci wojownika. Pragnął sprzedać ciało i duszę najdotkliwszym męczarniom, jeno za moment rozkruszenia czaszek długowiecznych.
Zatem pozostało mu patrzeć. Znów wyczuł na sobie wzrok najpiękniejszej z ciem, Elenwë. Odwzajemnił spojrzenie. Tym razem utrzymał kontakt wzrokowy dłużej, niż ostatnim razem. Lekko się uśmiechnął i puścił oko zapraszająco.
Ilość słów: 0

Tilda
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:12
Miano: Tilda
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Tilda » 07 gru 2024, 22:30

Rozpalona tańcem i wspomnieniem nagości Caladhela, zaprawiona czerwonym winem i białym proszkiem, Tilda czuła się jak puszczona w ruch fryga. Świat wokół niej wirował, pulsował kolorami, dźwiękami i woniami. Oszołomiona zbłądziła przy ognisku, gdzie sztywno i niewzruszenie tkwił jak wbity w ziemię szpadel czarnowłosy elf.
Zatrzymała się raptownie, słysząc jego głos, zimny i nieprzyjemny, choć dziwnie zmieniony. Zmiany tej jednak grabarka nijak nie uzasadniała w swoich myślach, bo te były w stanie najwyższego rozproszenia. Popatrzyła na niego zmieszana uwagą o własnej kondycji, kiedy powiał wiatr. Podmuch uderzył w nią zapachem rozgrzanej ściółki leśnej i ziół z nutą cierpkości potu i czegoś jeszcze, czego nie była w stanie rozpoznać. Wciągnęła tę mieszaninę głęboko w nozdrza, a węże w podbrzuszu poruszyły się gwałtownie.
Musiała się poruszyć, żeby nie eksplodować.
— Więc chodź — odrzekła, wyciągając ku Lisowi rękę i puściła się w tan, bo piosenka wciąż rozbrzmiewała wokół, w gardłach biesiadujących i pod zręcznymi palcami Isilwena. — Pokaż!
Chciała zobaczyć, jak nieprzystępny, arogancki elf porusza się w takt miłosnej pieśni. Jak jego ciało odbiera, przetwarza i emanuje skoczną, ale tak przecież słodką i czułą melodię. Pozyskana drogą wziewną śmiałość i energia przyćmiły rozsądek.
Zapiszczała i roześmiała się, zaskoczona manewrem Iorela. Straciła z oczu czarnowłosego, nie wiedziała, czy podążył za jej wezwaniem—wyzwaniem.
— Z przeznaczeniem — wydyszała, obracając się błyskawicznie wokół własnej osi — nie można walczyć!
Iorel był dobrym tancerzem, pewnie lepszym od samej Tildy. Ale to nie był bal ani salony, a oni nie tańczyli na pokaz i wedle reguł. Jedyną zasadą, jaka istniała teraz dla grabarki, która wypacała z siebie siódme poty, wywijając hołubce w towarzystwie elfa, który jeszcze kilka godzin temu gotów był wpakować jej strzałę w oko, była ta o braku jakichkolwiek zasad.
Tilda po prostu była. Żywa bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. A przynajmniej takie miała wrażenie, kiedy serce pompowało wzbogaconą używkami krew. Jej ciało było jak wstęga atłasu, podatne, płynne i chętne. Nie wzbraniała się przed dotykiem, nie spuszczała oczu. Cała była czuciem w wężowych splotach.
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 22 gru 2024, 14:43

Dhu'Fae uniósł brew na słowa Elenwë, a jego usta wykrzywiły się w krzywym uśmiechu, który przypominał bardziej szyderstwo niż rozbawienie.
— Dumny? — powtórzył po chwili ciszy, jakby sprawdzał, czy jego słowa wybrzmią w odpowiednim momencie. — Musiałabyś widzieć, jak kilka godzin temu całował mi ręce. Gdybyś wtedy zajrzała w jego oczy, ujrzałabyś wszystko, tylko nie dumę.
Jego głos był cichy, ale pełen subtelnej drwiny. Elenwë jednak nie dała się zbyć i kontynuowała swoje wywody. Gdy zaczęła snuć domysły na temat jego rzekomego zauroczenia, Lírion parsknął cicho, jakby zdziwiło go to, że ktoś w ogóle próbował w taki sposób odczytywać jego emocje. Nigdy nie był typem romantyka. Jego przygodne romanse w przeszłości były krótkie, płytkie i pozbawione jakiegokolwiek głębszego znaczenia.
— Cóż, jeśli myślisz, że to mi wystarcza, by się zadurzyć, to naprawdę mnie nie znasz. — Jego głos brzmiał chłodno, a oczy były lekko zamglone, jakby wcale nie zwracał uwagi na to, co mówiła. Jednak w głębi, gdzieś poza zasięgiem słów, coś drgnęło. Może była to ciekawość, może lekka irytacja. Trudno było odczytać, co dokładnie.
— Wiesz, Elenwë, plotki mają to do siebie, że rzadko są prawdziwe. Ciekawe, że wiesz więcej o moich gustach niż ja sam. — Uniósł rękę do twarzy i potarł czoło, jakby chcąc pozbyć się nagłego zmieszania, które ogarnęło jego myśli. Przesunął palcami przez włosy i widać było, że nie do końca kontrolował swoje ruchy, jakby wino w połączeniu z białym proszkiem zaczęły coraz mocniej przejmować nad nim kontrolę.
Przeniósł wzrok na Tildę, która wciąż tańczyła w rytm muzyki. Jej ruchy były zaskakująco pełne swobody, zdawała się płynąć razem z melodią. Z początku nawet nie zauważył, że jego spojrzenie zbyt długo na niej zawisło. Elenwë coś mówiła dalej, ale on już jej nie słuchał, jej słowa zaczęły blaknąć w tle.
Z zamyślenia wyrwała go dopiero grabarka, która zatrzymała się w tańcu i wyciągnęła dłoń w jego stronę. Jej słowa zdawały się nieść ze sobą coś więcej niż tylko zaproszenie — wyzwanie. Na moment zmrużył oczy, wpatrując się w nią, zastanawiając się, jak zareagować. Nie zdążył jednak podjąć decyzji, gdy nagle znikąd pojawił się Iorel, który zwinnym ruchem pochwycił dziewczynę w pasie, porywając ją do tańca. Grabarka pisnęła z lekkim zaskoczeniem, a zaraz potem jej ciało posłusznie poddało się jego ruchom, wirując w rytm muzyki.
Czarny Lis patrzył na nich przez chwilę, a jego twarz na moment zdradziła irytację, gdy Iorel bez skrupułów skupił na sobie całą jej uwagę. Prychnął pod nosem, odwracając na moment wzrok z teatralnym lekceważeniem, jednak coś w jego wnętrzu drgnęło. Zwykła półelfka — powtórzył w myślach, z goryczą i wstydem, jakby te słowa miały pomóc mu wyrzucić z głowy to odczucie. Wstydził się, że w ogóle zwrócił na nią uwagę, że potrafiła wywołać w nim cokolwiek innego niż pogardę. Ale mimo to, jego spojrzenie, jakby wbrew jego woli, znowu wracało do wirującej pary. Nawet kiedy kazał sobie odwrócić wzrok, ona była tam, z każdym krokiem, z każdym obrotem, nie dając mu spokoju.
Lisowi bardzo nie spodobała się nonszalancja, z jaką Iorel śmiał przerwać moment jego zawahania. Wstał szybko, jakby ktoś nagle szarpnął go za ramiona, zrywając go z miejsca. Jego spojrzenie, znużone i otępiałe, utknęło na wirującej parze. Przez ułamek sekundy wydawało się, że zamierza w końcu odpowiedzieć na wezwanie dziewczyny — że przerwie ich taniec, wtrąci się, albo nawet sam da się wciągnąć w ten wir, który w tej chwili zdawał się być nieodpartym wyzwaniem.
Zrobił kilka lekkich kroków w ich stronę, jakby też tańczył, tyle że z niezrozumiałym impulsem, który teraz opanował jego ciało. Każdy ruch wydawał się bardziej nieświadomy niż świadomy, jakby coś głębszego zmuszało go do podjęcia decyzji, której nie był w stanie wyjaśnić.
Przeszedł obok nich, na tyle blisko, że mógł niemal poczuć fale ciepła bijące od ich ciał. Chciał jednak odejść, zignorować wszystko, co działo się w tym momencie. Jednak każdy krok był coraz trudniejszy, jakby nie mógł wyzwolić się z napięcia, które narastało w jego wnętrzu.
Zignorował wszelkie myśli, które wciąż chciały go powstrzymać. Nietrzeźwość, gniew, a może urażona duma — coś w nim kazało mu w końcu zareagować. Decyzja była natychmiastowa, nie do odwrócenia. Gdy Tilda zaczęła wirować wokół własnej osi, pochwycił ją w półobrocie, wchodząc pomiędzy nią a Iorela. Z pewnością nie należał do dobrych tancerzy, ale potrafił ruszać się zwinnie i teraz, pod wpływem wina i gniewu, każdy ruch wydawał się prostszy i bardziej naturalny, płynący w zgodzie z muzyką. Jego ręce objęły ją pewnie, ale z wyraźnym chłodem, jakby nie chciał okazać jej zbyt wiele zaangażowania w to, co się działo.
— Ja nie wierzę w przeznaczenie.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2469
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 29 gru 2024, 19:19

Duma może mieć wiele oblicz, Lirionie — odpowiedziała elfka, pociągnąwszy z butelki. — A czasami drzemie głęboko w sercu i nie epatuje słowem ni gestem. Nie wiem, czy tak jest z nim, nie znam go w ogóle, ale wydaje mi się, że może nie udało cię się go w pełni rozszyfrować. A może to ja błądzę, bo ma ładne oczy. — Uśmiechnęła się sama do siebie. — Co do plotek, nie twierdziłam, że są prawdziwe. Twoje gusta mam zaś w głęboko w rzyci. Jak dla mnie, możesz chędożyć choćby i utopce.
Bez słowa obserwowała, gdy Dhu’Fae ruszył za Tildą.

Dumny, czy nie, Rhaedrin był głodny. Zapach pieczystego torturował mu żołądek. Ślinianki bolały nie mogąc produkować śliny, suche z pragnienia. Do tego było mu zimno. Wilgoć moczu chłodziła skórę, a spodnie parzyły chłodem, jakby stał na kovirskim mrozie. Wydawało się, że tej nocy nie zdarzy się już nic, co mogłoby mu pomóc wydostać się z potrzasku. Półelfowi pozostało zatem tylko powtarzać w głowie jak mantrę słowa Caladhela. Czy ten go przeklął? Czy rzekł mu prawdę?

Nie można — przyznał ochoczo Iorel. Twarz elfa nie rumieniła się, ale Tilda mogłaby przysiąc, że ciało chłopaka topniało w wysokiej temperaturze. Patrzył na nią głodnym spojrzeniem, niczym łowca, którym zresztą był, na wytropioną zwierzynę. Wystarczyło teraz napiąć cięciwę i dopełnić wspomnianego przeznaczenia. Iorel był gotowy. Wiedziała to.
Wzrok łowczego przesuwał się po jej obliczu, schodząc niżej, na mokrą szyję i dekolt. Czy rzeczywiście mu się podobała? Gnat i reszta od zawsze nie pozostawiali złudzeń swoimi docinkami, że nie jest z pierwszej ligi. W lustro nie patrzyła właściwie nigdy, a siebie widziała jedynie w kłamliwej refleksji tafli wód i gablotach, które mijała. A jednak, pomimo bycia brzydulą, rozkochiwała w sobie dzikie elfy. Co miała, czego tak pragnęły? Egzotyczność? Bycie zakazanym owocem?
Iorel zręcznie wprawiał ją w kolejne obroty. Świat wirował. Widziała ciemność, za chwilę rozmyty żar ogniska, potem znowu ciemność, a potem rozłożyste drzewo dębu z posępnym półelfem. A potem znowu ciemność i znowu ognisko, ciemność, drzewo... Liriona...
Liriona.
Iorel, odsunięty na bok, patrzył się z malowaną złością na twarzy, kiedy Lis przejął Tildę.

Tańczyli.
Ilość słów: 0

Tilda
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:12
Miano: Tilda
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Tilda » 29 gru 2024, 22:35

Nie musiała patrzeć w drapieżne oblicze Iorela, by instynktownie wiedzieć, że mogła go mieć. Tam, opodal lasku, w którym kopała niedawno mogiły, na jednym z płaskich głazów. Albo w tej kępie paproci, które mijali, zbliżając się do obozu. Wiedziała to z całą pewnością, chociaż nie miała doświadczenia, czuła każdą komórką w ciele i to upajało ją jeszcze bardziej.
Pewnie w końcu dotańczyliby do momentu, w którym zniknęliby gdzieś poza zasięgiem blasku ogniska, z werwą i ochotą zajmując się sobą, ale wtem nastąpiła zmiana dekoracji. Wciąż była w ruchu i wciąż czuła na sobie czyjeś dłonie, ale nie były to już rozpalone i chętne ręce Iorela, lecz chłodny i sztywny uścisk Liriona.
Przez mgnienie oka Tilda poczuła się jak w sidłach, a zaskoczenie wtłoczyło jej oddech z powrotem do płuc. W przekrwionych i szklistych oczach grabarki błysnął cień strachu. Od czarnowłosego elfa emanowała aura gniewu, a ruch, którym odbił ją Iorelowi był zaskakująco zaborczy. Lęk minął jednak, gdy spojrzała Lirionowi w oczy. Było w nich coś miękkiego i płochliwego, ukrytego głęboko za ostrzem źrenic i wystudiowanym wyrazem twarzy trzymających wszystkich na dystans. Skojarzyło jej się to coś ze srebrnym lisem, skrytym i nieuchwytnym, żyjącym samotnie, z dala od ludzi i innych zwierząt. Czymś dzikim i nieznanym, ale niekoniecznie niebezpiecznym.
Zapragnęła dotknąć tej twarzy. Niczym dziecko bezwiednie wkładające rękę w ogień, wyciągnęła dłoń, by poczuć pod palcami jego skórę, zbadać zabliźnione żłobienie na lewym policzku, doświadczyć ostrości rysów. Ostentacyjnie okazywany jej w gestach chłód zignorowała. Sama była niczym gorące źródło bijące gdzieś w lesie. Mogła podzielić się ciepłem.
Przeznaczenie o to nie dba — odpowiedziała, uśmiechając się do niego. To był krzepiący uśmiech, beztroski i ufny. Jakby akceptacja tego, co przynosi los, dawała wewnętrzny spokój, szczęście i wolność. Albo to połączenie wina i fisstechu dawało grabarce pogodną akceptację sytuacji. Tak czy inaczej, przylgnęła do Liriona całym ciałem, odpowiadając na jego chwyt w talii. — Przykro mi — powiedziała, dysząc mu w szyję ze zmęczenia forsownym tańcem. — I tak będzie, co ma być.
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 01 sty 2025, 19:53

Pozostało mu wytrwać i powtarzać w głowie to, co przeżył. I trwać w postanowieniu, iż spędzi ostatnią noc przytomnie. Nie zmrużyć oka i powitać to, co nieuniknione. Trzymać w garści ostatnią godzinę.
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 02 sty 2025, 15:26

Dhu'Fae pochwycił Tildę w ramiona, jego dłonie zacisnęły się na jej drobnej sylwetce, a napięcie przeszyło jej ciało, jakby pod wpływem jego dotyku przebiegł ją dreszcz strachu. Na moment wstrzymał oddech, czując, jak napięcie w jej ciele kontrastuje z jego własną, wyważoną postawą. Jego usta mimowolnie uniosły się w ledwie zauważalnym uśmiechu, który jednak nigdy nie dotarł do jego oczu – pozostały one zimne i przenikliwe, jak dwa sztylety wbite w mrok. Jego spojrzenie nie opuszczało jej twarzy. Przyglądał się jej niemal szklanemu wzrokowi, w którym dostrzegał coś znajomego, choć nieuchwytnego.
Przyciągnął ją bliżej, pozwalając, by ciepło jej ciała nieco przeniknęło przez jego chłodny pancerz obojętności. Jego palce, początkowo ostrożne, przesunęły się po jej plecach, wyczuwając każdy drobny skurcz mięśni, każdą oznakę napięcia. Zatrzymał się na chwilę, zanim przesunął dłoń w dół, wzdłuż kręgosłupa, aż do jej bioder, gdzie zatrzymał się z niemal prowokacyjną pewnością siebie. Alkohol we krwi przytępiał ostrość myśli, ale nie zdolność kontrolowania ruchów – były precyzyjne, jak u myśliwego.
Jej oddech, ciepły i nierówny, musnął jego skórę, budząc w nim coś, czego nie chciał nazwać. Serce przyspieszyło, lecz wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony. Nie zamierzał dać jej satysfakcji odkrycia, że cokolwiek w nim drgnęło. Wziął głęboki oddech, nie odrywając wzroku od jej oczu, a jej uśmiech, tak niewinny i beztroski, wywołał u niego niezrozumiałe zdziwienie. Jego głos rozdarł ciszę między nimi, niosąc ze sobą zimny cień drwiny.
— Przeznaczenie?— Padło z jego ust, niczym wyplute słowo, gorzkie i przepełnione niedowierzaniem. — To tylko bajka dla naiwnych, iluzja, która pozwala pogodzić się z własnym losem.
Przesunął dłoń, płynnym ruchem obracając półelfkę wokół własnej osi. Ich ciała na moment się rozdzieliły, ale tylko po to, by zaraz znów spotkać się w ciasnym, niemal intymnym tańcu. Jego oddech przyspieszył, choć nie chciał dać po sobie poznać, że to przez nią. Zatrzymał ją w ruchu, przyciągając jeszcze bliżej, tak że dzieliły ich jedynie uderzenia serc. Spojrzał jej prosto w oczy, jakby ponownie próbował coś z nich wyczytać.
— A jeśli nawet masz rację i przeznaczenie istnieje— powiedział, jego głos przeszedł w cichy, niemal intymny szept. — To jest ono jedynie narzędziem w rękach okrutnych bogów.
Zatrzymał się na chwilę, jego oczy przenikały przestrzeń, jakby wciąż próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Po chwili charakterystyczny uśmieszek powrócił na jego usta, nie wymazując jednak cienia zaskoczenia.
— Gdyby ktoś mi powiedział, że skończę z mieszańcem w ramionach... — zaczął, a w jego głosie brzmiała kpina, jakby mówił o czymś absurdalnym. — Uznałbym go za szaleńca.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2469
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 06 sty 2025, 22:17

Iorel nie krył swojej frustracji. Jego spojrzenie błądziło po tańczących, jakby jeszcze miał nadzieję, że coś się zmieni. Gdy jednak zauważył, że Tilda całkowicie oddała się w ramiona Líriona, uznał to za ostateczną porażkę. Odwrócił się z goryczą i splunął, choć gest ten pozostał niezauważony przez obiekt jego rozczarowania. Elfy, które zobaczyły ten wybuch gniewu, nie przejęły się nim; większość była pochłonięta zabawą. Garstka elfów wciąż tupała w rytm muzyki, a niektórzy dołączyli do tańca. Reszta, pijana od wina, prochu i emocji, zapadła w sen tam, gdzie ich zmorzyło – pod drzewami, przy ognisku lub po prostu na miejscu.
Starszy opuścił obozowisko bez słowa, zapewne udając się na spoczynek, podobnie jak Valenor, który pożegnał się uprzejmie, życząc wszystkim dobrej nocy. Elenwë również zniknęła z pola widzenia.
Siedziała teraz naprzeciwko Rhaedrina, zajmując miejsce, które wcześniej należało do Líriona. Jej zielone oczy błyszczały, gdy wpatrywała się w więźnia. Spojrzenie elfki było intensywne, niemal studenckie, jakby analizowała coś wyjątkowo fascynującego. Długo milczała, pozwalając, by cisza i napięcie zdominowały przestrzeń między nimi.
W końcu sięgnęła za siebie i wyjęła mały woreczek.
Zostało z uczty — wyjaśniła, wyciągając z wnętrza kawałek pieczystego. Wstała i podeszła do niego, bardzo blisko. Tak blisko, że Rhaedrin poczuł zapach jej skóry i ciepło, zaskakująco odczuwalne w chłodnej, górskiej nocy.
Nie pytając o zgodę, włożyła kawałek mięsa do jego ust.
Głodny półelf, kierowany instynktem, nie zapanował nad sobą. Kłapnął zębami, pochłaniając kęs niczym wygłodzony pies. Smak soczystego mięsa eksplodował na jego języku, wywołując dreszcz, który przeszedł przez całe ciało. Policzki zamrowiły, a ślinianki gwałtownie się uruchomiły. W tej chwili miał wrażenie, że nigdy nie jadł niczego tak dobrego.
Smaczne, prawda? — zapytała Elenwë z uśmiechem, nie oczekując odpowiedzi. — Powoli, bo się zakrztusisz.
Zamknęła woreczek, usiadła przed nim na ziemi i ponownie spojrzała mu w oczy, tym razem z lekkim wyrazem zamyślenia.
Wiesz... My, Wolne Elfy, lubimy mówić o przeznaczeniu. A ty? Wierzysz w przeznaczenie?
Jej głos był miękki, niemal kojący, ale w tle kryła się nuta prowokacji, wskazującej na to, że odpowiedź Rhaedrina miała dla niej większe znaczenie, niż mogło się wydawać.
Ilość słów: 0

Tilda
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:12
Miano: Tilda
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Tilda » 07 sty 2025, 20:40

Taki smutek, przeleciało jej przez myśl, kiedy słuchała elfa. I, jak każda młoda dziewczyna, w jednej chwili nabrała przekonania, że może go wyleczyć. Z melancholii, z samotności, z samego siebie. Upojona atmosferą, używkami i własną imaginacją Tilda gotowa była dać się wypić niczym driakiew. Byłoby jak w balladach — on, zimny jak głaz, spotyka ją, która swoim ciepłem roznieca w nim iskrę miłości, a potem żyją długo i szczęśliwie. Albo chociaż umierają w niezwykle dramatycznych okolicznościach. Wolała oczywiście tę bardziej optymistyczną wersję, ale...
Uderzyła jak żmija. Szybko, krótko, odruchowo. Wyostrzone narkotykiem zmysły uczyniły policzek również precyzyjnym. Wypite wino niwelowało strach, dodawało niekoniecznie rozsądnego kurażu.
— Skończysz? Jeszcze nawet dobrze nie zacząłeś. — Tilda wyrwała się gniewnie z uścisku i odeszła w losowym kierunku. Poza zasięg ogniska i jak najdalej od elfa, który równie dobrze mógłby być człowiekiem. Było w nim tyle samo pogardy i uprzedzeń.
Policzek nie był mocny, ale mocno dawał do zrozumienia, że Dhu’Fae trafił grabarkę w miękkie i niestabilne. Odchodziła z zaciśniętymi pięściami, ze łzami w oczach i wstrzymywanym oddechem. Tilda czuła się prawie tak samo, jak tamtego dnia, kiedy odmówiono jej przyjęcia do straży. Prawie, bo teraz oprócz upokorzenia i żalu, czuła jeszcze piekący wstyd. W końcu kapitan, ryży knur o fizjonomii pospolitego bandyty, nie obmacywał jej, choć pewnie gdyby mu na to pozwoliła, skorzystałby mimo obiekcji rasowych. Tak samo jak czarnowłosy elf.
— Mieszaniec... — wycedziła przez zaciśnięte zęby. — Kutas złamany... — Czuła, jak po policzkach stoczyły się dwie pojedyncze łzy. Łzy złości i bezsilności. Nie zauważyła, kiedy wyszła poza obręb światła. Nie zauważyła też korzenia. Potknęła się i wywaliła jak długa i wtedy coś w niej pękło. Najpierw wstrząsnęło nią bezgłośnie, jakby ostatkiem sił próbowała stłumić w sobie słabość, ale po chwili rozpłakała się jak dziecko.
Aep arse z tym wszystkim — łkała, ocierając łzy i rozmazując brud na twarzy — chcę do domu...
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 08 sty 2025, 10:57

Gnębiony przez głód i chłód niewolnik nie pozwalał sobie, aby ziarno słabości zakiełkowało w jego duszy. Pomimo uwiązania i skazania na śmierć, pogodnie znosił niedolę. Nie buntował się ani nie tracił ducha. Zamiast tego, z dumnie uniesioną głową czekał, szeptając ciche modlitwy.
Wtem spojrzenia długouchych ponownie się spotkały. Piękna ćma zwróciła swoją uwagę na skazanego na śmierć. Ten nie zignorował jej wzroku, patrzył na nią z zainteresowaniem niczym zwierz zamknięty za kratami klatki. Gdy zbliżała się, nie reagował gwałtownie, aż do czasu karmienia. Półelf, zawładnięty instynktem, łapczywie zjadł pieczystego. Przez moment był po prostu psem, który zabiłby za próbę odebrania mu karmy, ale kiedy połknął przeżute mięso, zreflektował się. Nie godziło się tak zachowywać, nawet będąc obszczanym i przywiązanym do drzewa. Rhaedrin był od tego lepszy. Choć miał w sobie ogromne pokłady dzikości i świerzbiącą pokusę zanurzenia się w krwawym szale, nie pozwalał sobie na zanurzenie się w odmętach furii. Za każdym razem tracił fragment siebie, okruch duszy. Tym razem pragnął przeżyć zakończenie, zaznać ostatecznej tortury świadomie.
Nie odpowiedział od razu, bowiem najpierw przyjął stosowną postawę. Skinął głową w geście podziękowania za jedzenie, z lekkim uśmiechem na ustach. Wykorzystał gest, jakim raczył każdego, kto nagradzał go lub karmił. Perfekcyjnie opanowany odruch, choć ograniczony więzami. Następnie nieznacznie zmieniła się pozycja ciała półelfa, który próbował się nachylić ku rozmówczyni. Jego spojrzenie w całości skupiło się na niej. Teraz istniała wyłącznie ona, a kobieta mogła poczuć, że uwaga więźnia pozostanie nierozproszona.
— A czy ty wierzysz we własną dobroć? — zaczął nie wprost. Postanowił zabawić dziewczynę swoim talentem i pięknym głosem, aby z rozkoszą dojść do sedna. — W talent? Czy wierzysz w swoje piękno, hm? — Czuł, że balansował na brzytwie. Wiedział, że mógł zirytować piękną ćmę, ale nie przejmował się tym. W końcu był skazany na śmierć.
— Przeznaczenie istnieje. Czuję je jak powietrze, które mnie otula. Jak ciepło, które właśnie nadeszło — mówił ładnie, patrząc w oczy kobiety. Wejrzenie mężczyzny zaczęła wypełniać pasja. Być może obecnością elfki, a być może wiarą skazańca. Być może jednym i drugim. — Przede wszystkim jak dotyk nici. Przeznaczenie jest siecią, jedwabnym szlakiem niezliczonych mostów, prowadzących nas po ustalonej drodze. Jesteśmy zaplątani — błysk pojawił się w jego oku — i czekamy, aż los się o nas upomni. Jesteśmy tutaj razem, spleceni. — Zakończył na chwilę.
Ruszyły się jego barki, gdyby mógł, uniósłby ramiona, jakby w próbie ujęcia przestrzeni.
— Aż... przeznaczenie się o nas upomni — zakończył spełniony. Otrzymał sposobność, by rozświetlić komuś nieunikniony los, z którym należało się pogodzić.
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 08 sty 2025, 11:31

Pomimo wewnętrznego zdumienia, nawet nie drgnął, gdy dłoń Tildy smagnęła jego policzek. Kąśliwy komentarz wydobył się z jego ust niemal bezwiednie, jak to miał w zwyczaju – od zawsze skłonny do nieodpowiednich, grubiańskich uwag. Uderzenie w twarz nie sprawiło mu większego bólu, lecz ów gest niósł ze sobą coś, czego nie dało się zignorować – dumę, której nie sposób było przeoczyć.
Wbity w ziemię, wpatrywał się przez chwilę w przestrzeń, nie przestając się bezczelnie uśmiechać. Jego palce odruchowo powędrowały ku lekko zaczerwienionemu policzkowi, po czym parsknął krótkim śmiechem. Nic w jego mimice nie zdradzało najmniejszej zmiany – żadnej troski, żadnego zaskoczenia.
Obserwował, jak półelfka odchodzi, z gniewem malującym się na jej twarzy, z zaciśniętymi pięściami. Na chwilę przyszło mu do głowy, że ta zuchwałość – ta iskra gniewu, którą dostrzegł w jej oczach – zasługiwała na uznanie. Lecz zaraz stłumił tę myśl, jakby obawiał się, że szacunek dla jej odwagi w jakiś niejasny sposób mógłby go osłabić. Zamiast tego, natychmiast skierował myśli ku bardziej przyziemnym sprawom – musiał przecież znaleźć sposób, by zdławić to uczucie. A mechanizmy obronne były najlepszą odpowiedzią na takie chwile. Sięgnął po nie od razu: drwinę, arogancję i uprzedzenie, które skutecznie stłamsiły wszystko, co mogło pojawić się w jego wnętrzu – wyrzuty sumienia, cień wątpliwości, jakiekolwiek poczucie winy.
— No proszę — pomyślał, a może mruknął do siebie, bardziej kpiąco niż refleksyjnie.— Kto by pomyślał.
Nie zamierzał podążać za nią, ale coś w jej reakcji – ta mieszanina wściekłości i niespodziewanej godności – pozostawiło w nim ślad. Nie taki, który skłoniłby go do działania, ale wystarczająco wyraźny, by zagnieździł się w jego myślach, jako coś uporczywego i niewygodnego. W każdym razie, starał się jak najszybciej pozbyć tego uczucia z głowy.
Westchnął, przeciągając się leniwie i pomimo lekkiego rauszu, przypomniał sobie o głównym zadaniu, które tej nocy spoczywało na jego barkach – musiał pilnować więźnia. Niechętnie rzucił okiem w stronę drzewa, do którego przywiązany był Rhaedrin, a w jego umyśle zaczęły formować się myśli o kolejnym kielichu lub porcji fisstechu, które mogłyby uczynić tę noc mniej uciążliwą. Wiedział, że to nie był najlepszy pomysł przed nadchodzącym dniem, ale był już zbyt zmęczony i nietrzeźwy, by się tym przejmować.
Jego uwagę natychmiast przykuła Elenwë, siedząca naprzeciw półelfa. Karmiła go z ręki, siedząc tak blisko, że widok ten wydał się Lisowi absurdalny, niemal komiczny, niczym scena z kiepskiego przedstawienia.
Stanął nieopodal, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, obserwując całą scenę w milczeniu. Jego wzrok wędrował między Elenwë a półelfem, a na ustach błąkał się cyniczny uśmiech. W końcu ruszył w ich stronę, z głośnym odchrząknięciem, jakby zmuszony do interwencji.
— Nie chciałbym przerywać romantycznej chwili— rzucił, unosząc brwi. Przejechał dłonią po rękawie, jakby strzepując z niego niewidzialny pyłek, a potem utkwił wzrok w Elenwë, przenikliwy i chłodny.
— Pomyślałbym, że masz problemy z pamięcią— zaczął, przechylając lekko głowę. — Ale byłaś zajęta gonieniem zajączków, kiedy padły rozkazy. Więc powtórzę jeszcze raz, specjalnie dla ciebie — NIKT ma się nie zbliżać do więźnia.
Jego głos nabrał surowego tonu, z wyraźnym naciskiem na każde słowo. Zamilkł na moment, wpatrując się w nią z wyższością, jakby czekał, aż dotrze do niej waga jego słów.
— On i tak już jest trupem.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2469
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 12 sty 2025, 22:32

Rhaedrin, obserwując reakcję swojej rozmówczyni, mógł poczuć pewien zawód. Nie odpowiedziała na jego pytania, a zamiast tego tylko przekrzywiła głowę. Jej twarz, niezmiennie wyrażająca ożywione zainteresowanie, nie zdradzała żadnych emocji, które mogłyby sugerować, że jego słowa ją dotknęły. Jeśli jednak tak się stało, była mistrzynią maskowania swoich uczuć.
Doceniła jednak głębię jego dalszych wypowiedzi.
Przeznaczenie jest prządką — powiedziała cicho. — Tak jak jej nici. Czasem to cienka wstęga, którą łatwo przerwać. Innym razem to sieć, w którą wpadasz i nie możesz się uwolnić, niezależnie od tego, co ma nadejść.
Wstała, spoglądając w dal.
Koniec jest zawsze nowym początkiem — dodała lakonicznie, akurat w chwili, gdy nadchodził Dhu’Fae.
Spojrzała na niego obojętnym wzrokiem, odsuwając się od Rhaedrina i podchodząc bliżej niego.
Nie przerywasz. Właśnie dobiegła końca — stwierdziła z delikatnym uśmiechem, spoglądając na zaczerwieniony policzek mężczyzny. Jeśli miała na myśli jakąś złośliwą uwagę, przemilczała ją, choć z pewnością nie ze strachu. — Rozkazy czasem są odwoływane lub uzupełniane. Bywa, że w mocy ich autora jest dać nowe przyzwolenia, o ile ktoś poprosi. A przy tym odbiorca oryginalnych poleceń może nawet o tym nie wiedzieć, jeśli uzna się, że nie musi. Dobranoc, Lírionie.
Z tymi słowami odeszła, znikając w jamie. Wieczór dobiegł końca. Ostali się tylko Rhaedrin, związany i milczący, Lis, który czuwał nad więźniem, oraz Tilda, zmuszona do zorganizowania sobie posłania na własną rękę, z dala od elfich dormitoriów, do których zresztą jej nie wpuszczono.

Świt nadszedł szybciej, niż się spodziewano. Niebo zaczęło szarzeć, odsłaniając najpierw wierzchołki gór, a później powoli rozjaśniając resztki nocy. Drzewa, trawy i cała okolica wyłaniały się z ciemności, które jeszcze niedawno je skrywały. Dhu’Fae czuł ogromne zmęczenie. Nie zmrużył oka przez całą noc, pilnując więźnia. Rhaedrin również nie spał. Jego spojrzenie, choć zmęczone, pozostawało czujne.
To był dzień jego śmierci.
Tabor Wolnych Elfów budził się leniwie. Pojedyncze sylwetki wychodziły z jamy, rozglądając się, zanim podjęły najprostsze czynności, pozwalające im na dobre się rozbudzić. Długa noc odcisnęła piętno na wszystkich.
Obecność Starszego ożywiła obozowisko. Zniesiono resztki wieczornej uczty, z których przygotowano proste śniadanie. Zaczęły się pierwsze rozmowy, a w ich centrum było jedno: dzisiaj wieszają niewolnika. Dzisiaj dokona się przeznaczenie.
Eremil podszedł do Lisa, który trwał na swoim stanowisku, i skinął głową z uznaniem.
Dobrze się spisałeś. Zbir jest nadal tam, gdzie powinien. Przygotuj go do egzekucji.
Słowa Starszego były krótkie i rzeczowe. Skwitował je splunięciem przez ramię, zanim wrócił do do ognia i odgrzewanego tam właśnie mięsa.
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

0. The Fool.

Post autor: Rhaedrin » 13 sty 2025, 22:45

— Koniec jest żerem — odrzekł na pożegnanie pięknej ćmy. Odprowadził ją wzrokiem, w którym ciekawość mieszała się z niedosytem. Wyczuł między nimi nić porozumienia, ale wiedział, że nigdy nie zostanie ona pogłębiona. Odeszła, pozostawiając po sobie delikatny ślad, jak zapach ulotnych kwiatów, które kwitną tylko nocą. Jej wstęgi jeszcze nie zostały przecięte, ale on nie miał już szansy nauczyć się niczego więcej.
Jej miejsce zajął elf, którego Rhaedrin obdarzył spojrzeniem pełnym pogardy. W oczach półelfa czarnowłosy nie przedstawiał sobą nic godnego uwagi. Pijak, którego lud nie kochał i nie szanował. Był jak błazen, któremu z niezrozumiałego powodu powierzono władzę. Rhaedrin nie odezwał się, jedynie przez chwilę patrzył na niego z nieukrywaną wyższością, zanim przeniósł wzrok przed siebie, w naturę nocy.
Niewolnik trwał w milczeniu, pogrążony we własnych myślach, nie pozwalając sobie na sen.
Światło powoli wypierało mrok, a tę nieustającą walkę obserwował z fascynacją więzień. Czuł się dziwnie. Był wyczerpany brakiem snu, a jednocześnie jego ciało pulsowało napięciem. W głębi duszy przeczuwał, że dziś umrze. Zerkał na jaśniejące niebo, próbując odczytać pogodę. Chciał myśleć, że nie ma ona dla niego znaczenia, ale tego ranka nagle stała się ważna. Pragnął odejść w pięknej aurze. Chciałby jeszcze raz się wykąpać, umyć włosy, namaścić ciało, odbyć trening. Teraz czuł na sobie ciężar niemocy, rozumiejąc dobitnie, czym była bezsilność. Uśmiechnął się lekko. Właśnie tym było przeznaczenie: pułapką zastawioną na każdego śmiertelnika.

Światło nie obudziło elfów, ale pojawienie się Starszego przerwało ciszę. Więzień spojrzał na przywódcę, próbując ocenić jego siłę. Obserwacja trwała zaledwie chwilę, zanim Rhaedrin usłyszał rozkazy, które nadano jego strażnikowi. W tonie Starszego nie było miejsca na emocje, jedynie chłodna rzeczowość. Relacja pomiędzy elfami przypominała bardziej stosunek pana do niewolnika niż jakiekolwiek więzy krwi czy przyjaźni. Przedmiotowość, brutalna użyteczność. To był ton, na który niewolnik reagował setki razy. Teraz przyglądał się reakcji strażnika.
Wkrótce zostali sami przy drzewie. Ćpun i niewolnik.
— Pogodziłeś się ze śmiercią chłopaka? — zapytał lekkim tonem Rhaedrin. — Szkoda, że nie dałeś mu miecza. Może by przeżył. — Jego głos był miękki, niemal kojący. — Nie dopilnowałeś go. Zginął przez ciebie. — Spojrzenie półelfa wypełniło się litością, tą samą, jaką zarezerwowaną dla kalek lub tych, którzy zgubili się we własnym życiu.
— Rób, co musisz — powiedział w końcu, mrużąc oczy. Obserwował każdy ruch czarnowłosego z uwagą przypominającą spojrzenie surowego rodzica, który patrzy na niezdarne dziecko. Każdy gest zdawał się karcony w jego myślach za brak precyzji, ślamazarność i niesamodzielność.
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 22
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 13 sty 2025, 23:29

Po odejściu Elenwë, Dhu-Fae zasiadł przy ognisku, którego płomienie wciąż trzaskały w nierównym rytmie, rzucając migotliwe światło na jego twarz. Z cichym westchnieniem sięgnął po skórzany rzemień, który nosił w kieszeni. Zręcznym ruchem odgarnął niesforne kosmyki włosów opadające na czoło, po czym zaczął splatać je w luźny warkocz. Robił to powoli, nieśpiesznie, w milczeniu.
Ogień tańczył w jego oczach, ale to coś innego przykuło jego uwagę – delikatny szelest traw po drugiej stronie ogniska. Znieruchomiał, napinając mięśnie, by po chwili dostrzec znajomą sylwetkę kuny, która ostrożnie przysiadła na skraju jego pola widzenia. Jej drobne łapki przesuwały się po ziemi bezszelestnie, aż w końcu natrafiła na kawałek mięsa, zapewne upuszczony przez któregoś z pijanych elfów podczas uczty. Złapała zdobycz i zniknęła w lesie. Obserwował ją przez moment, a potem, z lekkim uśmiechem, powrócił do swoich rozmyślań.
Cisza nocy koiła jego nerwy, ale nie w sposób, który dawałby poczucie ulgi. To była cisza, która potęgowała uczucie pustki, jakby świat wokół niego zamarł, pozostawiając go sam na sam z własnymi myślami. Oparł się wygodniej na jednym łokciu, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia, choć wiedział, że to tylko złudzenie. Jego ciało było wycieńczone walką i nieustanną czujnością. Nie znajdował prawdziwego odpoczynku. Myśli nieustannie wracały do słów Tildy o przeznaczeniu i śmierci Nerre. Z przeznaczeniem nie można walczyć. Jeśli to prawda, jeśli wszystko jest zapisane, to całe życie jest jedynie teatrem, w którym grają postacie nieświadome swojej roli. Zastanawiał się, czy ich wybory, wszystkie te zbrodnie, krzywdy, które wyrządzili i które im wyrządzono, mają jakiekolwiek znaczenie, czy to po prostu część jakiegoś wiekszego planu? Czy to los prowadzi ich za rękę? Może ślepo za nim podążają, nie mając pojęcia, co tak naprawdę się dzieje. A może to ich własne wybory, brudne i pełne błędów, wyznaczają ich ścieżkę? Gdy myślał o swoim ludzie, o elfiej rasie, zdeptanej i traktowanej jak zwierzęta, czując na plecach oddech tysięcy niewinnych, których krew zrosiła te ziemie – wtedy wiedział, że nie ma nic bardziej osobistego niż ta walka. Krzywda Aen Seidhe była jak rana, która nigdy się nie zabliźni, a on codziennie czuł jej ból.
Przeznaczenie? Jeśli to prawda, wszystko, co robią, zdaje się nie mieć sensu. A może – wręcz przeciwnie – wszystko, co robią, ma jeszcze głębszy sens?
Pozostawał tylko jeden pewnik: zemsta. Nawet jeśli nie mógł odmienić swojego losu, przynajmniej mógł ujrzeć, jak dhoine płacą za to, co zrobili jego rodzicom. Zabić ich. Patrzeć, jak padają na kolana, błagając o życie. Cała reszta była tłem. Zemsta była jedynym celem, który mógł zrozumieć, jedynym, co dawało mu poczucie kontroli, jedynym, co wciąż trzymało go przy życiu.
Przeciągnął się lekko, rozluźniając napięte mięśnie karku. Czuł, jak zmęczenie powoli przenika każdy jego ruch i myśl, każda kolejna godzina oczekiwania była cięższa od poprzedniej. Świt nadchodził powoli, jakby w jego odczuciu czas zwolnił. Niebo zaczynało nabierać barw, a drzewa, które jeszcze chwilę temu były jedynie zarysem w ciemności, teraz wyłaniały się, ujawniając swoje kontury.
Nie mógł uwierzyć, że jego powieki wciąż się nie zamknęły, choć wizja odpoczynku wydawała się teraz jedynie marzeniem. Zamiast tego, prostując się nieco, zacisnął szczękę, odganiając senność, wpatrując się w nikłe smugi dymu unoszące się z dogasającego ogniska.
Obóz budził się leniwie, wypełniając przestrzeń przytłumionymi dźwiękami poranka. Pojedyncze elfy wychodziły z jaskini, przeciągając się. Ktoś wrzucił kilka gałązek do wygasającego ogniska, wywołując trzask płomieni. Dźwięki otoczenia docierały do Lisa jak przez mgłę, jakby jego umysł starał się odciąć od rzeczywistości, ignorując wszystko, co działo się wokół. Każdy szmer, każdy cichy odgłos zdawał się odległy, rozmazany, jakby istniał w innym wymiarze.
Z letargu wyrwał go dopiero głos Eremila. Lírion odpowiedział jedynie skinieniem głowy, nie czując potrzeby wypowiadania żadnych słów. Cisza pomiędzy nimi była wygodna, naturalna. Bez pośpiechu sięgnął po kawałek odgrzewanego mięsa, którego zapach był bardziej kuszący niż sam smak.
Zdawał sobie sprawę ze swojego wyczerpania, ale nie było miejsca na słabości – już nie raz przyszło mu podróżować w gorszej kondycji. Podniósł się z ziemi, przelotnie witając kilku towarzyszy, którzy leniwie zaczynali poranek w obozie. Jego ruchy były wolniejsze, obciążone przez bezsenną noc i ból głowy. Jednak to nie miało znaczenia – myśl o zadaniu przywracała mu skupienie. Egzekucja musiała zostać przygotowana.
Rozejrzał się uważnie, szukając czegoś, co mogłoby posłużyć za podest dla półelfa. Wzrok zatrzymał na kilku drewnianych skrzyniach, niedbale porozrzucanych w pobliżu. Jedna z nich wyglądała na wystarczająco solidną, by spełnić swoją funkcję. Lírion podszedł, uniósł ją i ustawił pod rozłożystym klonem. Stając na niej, sprawdził stabilność – skrzynia lekko zaskrzypiała, ale zdawało mu się, że wytrzyma ciężar polelfa.
Nieopodal leżała gruba lina. Uniósł ją i napiął w dłoniach, sprawdzając jej wytrzymałość, po czym skierował kroki w stronę drzewa.
Gdy dotarł do klonu, zaczął przeplatać linę przez solidną gałąź. Jego dłonie pracowały w ciszy, tworząc węzeł. Pętla opadła na odpowiednią wysokość, a Lírion na chwilę zatrzymał się, by ocenić swoją pracę. Jego wzrok przebiegał po splocie, analizując wszystko z dokładnością. Gdy upewnił się, że nie ma żadnych uchybień, przeniósł spojrzenie na Rhaedrina.
Zmrużył oczy, patrząc na niego z wyraźnym chłodem. Słowa półelfa były niczym niegroźne ukłucie na jego skórze, które ignorował z łatwością. Może i tknęła go część o Nerre, ale nie zamierzał dać tego po sobie poznać. Na początku nie wypowiedział ani słowa. Jedynie zmusił swoje ręce do dalszej pracy. Podszedł do więźnia i zaczął rozplątywać solidne węzły, które przytrzymywały go przy pniu. Kiedy w końcu uniósł wzrok i spojrzał Rhaedrinowi prosto w oczy, jego głos był lodowaty, a słowa pełne pogardy.
— Zamilcz. Nie dbam o słowa mieszańca w kajdanach. Nerre zginął z twojej ręki.
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław