Góry Sine

Obrazek

Do niedawna żyzna i malownicza kraina obfita zielenią pagórków, plonami, a rozwiniętym rzemiosłem w miastach. Dziś otrzepując się z popiołów wojennej zawieruchy, walczy o powrót do swej utraconej niedawno świetności.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 23 mar 2021, 10:06

Obrazek
Ej wy góry, sine góry,
Zaklęte dokoła!
Myśl orlemi leci pióry
Na wasze przyczoła
I z jaskółką skrzydła macza
W srebrnej rozpadlinie,
Z dziką kozą skok zatacza,
Z echem w dali ginie…
W niźnie szare już nie wrócę,
Z orłami polecę...
Z mgły przepaściom mosty rzucę,
Wzrokiem je rozświecę,
Mchy, stóp ludzkich nieświadome,
Zgniotę w srebrne ślady.
Pójdę, gdzie błyski znikome
Wschód rozpala blady.
— fragment pieśni wolnych elfów w przekładzie Essi Daven


Rozległe pasmo górskie, rozciągające się od Kaedwen aż po Lyrię, będące naturalną granicą i jednocześnie barierą pomiędzy Kontynentem a ziemiami leżącymi na wschodzie. Tworzą je głównie błękitne łupki, szaroniebieskie kwarcyty i piaskowce, w tym szarogłazy, oraz wapienie, a zalegająca tu wiecznie mgła i skąpa roślinność jeszcze potęgują wrażenie siności, przez co góry najprawdopodobniej zyskały swoją nazwę. Im wyżej, tym teren bardziej niegościnny i jałowy, a przy tym zdradliwy. Pełno tu wszelkiej maści dziur, rozpadlisk, grot i pieczar oraz zamieszkujących je stworzeń, nader rzadko nastawionych do zbłąkanych wędrowców inaczej niźli konsumpcyjnie. Szlaki są wymagające bądź nie ma ich wcale, a te, które prowadzą gdzieś indziej, niż w przepaść, z reguły pilnowane są przez zamieszkujące Góry Sine wolne elfy. Spotkanie z tymi ostatnimi zaś może być nawet gorsze od dokonania żywota w garze skalnego trolla, bo zepchnięte w te nieprzychylne strony Aen Seidhe uznają je za swój dom i ostatni bastion oporu przed asymilacją ze znienawidzonymi ludźmi. Jednak krążące wśród poszukiwaczy skarbów i badaczy legendy, jakoby w rozsianych po Górach Sinych jaskiniach kryły się bogactwa pozostawione jeszcze przez vranów, sprawiają, że mimo niebezpieczeństw nie brak chętnych do podejmowania wypraw w te dzikie strony.
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 16
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 17 wrz 2024, 5:57

Czarny Lis cofnął się o kilka kroków, skrzyżował ramiona na piersi i uważnie, z chłodnym zainteresowaniem, obserwował pojedynek Rhaedrina z młodym elfem. Jego przenikliwy wzrok śledził każdy ruch półelfa, a na ustach ciągle igrał charakterystyczny, lekko arogancki uśmiech. Zastanawiał się, co zrobić z tym nowo przybyłym, świadomy, że właściwa ocena jego możliwości może być kluczowa. Jego myśli, jak zwykle, dryfowały między pragmatyzmem a niechęcią. Zaczął rozważać ewentualną przydatność Rhaedrina podczas nadchodzącej misji zwiadowczej. Mogli potrzebować kogoś silnego, kto mógłby stanowić osłonę w przypadku ewentualnej otwartej konfrontacji — nie można było jej nigdy całkowicie wykluczyć. Rhaedrin, jako żywa tarcza, mógłby się nadać, a gdyby zginął, nie byłaby to strata dla komanda. Lecz Czarny Lis mu nie ufał. Gdyby miał zabrać go ze sobą, musiałby mieć u boku też kogoś o wiele bardziej zaufanego. Kogoś, kto bez wahania wbije mu nóż w plecy albo przeszyje go strzałą, gdyby ten zdecydował się na zdradę. Czarny Lis uniósł brew, widząc, jak Rhaedrin niespodziewanie odrzuca miecz. Zaskakujący ruch. Lírion obserwował to z cichym rozbawieniem, dostrzegając nieporadność w brutalnej szarży półelfa. Rhaedrin włożył w ten atak dużo siły, lecz widocznie brakowało mu precyzji i finezji. Nie trzeba było być mistrzem walki, by zauważyć jego błąd. Lírion parsknął, kiedy półelf chybił, a zaraz potem młody elf, zbyt pewny siebie, również nie trafił celu.
Kiedy Dhu’Fae obserwował zmagania półelfa ze swoim młodym kompanem, kątem oka zauważył po lewej stronie Iorela i jego towarzyszy otaczających wóz, a także nieznajomą, obcą dziewczynę, która szła pomiędzy nimi, ciągnąc go. Jej kroki zdradzały zmęczenie. Gdy przyprowadzili dziewczynę, jej obecność natychmiast przykuła jego uwagę, zdecydowanie bardziej niż walka, którą częściowo stracił zainteresowanie, widząc nieudolne ruchy obu wojowników. Uniósł brwi z zaskoczeniem patrząc na postać. Przez moment myślał, że to elfka... Jednak jej rysy twarzy i krótsze niż u elfów uszy szybko zdradziły jej pochodzenie. Mieszaniec. Co za ironia. Ledwie pojawia się jeden półelf, a tu zaraz następna hybryda. Jakby los igrał z nim, wystawiając jego cierpliwość na próbę.
Lírion ruszył w stronę Iorela z wyraźną niechęcią malującą się na twarzy. Sama obecność dziewczyny była dla niego niczym nieprzyjemny obowiązek. Zauważył, że Iorel prowadzi rozmowę z siedzącym nieopodal Shariannem. Gdy już do nich podszedł, przywitał się z Shariannem lekkim skinieniem głowy.
— Iorel? — zwrócił się do towarzysza pytająco — Co to ma być? Kolejny mieszaniec? — W jego tonie brzmiała niechęć, jakby ta nowa postać była dla niego jedynie kolejnym niewartym uwagi przypadkiem. Dlaczego ciągle muszę zajmować się takimi sprawami? myślał, gdy wzrok skierował z powrotem na nieznajomą. Odczuwał coraz większe zmęczenie. Miał już dosyć nowych przybyszów, którzy zdawali się tylko komplikować życie.
Bez zbędnych ceremonii ruszył w stronę półelfki. Jego kroki były szybkie, pełne gracji, jak u dzikiego kota, lecz twarz zachowywała sztywny wyraz. Stanął naprzeciwko niej, unosząc brodę, był blisko, nieco zbyt blisko, ewidentnie naruszając jej przestrzeń osobistą. Chciał ją przytłoczyć swoją obecnością. Z jego odzienia bił zapach mchu i ziół, jakby jego ciało było przesiąknięte dzikością lasu, a postawa sugerowała wyraźną chęć wywołania w dziewczynie strachu.
— Co robiłaś w górach? — zapytał sucho, jego wąskie, zimne oczy nie przestawały bezceremonialnie i bezczelnie mierzyć jej od góry do dołu. — Szpiegujesz dla dh'oine?
Przeniósł na chwilę wzrok na jej wóz, a jego myśli zaczęły wędrować wokół zadanego pytania. Jego wzrok oceniał każdy szczegół jej wyglądu. Typowa nędza półludzka, pomyślał z niesmakiem. Jedynie jej oczy przykuły jego uwagę na dłużej. Zdawały się kryć coś więcej niż tylko ludzką przeciętność. Cała reszta była zwyczajna — jasnobrązowe włosy nieco zaniedbane, cera blada i pokryta smugami brudu, a ubrania — stare, znoszone, sugerujące ubóstwo. Drobna, wychudzona sylwetka zdradzała niedożywienie. Wszystko to stanowiło jedynie tło dla tego, co na moment naprawdę go zainteresowało — jej oczu.
Przechylił lekko głowę w bok, jak drapieżnik i zaczął krążyć wokół niej. Ponownie zwrócił się do Iorela i zapytał rzeczowym tonem.
—Przeszukaliście wóz?— Przez chwilę wciąż krążył wokół niej, niczym wilk wokół ofiary, czekając na odpowiedź Iorela, a jednocześnie próbując wyłowić z jej spojrzenia cokolwiek, co mogłoby zdradzić jej prawdziwe intencje.
Oczy dziewczyny, pomimo jej zmęczenia, tego że były podkrążone, były inne, jakby skrywały w sobie głębię, której nie spodziewał się znaleźć u mieszańca. Ta niespodziewana cecha wyróżniała ją, zmuszając go do zatrzymania wzroku na dłużej. Przez chwilę wpatrywał się w nie, odczuwając dziwne uczucie, którego nie umiał nazwać. W ich szaroniebieskim blasku kryło się coś więcej — nie fizyczne piękno, ale coś, co wydawało się niezdefiniowane, niepasujące.
Czarny Lis nagle, impulsywnie, w zdecydowanym ruchu przyciągnął dziewczynę do siebie za przedramię. — Daj mi jakiś powód, żebym cię nie zabił tu i teraz — syknął, patrząc jej prosto w oczy, jego głos stwardniał, a spojrzenie błysnęło— Nie potrzebujemy tu takich, jak ty.
Spojrzał w dół na jej dłoń i zauważył szósty palec. Zatrzymał się na chwilę, jego oczy zwęziły się w skupieniu, a twarz przybrała wyraz chłodnej ciekawości pomieszanej z lekkim niesmakiem.— No proszę, do czego to prowadzi mieszanie się z ludźmi... Może masz jeszcze skrzela albo rogi? — rzucił kpiąco, wskazując na jej rękę. — A może drugą parę oczu gdzieś pod włosami? — Jego głos był ostry, a pytanie miało na celu wyłącznie zlekceważenie jej.
Ilość słów: 0
Obrazek

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 17 wrz 2024, 7:55

Debiut okazał się nieskuteczny, cios nie dosięgnął szczęki. W pierwszej wymianie uderzeń i cięć wojownicy skrzywdzili jedynie swoją dumę. Półelf, rozdrażniony niepowodzeniem, wykorzystał chwilowy impas, aby nabrać powietrza. Spojrzał na długowiecznego niczym rozdrażniony kot. Pięściarz przybrał postawę bojową, postawił gardę. W tym momencie skończyła się rozgrzewka, gdyż Rhaedrin nie mógł sobie pozwolić na zabawę. Od wyniku tej walki zależało jego życie, ale w głębi duszy wiedział, że chodziło mu o coś więcej. Czuł głód i zaczął sobie wyobrażać, jak brzmiał krzyk długowiecznego.
Wydech. Zaatakował raptownie, raz jeszcze rzucając wyzwanie miecznikowi.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Tilda
Awatar użytkownika
Posty: 14
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:12
Miano: Tilda
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Tilda » 19 wrz 2024, 19:03

Czujna i napięta jak struna Tilda nasłuchiwała, nie zdradzając się na razie ze znajomością Starszej Mowy. Udając jednocześnie, że niesamowicie zajmują ją czubki własnych butów, próbowała obserwować walkę w szczelinie między otaczającymi ją ciałami elfów.
Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że posiniaczony mężczyzna nie był Aen Seidhe. Jego uszy bardziej przypominały jej własne, nie był też równie eteryczny i wysoki, co czystej krwi elfy. To momentalnie wywołało w Tildzie poczucie solidarności i wznieciło w niej iskierkę sympatii do muskularnego nieznajomego.
Dlaczego walczą, zastanawiała się, mrużąc oczy. To inicjacja, sprawdzian czy zwykła, żołnierska rozrywka? Tilda nie orientowała się w zwyczajach Wiewiórek, ale ich szeregi powołano do walki z wrogiem. Starając się o przydział do straży w Tretogorze ona również była poddawana rozmaitym testom, dopatrzyła się więc analogii, a także drewnianego oręża, połowicznie użytego przez szrankowiczów. Dziwiło ją jednak, że tylko półelf był ranny i zakrwawiony. Więc może kara, myślała. Tylko za co?
Uniosła głowę, by przyjrzeć się uważniej zebranym i sprawdzić, czy jest wśród nich więcej mieszańców. Odpowiedź znalazła ją sama. Spadła na Tildę z flanki, szybko rozwiewając wątpliwości co do czystości rasowej komanda, jak i resztek nadziei na ciepłe przyjęcie w elfim gronie.
— Ja tylko grzebię zmarłych — odrzekła neutralnym tonem czarnowłosemu upiorowi, próbując stłumić budzący się w niej na nowo dygot. Tym razem było jej łatwiej, za drugim razem zawsze jest. Jego pogarda też pomagała, bo gniew był jak oliwa, unosząc się na powierzchni wypełniającego ją morza strachu. — Z takim nastawieniem musicie mieć ich niemało, a ja mam uczciwe ceny.
Zastygła w bezruchu, szykując się na uderzenie za swoją bezczelność, ale nic takiego nie nastąpiło. Krążył tylko wokół niej jak dziki kot, choć nie sprawiał wrażenia zadowolonego ani skorego do zabawy, nawet sadystycznej. Serce waliło Tildzie jak młotem, w skroniach dudniło, a spod włosów spływała stróżka potu. Utkwione w ziemi oczy zaczynały szczypać. Uniosła rękę, by otrzeć czoło i wtedy chwycił ją za przedramię, zmuszając ciało dziewczyny do ruchu. Przełamanie blokady zaowocowało kontrszarpnięciem i skrzyżowaniem spojrzenia z elfem, który wyglądał jak żywcem wyjęty z dworskich romansów z dreszczykiem, w których zaczytywały się redańskie szlachcianki. Matka nieraz przynosiła od nich sczytane do granic książki, żeby uczyć Tildę czytać we Wspólnym.
Półelfka spłonęła rumieńcem na wspomnienie pikantnych rycin, które zdobiły woluminy, ale błyszczące gniewnie oczy nie pozwalały rozpoznać w tej reakcji niczego ponad wzburzenie wywołane groźbą i szyderstwami.
— Cioteczka Śmierć odprawiła mnie z kwitkiem już dwukrotnie — odpowiedziała, siląc się na spokojny ton, choć mało brakowało, żeby syknęła na czarnowłosego jak rozeźlony wąż. Lewą dłoń wstydliwie zwinęła w pięść i schowała za plecami. — Jeśli chcesz, żebym zapukała do niej ponownie, stawaj. Chyba że mordowanie bezbronnych dziewek to u was powód do dumy. Wtedy nic, co powiem, nie będzie miało znaczenia, ale Dana Méadbh aen'vaen eithne aep ynt*.

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Shariann
Awatar użytkownika
Posty: 8
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:53
Miano: Shariann Hiseerosh
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Shariann » 26 wrz 2024, 0:17

Dziewka krocząca za śmiercią. Toż to dopiero niespodziewane połączenie. Zupełnie przywodzące na myśl byłą małżonkę, od widoku której człowiek z trzewików potrafił sam wyskoczyć. Niekoniecznie ku śmierci, bo od tej, to raczyła ich wyciągać dość ochoczo. Za dobrą opłatą. Zupełnie jak Tilda, odprowadzająca zmarłych na drugą stronę. Cokolwiek miało to znaczyć, Shariann nie rozmyślał nad tym nadto. Przyzwyczajony do przebywania na uboczu, nie ingerował szczególnie w gwałtowną próbę przesłuchania wykonaną przez Czarnego Lisa. Przywitał go równie krótkim gestem, korzystając z okazji do przyjrzenia się elementom mogącym umknąć jego uwadze. Ponurymi oczyma wodził po ciele pół-elfki, skupiwszy się na tym co opowiadało, nie jak prezentowało się estetycznie. Podarte szaty świadczyć mogły o stosunkowo nieprzyjaznej i męczącej podróży, cokolwiek kobieta przeżyła. Nie wspomniawszy o twarzy, naznaczonej równie mocno zmęczeniem co dziwnym wrażeniem, jakoby przynosiła coś znajomego. Elf westchnął cicho, krzyżując ramiona na torsie.
Czarny Lis zdecydowanie miał zalety przydatne do czarnej roboty, którą wykonywali. Potrafił budzić w pewien sposób respekt, a przede wszystkim oddziaływać na ludzi w ten czy inny sposób. Głównie przemocą i agresją słowa. Ta wręcz sączyła się w wypowiadanych przez niego słowach, będąc przy tym niezwykle szczerym i autentycznym wyrzutem niechęci. Osobiście preferował inne metody, choć na te z reguły przychodziła odpowiednia pora. Niemniej Shariann nie zamierzał wchodzić między zwierzynę a myśliwego, przynajmniej nie fizycznie. Zdecydowanie nie fizycznie.

Śmierć jest wybawieniem od rzeczy, które mogą Cię spotkać — skomentował beznamiętnie, chcąc określić czy Tilda faktycznie jest taka twarda, czy tylko gra dobrą minę do złej gry. Niektórzy nie mieli już nic do stracenia, by tak stawiać się obliczu nadchodzącej kostuchy.
Rzadko komu zależy tak, by porzucić robotę na rzecz wolontariatu. Po coś tu przylazła? — Życie jej niemiłe. Pewnikiem coś tam w mieszku miała za tak brudną robotę, a teraz co? Może i szkoda Shariannowi było dziewczęcia. Niepotrzebnie pchała się w paszczę lwa. Po co? Nie rozumiał. Z marszu poznać mógł, iż nie zależało jej na patriotycznym duchu wolności i tak dalej, tak dalej. Więc co? Poszukiwanie akceptacji? Z wewnętrzną rezygnacją pokręcił głową. W przeciwieństwie do Czarnego Lisa nie wyglądał na zdenerwowanego. Bardziej na zmęczonego, z nutką dezaprobaty w kierunku młodej kobiety.

Skoro jeszcze żyw, może i siłę ma, by łopatą machać. A teraz, gdy nas znalazła, w rachubę wchodzą wyłącznie dwa rozwiązania, Lisie. Decyzję należy podjąć rychło. Nim ruszyć dalej przyjdzie. Zostawić śladów nie można.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 26 wrz 2024, 1:49

Iorel wzruszył ramionami, nie udzielając odpowiedzi na pytanie. Być może brakowało mu dobrej riposty, a może po prostu nie chciał prowokować Lisa, doskonale znając jego upodobania. Szybkie odwrócenie wzroku sugerowało milczącą dezaprobatę, wszak kolejny mieszaniec był dopiero drugim, po bijącym się właśnie niewolniku. Jedynce co ich łączyło to zbieżność czasu przybycia do obozu. Trudno było zatem mówić o inwazji, czy zagrożeniu dla czystości krwi obozu.
Podobnie jak Shariann, również przysłuchiwał się wywiadowi, nie kryjąc ciekawości na reakcję Tildy. Choć się nie odzywał, emanował lekką nerwowością, jakby liczył, że dziewczę wywrze dobre wrażenie. Być może czuł odpowiedzialność za przyprowadzenie jej tutaj, zamiast poczęstowania jej strzałą w momencie spotkania.
Kiedy Dhu’Fae wskazał na sześć palców, Iorela brwi podniosły się nieznacznie. Wyglądał jakby nie zauważył tego szczegółu wcześniej, choć studiował jej dłoń, kiedy robił sobie z niej żarty.
Skowronek zna trudne słowa — skomentował, wyczuwając dobrą chwilę, żeby się wtrącić. — Brata się ze zmarłymi i parzy zielne herbatki. Uaa, patrzcie tylko! Nerre jest chyba tarapatach!
Krąg elfów otaczających walczących wybuchł śmiechem. Pojedynek trwał, a choć Rhaedrin po raz kolejny wyprowadził cios, jego pięść znowu chybiła, zaledwie musnęła przedramię Nerre, który zasłonił policzek. Młody elf, zgrabnie wykorzystując impet przeciwnika, odepchnął go, a potem zadał pchnięcie kijem, które zatrzymało się cal przed brzuchem oponenta. Mimo śmiechu wokół, Nerre błyskawicznie wycofał broń, stając w pozycji obronnej, ignorując drwiny swoich towarzyszy.
Uważajcie, muchy łapią! — zawołał jeden z elfów.
Już spoceni, a ani jednego siniaka! — rechotał inny.
Ktoś im wytłumaczył zasady? Wiedzą, że mają się trafiać? — krzyczał trzeci, a wokół rozlegały się gromkie śmiechy.
Pojedynek, choć trwał, zaczął przyciągać uwagę bardziej przez złośliwe komentarze elfów niż przez faktyczne starcie.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 26 wrz 2024, 7:41

Pięściarz znów nie dosięgnął celu, a jego przeciwnik także nie był w stanie zadać ciosu. Półelf odskoczył od oponenta z poczuciem zdziwienia, które narastało wraz z salwami śmiechu publiczności. Dawno już nie odstawił takiej szopki. Przypomniały mu się czasy, kiedy dopiero zaczynał uczyć się walczyć. Każde niepowodzenie było karane kijem. Wyglądało na to, że teraz korekta wypracowana razami kija przydałaby się nie tylko mu, lecz również elfowi.
To poczucie beznadziei sprawiło, że Rhaedrin uśmiechnął się gorzko, zaś później spojrzał wyrozumiale na przeciwnika, z nicią porozumienia, próbując niewerbalnie przekazać mu, iż byli w tym dołku spierdolenia razem. Moment później niewolnik ponownie zaatakował, gotowy wyprowadzić bezlitosne uderzenia.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 26 wrz 2024, 12:59

Nareszcie nastąpiło przełamanie. Półelf wykonał kolejną szarżę, korzystając ze swojej inicjatywy. Nerre czekał, tak jak uprzednio, gotów wykonać tym razem kontratak, który sięgnie rywala. Wiedział, że ma przewagę i w przeciwieństwie do więźnia, posiada broń, która gwarantowała szerszy wachlarz możliwości.
Kiedy Rhaedrin zarzucił ramieniem wyprowadzając uderzenie, Nerre spanikował i odruchowo zasłonił lewą część twarzy, myśląc, że właśnie w tym miejscu ponownie wyląduje kułak. W ostatniej chwili zmienił jednak swoje plany i odchylił się, próbując całkowicie uniknąć uderzenia. Półelf tylko na to czekał. Dostał w prezencie całkowicie odsłonięty brzuch, w który załadował z impetem.
Cios był silny i precyzyjny, pozbawiając młodego elfa tchu. Nerre zgiął się wpół, z trudem łapiąc powietrze, a jego oczy rozszerzyły się w szoku. Cały jego plan i pewność siebie zniknęły w jednej chwili. Zbyt oszołomiony, by szybko się zregenerować, chwiał się, wycofując niezdarnie na odległość kroku. Jego twarz poczerwieniała z wysiłku, a broń w dłoniach zaczęła się niebezpiecznie chwiać, jakby z trudem ją utrzymywał.
Krąg elfów, dotychczas rozbawiony i pełen drwin, nagle ucichł, obserwując, jak sytuacja wymyka się spod kontroli.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 26 wrz 2024, 13:30

Pięść trafiła w bebechy długowiecznego. W końcu trafił! Nieumiejętna postawa miecznika przełamała jego gardę, niewolnik natychmiast kontynuował atak! Zamiast uderzyć, postanowił przejść do walki zapaśniczej.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 16
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 26 wrz 2024, 14:10

Lírion zmrużył oczy, gdy usłyszał odpowiedź półelfki. Grabarka. Zakładając oczywiście, że mówi prawdę. Kąciki jego ust lekko drgnęły, gdy rozważał, czy dziewczyna nie kłamie. Jego gniewne spojrzenie ciągle błądziło po niej, jakby próbował dostrzec w jej oczach coś więcej, coś, co mogłoby zdradzić jej prawdziwe intencje. W myślach wrócił do chwili, gdy sam grzebał swojego ojca, Caeldrisa, w chłodnej, ciemnej ziemi. Ciemność lasu i zimny wiatr otaczały go wtedy jak niewidzialna mgła, a każdy dźwięk łopaty wbijanej w ziemię boleśnie przypominał o stracie, jaką zadał mu los.
Tuveë cò na'ren, meve a'vean corras beatha — wypowiedział słowa modlitwy w Starszej Mowie, a ich echo brzmiało w jego uszach jak stara melodia, przynosząc mu chwilowe ukojenie. Jego głos, chłodny i przez moment pozbawiony charakterystycznego dla niego sarkazmu, niósł ze sobą ciche uznanie dla roli, jaką grabarka odgrywała w tym mrocznym świecie. — Ktoś musi to robić.
Lírion uniósł brew, gdy Iorel skomentował zdolności dziewczyny. Chociaż niechętnie przyznawał to sam przed sobą, nie mógł zignorować, że takie umiejętności miały swoje znaczenie. Jeśli rzeczywiście znała się na ziołach — co wydawało się bardziej przypuszczeniem niż pewnikiem — zaczynał dostrzegać w tym potencjał. Dzięki matce, która zaszczepiła w nim pasję do alchemii, temat ten zawsze był dla niego intrygujący.
Gdy Iorel wskazał na Nerre, Lis tylko leniwie prychnął, odwracając na moment wzrok od półelfki. Jego oczy przez moment śledziły z obojętnością starcie, jakby spodziewał się, że już niczego ciekawego tam nie ujrzy.
Skrzywił się, gdy grabarka odważyła się na kolejną bezczelną uwagę. W jej tonie wyczuwał sporą zuchwałość, co potęgowało jego frustrację, ale i zaciekawienie. Zastanawiał się, co ją popycha do takiej postawy — czy to odwaga, czy głupota.
— Gar'ean aen ghar, luned — warknął, a w jego głosie drżała cienka nitka napiętej struny, jak groźba unosząca się w powietrzu. Im dłużej obserwował, dziewczynę, tym więcej determinacji dostrzegał w jej zachowaniu. Było w jego spojrzeniu coś, co sugerowało, że rosnąca nieugiętość półelfki przyciągała go jak magnes, mimo jego sceptycyzmu w stosunku do półelfów.— Z takim językiem długo już nie pożyjesz— dodał, a jego ton niósł nie tylko ostrzeżenie, ale i subtelne zaproszenie do przepychanki słownej. Lírion puścił jej ramię, lecz nie potrafił oderwać wzroku od jej twarzy, widząc w niej coś, co zaczynało ewidentnie podważać jego pierwsze wrażenie.
— Uczciwe ceny? Musisz być szalona, jeżeli sądzisz, że ktoś tutaj zapłaci za twoje usługi. — Jego głos był lekko ironiczny, a w jego spojrzeniu czaiło się zdziwienie połączone z rezerwą. Obserwował półelfkę, która stała przed nim z niezłomnym wyrazem twarzy. Czy naprawdę nie rozumiała, w jakim świecie żyli?
Dhu’Fae zerknął na Sharianna, gdy ten się odezwał, a jego zimne spojrzenie złagodniało na moment. Skinął głową w geście aprobaty. Shariann miał rację — zazwyczaj mówił mało, ale precyzyjnie, a w jego pragmatyzmie było coś, co zawsze na swój sposób imponowało czarnowłosemu. Niekiedy jego osąd zdawał się bardziej wiarygodny niż sama intuicja Lisa. Półelfka przybyła tutaj z miejsca, gdzie mogła liczyć na względną stabilizację, więc po co narażać życie, przychodząc do lasu? Coś w tej decyzji wydawało się Lírionowi podejrzane.
— Mało kto porzuca swoją pracę, by wpaść w paszcze wilków— odezwał się w końcu, jego głos był zimny jak stal, pozbawiony emocji. Jego słowa brzmiały jak oskarżenie, a w powietrzu unosiła się wyraźna atmosfera nieufności.
— Jak widać, nawet śmierć nie była zbytnio zainteresowana jej losem — odezwał się, zwracając się bardziej do Sharianna. Zaśmiał się cynicznie, z nutą zgorzknienia, i tym razem zwrócił się już bezpośrednio do dziewczyny. — Może za trzecim razem Cioteczka Śmierć w końcu cię przyjmie. — W jego myślach tliła się pewność, że jej nieugiętość wkrótce doprowadzi ją do zguby.
Zbliżył się nieco, mrużąc oczy, a nieufność zaczęła narastać w jego wnętrzu. Uważnie słuchał słów Sharianna, nie odrywając wzroku od półelfki. W myślach ważył każde wypowiadane zdanie. Shariann miał rację — musieli podjąć decyzję. Życie młodej kobiety wydawało mu się, z pozoru, nic nieznaczące, ale mimo to coś w nim powstrzymywało go przed przedwczesnym wydaniem wyroku.
— Masz rację, Shariannie. Sprawdzimy najpierw, co jeszcze kryje nasz skowronekrzucił z drwiną, naśladując ton Iorela. Odwrócił wzrok od półelfki, kierując go ku jej wozowi. Zdecydowanym krokiem ruszył w jego stronę, czując, że tam znajdzie odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Gdy podszedł do wozu i zajrzał do środka, na pierwszy rzut oka jego zawartość wydawała się zupełnie zwyczajna — zioła, narzędzia. Jednak jego wzrok zatrzymał się na długim mieczu i kuszy, a cyniczny uśmiech wykrzywił jego usta.
— O proszę — mruknął z nutą złośliwości, przyglądając się broni. Gláeddyv i kusza. Wiesz, jak się tego używa? — Uniósł miecz lekko, obracając go w dłoni, jakby ważąc jego ciężar. Jego pytające spojrzenie powędrowało w stronę dziewczyny, a w jego oczach ponownie pojawiła się iskra zainteresowania, która zderzała się z jego brakiem zaufania.


► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 26 wrz 2024, 14:43

Rheadrin

Miał go jak na widelcu. Elf jedną ręką trzymał się w pasie, drugą z powrotem zacisnął pewnie na drewnie. Skutki uderzenia mijały, ale dla Rhaedrina pochwycenie go było tylko formalnością.
A jednak.
Kiedy półelf rzucił się do założenia chwytu, jego prawa noga zablokowała się, jakby zaczarowana. Winien był wystający korzeń, o który Rhaedrin zahaczył i tym samym stracił balans. Upadł na kolana, dwojgiem ramion amortyzując wyrżnięcie szczęką w piach. Nerre naraz ożywił się, pod zmarszczonymi brwiami zaiskrzyły zrezygnowane wcześniej oczy. Lepszej okazji nie dostanie.
Powziął zamach aż za plecy i z całą dostępną siłą huknął kijem między łopatki mięśniaka. Cios był bolesny, eksplodował mieszanką odrętwienia i prądu, który rozszedł się aż po koniec kończyn.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 26 wrz 2024, 15:18

Zmęczenie dało o sobie znać, bowiem stępiło uwagę niewolnika, który nie zauważywszy wystającego korzenia z ziemi, potknął się i upadł na kolana. Przeciwnik natychmiast to wykorzystał, zadając dotkliwy ból za pośrednictwem kija.
Ból zapłonął w półelfie, rozniósł się ścieżkami nerwów, dotarł aż po zakończenia opuszków palców. Zmusił organizm do gwałtownego wypuszczenia powietrza, przyniósł wstrząs. Rhaedrin zmrużył oczy, gdy wynurzał się z głębin kaźni na powierzchnię sprawczości. Gibko, zwinnie powstawał na równe nogi, od razu przyjmując postawę bojową. Zimno zawitało w spojrzeniu pięściarza, któremu zadany ból coś pobudził. Gdzieś w odmętach podświadomości zadrgała pajęcza sieć.
Zaatakował nagle! Wyprowadzał proste ciosy, nieustannie zmniejszał dystans! Zaczął wystawiać kolejny raz obronę elfa na próbę, aby nagłe rozbić ją i dotrzeć do szczęki!
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 26 wrz 2024, 16:46

Rheadrin

Nerre ponownie zyskał pewność siebie. Na gwałtowne zerwanie się rywala, zareagował w końcu z chłodną głową. Zbijał grad pięści kijem, aż ten trzeszczał i stukał z głośnym echem, a kiedy nadszedł finalny cios kierowany na szczękę, skutecznie zanurkował pod ramieniem i huknął, kierując uderzeniem z biodra, wprost na żebra mężczyzny. Jeżeli poprzednie parady powodowały hałas, to nie mogły równać się z tym, który właśnie nadszedł. Rhaedrin, choć próbował jeszcze w jakikolwiek sposób zareagować, pozostawał bez szans; młokos skutecznie go w tym starciu rozegrał.
Wygięty w pałąk, półelf nie mógł się w pierwszej chwili ruszyć, szukając umkniętego z płuc powietrza. Pod pachą rósł mu właśnie siniak, obecnie objawiający się na części torsu głębokim zaczerwienieniem.
Elfia gawiedź zaczęła bić wiwat i coraz głośniej krzyczeć. Po wcześniejszych drwinach nie było już śladu. Pojedynek zaczynał wchodzić w decydującą fazę; obie strony zaznały krótkiego triumfu i porażki, a dwaj rywale zaczęli oddychać szybciej w szybko wilgotniejących od potu ubraniach.
D'yaebl cuen! Poddaj się — warknął Nerre, gotów zaatakować ponownie.

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 26 wrz 2024, 17:31

Rhaedrin dostawał baty. Ryzykowny plan zaatakowania wrażliwego miejsca okazał się błędem. Młodziak nie był zupełnym nowicjuszem, potrafił wykorzystać pomyłki przeciwnika. Zrobił to wyjątkowo boleśnie. Skóra niemal nagiego półelfa zaczerwieniała się i pokryła się sińcami. Gdzieniegdzie popłynęła posoka, kreśląc szlak. Widzowie krzyczeli, owładnięci euforią zrodzoną z widowiska pełnego przemocy, zadowoleni wygrywaniem swojego czempiona. Niewolnik, pomimo nowego miejsca, czuł się jak w domu. Nie zmieniło się nic. Ból był taki, jak wcześniej. Pragnienia Aen Seidhe niewiele różniły się od pragnień krótkowiecznych ludzi. Cel pozostał ten sam. Każdy śmiertelnik tkwił w utkanych sieciach losu i tak naprawdę nikt nie był wolnym, bowiem wolność była tylko jedna. Entropia. Nicość.
W reakcji na słowa elfa, Rhaedrin rozwarł ręce, jakoby w wyzywającym geście. Pomimo tęgiego lania, dalej stał, a jego postawa świadczyła, jakoby nie pierwszy raz takowe lanie otrzymał. Obolały, zamknięty w kręgu istot otępionych żądzami, zachował rezon. Nie czuł wstydu czy podniecenia. Nie okazywał smutku, nie udawał radości. Trwał w swej prawdziwości, a była ona niczym cień rzucony przez górę, w którym światło sprowadzało się do marnej iskierki. Lodowata obecność, której ślepia skupiły się na wrogu.
— Zmuś mnie. — I był to rozkaz.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 26 wrz 2024, 18:30

Prowokacyjny gest Rhaedrina zadziałał na młodego elfa jak płachta na byka. Nerre, dotąd opanowany, stracił kontrolę. Zimna krew ustąpiła miejsca dzikiej furii. Ruszył naprzód z zaciśniętymi zębami, a gdy był pół kroku od półelfa, wykonał szeroki zamach. Kij świsnął w powietrzu, przecinając je z siłą, ale chybił – minął głowę Rhaedrina o cal, i to wystarczyło, by wszystko się zmieniło.
Nerre natychmiast poczuł panikę, która sparaliżowała jego ciało. Stracił balans, stając się łatwym celem dla więźnia. Zamknął oczy, jakby próbując odgrodzić się od nadchodzącej rzeczywistości, ale grad ciosów był nieunikniony. Rhaedrin nie zamierzał okazywać litości.
Pierwszy cios uderzył w wątrobę, a elf zgiął się w pół, ledwo utrzymując się na nogach. Już wtedy mógłby się poddać, gdyby miał taką możliwość, ale Rhaedrin nie przestawał. Kolejne ciosy spadały jak lawina. Drugi pogruchotał żebra z lewej strony, trzeci symetrycznie rozbił te po prawej. Czwarty uderzył w obojczyk, łamiąc kość jak suchą gałąź.
Scoia'tael padł na ziemię, rozkładając się na wznak. Jego ciało drgało w konwulsjach, a z ust wydobywały się skrzepy krwi. Oczy, teraz nieprzytomne, wodziły bez celu po niebie. Elfy, które dotąd z uśmiechem przyglądały się walce, teraz zamarły. Ktoś podbiegł do Nerre, biorąc jego głowę na kolana, inni rzucili się, by odciągnąć Rhaedrina, który wciąż był gotów się bić.
Zabił go! Zabił go?! — krzyki przerażonego tłumu zaczęły narastać. Panika rozlewała się w powietrzu, kiedy do sceny wkroczył Valenor. Jego twarz była surowa, a spojrzenie, którym obdarzył Rhaedrina, było pełne chłodnej dezaprobaty.
Zanieście go do Eremila! Dhaer! — rozkazał krótko, nie tracąc czasu. Kilku elfów natychmiast podniosło oszołomionego Nerre i ruszyło w stronę jamy, gdzie znajdowała się część mieszkalna obozu.
Ale dla Rhaedrina walka wciąż trwała. Jego krew buzowała, a w sercu narastała furia. Pragnął dokończyć to, co zaczął, czuł wewnętrzną potrzebę zniszczenia młodego elfa, zmiecenia go z powierzchni ziemi. Odsunięcie go od pokonanego i wrzaski elfów jedynie potęgowały jego wściekłość. Oplatające go ramiona, które miały go powstrzymać, irytowały go. Miał ochotę je wyrwać, odrzucić i pogrążyć się dalej w swojej brutalnej zemście.
Jednak w jego głowie, gdzieś głęboko, cichy głos błagał go o opamiętanie. Ten głos, choć ledwo słyszalny, walczył z żądzą krwi, próbując przywrócić Rhaedrinowi rozum.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Tilda
Awatar użytkownika
Posty: 14
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:12
Miano: Tilda
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Tilda » 28 wrz 2024, 13:36

— Od tych, które już spotkały też, ale nie szukam wybawienia — odparła temu, którego zwali Shariannem. Zielone pasy znaczące jego twarz nadawały mu barbarzyńskiego charakteru, choć obejście elfa przeczyło temu wrażeniu. W przeciwieństwie do pozostałej dwójki nie brzmiał, jakby zależało mu na poniżeniu jej. Może był na to zbyt empatyczny, może zbyt zblazowany. Tak czy inaczej on również odczuwalnie nie pałał do niej sympatią, ale ograniczył się do okazania jej podejrzliwości, groźby i drwiny pozostawiając swym towarzyszom. — Szukam...
„Zarobku”, to chciała powiedzieć, ale przerwał jej głos Iorela. Nagle zapadłą nerwową ciszę wypełnił poszum roślinności i sapanie walczących. Tilda zwróciła wzrok ku wnętrzu kręgu, a kiedy dostrzegła, że jej „brat”, jak zaczęła określać go w myślach, w jednej chwili wytrzepał z przeciwnika całą tę nieznośną elfią butę, jej umorusaną, zmęczoną twarz rozjaśnił uśmiech satysfakcji, jakby to ona sama zadała cios. Ale słowa przesłuchujących ją elfów zmazały go szybko i precyzyjnie. Zwłaszcza słowa czarnowłosego nazywanego Lisem.
Elf był chodzącą groźbą śmiertelną. Każdy gest, ruch, spojrzenie, całe jego jestestwo zdawało się być przesiąknięte tłumioną agresją, a ze słów sączyła się gorycz i żółć. To tak bardzo nie pasowało wychowanej przez łagodną i dobrą matkę Tildzie do jej wyobrażenia o elfach, że zaczynała patrzeć na niego jak na złego ducha, ożywionego jedynie żądzą zemsty. Złośliwego, zgorzkniałego, cynicznego, a pod tym wszystkim najczęściej smutnego i nieszczęśliwego. Mama potraktowałaby go tą swoją bezbrzeżną serdecznością i gorącym miodem z przyprawami i zaraz by mu przeszło, pomyślała Tilda, krzywiąc się w duchu, bo mimo najszczerszych chęci daleko jej było do matki. Więcej w niej było z ojca, dumnego, popędliwego i bezmyślnego. Ale robiła, co mogła. Zawsze starała się być grzeczna i uprzejma albo nie mówić wcale, jak uczyła ją matka. Zwykle się udawało, przynajmniej dopóty, dopóki nie okazywano jej braku szacunku ot tak, bez jej winy.
— Wolon-co? — powtórzyła za Shariannem, nie rozumiejąc, po czym spojrzała na Lisa i wzięła głęboki oddech, szykując się do ponownego wyłuszczenia celu swojej wizyty. Spokojnie i powoli. — Nie porzuciłam pracy. Właśnie dlatego tutaj jestem. Żeby ją wykonywać. Ale nie za darmo — dodała stanowczo. — Martwi zasługują na godny pochówek, a żywi muszą jeść. Takie są prawa natury, z pewnością to rozumiecie.
Chyba jej nie słuchali. Radzili między sobą, jakby jej tam w ogóle nie było. Półelfka umilkła więc, całkiem z tego faktu zadowolona. Z gadania jeszcze nigdy nie wynikło nic dobrego, czego doskonałym dowodem była sytuacja, w której tkwiła po nie dość szpiczaste uszy. Patrzyła beznamiętnie, jak Lis podchodzi do wózka i zaczyna grzebać w jej rzeczach. Powodzenia, pomyślała, sądząc, że elf chce tam znaleźć coś wartościowego. Ale gdy sięgnął po miecz, drgnęła. To był stary, wysłużony, niezbyt dobrej jakości oręż, miał jednak dla Tildy wartość sentymentalną. Należał do Victora, to było wszystko, co jej po nim zostało.
— Ostrym od siebie — odpowiedziała, w myślach dodając: „Dupku”.
Dalsze przesłuchanie zostało wykolejone przez coraz żywsze reakcje publiczności wokół walczących. Półelfka wcisnęła się pomiędzy rozgorączkowanych elfów i zobaczyła, jak jej „brat” zamienia się w maszynę do zabijania. Cofnęła się, wystraszona, ale nie mogła oderwać wzroku. Po chwili jego przeciwnik wyglądał jak stłuczony słoik z dżemem. Prędko go uprzątnięto, ale półelf zdawał się tego nie zauważać, przenosząc swoją furię na próbujących go uspokoić. Przypominał osaczone zwierzę, bezmyślne i wystraszone. Tylko pogarszają sprawę, pomyślała Tilda.
— ZOSTAWCIE GO! — wrzasnęła i rzuciła się naprzód, by odciągnąć od niego napastników. — Puśćcie! Przecież wygrał! PUSZCZAJ, bloede d’yabel!
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław