Góry Sine

Obrazek

Do niedawna żyzna i malownicza kraina obfita zielenią pagórków, plonami, a rozwiniętym rzemiosłem w miastach. Dziś otrzepując się z popiołów wojennej zawieruchy, walczy o powrót do swej utraconej niedawno świetności.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 23 mar 2021, 10:06

Obrazek
Ej wy góry, sine góry,
Zaklęte dokoła!
Myśl orlemi leci pióry
Na wasze przyczoła
I z jaskółką skrzydła macza
W srebrnej rozpadlinie,
Z dziką kozą skok zatacza,
Z echem w dali ginie…
W niźnie szare już nie wrócę,
Z orłami polecę...
Z mgły przepaściom mosty rzucę,
Wzrokiem je rozświecę,
Mchy, stóp ludzkich nieświadome,
Zgniotę w srebrne ślady.
Pójdę, gdzie błyski znikome
Wschód rozpala blady.
— fragment pieśni wolnych elfów w przekładzie Essi Daven


Rozległe pasmo górskie, rozciągające się od Kaedwen aż po Lyrię, będące naturalną granicą i jednocześnie barierą pomiędzy Kontynentem a ziemiami leżącymi na wschodzie. Tworzą je głównie błękitne łupki, szaroniebieskie kwarcyty i piaskowce, w tym szarogłazy, oraz wapienie, a zalegająca tu wiecznie mgła i skąpa roślinność jeszcze potęgują wrażenie siności, przez co góry najprawdopodobniej zyskały swoją nazwę. Im wyżej, tym teren bardziej niegościnny i jałowy, a przy tym zdradliwy. Pełno tu wszelkiej maści dziur, rozpadlisk, grot i pieczar oraz zamieszkujących je stworzeń, nader rzadko nastawionych do zbłąkanych wędrowców inaczej niźli konsumpcyjnie. Szlaki są wymagające bądź nie ma ich wcale, a te, które prowadzą gdzieś indziej, niż w przepaść, z reguły pilnowane są przez zamieszkujące Góry Sine wolne elfy. Spotkanie z tymi ostatnimi zaś może być nawet gorsze od dokonania żywota w garze skalnego trolla, bo zepchnięte w te nieprzychylne strony Aen Seidhe uznają je za swój dom i ostatni bastion oporu przed asymilacją ze znienawidzonymi ludźmi. Jednak krążące wśród poszukiwaczy skarbów i badaczy legendy, jakoby w rozsianych po Górach Sinych jaskiniach kryły się bogactwa pozostawione jeszcze przez vranów, sprawiają, że mimo niebezpieczeństw nie brak chętnych do podejmowania wypraw w te dzikie strony.
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 16
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 28 wrz 2024, 20:09

Dhu'Fae już szykował w głowie jakąś zjadliwą ripostę, którą chciał obdarzyć dziewczynę, ale nagle, momentalnie, jego uwagę przykuła rosnąca wrzawa w centrum zgromadzenia, wokół walczących ze sobą Nerre i Rhaedrina. W jednej chwili odłożył miecz z powrotem na wóz. Jego oczy wniknęły w tłum, przyciągnięte narastającym zamieszaniem w centrum zgromadzenia. Słyszał podniesione głosy, widział gwałtowne gesty, ale dopiero gdy skupił się na środku kręgu, spostrzegł powalonego na ziemię Nerre’a. Nie zdążył mu się dobrze przyjrzeć, bo jego wzrok momentalnie powędrował za grabarką, która niespodziewanie wyrwała się do przodu. Jego instynkt natychmiast zareagował. Szybkim, wprawnym ruchem chwycił ją od tyłu, unieruchamiając jej ręce w uścisku. Każdy jego gest emanował pewnością siebie.
— Niezły ruch, skowronku— syknął jej do ucha, a w jego głosie brzmiała nuta prześmiewczej aprobaty.
Lis uśmiechnął się kpiąco, a z jego gardła wydobył się krótki, szorstki śmiech, choć bardziej na pokaz niż z rzeczywistego rozbawienia.
— Naprawdę sądzisz, że cokolwiek wskórasz? JA decyduję, co z nim zrobimy — dodał, a jego głos przyjął twardy, nieprzejednany ton.
Był zaskoczony jej nieoczekiwanym temperamentem i gwałtownością, która stała w opozycji do jej delikatnej sylwetki. Nie spodziewał się, że będzie musiał powstrzymywać drobną grabarkę przed rzucaniem się na uzbrojonych towarzyszy. Nerre, jeszcze chwilę temu butny i pewny siebie, teraz leżał na ziemi, trzymając się za żebra, plując krwią. Jego ciało zwijało się z bólu, a twarz wykrzywiała w niekontrolowanej agonii. Elf, wciąż trzymając dziewczynę, zmrużył oczy, jakby nie potrafił pojąć tego, co właśnie widział. Jeszcze przed momentem ten sam Nerre był gotów szydzić z półelfa, a teraz... teraz wyglądał, jakby umierał. Lírion przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Mimo że ich relacja nie była szczególnie bliska, a ten był dla niego w zasadzie jednym z wielu kompanów, ze zmartwieniem zastanawiał się, czy Nerre przeżyje. Utrata każdego kolejnego członka komanda była dla nich bardzo dużym ciosem. Jego myśli wirowały w chaosie, a krew przyspieszała w jego żyłach. Szybko jednak zdołał to zatuszować pod maską obojętności.
Odwrócił wzrok od młodego elfa, odpychając od siebie ciężar sytuacji, jakby widok krwi na ziemi był jedynie nieistotnym elementem krajobrazu. To, co zobaczył, patrząc na przytrzymywanego przez towarzyszy, Rhaedrina, kontrastowało z tym, co Lírion widział w nim jeszcze przed momentem. Ciało niewolnika było napięte, rysy twarzy ściągnięte w wyrazie dzikiej furii, a oczy błyszczały gniewem. To nie był już ten półżywy półelf, którego widział wcześniej, zmaltretowanego przez brutalne traktowanie. Przed chwilą widział go po prostu jako zbędny balast dla komanda. Ale to, co wydarzyło się teraz, kwestionowało wszystko.
Nie zamierzał jeszcze otwarcie snuć żadnych daleko idących planów związanych z półelfem. Jeszcze nie. W jego głowie powoli kształtowała się myśl, że jeśli Rhaedrin przetrwał w takim środowisku i mimo wszystko walczył, to znaczy, że może być posłuszny. A dla komanda Scoia’tael lojalność była wszystkim. Może, tylko może, Rhaedrin mógłby stać się im lojalny — wierny, gotowy do walki i do śmierci za sprawę. Ale wciąż pozostawało pytanie o jego charakter. Czy to możliwe, by arena nie tylko nauczyła go walczyć, ale także złamała na tyle, by stał się bezwolnym narzędziem w rękach innych? Czy można było mu zaufać? Czy ta dzika furia, którą teraz widział, skrywała w sobie coś znacznie głębszego?
Nagle Dhu'Fae, obserwując jak elfy niosą poturbowanego Nerre w stronę jamy, gwałtownie puścił ręce grabarki, odpychając ją na bok. Jego ruch był impulsywny, jakby chciał w jednym momencie odciąć się od dotyku jej ciała. Gdy z delikatnością odpychał ją od siebie, jego reakcja była zaskakująco pobłażliwa, jakby nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jej odwaga była godna uwagi, nawet jeśli była nieprzemyślana.
Zaraz po tym, jak ją odepchnął, rzucił jej przez plecy ostrzegawcze spojrzenie, które sugerowało, że jeśli jeszcze raz podejmie podobne ryzyko, to nie będzie już tak wyrozumiały.
Jego palce jeszcze przez chwilę później pulsowały we wspomnieniu jej ramienia.
— Pilnuj się — warknął krótko, a w jego głosie brzmiała surowość, która nie pozostawiała wątpliwości co do jego intencji.
Z niepewnością przystanął tuż przed Rhaedrinem. Coś w głowie ciągle podpowiadało mu, że powinni się go pozbyć.
— No, no. Scoia'tael dostaje wpierdol od nieuzbrojonego niewolnika. Świetnie ci poszło, Rhaedrinie. Skatowanie młokosa, który nie potrafi trafić celu, to naprawdę wyczyn — powiedział.
Czarnowłosy ukradkiem zerknął w stronę Valenora, który z chłodną dezaprobatą i ściągniętymi brwiami obserwował całą sytuację. Jego spojrzenie, surowe i nieugięte, utkwione było w Rhaedrinie. Lírion przez chwilę zatrzymał na nim wzrok, jakby szukając wskazówek w jego twarzy, w tym nieprzeniknionym wyrazie, który mógłby dać mu znać, czy jego reakcja była właściwa. Valenor nie mówił nic, choć jego milczenie było wymowniejsze niż jakiekolwiek słowa, zdolne wywrzeć większą presję niż krzyk. Dhu'Fae nie był pewien, co powinien teraz zrobić, jego umysł błądził pomiędzy impulsem a strategią. Powrócił spojrzeniem do półelfa, a jego głos wybrzmiał teraz inaczej, chłodno, twardo, bez cienia ironii, którą ociekały poprzednie wypowiedziane przez niego słowa. Sheyss, mówiłem, żadnej krwi.
Ilość słów: 0
Obrazek

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 28 wrz 2024, 21:04

W oczach niewolnika odbił się obraz niewolnika, który moment przed decydującym ruchem oddał się furii. Całe jego opanowanie zanikło, dał się sprowokować niczym dziecko, żeby chwilę później zaszarżować. Obrzydzenie. Emocja obrzydzenia pojawiła się w umyśle pięściarza obserwującego natarcie wroga. Czy tym były elfy? Dzikim tłumem... Robactwem ślepo pędzącym ku zagładzie. Jeden wystąpił z roju, bezrozumnie wybiegł wprost w pułapkę. Twarz Rhaedrina przybrała kamienny wyraz, ale jego spojrzenie zdradzało intencję, jaką zamierzał się kierować. Zgnieść robaka gołymi rękami. W chwili, gdy elf chybił, pragnienie mieszańca się spełniło.
Po pierwszym trafionym ciosie półelf spuścił swoje instynkty ze smyczy. Zaczął działać automatycznie, pozwalając pamięci mięśniowej uruchomić wypracowane do perfekcji uderzenia. Ból na knykciach stał się wyłącznie informacją, zaś chrupnięcie kości ofiary potwierdzeniem udanego ataku. Gniew był utożsamiany z ogniem, płomieniami trawiącymi wszystko wokół, ale również siebie. Rhaedrin był inny. Oddawał się pasji okrucieństwa bez cienia emocji, tak, jakby jego istota była wykreowana do tej powinności. Obsesyjne dążenie do zmaksymalizowania efektów wyzbywało go z sumienia. Nie czuł emocji poza maniakalną potrzebą osiągnięcia perfekcji w swej sztuce. Akcja. Złamana żebra. Sukces. Cios w obojczyk. Złamany. Wszystko działo się zgodnie z planem, śmierć układała się wybijanym pięściami wzorem. Ostatni cios...
Powstrzymany! Obce ciała zablokowały dokończenia zadania. Niezrozumienie pojawiło się w opętanym jedynym celem umyśle, który natychmiast zareagował protestem. Ciało zaczęło się szarpać, dłonie zaciskać, zęby zaciskać. Jeśli nie mógł zabić jednego elfa, dlaczego nie spróbowałby zabić ich wszystkich? Zadrżała sieć połączeń nerwowych, impulsy rozpoczęły swą podróż i coś się w nich zrodziło. Kontrakcja, inne zamierzenie. Wszystko kierowało się wytkanymi nićmi, nic nie mogło wydostać się poza pułapkę przeznaczenia, ale również tkwił tam potencjał i droga. Być może, tym razem należało popłynąć z prądem? Poddać się nurtom porywającym w głębiny i dotrzeć do źródła, które przemówiło w chwili, gdy pasja zawładnęła jestestwem?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Shariann
Awatar użytkownika
Posty: 8
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:53
Miano: Shariann Hiseerosh
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Shariann » 28 wrz 2024, 23:23

Decydowanie o losie dziewczęcia nie tkwiło w jego rękach. Pewnikiem miał na to częściowy wpływ, szczególnie będąc stroną w jakże żywej dyskusji na temat przydatności zainteresowanej. Absolutnie nie zależało mu na pozbyciu się "brudnej krwi". Właściwie, jeśli to, o czym mówiła było prawdą, jej gęba wcale nie malowała się jako ta całkiem nieprzydatna i niepracująca na siebie, by ją wykarmić. Rzecz jasna nie myślał o tym w tak brutalnych barwach, uważając kobietę za stanowczo zagubioną we własnych postanowieniach. Pchać się tutaj, pozostawić wszystko, wchodzić w istną pyskówkę z potencjalnym zagrożeniem...W pewien sposób przypominała mu córkę. Oh tak, dzieliły ostrą postawę i cięty język. Sposób, w jaki zwracała się do Czarnego Lisa, przepełniony był pewnym znajomym uczuciem. Z lekka pogardą? Jakimś niesmakiem? Skojarzenie wzbudziło w Shariannie pewną litość. Choć najlepszych wspomnień nie posiadał, kimże jest, by oceniać? Dlategoż zostawił przemyślenia dla siebie, karmiąc oczy przedstawieniem w wykonaniu Czarnego Lisa i młódki. Odnosił wrażenie, jakoby powstałe napięcie wcale nie było aż tak niebezpieczne, jak mogłoby się wydawać dla osób trzecich. Co więcej, w duchu podśmiechiwał z wymiany zdań porównywalnych do nadopiekuńczego ojca z buntowniczą córą, co jakiś czas posyłając Iorelowi spojrzenie.
Wracając do tego, co bardziej interesowało Sharianna - iście zabawnym zrządzeniem losu było pojawienie się Tildy. Zupełnie jakby życie wyśmiało ucieczkę elfa, przypominając jak ciężko zbiec od niewygodnej przeszłości. Nirae obdarzona została ogromnym talentem medycznym. Toteż zielarska wiedza nie kryła przed nią większych tajemnic. Zupełnie jak dla ukochanej córki, idącej w ślady matki. Również pod kątem nastawienia do rodziciela. Mógłby o tym wspomnieć, że jakaś możliwość rozpoznania kłamstwa przez pół-elfkę istniała. Mógłby, a nawet powinien, a jakże! Jednakże wstyd pożerał Sharianna od czubków spiczastych uszu, aż po skórzane trzewiki. Upływ czasu wyrzucił z pamięci wiele przykrości, w tym czasy intensywnego stania i przyglądania się z kąta lecznicy. Nie ukrywając - felczer z niego taki, jak z świni dworski wierzchowiec. Toteż milczał, uważnie obserwując przeszukiwanie całkiem zwykłego wozu.
Jak Cię zwą? — zapytał, kątem oka spoglądając na grabarkę. Ton jego, choć chłodny, obnosił się pewnym spokojem. W przeciwieństwie do Lisa, ciężko dostrzec w nim nerwowość. Właściwie wyglądał na całkiem obojętnego na los znajdy. Wielu już pogrzebali. Młodzi rwali się do, czasem z góry przegranej, walki. A on w tym tkwił, przekonany o słuszności wyboru.

Nagłe pobudzenie tłumu odwróciło uwagę Sharianna od wozu. Pomiędzy postaciami dostrzegł leżącego Nerre. Krew. Lodowate dreszcze przeszły wzdłuż kręgosłupa, gdy jego spojrzenie utkwiło w postaci niewolnika. Stan w który wprowadził ich kompana niepokoił. Zarówno przez wzgląd na to, czy Nerre faktycznie żyje, jak i dość istotną kwestię. Pół-elf stanowił zagrożenie. Zanim cokolwiek zdążył uczynić, ujrzał mignięcie sylwetki Tildy. Niedobrze. Spomiędzy warg mężczyzny uleciało zrezygnowane westchnięcie. Niewiele myśląc ruszył za nią. Zupełnie nie z obawy o ucieczkę. Rzadko kiedy ingerował w podobnych sytuacjach, zdecydowanie woląc zostawić to bardziej kompetentnym członkom komanda. Reakcja kobiety poniekąd zmusiła go do dołączenia, sprawiając, że sytuacja mogła stać się znacznie gorsza niż już była.

Cáelm evellienn! Proszę, to wystarczy — ledwo wypowiedział słowa, przebijając się między elfami, a pech złapał go za kostki. Próba uspokojenia sytuacji nie miała prawa wyjść w rękach pechowego elfa. Shariann potknął się o rzuconą na ziemi broń Nerre, w efekcie całkowicie tracąc równowagę, będąc zbyt zaabsorbowany próbą niedopuszczenia do większego rozlewu krwi. W ostatnim odruchu mężczyzna wyciągnął ręce przed siebie. Bądź co bądź miano Aep Ithlinne trzymało się go nie bez powodu.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 29 wrz 2024, 0:54

Obóz eksplodował zamieszaniem, jakiego nie widziano od czasu, gdy zeszłej jesieni na jego teren wtargnął niedźwiedź. Chaos opanował wszystko i wszystkich: dwa elfy wynosiły nieprzytomnego Nerre w stronę jamy, gdzie czekał Eremil, a Rhaedrina trzymały mocno dwa pozostałe. Jeden z nich uchwycił go za szyję od tyłu, drugi unieruchomił jego ręce od przodu. Półelf, choć ledwo mógł się poruszyć, wciąż wrzał od gniewu. Ogień nienawiści nie gasł w jego oczach, a szarpiące się ciało sprawiało, że Wiewiórki z każdą chwilą poważniej myślały o użyciu bardziej radykalnych środków, by go uspokoić.
Dhu’Fae ma przechędożone u Starszego. — szepnął Iorel, który wyrósł zza pleców odepchniętej Tildy. — Ten goryl to jego nowy podopieczny. Ale nie żeby mi go było szkoda. Lírion to dupek — dodał z krzywym uśmiechem w stronę dziewczyny.
Lírion, który właśnie konfrontował się z Dhaer’aenem i próbował przywołać go do porządku, próżno szukał w jego twarzy tego samego błysku inteligencji, który niegdyś tam widział. Coś w półelfie pękło. Jego oczy emanowały dzikością, eksponując wybałuszone białka, spojrzenie błądziło chaotycznie po otoczeniu, a napięte i pokryte purpurą mięśnie ramion i szyi wyglądały, jakby miały za chwilę eksplodować. Żadne z wypowiedzianych słów Lisa nie docierało do Rhaedrina.
Valenor, który obserwował całe zajście, przestał wyglądać na rozgniewanego. Zamiast tego jego twarz wyrażała teraz coś innego – zdziwienie i głębokie zażenowanie, jakby to, co działo się przed nim, przekraczało jego zdolność pojmowania.
Wtem, Shariann, który próbował interweniować, poleciał jak długi, upadając z wyciągniętymi przed siebie rękoma. Chwycił się kostek jednego z elfów trzymających Rhaedrina od frontu, pozbawiając go równowagi. Mężczyzna runął plecami na Sharianna, a w ułamku sekundy Rhaedrin uwolnił się.
Półelf nie czekał. Gwałtownym ruchem wyprowadził cios w kierunku pierwszej napotkanej osoby – a był nią Lírion, którego atak zastał patrzącego się na Valenora. Cios spadł na jego lewe ramię z siłą, która momentalnie powaliła go na ziemię.
Starszy go wypatroszy — powiedział Iorel do Tildy z ironicznym uśmiechem, w którym pobrzmiewała mieszanka zaskoczenia i dziwnej pogody ducha.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 29 wrz 2024, 17:39

Był w dwóch światach jednocześnie i w obu z nich tonął. W pierwszym zatapiał się w karminowej mgle tworzącej fantasmagoryczne kształty. Czerwone obłoki poruszały się spiralnie wokół własnej osi. Postacie elfów w obrotowej gonitwie przeradzały się w olbrzymie pająki, które niby gotowe zaatakować, chwilę przed ukąszeniem rozpraszały się i formowały ponownie w humanoidalne istoty. Czasem kilkanaście figur krążyło, połączonych krwawą chmurką niby zrośnięte ze sobą bliźniaki, z niemym krzykiem otwartych paszczy. Mgła wylewała się po przestrzeni niczym zaraza, wypełniając każdy zakamarek. Dhaer’aen sunął w każdym kierunku, jego świadomość stanowiła mgławicę koncepcji, pamięci, odruchów i pragnień skotłowanych w gazowej substancji. Opary mknęły bezwolnie, bez kierunku, wypełniając funkcję cyklu, jaki zradzał się w każdej istocie, a te nie potrzebowały umysłu, żeby spełniać swoje przyrodzoną przysięgę.
Drugi świat odzwierciedlał prawa pierwszego. Opętane wściekłością ciało szarpało się, biło, gdy miało okazję i mogło zadawać ciosy. Zrzucone łańcuchy poloru wraz z otwarciem klatki dyscypliny uwolniło wygłodniałą bestię, napędzanej pragnieniem przemocy. Ta zamierzała jeść do rozpuku, gryźć aż kły pękną, drapać kłami do rozerwania tkanki własnych palców. Entropia. Zagłada.
Głos brzmiący niebieskim blaskiem w mgle powoli zanikał, jak zanikała nadzieja. Pochwycenie jej stawało się trudniejsze, gdyż i ona poczęła mieszać się w zupie koncepcji. Jednak uśpiona wola potrzebowała jeno zapalnika, aby uwięzić się w koncepcji człowieka. Zniewolić się, aby móc kontynuować egzystencję.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Tilda
Awatar użytkownika
Posty: 14
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:12
Miano: Tilda
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Tilda » 29 wrz 2024, 18:28

Pochwycona w ruchu Tilda, zaszamotała się krótko i bezsilnie. Ramię czarnowłosego elfa było jak imadło, nie pozwalając dziewczynie nabrać choćby głębszego oddechu, nie mówiąc o wykonaniu sensownego ruchu tułowiem czy kończynami. Pełen frustracji ni to syk, ni warkot wydobył się z krtani półelfki, kiedy Lis zbliżył twarz do jej ucha. Poczuła jego ciepły oddech na skórze i wwiercający się w nozdrza zapach lasu, którym cały był przesiąknięty. Na już i tak rozognione emocjami lica dziewczyny wypełzł rumieniec. Rozburzone pasma włosów elfa łaskotały ją po szyi, więc odsunęła głowę najbardziej, jak się dało, pozostając unieruchomioną w klatce jego uścisku i dysząc z oburzenia na tak bezceremonialne ubezwłasnowolnienie jej osoby. Z boku mogło to wyglądać jak grymas obrzydzenia i pogardy wobec Lisa, ale to nie jego bliskość, pachnąca powracając ze zbiorów w lesie matką, przeszkadzała Tildzie, tylko sposób, w jaki do niej doszło. Nie była rzeczą żeby robił z nią, co mu się żywnie podobało. Z jego słów wynikało jednak, że miał na ten temat odmienne zdanie. Nie tylko zresztą względem niej, ale i drugiego półelfa.
Wywinęła się natychmiast, jak tylko poczuła, że elf luzuje chwyt. O dziwo, nie odepchnął jej od siebie brutalnie, choć jego ruchy zdradzały pewną nerwowość. Jakby się opamiętał, że stoi zbyt blisko i zbyt długo, ale dziewczyna była zbyt zaaferowana sytuacją, żeby to zauważyć. Na ostrzeżenie nie zareagowała inaczej, jak tylko niechętnym Lisowi spojrzeniem. Coś jednak w jego głosie rzeczywiście powstrzymało Tildę przed kontynuowaniem odsieczy, z którą ruszyła „bratu”.
— Podopieczny? — odrzekła głosowi dobiegającemu zza jej pleców, ale nie odwróciła się do Iorela. Zanotowała za to w pamięci imię czarnowłosego elfa. — Myślałam, że „nie potrzebujecie tu takich, jak my” — dodała z przekąsem, naśladując ton Lisa. Uwagi o byciu dupkiem nie skomentowała, uśmiechnęła się tylko pod nosem i przez moment cieplej pomyślała o Iorelu. Zdziwiło ją jednak, że elf z taką otwartością wyraża swoją niechęć do towarzysza broni. Jeśli nie darzyli się szacunkiem, jak mogli na sobie polegać w walce?
Patrzyła za Lírionem, który zbliżył się do wciąż rozwścieczonego półelfa, jakby arogancka postawa i sarkastyczne słowa były magicznym zaklęciem pozwalającym zapanować nad światem. Chwilę później przekonał się, jak bardzo się mylił. Za sprawą Sharianna, który pełen dobrych chęci pragnął powstrzymać dalszy rozlew krwi w obozie, elfy posypały się jak domino. Pasiasty Scoia’tael wpadł na innego, ten puścił półelfa, a półelf runął na Lisa.
Zwrócona teraz przodem do Tildy twarz Rhaedrina, jego dzikie spojrzenie, uświadomiły jej, że mężczyzna nie był wystraszony. On pałał żądzą mordu. Był w amoku, jaki nieraz widziała u zalanych zakapiorów szczególnego sortu, którzy parę razy do roku trafiali pod strzechę „Złotego Kura”. Na takich był tylko jeden sposób, o ile nie miało się chęci na przepychanki ze strażą albo pokątne pochówki: należało czym prędzej zgasić im światło.
— On go zatłucze — powiedziała do siebie, patrząc, jak Rhaedrin zawisł nad Lírionem. Zatłucze, a potem dobierze się do reszty, aż go nie wykrwawią, a na koniec kto za to wszystko zapłaci, myślała, rozglądając się gorączkowo. Oczywiście Matilda. — Szybko — rzuciła do Iorela — bierz wiadro z wodą! Odwrócę jego uwagę, a ty w niego luń!
Nie oglądając się na elfa, pobiegła w stronę rozwścieczonego „brata” i leżącego na ziemi Lisa. Po drodze zdjęła płaszcz, spod którego posypały się resztki ziół, poprzyczepiane do kubraka. Przemknęła bokiem i zaszła Rhaedrina od flanki.
— Hej, kawalerze! — zawołała do niego, wywijając płachtą, by zwrócić na siebie jego uwagę. — Posłuchajże pieśni rusałki!

Na złocistej fajerce
spalę różową różę,
czarne pióreczko kurze
i jedno bijące serce

Tilda wywinęła piruet, niezbyt udany, bo bez obciążenia, do którego przywykła podczas wykonywanie podobnych ewolucji. Nie ustawała jednak w wysiłkach utrzymania uwagi Rhaedrina.

Nikogo nie otruję,
nikogo nie zabiję,
serce to jest niczyje,
jest ono tylko — moje

Zrobiła kilka kroków w tył i w bok, by jeszcze bardziej odciągnąć półelfa od Lisa.

Gołębia nie zaduszę,
me czary są bezkrwawe,
w czarodziejską potrawę
wrzucę mą własną duszę
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 16
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 29 wrz 2024, 19:48

Nagły cios Rhaedrina spadł na Czarnego Lisa z siłą, której ten absolutnie by się nie spodziewał. Ból wypełnił jego lewe ramię, odbierając mu na chwilę oddech i równowagę. Upadek był szybki i brutalny – plecy uderzyły o ziemię z głuchym dudnieniem. Przez krótką chwilę Lírion leżał oszołomiony, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Szok jednak szybko ustąpił miejsca rosnącemu gniewowi. Złość wlała się w jego żyły, rozchodząc się po całym ciele, jak ogień trawiący wszelkie inne doznania, wypalając ból, który jeszcze przed chwilą pulsował w ramieniu. Musiał wstać, musiał działać. Instynktownie, sprężystym ruchem podniósł się z ziemi. Kiedy wstawał, dostrzegł coś, co w pierwszej chwili wydało mu się iluzją.
Grabarka.
Dhu'Fae poczuł, jak jego wzrok mimowolnie na moment koncentruje się na jej sylwetce, jakby otoczenie straciło wyrazistość, a czas na chwilę zwolnił. Jej uczestnictwo w tej scenie było zaskakujące, wręcz absurdalne – wybiegła naprzeciw Rhaedrinowi, który wciąż kipiał od dzikiej furii, a jego postawa wyraźnie wskazywała na gotowość do ataku. To, co jednak całkowicie wyrwało go z oszołomienia, to jej głos. Zaczęła śpiewać. Jej usta poruszały się. Delikatna melodia kontrastowała z brutalnością tego, co się działo. Szok. To było irracjonalne. Lírion na chwilę zamarł, jego serce biło mocno, jakby nie mogło pojąć tego, co właśnie widział.
Mimo oszołomienia, Lis nie miał czasu na analizę sytuacji – musiał działać. Coś innego zwróciło jego uwagę, coś, co przyspieszyło jego puls. W oczach Rhaedrina dostrzegł coś złowrogiego, szaleństwo, które sprawiało, że półelf przypominał bardziej bestię niż człowieka. Dzika furia zalewała jego oblicze, jego wzrok był mętny, jakby nie widział już rzeczywistości wokół siebie. Był w stanie, w którym Lírion widział wielu wojowników – szaleńczym, niemal berserkerskim. Nie wyglądał, jakby miał jakiekolwiek zahamowania. Wręcz przeciwnie – wyglądał, jakby był gotów rzucić się na kogokolwiek, kto stanie na jego drodze, niezależnie od konsekwencji.
Lis wiedział, że nie ma czasu na myślenie, a każda chwila zwłoki mogła zaważyć na wszystkim. Zacisnął zęby tak mocno, że aż poczuł napięcie w szczęce. Ręka, jakby miała własną wolę, sięgnęła do pasa. Sztylet, który zawsze miał przy sobie błysnął w jego prawej dłoni. Chłód metalu przeszył jego palce.
– A d'yaebl aep arse!– syknął przez zaciśnięte zęby, jego głos był przesiąknięty wściekłością, która wypełniała go od środka.
– Pomóżcie mi go złapać! – krzyknął do elfów, które stały obok, wyraźnie zdezorientowane, licząc na to, że któryś z nich również zdecyduje się w końcu również zainterweniować. Jego głos, choć pełen napięcia, pozostawał ostry i chłodny. Desperacja tliła się gdzieś głęboko, ukryta pod pozornym spokojem, jak tlący się ogień, który mógł w każdej chwili wybuchnąć. Nie mógł pozwolić sobie na okazanie słabości.
Nie zwlekając dłużej, Lírion zrobił krok naprzód, jego ciało napięło się jak struna, gotowe do działania. Jednak zamiast rzucać się do bezpośredniego ataku, postanowił wykorzystać zamieszanie, które zapanowało wokół. Wiedział, że frontalne uderzenie mogłoby zostać łatwo przewidziane. Obserwował każdy ruch półelfa, kalkulując w myślach najmniejsze zmiany w jego postawie. Zamiast atakować, cicho przesunął się na bok, próbując nie skupiać na sobie uwagi Rhaedrina. Starał się zyskać lepszą pozycję, z której byłby w stanie zadać półelfowi ewentualny cios nożem w bok.
Ilość słów: 0
Obrazek

Shariann
Awatar użytkownika
Posty: 8
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:53
Miano: Shariann Hiseerosh
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Shariann » 04 paź 2024, 11:38

Bliższe spotkanie twarzy z ziemią niczym nowym nie było. Shariann wypluł piach, łapiąc głębszy oddech, tuż przed poczuciem kolejnego ciężaru. Nie winy ani nie wstydu, a całej wagi towarzysza, który padł na jego plecy. Elf jęknął głośno przytłoczony ciężarem. Nagromadzone w płucach powietrze uciekło rychło, przez moment obdzierając mężczyznę z oddechu. Na tyle ile mógł, próbował wyswobodzić się spod towarzysza, nieco nieskładnie przebierając rękoma. Panujący wokół chaos nie napawał optymizmem. Z każdą chwilą sytuacja zaogniała się, kolejna tragedia była na wyciągnięcie ręki. Na domiar złego, nikt szczególnie nie wydawał się skory do przepychanek siłowych z "wygranym" pojedynku. Zrzucając z siebie kompana, na czworakach doczłapał się do wymierzającego cios Rhaedrina. Widok mogący wzbudzić wiele śmiechu, gdyby nie fakt, w jak niekorzystnej sytuacji znaleźli się wszyscy wokół.
Shariann nigdy nie uznawał siebie za szczególnego wojownika. Fakt, potrafił łukiem niejednego człowieka trafić, jednak gdzie mu do bitki. Ryzyko jednak ryzykiem, ktoś musiał poświęcić się co by reszta, bardziej kompetentna w tym zakresie, mogła przemyślanie zadziałać. Dlatego korzystając z skupienia na Lírionie, sięgnął obiema dłońmi do kostek półelfa, by mocnym ruchem pociągnąć go na ziemię. Ot co, nie będzie przecież sam tak leżał. Do spiczastych uszu dotarła pieśń grabarki, jednak nie miał czasu by wsłuchać się w jej brzmienie. Poczuł ukłucie dezorientacji, gdy to nastąpiło. Szczerze wątpił, by rozjuszonego mężczyznę miało powstrzymać podśpiewywanie. Ah te kobiety, zawsze chcą być w centrum uwagi, licząc że wdzięki są remedium na każdy problem.
Teraz!
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 06 paź 2024, 16:44

Oczywiście. Oblać wodą. Zapamiętam.
Iorel skinął lekko głową Tildzie, choć nie uczynił najmniejszego ruchu. Oparł się nonszalancko o jej wóz, celebrując losy potyczki, w której nie brał udziału. Widowisko, co prawda, zapowiadało się dłuższe, bardziej spektakularne.
I zapowiadało się, że jeszcze potrwa.
Shariann, w całej swej porywczości, zbyt prędko pożałował decyzji o złapaniu niewolnika. Gdy po raz wtóry wyciągnął ręce, w lewym oku rozbłysło mu nagłe, palące światło. Wkrótce później te zaczęło ustępować odrętwieniu tej samej strony twarzy. W głowie zaś poczęło mu momentalnie szumieć jak po mocnej gorzałce.
Rhaedrin, kopiący jak opętany, szukał kolejnych celów, lecz jego nogi odnajdywały tylko powietrze. Testował cierpliwość Aarendila, który zza jego pleców zaciskał ramiona na szyi ofiary. Elf, z napiętym wyrazem twarzy, poprawiał uścisk, jednocześnie grzebiąc przy pasie, najwyraźniej czegoś szukając. Tymczasem Dhu’Fae podchodził od boku, skryty, niczym cień, gotów do działania. Może i zdołałby w końcu coś zdziałać, gdyby nie mistrz.
Podszedł zdecydowanym krokiem, stanął za Rhaedrinem i, bez zbędnych ceremonii, wymierzył mu cios w potylicę. Półelf, jak rażony piorunem, zwiotczał i osunął się w ramiona Aarendila. Ten, poczuwszy zwiększony ciężar, puścił go bez słowa, pozwalając ciału opaść z głuchym pluskiem w błoto.
Niedźwiedź nie ruszał się.
Jak żyję, nie widziałem nigdy podobnej błazenady — wycedził Valenor przez zaciśnięte zęby. Lírion, stojący nieopodal, nie przypominał sobie, by kiedykolwiek widział go w takim stanie. Nos starszego elfa dyszał, jakby był gotów pluć ogniem, a spojrzenie piorunowało wszystkich wokół. — Ty — zwrócił się do Tildy, a dziewczyna poczuła, jak spojrzenie Valenora wgniata ją w ziemię — zajmiesz się nim. Do czasu aż wrócimy. A ty — skierował się w stronę Lisa — pójdziesz ze mną. Bez zwłoki.
Nie czekał na reakcje, nawet się nie odwrócił. Ruszył ku grocie, gdzie przeniesiono ciało Nerre.
W środku, półmrok wąskich korytarzy rozświetlały przymocowane do ścian pochodnie. Elf szedł przez siebie, nie zważając na mijane odnogi, schodząc niżej naturalnym zejściem, aż w końcu znalazł się w jamie wielkości małej komnaty. Na stole spoczywał poturbowany elf, a tuż nad nim pochylał się Eremil, o smukłej sylwetce, biały jak kość, o równie jasnych włosach spiętych w ciasny warkocz. Przywódca komanda nosił zielony kubrak, wzmocniony skórzanymi naramiennikami.
Duże, niebieskie oczy nie podniosły się, gdy do środka zawitał Dhu’Fae i Valenor. Obserwowały apatycznie ciało spod ciemnych, grubych brwi.
Nie żyje — oznajmił chłodno, ostentacyjnie zamykając urękawiczoną dłonią oczy chłopaka.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dhu'Fae
Awatar użytkownika
Posty: 16
Rejestracja: 28 sie 2024, 15:58
Miano: Czarny Lis
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Dhu'Fae » 06 paź 2024, 20:53

Całe ciało Lisa drżało od tłumionych emocji, które nieustannie kipiały w nim od momentu, gdy Rhaedrin bezceremonialnie powalił go na ziemię. Wściekłość rozgrzewała jego wnętrze, narastała z każdą sekundą, wypełniając umysł jedną myślą: zabić. Jego ręka już unosiła nóż, gotowa na wyładowanie furii. Nim ostrze opadło, ktoś zbliżył się i wymierzył cios w potylicę półelfa z siłą, która zaskoczyła Czarnego Lisa. Rhaedrin runął na ziemię, jak bezwładna kukła, jego ciało zanurzyło się w błocie. Lírion zmrużył oczy, śledząc rozwój sytuacji. Jego wzrok powędrował ku twarzy Valenora. To on pozbawił półelfa przytomności, bez cienia wahania. Było w tym geście coś surowego, coś gniewnego, a zarazem coś, czego Czarny Lis nie spodziewał się zobaczyć w oczach swojego mentora. W jego spojrzeniu tliło się coś nieznanego, jakby Valenor wyrażał emocje, których Lírion nigdy wcześniej u niego nie dostrzegł.
Lis wziął głęboki oddech, czując, jak wściekłość powoli opada, zmieniając się w coś innego, ciężkiego do nazwania. To uczucie nie mogło być po prostu wygaszone – było jak rozżarzone węgle, tlące się pod popiołem, czekające na nowy podmuch wiatru, by znowu rozgorzeć. W tej ciszy, która nastąpiła po burzy, gniew ustępował miejsca czemuś bardziej nieuchwytnemu, głęboko zakorzenionemu w jego duszy. Może to była frustracja, a może nawet poczucie wstydu, wynikające z braku kontroli nad sytuacją i swojej nieuwagi. Słowa Valenora dotarły do niego jak przez mgłę, ich znaczenie wydawało się odległe, zniekształcone przez chaos, który rozpętał się w obozie. Każde słowo brzmiało jak echo w jego głowie, przesuwające się po granicach jego świadomości. Jego myśli wędrowały, próbując zrozumieć, co tak naprawdę oznaczało to, co się wydarzyło. Na bardzo krótką chwilę zgubił coś więcej niż tylko kontrolę nad sytuacją; zgubił pewność siebie, którą zawsze pielęgnował jak tarczę chroniącą go przed światem.
Rzucając krótkie spojrzenie w stronę grabarki, bez słowa ruszył za Valenorem do jamy, pozostawiając za sobą inne elfy i zamieszanie, które wybuchło w obozie. Pomimo pozornego spokoju i pewnego chodu, w jego myślach kłębiły się obrazy, chaotycznie roztrząsając każde wydarzenie, każdą decyzję, jakby były niewypowiedzianymi oskarżeniami. Z każdym krokiem ciężar odpowiedzialności za tamto nieudolne przedstawienie coraz bardziej go przytłaczał. Na ile to on był odpowiedzialny za to, że sytuacja wymknęła się spod kontroli?
Razem z mistrzem weszli do ciemnej jamy, gdzie mrok zdawał się niemal namacalny, otaczając ich jak ciężki płaszcz. Wnętrze groty tonęło w półmroku, a wąskie korytarze rozświetlały przymocowane do ścian pochodnie. Każdy krok Líriona niósł echo w ciasnych przestrzeniach, a myśli krążyły w jego umyśle jak wściekłe węże, wciąż napierające, nie dając mu chwili wytchnienia. Z każdym krokiem, mijając odnogi tunelu, frustracja w nim narastała, zmieniając się w niepokój, który zasnuwał mu duszę.
W końcu znaleźli się w jamie przypominającej małą komnatę. Powietrze było ciężkie, przesycone zapachem krwi, ziemi i wilgoci. Dhu’Fae zatrzymał się nagle, czując, jak coś ciasno zaciska się wokół jego serca. Zamarł, usłyszawszy głos Eremila. Jego wcześniejsze obawy okazały się prawdziwe. Nerre, jego kompan leżał martwy na stole. Lis nie znał go zbyt dobrze. Młody elf był jak na jego gust trochę zbyt wesoły, co czasami działało mu na nerwy. Wymienili kilka zdań podczas treningów kiedy ćwiczyli strzelanie z łuku. Choć Lírion nie darzył go szczególną sympatią, strata członka komanda, zwłaszcza w takich żałosnych okolicznościach była trudna do zniesienia. Lis starał się wyglądać na niewzruszonego, ale ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń, oparł się o wilgotną ścianę jaskini, czując chłód na plecach, który przeszył jego ciało jak zimny dreszcz.
Ale to nie zimno powodowało ten dreszcz – to gniew i coś, czego nie chciał dopuścić do siebie: poczucie winy? Czy naprawdę mógł to czuć? W głębi duszy, choć tylko przez chwilę, Lírion poczuł ciężar odpowiedzialności, który osiadł na nim. To on wydał polecenie, to pośrednio on popchnął Nerre w wir tej walki. Jego decyzje doprowadziły do tego momentu. Śmierć młodego elfa była nieodłączną częścią tej gry, którą prowadził, myśląc, że kontroluje wszystko. Ale teraz, patrząc na martwego towarzysza, uświadomił sobie, że nie miał żadnej władzy nad tym, co się stało. Może rzeczywiście mógł zabić Rhaedrina od razu. A może powinien był tam zostać i cały czas kontrolować sytuację? Takie myśli przemykały mu przez głowę, a ten głos w jego umyśle stawał się coraz głośniejszy, wrzeszcząc o każdym błędzie, o każdym zmarnowanym kroku. Niepokój ściskał go za gardło, ale zaraz potem przypomniał sobie początkowy chaos walki, w którym walczący nawet nie mogli się trafić nawzajem. Ich ciosy były chaotyczne i niezgrabne. Wątpliwości rozpuściły się w gęstym powietrzu, gdy Lírion przywołał w pamięci, jak walka toczyła się w nieładzie, jakby była ledwie zabawą. Jak mógł przewidzieć, że sprawa przybierze tak groźny obrót, kiedy wszystko wydawało się takie proste? Przymknął oczy, przypominając sobie zacięte miny elfów.
Poczucie winy było tylko ulotną myślą, przynajmniej tego by sobie życzył... Szybko zdusił je w sobie, zagłuszając ten głos rozumem i chłodnym rozsądkiem. To nie moja wina– pomyślał, próbując uspokoić sumienie, choć w głębi siebie czuł jakby to było kłamstwo. Każdy podjął swoje decyzje. Dhu’Fae w tamtej chwili, tylko pociągał za kilka sznurków. W tej chwili jednak, z ciężarem w sercu, wiedział, że nie ucieknie od konsekwencji – ani teraz, ani nigdy.
— Powinienem był po prostu go zabić – wyszeptał w końcu, myśląc o Rhaedrinie, a jego głos drżał lekko, jakby jakiekolwiek słowa były trudniejsze do wypowiedzenia, niż chciałby przyznać. Czuł, jak fale złości i poczucia winy zalewają go na zmianę, niczym przypływ i odpływ, które nie pozwalały mu złapać oddechu. Im bardziej próbował to odsunąć, tym silniejsze było uczucie, że coś w nim pęka, rozszczelnia się. Cień winy pozostawał, nie mógł go całkowicie odrzucić. Nie teraz.
Nie miał jednak wątpliwości – Rhaedrin zasłużył na śmierć. To, co zrobił i jego brak kontroli prowadził ich wszystkich ku katastrofie. A jedyną sprawiedliwością, jaką Lis znał, była krew.
Ilość słów: 0
Obrazek

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 07 paź 2024, 8:54

Wpadam w ciemność jak w jedwabną sieć,
Nici utkane z ciszy, bez końca, bez granic,
Chłód przylega do skóry jak sen, który nie budzi,
Nie ma już bólu, lęku, ani śladu pragnień.

Pajęcze nitki oplatają jak ramiona matki,
Zamykam oczy — nie ma światła, nie ma jutra.
Witam tę pustkę z ulgą w sercu,
Bo cóż więcej mogę stracić, gdy wszystko jest niczym?

Myśli spadają jak krople wody w nieskończonej studni,
Toną w głębinach, gdzie czas i przestrzeń nie istnieją.
Nie boję się tej ciszy, nie boję się końca,
Bo co znaczy życie, jeśli śmierć jest wieczną prawdą?

W tej sieci pająka nie ma ucieczki,
Ale i nie ma potrzeby uciekać — tu jest spokój,
Tu jest pustka, która wypełnia wszystko,
A ja? Ja cieszę się, że już nie muszę walczyć.
Ilość słów: 0

Tilda
Awatar użytkownika
Posty: 14
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:12
Miano: Tilda
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Tilda » 09 paź 2024, 13:11

Zamysł miała dobry, tylko wykonanie nie najlepsze. Ale nie chciała przysparzać bólu już i tak potłuczonemu Rhaedrinowi. Gdyby było w niej mniej naiwności i współczucia, chwyciłaby za szpadel i zrobiła to, co majestatyczny, gniewny elf zrobił, gdy dość się napatrzył na rozgrywającą się w obozie farsę.
Na dźwięk jego głosu dziewczyna skurczyła się w sobie, a kiedy polecił jej zająć się obezwładnionym „bratem”, spuściła oczy i czym prędzej opadła tuż przy półelfie. Ująwszy delikatnie jego głowę, położyła ją sobie na kolanach, a zza pazuchy wyjęła kawałek szmatki i zaczęła wycierać mu twarz z potu, krwi i brudu. Z rękawa wyszperała zebrane po drodze listki mięty, roztarła je w dłoniach i natarła skronie mężczyzny. Nawet jeśli nie pomogło to jemu, to ona poczuła się przez chwilę lepiej. Zapach tego zioła zawsze ją uspokajał.
Kątem oka łypnęła za odchodzącym Lisem i tym, który okazał się być dowódcą rezydujących tu Wiewiórek. Wcześniej sądziła, że to czarnowłosy rządził w obozie. Lekceważące słowa Iorela na temat Dhu’Fae straciły więc nieco na znaczeniu, choć nadal dziwiło ją, że między kompanami, w dodatku tak nielicznymi i w tak delikatnej sytuacji, może być tyle niechęci. Być może nie różnili się od ludzi tak bardzo, jak by chcieli.
Kiedy Lis i Valenor zniknęli jej z pola widzenia, rozejrzała się po pobojowisku. Na widok zapuchniętej twarzy Sharianna, skrzywiła się mimowolnie. Bardzo mu współczuła, bo oberwał rykoszetem, a najmniej na to zasługiwał.
— W porządku? — zapytała pasiastego elfa. — Lepiej przyłóż coś zimnego. A najlepiej zrób okład z arniki. To powinno zmniejszyć opuchliznę, ale na ból lepsza by była gorzałka.
Tilda popatrzyła na niewzruszonego Iorela, opartego o jej wózek. Nie pomógł jej podczas zamieszania, ale nie miała o to pretensji. Widząc twarz Sharianna z bliska i mając w pamięci stan zabranego elfa, przeszło jej przez ochłoniętą myśl, że woda na furię Rhaedrina pomogłaby tyle, co splunięcie na płonącą stodołę.
— Mam jeszcze trochę w bukłaku — powiedziała, wskazując wehikuł ruchem podbródka. — Pod kocem. Dobra, nieoszukana. Częstuj się — zachęciła Sharianna.
Ilość słów: 0

Shariann
Awatar użytkownika
Posty: 8
Rejestracja: 01 wrz 2024, 20:53
Miano: Shariann Hiseerosh
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Shariann » 10 paź 2024, 13:07

Świat zawirował powtórnie, boleśnie dając o sobie znać. Podobno cierpienie stanowiło wyznacznik tego, że wciąż żyjesz. A bolało okrutnie. Shariann objął połowę twarzy dłonią, osłaniając się przed światłem. Na moment wszystko pogrążyło się w ciemności, a dźwięki jakby przygłuchły. Jęknął ginąc gdzieś w tym całym amoku. Całkowicie stracił orientację co dzieje się wokół. Oprzytomniał dopiero w momencie unieszkodliwienia półelfa. Pozwolił sobie zerknąć jednym okiem, unosząc się na kolana. Postawa Valenora wiecznie budziła pewne poczucie niepokoju, gdy tracił cierpliwość. Jego osoba mogła dać dobry przykład, właściwie zdaniem Sharianna takowy prezentowała. Problem tkwił w reszcie. Niedostosowanej, chaotycznej, niezdarnej. Cokolwiek by nie mówić, elf czuł uderzenie nagromadzonego z tyłu głowy wstydu. Pomyśleć, że to nic nowego w jego wykonaniu, znany z powszechnego złego losu, chichoczącego na każdą możliwość podrzucenia mężczyźnie świni. Bez słowa odprowadził spojrzeniem odchodzących.
Spuścił głowę intensywnie wpatrując się w drugą dłoń. Zupełnie tak, jakby miała mu coś ciekawego do powiedzenia. Usłyszawszy kobiecy głos drgnął, początkowo nie wiedząc do kogo zostało skierowane pytanie. Uniósł podbródek, chwilę wpatrując się w lico Tildy z pewnym zmieszaniem. Powoli kiwnął łbem, pozwalając by jasne kosmyki włosów zakryły część opuchniętej twarzy. Narastający ból wadził. Szczęśliwie Shariann przyzwyczaił się do niego na tyle, by zaakceptować swój los bez większego marudzenia.
Bloede... — szepnął całkiem odrywając dłoń od oka. Wizja powróciła do normy. — Faktycznie znasz się na rzeczy — zauważył elf wstając z ziemi. Otrzepał ręce, rozejrzał się po pobojowisku. Zastanawiał się nad stanem Nerre. Z pojedynku nie wyszedł o własnych siłach. Obraz bezwładnej, krwawej lalki ciąganej za sobą był co najmniej mrożący krew w żyłach.
Potrzebujesz jakieś pomocy? — zapytał spoglądając na nieprzytomnego winowajcę obecnych problemów. — Obawiam się, że nasz przyjaciel z tego nie wyjdzie — przyznał cicho, wręcz niechętnie. Pasy na twarzy Sharianna uległy deformacji. Intensywnie przecierane wyglądały bardziej jak brud zmieszany z potem niż faktyczne malunki. Elf zdawał sobie z tego sprawę, toteż zamierzał oczyścić twarz i skorzystać z hojnej propozycji Tildy. Powoli ruszył do wozu, nie racząc Iorela spojrzeniem. Nie musiał, by wiedzieć co myśli. Bez zastanowienia wygrzebał spod wspomnianego koca bukłak i powrócił do kobiety niewiele myśląc.
Dziękuję — Skinął głową w ramach wdzięczności. Długo czekać nie musiała, by zachłannie wypróbował smak nieoszukanej gorzałki. Wiedzieć nie mogła iż sam Shariann ledwo co opierał się uzależnieniom. Jak to się działo, sam nie wie. Po nijako ucieczce od małżeńskich problemów wpadł w niezły ciąg alkoholowy. Teraz potrafił kontrolować własne potrzeby, ale pieczenie w przełyku zawsze dawało mu pewne uspokojenie myśli.
Przypominasz mi kogoś. Może poza drobnymi wyjątkami. — Uklęknął przy ciele Rhaedrina amatorsko oceniając jego rany. — Straciłem starą wprawę. Teraz głównie zabijam. I tworzę — westchnął obserwując czy Tilda nie czuje się przy nim jakoś specjalnie skrępowana. Milczek zaczął mówić, więc to dobry znak. — Shariann. Wygląda na to, że zostaniesz z nami na dłużej.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2456
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Góry Sine

Post autor: Dziki Gon » 11 paź 2024, 21:27

Powinieneś — przyznał gorzko Starszy, podsuwając sobie krzesło, na które ciężko opadł. Schylił się i podniósł srebrny puchar, niewidoczny dotąd dla gości. Pokręcił jego zawartością, po czym, nie mówiąc ani słowa, upił mały łyk. Rozsiadł się na krześle, a jego kark niemalże przewiesił się przez oparcie. — Obaj jesteście tak samo winni. Młody Nerre nie żyje — dodał po chwili, spuszczając wzrok na ciało. — Dołączył do nas przed enn'esseth. Chudy jak patyk, z językiem spuchniętym od jedzenia kory. Uciekł przed jednym z pogromów, nie pomnę już którym. Zaszył się w górach, szedł tak daleko, jak tylko nogi zdołały go ponieść. Przygarnęliśmy go jak swojego. Nauczyliśmy szyć z łuku, choć spłodził go elfi tabor i bliżej mu było do pudru niż cięciwy. Poczciwe dziecię. Hen Ichaer aen meven. Ess'tuath.
Eremil uniósł puchar w niemym toaście, nie zważając na to, że wypije go sam. Wychylił go do dna, wstał i podszedł do małego sekretarzyka. Wyciągnął zwitek pergaminu i bez słowa podał go Valenorowi. Ten wziął go w wyciągnięte dłonie, w milczeniu wpatrując się w Eremila. Po chwili rozwinął kartkę i zaczął czytać.
Va'esse deireádh aep eigean! — syknął, spoglądając raz na pergamin, raz na Eremila. — Czyli jednak. Ostrzegałeś, że tak się stanie.
Aen’dhiel — potwierdził białowłosy elf, siadając ponownie. — Bajecznie piękna Enid an Gleanna wzywa. Koniec górskiej wojaczki, Valenorze, nadchodzi odwilż. Czas powrócić na równiny Dol Blathanna.
Zamierzasz spełnić jej życzenie?
Nie.
Eremil wyszczerzył zęby jak upiór.
Prędzej zbratam się z dh’oine niż ją wesprę. Demawend to nie mój problem. Moja ojczyzna jest tutaj.
Zapadła cisza. Patrzyli na siebie, jakby każde z nich oceniało decyzję drugiego. Po chwili Eremil zwrócił się do Lisa.
Musimy przywrócić w obozie rygor. Jest nam teraz bardziej potrzebny niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego winnego powiesisz jutro o świcie. Każ dziewczynie pochować ciała. A potem niezwłocznie wyruszysz, by zbadać aktywność ludzi, o której wspominał ci Valenor. Weźmiesz ją ze sobą. Ją, Sharianna, Iorela, Faelivrina… i Elenwë. Jeśli grabarka będzie sprawiać problemy, zabij ją. Tak czy inaczej, nie chcę jej tu w obozie.
Dhu’Fae znał wszystkie z wymienionych imion. Faelivrin był wiernym towarzyszem Iorela, częścią stałej drużyny zwiadowczej, a Elenwë była elfką, która rywalizowała z Lírionem o wpływy w strukturach dowódczych obozu. Lis nie miał wątpliwości, po co Eremil dodał ją do składu. Chciał, by była jego oczami albo chciał sprawdzić, które z nich lepiej sobie poradzi z zadaniem. A może jedno i drugie.
Lírionie. Nie zawiedź mnie. — dodał starszy, odprawiając go.

***
Rhaedrin otworzył oczy, a pierwsze, co poczuł, to przeszywający ból, jakby jaskrawy blask nieba wniknął wprost do jego czaszki, aż po potylicę. Po chwili zauważył niewyraźny cień nad sobą, który wkrótce przybrał kształt twarzy. Nie była to twarz elfki, ani też szczególnie urodziwa. Wręcz przeciwnie, jej brzydota go zaskoczyła. Przed utratą przytomności słyszał kogoś śpiewającego o złocistej fujarce. To musiała być ona.
Zreflektował się. Znowu stracił kontrolę, znowu pozwolił, by szał nim zawładnął. Ataki zdarzały się półelfowi coraz rzadziej i za każdym razem naiwnie wierzył, że w końcu zdołał nad nimi zapanować. I za każdym razem mylił się. Im starszy się stawał, tym silniejsze były te ataki, a luki w pamięci coraz większe i bardziej bezczelne.
Poczuł, że leży na czymś miękkim. Czy to były kolana tej brzyduli? W powietrzu unosił się delikatny zapach mięty.
Wcale mi nie jest przykro — odezwał się głos. Rhaedrin, w przeciwieństwie do Tildy i Sharianna, nie wiedział, do kogo należał.
Czyli starszego elfa, który miał jedno oko i brakowało mu połowy ucha po prawej stronie głowy. Te ubytki skrywał pod głęboko naciągniętą futrzaną czapą, ozdobioną wiewiórczym ogonem. Elf nazywał się Isilwen. Towarzyszył mu Aerendil – ten sam, który wcześniej dusił pięściarza.
Autor słów bezceremonialnie odepchnął obcasem Tildę, tak że upadła na plecy, a następnie przewrócił bezbronnego Rhaedrina na brzuch i zaczął go wiązać.
Wcale mi nie jest przykro — powtórzył, zgrabnie plącząc linę wokół jego ciała.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Rhaedrin
Awatar użytkownika
Posty: 19
Rejestracja: 06 wrz 2024, 20:06
Miano: Rhaedrin
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Góry Sine

Post autor: Rhaedrin » 12 paź 2024, 10:05

Wynurzył się z głębin nieistnienia na powierzchnię życia, które byłoby piękne, jeśli powitałoby go jedynie bólem. Otwarte oczy półelfa natychmiast zamrugały jak oszalałe w reakcji na światło wwiercające się bodźcami w mózg niczym ostre gwoździe. Chwilę później coś wyszło z tego światła albo odsłoniło się pod jego wpływem. Szkaradny ryj. Ohydna, obwisła, szpetna morda wywołująca odruchy wymiotne, a na pewno wyraz obrzydzenia na twarzy wymęczonego pięściarza, który musiał odwrócić wzrok. Wybrał widok ziemi. Ta zabłocona, pewnie skrywająca pod swoimi fałdami robactwo, bród i świeżą krew, była milsza oku, niż to ożywione i śpiewające o złotych fujarkach tałatajstwo. Pachniało miętą, lecz co zmienia piękny listek w kupie gówna?
Pobudzony, chociaż obolały oraz zdegustowany, zaczął odkopywać wspomnienia. Wkrótce przypomniał sobie, gdzie się znajdował. Był pojmanym więźniem. Chciano sprawdzić jego zdolności bojowe, wystawili na przeciw niego dzieciaka. Ten uderzał kijem, z każdym trafionym uderzeniem nęcił krwawy instynkt niewolnika. Zbudził go, potwora w pierwszej kolejności pożerającego jaźń swego nosiciela. Co było dalej?
— Ugh! — zareagował boleśnie, gdy znowu ktoś go dzisiaj więził. — Co się stało z chłopakiem?! — gwałtownie zapytał, kierując słowa w przestrzeń, niżeli do kogoś konkretnego. — Chcieliście walki, dostaliście ją! Chcieliście jej! — dodał, bardziej z potrzeby wyładowania frustracji, niż realnego dialogu.
Rhaedrina zaczął ktoś związywać, przy okazji ględząc, że nie jest mu przykro. Powtarzał się jak zachlany w trupa poeta, a to jedynie wzmagało poczucie irytacji w pojmanym. Podskórnie wiedział, że był po pas zanurzony w gównie kłopotów i nie mógł sobie pozwolić na jakąkolwiek pasywność, ale też wiedział, że jeśli wyrwie się do ataku, mogą go natychmiast spacyfikować. Niebieskooki zabił frustrację bólem, zaciskając zęby na wargach aż do krwi.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław