Brama Mytnicza

Obrazek

Ponura i zabłocona miejscowość położona wśród bagien, a przy najważniejszym temerskim szlaku handlowym. Utrzymująca się z ceł i danin, dająca zatrudnienie armii poborców i mierników. Pozostałe przychody pochodzą z podmiejskich salin i rybnych stawów.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2254
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Brama Mytnicza

Post autor: Dziki Gon » 28 sty 2021, 13:58

Obrazek Brama Mytnicza zawdzięczającą swą nazwę sąsiadującej z nią królewskiej kwesturze, położona jest we wschodniej stronie miejskich murów. Nad głównymi wrotami góruje niewysoka wieża na planie kwadratu nakryta dwuspadem, z trójkątnym naczółkiem od frontu oraz dwoma okienkami rozmieszczonymi powyżej portalu wjazdowego. Poprzedza ją niższe przedbramie, z którym łączy ją murowany, niezadaszony przelot, do którego prowadzi mostek przerzucony przez zasilaną wodą z pobliskich rzeczek fosę. Kupcy i eskporterzy z Mariboru i Carreras zmuszeni są wjeżdżać do miasta właśnie przez nią, zaś zaraz po jej przekroczeniu, do udania się do budynku kwestury w oczekiwaniu na kontrolę oraz towarzyszące jej formalności. Wielu z nich jak na stracenie, ustawiając się wozami w długie kolejki poczynające się już po drugiej stronie murów.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2254
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Brama Mytnicza

Post autor: Dziki Gon » 10 mar 2023, 19:49

Eist miał szczęście. Być może były to przeprosiny od losu, za wcześniejsze powitanie, jakie zgotowało mu miasto.
Po opuszczeniu gospody wrócił się po swoich śladach pod królewską kwesturę, gdzie nie tylko zastał rzeczonego łowczego. Pomimo wczesnej pory, zastał go także w doskonałym humorze.
Doriański łowczy był niewysokim, wąsatym mężczyzna w średnim wieku. Pomimo tego ostatniego nie doczekał się jeszcze ani śladu siwizny w swojej smoliście czarnej czuprynie, ani wydatnego brzuszyska — był suchy jak przypalona skwarka, może trochę mniej opalony.
Rozkładając się za wystawionym na zewnątrz stołem, usłanym paroma glejtami i wyprawionymi zajęczymi skórami, uśmiechnął się do zbliżającego się Eista, uśmiechem szerokim, lecz mimo to ledwie zauważalnym z powodu obfitego, zachodzącego na usta wąsa.
Przedstawił mu się jako Gerolf zwany Rolfem. Ruberda, jeżeli Eist zechciał o nim wspomnieć przy introdukcji, kojarzył, a jakże. Lub odrzekł tak tylko przez grzeczność, albowiem nie rozwijał wątku, szybko zmieniwszy temat. Eist nie potrzebował jednak powoływać się na żadne rekomendacje, by zasłużyć na uwagę i wylewność łowczego.
Łuku porządnego ci nie trza, młody? — zagaił, a usłyszawszy, że Cintryjczyk przychodzi za pracą, pokiwał rozumiejąco głową, dając sobie chwilę czasu na zastanowienie.
Pozwolenie na kaczki wydam najwcześniej w sierpniu, jak skończą się toki. Czaplę ustrzelić dozwalam, byle nie matkę z małymi. Poza tym zapotrzebowania na dziczyznę nie mam. Chyba że na bobrze pluski. Akurat potrzeba ich trochę wytępić, a kilka karczem w mieście odkupi je za dobrą cenę, zainteresuj się tym, jeśli masz smykałkę do traperki. Rogi i insze trofea skupię od ciebie osobiście, ale pierwej popracuj dla mnie z czymś mniejszym, żebyśmy mieli jasność, na czym stoimy, ano.
Gerolf zwany Rolfem, pochylił się na zydlu, w zamyśleniu trąc brew, niewiele mniej krzaczastą od wąsa poniżej.
Dla porządku muszę zapytać: z łuku dobrze szyjesz? Jak u ciebie ze znajomością tropów i sprawiania zwierzyny? — Starszy łucznik podniósł wzrok na młodszego, a tamten zaraz dostrzegł w nim wesoły błysk. — A zresztą. Nie ma co strzępić języka po próżnicy. Nikogo nie ma w pobliżu, to możesz pokazać jak u ciebie z celem.
Rolf podniósł się z siedziska, otrzepawszy spodnie i poprawiając trójrogą czapkę z piórkiem, która już z daleka zdradzała jego profesję. Otrzepawszy i poprawiwszy, wyciągnął palcem w kierunku ustawionych pod murem kwestury skrzyń, wskazując najwyższą, znajdują się na szczycie bezładnego stosiku.
Weź no szyp i strzel no w tę skrzyneczkę. Nie bój się, w środku są tylko stare pakuły. Jak nie wyjdziesz dalej niż za stół i jej dosięgniesz, pogadamy o zezwoleniu. Co? Podołasz? — zapytał z uśmiechem, wychodząc zza blatu i stając obok młodzieńca.
Ilość słów: 0

Eist Cintryjczyk
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 02 gru 2022, 18:44
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Brama Mytnicza

Post autor: Eist Cintryjczyk » 16 mar 2023, 16:07

Dochodząc do kwestury, Eist wygładzał ciągle jeszcze wygniecione od wożenia w jukach szare spodnie i granatowy dublet. Dawno nie miał na sobie tych ciuchów. Ale gdy w karczmie poszedł do wynajętej izby, postanowił nie wkładać przeszywanicy i w ogóle zrzucić podróżne odzienie. W związku z tym, że pozbył się już niemal wszystkich drobnych, przy okazji przebierania się przerzucił do sakiewki pięć talarów, które ukryte miał w bucie. W zmienionym stroju, z mieczem i łukiem przy boku, ruszył pod kwesturę, pod która liczył, że spotka łowczego.
Na szczęście jego nadzieje nie były płonne. A do tego łowczy okazał się całkiem wesołym i otwartym na współpracę jegomościem. Przez to Cintryjczyk tym bardziej skupił się na rozmowie z nim i przestał rozpamiętywać zdarzenia sprzed Czarnego Kota.
Bardziej niż nowego łuku, potrzebuję teraz pracy, w której na niego zarobię — odpowiedział Eist na pytanie Gerolfa. — Dlatego też do was przychodzę.
Słysząc o tym, że polować mógłby na czaple i bobry, Cintryjczyk był zadowolony. Skoro w karczmach zapotrzebowanie jest na bobrze pluski, to je będzie do nich dostarczał, a futra będzie mógł zostawić dla siebie, albo sprzedać miejscowym kuśnierzom. Tak czy owak, powinien być w stanie zarobić na tym. Z resztą liczył, że na czaplach też. Jak podejrzewał, przynajmniej część doriańskich rzemieślników zechce trochę ich piór do produkowanych przez siebie rzeczy — strojów, kapeluszy, czy czego tam jeszcze nie wymyślą. A choć jelenie, nie mówiąc już o łosiach, dawno pozbyły się poroża, to miał nadzieję, że i na ich zrzuty uda mu się natrafić wśród stawów i dostarczyć łowczemu.
Za tropem pójdę i sztukę strzelę jak trzeba, jeśli o to wam chodzi — Eist celowo pominął kwestię sprawiania upolowanej zwierzyny, bo nie nie radził sobie z tym najlepiej. Co prawda udawało mu się zazwyczaj zdjąć ze zdobyczy skórę, nie niszcząc jej przy tym. Jednak żaden szanujący się myśliwy, czy traper, nie uznałby tego za fachowo wykonaną robotę i nie pozwoliłby sobie na marnotrawstwo przez pozostawienie na skórze tyle mięsa.
Jesteście pewni, że nie będą mieli nic przeciwko strzelaniu tutaj — mówiąc to, Cintryjczyk wskazał ruchem głowy w stronę krzątających się przy bramie do kwestury strażników. — Żeby nie pomyśleli, że tu jakiś napad szykujemy, ha, ha, ha.
Po tych słowach Eist stanął za stołem, zgodnie z sugestią Gerolfa, rzucił na blat rękawice i kapelusz i wziął do ręki łuk. Sprawdził łęczysko i cięciwę, której nie zdążył jeszcze zdjąć po podróży, a następnie sięgnął po strzały. Wyjął z kołczana trzy na chybił trafił i dokładnie obejrzał ich opierzenie. Wybrał tę, która wydawała się mieć najlepsze lotki.
A więc w tą skrzynkę mówicie? — zapytał Eist, wskazując głową na cel. — No zobaczymy…
Łucznik stanął stabilnie, w lekkim rozkroku, nałożył strzałę na cięciwę i utkwił wzrok w celu. Po trzech głębokich wdechach wstrzymał powietrze, podnosząc i naciągając jednocześnie łuk. Zastygł w pozycji na kilka uderzeń serca, po czym zwolnił cięciwę, wypuszczając jednocześnie powietrze.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Szanse jedne na milion spełniają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.
Terry Pratchett

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2254
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Brama Mytnicza

Post autor: Dziki Gon » 20 mar 2023, 2:57

Łowczy zachichotał na sugestię młodego łucznika o napadzie.
Oj, żebyś ty wiedział… Kilka tygodni nazad myśmy tu mieli głośną sprawę ze zbójcami, co to byli napadli na konwój wiozący zebrany podatek. Sam przy tem byłem, bo mię zawezwali do oględzin miejsca i sprawdzenia tropów… No, ale przykaz mam, żeby za dużo o tym nie gadać dla dobra kweresu. Nic to, obaczmy lepiej, czy strzelasz lepiej od tych gamoni z Bukowiny, co przyłażą do mnie z leszczynowymi łuczkami. A jeden, ohoho, jeden to był dobry, bo nawet z procą! Ale, ale. Nic już nie mówię, zajmij sobie pozycję i przymierz.
Zdjąwszy z siebie część przeszkadzającego oporządzenia, Eist przygotowywał się do strzału. Gerolf, zgodnie z obietnicą, milczał, ale widząc jego przezorność, nie powstrzymał się od ukontentowanego pokiwania głową i zachęcenia go lekkim uśmiechem, którego skupiony na wyborze odpowiedniego pocisku Eist nie miał szansy zobaczyć.
Stanął pewnie i naciągnął, odliczając w myślach trzy wdechy i skupiając się na celu. Poczuł cięciwę napierającą na palcach, pod wpływem naciągu łuk zmienił kształt, wyginając nieco obydwa ramiona.
Cintryjczyk wypuścił strzałę razem ze wdechem. Cięciwa syknęła, strzała świsnęła, grot stuknął o skrzynię. Gerolf zagwizdał z uznaniem. Pocisk tkwił w samym środku skrzyni, wbijając się idealnie na ponad pół długości grotu.
Iście, widzę, że ci to nie pierwszyzna! — pochwalił go łowczy, wspinając się na mniejszą skrzynię i na palce, żeby wyciągnąć pocisk z wyżej położonego pakunku. Ostrożnie, by nie złamać promienia, wyciągnął ją kilkoma pewnymi ruchami, ucapiwszy przy samym grocie. Zeskoczywszy raźno na ziemię, wyciągnął ku niemu rękę z szypem, by mu go zwrócić. — Robota jest twoja, bezapelacyjnie. Że też, kruca, nie organizuje się u nas zawodów, to bym cię polecił… Już, już. Zaraz wyszykuję ci glejt.
„Glejtem” okazał się karbowany drewniany kijek ze sznurkiem, do którego doczepiona była wytrawiona w czerwonym laku pieczęć o ledwie widocznym wzorze — bodaj jakiejś tarczy przeciętej dwoma strzałami. Gerolf wręczył mu witkę razem z pouczeniem, że w razie, gdyby zapytali go i rozpytali, to jest upoważniony do odstrzału.
No, to tak jakem mówił. Ptastwo, poza matkami i kaczkami lza ci tępić. Takoż bobry. Jak trafi ci się jakiś zbłąkany szarak albo sarna, to też nie będzie problemu — oświadczył, rozsiadając się za stołem, by przy pomocy noża naciąć kolejny karbowany patyk, podobny do tego, który otrzymał Eist. Nakarbowawszy, oblizał wargi, podnosząc bystre, wesołe oczy na strzelca. — Słuchaj, a skoro już ci droga poza miasto, nie chciałbyś dorobić coś ekstra? No, może nie ekstra, ale dorzucę ci coś za fatygę, żebyś nie łaził po próżnicy jak ciul i nie było, że ze Rolfa ostatnie skąpiradło… Tylko rzeknij mi wpierw: widziałeś już nasze stawy? I na dobrą sprawę, to skąd ty właściwie jesteś? Pytam dla porządku, nie ze wścibstwa. Nie widziałem cię wcześniej, a muszę wiedzieć, czy znasz okolicę.

► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Eist Cintryjczyk
Awatar użytkownika
Posty: 13
Rejestracja: 02 gru 2022, 18:44
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Brama Mytnicza

Post autor: Eist Cintryjczyk » 23 mar 2023, 17:20

Cintryjczyk odczekał kilka uderzeń serca od momentu, kiedy strzała trafiła w skrzynkę, po czym wziął głęboki wdech i opuścił łuk.
To taka tajemnica z tego napadu? Pewnie w okolicy wszyscy o nim wiedzą — łucznik wrócił do tematu, który przywołał łowczy po jego żarcie. — I jak rozumiem, nikogo złapać się nie udało?
Czekając aż Gerolf wróci ze strzałą, Eist odłożył łuk na stół i zaczął zbierać zdjęty wcześniej ekwipunek. Podnosząc nakrycie głowy, niby mimochodem przetarł delikatnie kciukiem po zdobiącej je klamrze i jednocześnie minimalnie, niemal niezauważalnie skłonił głowę, na którą nasunął od razu kapelusz. Rękawice wsunął za pas obok kaletki, poprawił kołczan i na powrót wziął do ręki łuk.
No nie pierwszyzna. Jasne, że nie — powiedział Eist z pewną dozą buty w głosie i pozie. — W chociebuskich lasach swoje pierwsze sztuki strzelałem, ledwiem jedenaste urodziny przeszedł. Ale przy moim szczęściu, to jakbyście organizowali turniej, to bym i pewnikiem krowy z tej odległości nie trafił, ha, ha, ha.
W międzyczasie Cintrzyjczyk schował do kołczana strzałę przyniesioną przez Gerolfa, po czym przysiadł na skraju stołu i przyglądał się przygotowywanemu przez niego patykowi. Wręczony mu w końcu przez łowczego rabosz Eist włożył delikatnie, tak żeby nie uszkodzić pieczęci, między strzały w kołczanie.
A mówiliście, że na bobrze pluski popyt w karczmach jest. To mogę z nimi od razu do nich iść, czy z każdą sztuką ustrzeloną wam się najpierw pokazać i opowiadać tutaj? — dopytywał o szczegóły Eist. — A w tych stronach to pierwszy raz jestem. Owszem, ze słyszenia znam tutejsze rybniki. I żem z Carreras, z kompanią, która tu do roboty w salinach jechała podróżował, to i sam pomyślałem, że chwilę tu zostanę i zarobię. A no to i też dodatkowo coś dla was zrobię, jeśli potrzeba. Mówcie śmiało w czym rzecz.
Ilość słów: 0
Szanse jedne na milion spełniają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć.
Terry Pratchett

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2254
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Brama Mytnicza

Post autor: Dziki Gon » 26 mar 2023, 23:26

Tajemnica to żadna, ale detali nie lza mi zdradzać. Tedy rzekłem tylko trochę — skwitował. — Za rękę to nikogo nie złapali. Przyjdzie skrzyknąć drużynę i zapaść w lasy. Podjąć trop…
Z zamyślenia wyrwała go uwaga Eista na temat rodzinnych stron i wprawiania się do łuku od wczesnego dzieciństwa.
Poznałem już po chwycie i przymiarce, żeś wdrożony do łęczyska — pochwalił go zasłużenie, podkręcając z kontentnością wąsa. — Kwestia wprawy. I obycia, na turnieju nie raz miałem takich, co to latali z łukiem od otroka, ale złapali pietra przed tłumem. Inaczej strzelać w ciszy, wśród boru, inaczej we ciżbie i gwarze… Chociebuskich, powiadasz? To nie aby gdzieś w Brugge? Jesteś z południa, chłopcze?

Eist odebrał od łowczego swoją strzałę i karbowany rabosz, kryjąc go w kołczanie. Starszy myśliwy przysiadł na skraju blatu kawałek dalej od Cintryjczyka, prostując i krzyżując nogi. Z powodu nikczemnego wzrostu, ledwie sięgał nimi ziemi.
Bobry lza tępić do woli — podjął, wyjaśniając jego wątpliwości. — Jak dasz radę jakiego ustrzelić za dnia, bo nie wiem, czy wiesz, ale to wyjątkiem płochliwe bestyje, najlepiej byłoby ci na pułapkę… Nieee, powiadać się nie musisz. Ale zajdź do mnie i tak, bo odkupię od ciebie skóry. Mam znajomego czapnika, który chętnie skupi zapas, a ja będę miał zajęcie przy wyprawce.
W czym rzecz, już wyjaśniam — podjął, by po chwili przemówić śmiało. — Doszły mnie słuchy, że na stawach cosik straszy. Ludzi zżera i podobne baje.
Wąsaty łowczy uśmiechnął się z politowaniem nad własnymi słowami, posyłając Eistowi porozumiewawcze spojrzenie.
Sam miarkujesz, że brzmi to na bujdę. Rozpowszechnianą, jak sądzę, przez hultajstwo, które chadza tam nocami na nielegalny odłów i nie potrzebuje dodatkowej konkurencji. Niby są stróże, ale wiesz, jak to z szelmami jest… Popiją i zaśpią albo przymkną oko za kilka oreniaków. Ale potem to ja zbieram skargi, jakbym miał co do gadania!
Gerolf zwany Rolfem westchnął, pokręcił głową, po czym wznowił wątek.
— Tedy chciałbym, żebyś zaszedł tam i powypatrywał. Przetrząsnął zarośla, tatarak, miał baczenie. Nuż napotkasz jakiegoś gagatka albo najdziesz jakieś podbieraki czy wędki pochowane po gęstwie. Sprytne są, łobuzy, po domach nie trzymają… Uda ci się kogoś zdybać, to postrasz go znakiem, pogoń, a i zapamiętaj facjatę. Gdyby to ciebie zatrzymali, pokażesz im rabosz i powołasz na mnie. Tamtejsi mnie kojarzą.
Nie najdziesz nic — powiedział, rozkładając demonstracyjnie ręce. — Policzę ci za samą fatygę. Najdziesz — to jeszcze dostaniesz. Pasuje?
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław