Plac Skrybów

Obrazek

Niewielkie, lecz bogate miasto cieszące się bogactwem zarówno materialnym jak i kulturalnym. W dużej mierze dzięki kurateli oraz potrzebom tutejszych magów przebywających w męskiej akademii czarodziejów zlokalizowanej w lasach nieopodal jego murów.


Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Plac Skrybów

Post autor: Dziki Gon » 23 mar 2021, 10:16

Obrazek Sąsiadujący od południowego zachodu z rynkiem głównym Plac Skrybów pełnił niegdyś funkcję rynku pomocniczego, na którym handlowano solą kamienną i kruszcami. Z czasem jednak skromne złoża pobliskich Gór Sinych zostały wyeksploatowane, kupcy przebranżowili się bądź splajtowali, a na dawnym Targu Mineralnym ostali się jeno skrybowie oraz ich pulpity, przy których sporządzali spisy towarów, umowy, weksle i wszelkiej maści obliczenia, czasem też świńskie fraszki dla krotochwili czy listy miłosne dla niepiśmiennych mieszkańców Ban Ard. Jako że tych ostatnich zawsze było pod dostatkiem, obrotni kopiści nie zasypiali gruszek w popiele. Wkrótce wszyscy w mieście wiedzieli, gdzie się udać, by list odczytać bądź zredagować własny, gdy samemu się nie potrafiło, a kojarzony ze skrybami plac obrodził w związane z piśmiennictwem sklepy i kramy, zyskując również obecną nazwę. Z bogatego asortymentu akcesoriów „biurowych” — od piór, nożyków, kałamarzy i atramentów, przez lak do pieczęci, tabliczki woskowe i rylce, po najrozmaitsze papiery i pergaminy — korzystają przede wszystkim rezydujący w pobliskiej Akademii Magii czarodzieje, lokalni możni, urzędnicy oraz oczywiście sami skrybowie. Z technicznego punktu widzenia plac jest kwadratem ubitej ziemi o boku około piętnastu sążni i luźnej kamienno-drewnianej zabudowie, której centrum stanowi nakryta żeliwną kratą nieczynna studnia. Nad placem góruje położona przy północnym jego krańcu trzykondygnacyjna kamienica z podcieniami nazywana Skrybówką, w której mieści się zagłębie ban ardzkiej działalności piśmienniczej. Jeśli wierzyć plotkom, oprócz romantycznych listów i pozwów obejmującej także kolportaż świńskich obrazków oraz treści wywrotowych.
Ilość słów: 0

Joreg
Awatar użytkownika
Posty: 189
Rejestracja: 19 maja 2022, 20:23
Miano: Joreg Borgerd
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Joreg » 17 cze 2023, 19:15

Dynamika sytuacji sprawiła, że krasnolud nie zdążył zareagować na ruch Axta względem Reusa. Zakonnik wyłożył się jak długi, najpewniej mając przed oczyma ciemność, nawet jeżeli zachował przytomność. Coraz większa delegacja ustawiała się za plecami Jorega, co niezwykle podirytowało brodacza. Niewiele myśląc, Borgerd zmienił pozycję na tyle, by stanąć na linii strzału Ardifa. Prawdopodobnie niezbyt utrudniał mu zadanie, bo on był kurduplem, a strzeminnik w siodle, jednakże miał być to symboliczny ruch.
— Teraz wam się, kurwa, zebrało? Cofnąć się.— Warknął w stronę ludzi stających po jego stronie, jednocześnie ignorując pierwszą groźbę Toivo, tą o tarczy. Drugiej z gróźb bandziora nie sposób było puścić mimo uszu, lecz o ile Joreg dobrze zrozumiał, istniała szansa na uniknięcie krwawej rzezi, kosztem pojedynku.
— Wypierdalać powiedziałem! A ty! — Zawtórował krzykiem, tym razem obracając na krótką chwilę wzrok i głowę w stronę swych stronników, by mieli szansę zrozumieć, że poprzednie słowa to nie pomyłka, ani przejęzyczenie. Jednocześnie wycelował paluchem w Axta, podejmując próbę skupienia na sobie uwagi. — Zamiast chować się za swoimi przydupasami, stań do walki jak mężczyzna. Jeden na jednego, a o ile już się obesrałeś, zrobisz to zanim z tobą skończę. —
Joreg był zdeterminowany i zamierzał stanąć w szranki z sadystą. Wyłowił tylko kątem oka początek pojedynku Zerrikanki z Kaedweńczykiem, a potem już w pełni skupił się na prowokowanym do walki bandziorze.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac Skrybów

Post autor: Dziki Gon » 18 cze 2023, 20:26

Lasota szukał okazji i ją znalazł. Znalazł ją po dwakroć, wpierw prowokując amazonkę do toczonego przez nich właśnie starcia, a teraz wykorzystując lukę w jej obronie. Haszkowa klinga mignęła w szybkim ukośnym cięciu, które uderzyło w bok kobiety, rozrywając powierzchnię skórzanego kaftana i ciało pod nią. Orężna niewiasta zabluźniła szpetnie i wielosylabowo w swoim ojczystym języku, lecz pomimo ściekającej jej z boku krwi i bólu, nie zawahała się nawet na moment. Wywijając nad głową widowiskowego młyńca, od którego krzywe ostrze rozmazało się w niewidoczną smugę, ruszyła na niego w wypadzie przechodzącym w nabierający tempo piruet.
Lasota, pomimo odurzenia alkoholem ocenił odległość poprawnie, wyrobiony latami instynkt zmusił go do odskoku i wyprowadzenia natychmiastowej, szerokiej kontry z dołu, wprost na unoszoną przez oponentkę gardę — zdołała sparować, ale kontra Kaedweńczyka nie miała za zadania trafić wojowniczki, lecz jej stal. Saberra jęknęła metalicznie, odskakując w bok, łamiąc kobiecie szyk i torując weteranowi drogę do kolejnego uderzenia.

***
Otaczający go ludzie, na jego słowa cofnęli się o krok i opuścili broń, spełniając tym samym prośbę krasnoluda, niektórzy ze skrywaną ulgą. Wszyscy zrozumieli ją za pierwszym razem, wszyscy z wyjątkiem Kenta, który cofnął się dopiero na „wypierdalać”, wyraźnie niezadowolony, choć nie żywiący urazy.
Lepiej, żebyś miał coś z karalucha poza rozmiarem — oznajmił mu Toivo. — Nie chcę cię za szybko ubijać.
Zanim Joreg zdążył mu cokolwiek odpowiedzieć, dzierżony przez Axta brzeszczot uderzył nań niespodziewanie i zdradziecko, tnąc ukośnie na brodatą twarz od prawej strony krasnoluda. Ostrze zadzwoniło dźwięcznie i donośnie w zetknięciu się z uniesioną w ostatniej chwili przez karła ofirską tarczą.
Krasnoludy były urodzonymi tarczownikami. Masywna budowa, nisko osadzony środek ciężkości i nieprzeciętna krzepa sprawiały, że rzadko kiedy łamali szyki lub dawali się obalić. Często ku zaskoczeniu przewyższających ich ludzkich oponentów. Nauczony doświadczeniem Joreg dawno już przestał zwracać uwagi na różnicę wzrostu, jednak sparowane uderzenie Axta kazało mu zweryfikować ten pogląd. Grasant należał do ludzi, którzy nie tylko wyglądali na wielkich i silnych, ale faktycznie tacy byli. Uderzenie brzeszczota o tarczę poczuł w całym ramieniu aż do barku, a od zderzenia obydwu metali sama osłona rozwibrowała się jak kamerton.
Pierdolony mańkut — skomentował zbójcerz, poniewczasie orientując się w swojej pomyłce.
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 288
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Lasota » 18 cze 2023, 21:00

Wielką satysfakcję przynosiła Lasocie potyczka, bowiem mężczyzna znajdujący się u bram starości, nadal wykazywał się skutecznością godną potencjału rywalki. Weteran nie czuł upływającego czasu, nie przejmował się pogodą czy nocnym chłodem, w pełni dostrajając duchowe struny na zagranie pieśni bitwy. Teraz, ryzykując wszystko, czuł żywotność młodych. Wielka satysfakcja.
Odbijając wymierzony w niego atak, wojownik z uśmiechem na ustach zareagował, a owa reakcja była wyprowadzona pod postacią mierzonego cięcia w nogę. Wielomir wiedział, że moc i siła wynikała przede wszystkim z pracy nóg, więc uszkodzenie tychże poskutkowałoby uzyskaniem przewagi. Zaatakował nagle, wkładając w swoje zamierzenie całą energię.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Joreg
Awatar użytkownika
Posty: 189
Rejestracja: 19 maja 2022, 20:23
Miano: Joreg Borgerd
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Joreg » 21 cze 2023, 17:25

Nareszcie zrobiło się luźniej, na tyle, żeby podjąć walkę bez przypadkowego wpadania na postronnych. Axt zakończył swoje śmiercionośne odliczanie i uraczył Jorega obelgą, podobnie zresztą jak wcześniej krasnolud jego. Wydawało się, że brodacz ma coś jeszcze do powiedzenia, lecz nim zdążył choćby ponownie rozewrzeć usta, spadł na niego miecz.
Ofirska tarcza posiadała wygodny uchwyt, była dużo lżejsza od poprzedniej średniej, której to krasnolud używał od lat. Prawdopodobnie nic innego niż wprawa i instynkt ocaliły Borgerda, zdążył unieść zasłonę na ułamki sekund przed uderzeniem. Tarcza zarezonowała, a w całym ramieniu poczuł nagle ciepło. Uderzenie było potężne, lecz Toivo się przeliczył, źle ocenił sytuację, jednocześnie brodacz był więcej niż pewien, że to tylko jednorazowa pomyłka. Uchroniwszy się od brzeszczotu, karzełek nie od razu przeszedł do ataku. Zaczął z wolna okrążać zbója, bądź co bądź zadowolony z faktu, iż to właśnie Axt zadał pierwsze uderzenie, pozwolił się sprowokować. Taka podstawa pozwalała mu na dosyć brutalną rozprawę z koniobójcą.
— Nie zdołasz mnie tknąć, śmieciu. — Zadeklarował, w duchu wierząc mocno we własne możliwości. Zamierzał sprawić, by deklaracja ta nie pozostała bez pokrycia. Przeszedłszy połowę okręgu, wydawało mu się, iż właśnie znalazł lukę w obronie Axta, a wtedy uderzył.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac Skrybów

Post autor: Dziki Gon » 01 lip 2023, 21:23

Wojownik uderzył nisko, prosto na muskularne udo amazonki. Zdobyczny na Haszku miecz zafurkotał i wgryzł się w ciało. Kobieta wydała z siebie okrzyk złości i bólu, kiedy nogawka jej spodni momentalnie zaczęła nasiąkać czerwienią, wykwitającą na niej ciemnoczerwoną, powiększającą się plamą. Zabezpieczając się odruchową gardą na wypadek kolejnego ciosu, odskoczyła na zdrową nogę, z trudem utrzymując równowagę na ciężarze jednej tylko kończyny. Jak na kogoś zbliżającego się do bram starości, weteran radził sobie diablo dobrze. I wypracował sobie w tym starciu niezaprzeczalną przewagę. Przewagę, którą brocząca i kulejące Zerrikanka zdawała się nie dostrzegać ani nie uznawać. Mrużąc oczy i szczerząc rząd równych zębów wzniosła oręż oburącz na wysokość twarzy, mierząc w oponenta szpicem, nie pozostawiając ani jemu, ani nikomu ze spektatorów wątpliwości co do tego, że gotowa jest walczyć dalej, choćby do śmierci. Lasoty lub swojej własnej.
Dosyć! Zakończcie to szaleństwo!
Von Lanzer był w wieku Lasoty, ale poszedziały włos i zarys brzucha pod kaftanem czyniły go starszym w oczach obserwatorów. Przepchnąwszy się przez gratulujący mu jeszcze do niedawna tłum, zmierzał w kierunku walczących, z dłonią na rękojeści szabli, a krokiem szparkim i pewnym, kontrastującym z nieco zapuszczoną sylwetką. Nawet jeżeli dobrobyt przykrył nieco młodzieńczą sprawność Redańczyka, to z pewnością nie wyplenił jej ze szczętem — chowające się pod tłuszczem mięśnie wciąż pamiętały to i owo, a potwierdzenie sprawności zademonstrowały już całkiem niedawno w trakcie gonitwy.
Nie zważając na zagrożenie, zbliżył się do walczących, mierząc ich rozeźlonym, karcącym jak u pana ojca wzrokiem. Z jego naburmuszonego fizys nietrudno było odczytać, że ma im za złe, że odbierają mu zasłużone pięć minut sławy, należnej mu z racji zwycięstwa.
Starcie uznaję za rozstrzygnięte, a wróżdę za zakończoną! — oświadczył, wypinając brzuch i tonem, kogoś, kto ma bezapelacyjne prawo decydować w tej kwestii. — Schowajcie broń i rozejdźcie się. I niechże ktoś pośle po felczera! Waćpanna krwawi.
„Waćpanna” odplunęła zabarwioną różowo śliną, pokazując gdzie ma swoje rany i samozwańcze werdykty nadętego szlachetki.
Suń dupę, Lanzer — oświadczała pięknym Wspólnym, prawie bez akcentu, jak zawsze, kiedy komuś ubliżała.
Zdecydowanie nie był to dobry dzień dla dolnych kończyn. Wyczyn walczącego kawałek dalej krasnoluda potwierdził tę prawidłowość, kiedy zdradzieckim i przemyślnym uderzeniem rozpłatał pikowaną nogawicę Axta, tnąc go po ścięgnach. Kto wie, czy starcie nie zakończyłoby się już teraz, gdyby nie lekka osłona nóg i muskulatura raubrittera, która pozwoliła mu częściowo wytrzymać cięcie.
Wielkolud momentalnie padł na kolano, zmuszony podeprzeć się w ostatniej chwili dłonią. Widok był dosyć imponujący. Waląca się góra, sprowadzony do parteru kolos, był teraz na poziomie krasnoluda. Wzrostu i umiejętności walki, w której karzeł zdawał się mu wcale nie ustępować. Unosząc ogolony łeb, grasant wyszczerzył się do oponenta zaczepnie.
Nie sięgniesz wyżej, karakanie?
Zbój urósł w oczach. Wielki, czarny zawzięty. Pomagając sobie bronią jak laską, skoczył na równe nogi i stanął na nich pewnie, jak gdyby przed chwilą nie dostał po nich czymś ostrym. Ale ta chwila kosztowała go cenne sekundy. Sekundy, które podczas bitwy stawały się wiecznością. I przepustką do wykorzystania okazji.
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 288
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Lasota » 02 lip 2023, 12:58

Wojownik czuł, że tym razem był powiernikiem śmierci. Pani entropii kierowała ręką swego wybrańca, który naznaczał ciało śmiertelniczki karminowym szlakiem prowadzącym do ostateczności. Nie złość czy nienawiść, a pożądanie wraz z radością rozpalało męskie serce. Wielomir widział w przeciwniczce dziką siłę żywiołu, godną okiełzania, zdolną w każdym momencie pochłonąć go na wieki. Czy drwal żywił urazy drzewom, gdy je powalał? Czy doświadczony wilk morski, mierząc się z wiatrami, przeklinał je? Tak i Lasota jeno wykonywał to, co było do zrobienia. Pewnego dnia cień Pani okalał każdego, tedy waśnie traciły sens, gdy płomienie żywota gasły.
Mąż odskoczył po zadanym ciosie, zwiększając dystans względem rywalki. Niczym woda dopasowująca się do kształtu naczynia, stanął w postawie bojowej, dzięki której zdołałby przebić się przez obronę kolejny raz. Kropla potu spływała po skroni miecznika, lecz jej upadek na bruk nie rozpoczął szarży, gdyż niespodziewanie wtrącił się do potyczki Von Lanzer. Lasota, nie opuszczając gardy, zerknął na potężnego mówcę przywołującego walczących do porządku i zaprzestania bitewnego obłędu.
Później Wielomir przesunął wzrok z szlachcica na ciemnoskórą. Kobieta, jak wysoka góra trwała niepokonana, pokonując własne słabości, stając się monumentem determinacji. W tym właśnie momencie, jej wielkiej chwały, mężczyzna zrozumiał, że zdołałby ją zabić, ale nie zwyciężyć.
Młoda, nieposkromiona. Stary, pijany.
I pycha, która ich łączyła.
— NIE MA WRÓZDY!!! — ryknął, przyciągając uwagę tłumu, wojowniczki i Von Lanzera. — Bowiem jestem zaszczycony! Stoi przed nami mistrzyni miecza po tej strony Północy. Jedynie błyskawica zdoła mknąć za jej ostrzem!
Lasota rozejrzał się po ludziach, jakoby zamierzał przejść do sedna przemowy. Na końcu skoncentrował wzrok na walczącej.
— Jestem stary i chory, żaden ze mnie rywal! Łut szczęścia, powiadam! Nawet kura zapieje raz na jakiś czas, cha! — ciągnął niczym błazen, żeby umniejszyć sobie. Po przetrwaniu reakcji tłumu, konkludował. — Nie godzi się mistrzyni mierzyć z takim głąbem. Ja, Lasota, poddaję walkę i oddaję honory!
— WIWAT BŁYSKAWICY!!! WIWAT RONDEDAENTH!!! — Zaczął klaskać i zamierzał klaskać nawet, jeżeli byłby w tym samotny.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Joreg
Awatar użytkownika
Posty: 189
Rejestracja: 19 maja 2022, 20:23
Miano: Joreg Borgerd
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Joreg » 02 lip 2023, 19:17

Pojedynek szedł po myśli brodacza. Wyczekany, lecz dynamiczny wypad na przeciwnika pozwolił mu skrócić dystans o tyle, by Toivo miał trudność z zasłonięciem się. Wymierzone w ścięgna cięcie bez trudu i z niemałym impetem dosięgnęło nóg zbójcerza.
W oczach krasnoluda błysnęła satysfakcja. Nie pozwolił sobą pomiatać przerośniętym babom z Gors Velen, zwącym się "Harpiami", wygrał pojedynek siłowy z niejakim Galarem, krasnoludem srogiej postury, a potem, w drodze do Ban Ard pociął jeszcze bandziora na trakcie. Joreg czuł, że jest w formie i żadne pożałowania godne stworzenie pokroju Toivo Axta nie stanie mu na drodze.
— Zawrzyj pysk patałachu, miałeś szansę się poddać. — Odparł, widząc przy tym, jak podpierający się mieczem przeciwnik zaczyna wstawać. Borgerd nie rozumiał, co kieruje takimi ludźmi, przy czym zdawał sobie sprawę z tego, do czego zdolni są podobni mu oprawcy. Stawiając się niejako w roli obrońcy uciśnionych, a jednocześnie starając unikać obowiązku kata, wymierzył jeszcze raz, ale nie po to, aby zabić.
Jednocześnie nie ominął Jorega występ Lasoty, a właściwie tylko jego przemówienie, gdyż karzełek nie zamierzał odwracać wzroku od swego oponenta. Co prawda nie znał wyniku walki toczącej się za jego plecami, lecz słowa niedawno poznanego, a charakternego męża, przywróciły mu wiarę w resztki zdrowego rozsądku wspomnianego.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac Skrybów

Post autor: Dziki Gon » 03 lip 2023, 19:14

Smagłolica i czerwona od własnej krwi Rondedaenth skrzywiła się i plunęła mu pod nogi gęstą różową śliną, by pokazać mu, co sądzi o jego jednoosobowej farsie i wiwatach. Tłum nie przyłączył się do samotnej owacji wojownika. Część osób przyglądała się burdzie z demonstracyjnym wręcz zażenowaniem, reszta z rozdziawionymi gębami. Większość patrzyła zupełnie gdzie indziej.
Skończ, Nordling — wycedziła smoczyca, ani myśląc się wycofywać. — Skończ i oszczędź…
Pozostali uczestnicy gonitwy, Sawa i Riva, wykorzystali sytuację, by przypaść do Zerrikanki, by prosić ją i nagabywać o odpuszczenie „przez wzgląd na organizatorów”. Osłabiona upływem krwi amazonka została w końcu odciągnięta do felczera. Ale jej spojrzenie, wciąż wbite w Lasotę, oraz poruszające się wargi zwiastujące groźby i następne spotkanie, mówiły mu, że ich starcie nie zostało zakończone, zaledwie przerwane.
Von Lanzer, uwierzywszy w pełni w swoje sprawstwo jako wybitnego mediatora, podkręcił z kontentnością wąsa i pokiwał z aprobatą Lasocie.
Prawdziwy mistrz wie, kiedy odejść niepokonanym. — oznajmił mu, nie bez hipokryzji, bo sama jego obecność w tegorocznym palio zdradzała, że niezbyt chętnie stosował się do promowanej przez siebie maksymy. — Możecie odłożyć miecz.
Promieniejąc podwójną dumą, z uniesionymi rękami wrócił do publiczności, gotowy dalej w spokoju, odbierać zasłużone zaszczyty. Dwóch czy trzech świecibaków przyklasnęło niemrawo jego wysiłkom. Większość patrzyła gdzie indziej.
Na rozkręcające się właśnie starcie zbója Toiva i nieznanego nikomu krasnoluda.
Mężny karzeł nie zasypiał gruszek w popiele, kuł żelazo, póki gorące, rąbał górę, kiedy ta klęczała. Cios mierzony na prawe, dzierżące oręż ramię osiłka, choć zadany krzepkim i wprawionym ramieniem, nie doleciało celu. Axt, ze zwinnością zaskakującą u kogoś jego postury, pancerza i ranionej niedawno nogi odskoczył w ostatniej chwili, miękko jak ryś. I zaraz potem uderzył, równie zwinnie, choć niecelnie. Brzeszczot po raz kolejny przydzwonił o tarczę, z taką mocą, że stojący najbliżej gapiowie aż zakryli uszy, a kilku drzemiących w swoich łóżkach lokatorów położonych koło placu kamienic rozbudziło się, biorąc hałas za larum dzwonów na pożar. Krasnolud wytrzymał również i ten raz, choć od uderzenia jemu samemu zadzwoniły zęby, o dzwonieniu w uszach nie wspominając. Tovio parsknął i zabluźnił, składając się do kolejnego uderzenia, a tym samym dając tym samym krasnoludowi chwilę na znalezienie otwarcia.
Kawałek dalej, niedoszły sekundant Haszek oglądał starcie karła i wielkoluda, ciesząc się w duchu, że jednak to nie on musiał rzucać krasnoludowi wyzwanie. Podreptawszy w kierunku Lasoty, wciąż dzierżącego jego miecz, zebrał w sobie całą nabytą przez lata służby dworność, by zadać mu pytanie.
Te — zaczął i natychmiast poprawił, orientując się, że popełnił falstart. — Naczy, tego. Acan. Nie szukasz, acan, giermka?
Ilość słów: 0

Joreg
Awatar użytkownika
Posty: 189
Rejestracja: 19 maja 2022, 20:23
Miano: Joreg Borgerd
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Joreg » 04 lip 2023, 6:58

Zdawało się, że triumf jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło trafić, rozpłatać prawicę, upokorzyć zbója. Było cholernie blisko, Joreg już witał się z gąską wymierzając cios, ale tym razem to on nie docenił Axta. Raniony w nogę przeciwnik zgrabnie wywinął się ostrzu, natychmiast skontrował, myląc się przy tym ponownie. Według oceny krasnoluda działał on instynktownie, nienawykły walczyć z mańkutami po raz drugi popełnił ten sam błąd.
Ofirska tarcza, wytrzymała, a dla wprawionego w boju Jorega także lekka jak piórko, miała całkiem wygodny uchwyt. Borgerd nie mógł być pewien, czy dzierżąc inną, byłby zdolny sparować tak szybkie i agresywne natarcie. Zadzwoniła tarcza, zęby, zadrżało prawe, masywne ramię brodacza, szum tłumu zanikł, zagłuszony dźwięcznym, metalicznym piszczeniem w uszach. Toivo próbował zgnieść go jak robaka, walił weń z siłą bojowego taranu, a mimo tego Joreg, z zaplecioną w warkocze brodę niby bojownik Scoia’tael, nie pozwolił, by brzeszczot choćby go drasnął.
Tym razem krasnolud nie czekał, nie okrążał przeciwnika, nie kombinował. Kiedy tylko oręż Axta odbił się od tarczy, Joreg Borged ruszył do ataku. Nie mierzył precyzyjnie, zamierzał wyłącznie przebić się przez gardę oponenta i zadać mu następną ranę, by możliwie szybko wyeliminować z walki. Wciąż nie zamierzał uśmiercać Toiva, jednak przekonanie o tym, iż mężczyzna ten powinien dostać nauczkę, skutecznie napędzało go do walki.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 288
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Lasota » 04 lip 2023, 11:51

Klaskał sam i głośno, nie zważając na zażenowane spojrzenia obserwatorów i zdenerwowane oczy wojowniczki. Kontynuował klaskanie, gdy jego przeciwniczkę zaciągano do medyka, odprowadzając ją wesołym spojrzeniem. Zakończył wiwaty w chwili, w której stracił z pola widzenia zagrożenie, zadowolony z faktu utarcia nosa Rondedaenth.
Nie wiedział, w jaki sposób odpowiedzieć na słowa zwycięzcy gonitwy, więc jedynie lekko mu się ukłonił, niewerbalnie zgadzając się na wystosowany tekst. Odejście dumnego pana sprawiło, iż tłum teraz skupił się na ostatniej walce, zaś sam Lasota podniósł z ziemi ochłapy, jakie pozostały po rozerwaniu stroju na strzępy. Pod pachą trzymał drogie tkaniny, a dłoni dalej dzierżył miecz. Szukał właściciela oręża, w międzyczasie lustrując zmagania krasnoluda Jorega.
— Tak jak myślałem — ujawniał przemyślenia na głos, do siebie — Leszczem okazał się Tovio w starciu z krasnoludem.
Po jakimś czasie Lasota odnalazł właściciela broni. Oddał mu pożyczoną broń.
— Niezła stal — skomentował szczerze jakość klingi.
Po wysłuchaniu pytania Haszeka, Lasota zrobił wielkie oczy, powstrzymując przy tym gromki śmiech.
— Nie za starzy jesteście na giermkowanie...?
Nie dokończył myśli, bowiem tarcza Jorega dźwięcznie oraz głośno zaśpiewała w reakcji na mocarny cios człowieka. Kakofonia przeleciała po okolicy jak rozbójnicy, łupiąc w uszy niemiłosiernie. Wielomir wepchnął palucha z małżowinę, żeby rozmasować bolejące miejsce.
— Jasna cholera, jak dało po uszach!
Raz jeszcze spojrzał na niedoszłego giermka.
— Powiem wprost. Nie stać mnie na giermka — stwierdził. — Jak chcecie poćwiczyć walkę, to mogę pokazać parę sztuczek — wyjaśniał zupełnie poważnie, oferując swoje usługi. — Natomiast, jeżeli chcecie osiągnąć wzorowe zdrowie, zrzucić brzuszek i biegać niestrudzenie to jestem w stanie pomóc.
Niespodziewanie napiął mięśnie górnych partii ciała.
— Sprawiam, że ludzie znoszą trudy bitewne i życiowe z dumą. — Rozluźnił muskuły. — A jak cię to nie przekonuje, to po moich ćwiczeniach będziesz dłużej i sprawniej chędożyć panny — ujawnił niespodziewanie kolejny punktu oferty. — Zainteresowany? — zapytał z kupieckim uśmiechem na ustach.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac Skrybów

Post autor: Dziki Gon » 05 lip 2023, 19:48

Krasnolud nie miał czasu, żeby celować. Pchnięcie, zadane z dołu, całą siłą krasnoludzkiego ramienia nie zostało sparowane, przeszło pod jelcem raubritterskiego brzeszczota, przebijając się przez gardę Axta. Przez gardę, pikowany materiał napierśnika, przez zachodzące na siebie metalowe płytki wszyte pod spodem, przez skórę, tłuszcz, mięśnie, na sercu kończac Wielkolud wybałuszył oczy, zaczerpnął głęboki haust powietrza, jakby się dusił. Sztych penetrujący kolejne warstwy Toiva zadał mu śmierć na miejscu, wchodząc weń powoli, z oporem, którego nie zmogłoby ramię słabsze od Joregowego. Olbrzym zachwiał się na nogach, kiedy członki poczęły odmawiać mu siły, a świadomość zaczęła opuszczać. Rzygnąwszy z ust juchą, poleciał na plecy, z klingą sterczącą mu z piersi, do której w ostatnim, przedśmiertnym odruchu sięgnął pancerną rękawicą.
W ciszy jaka zapadła, dało się słychać echo uderzenia o ziemię, które rozniosło w najbliższej okolicy. Oraz szept niedoszłego sekundanta Haszka.
Kurwa. Dobrze, że go nie wyzwałem.
Zaraz potem tłum eksplodował, skrajnie różnymi reakcjami. Niektórzy klaskali, inni bili brawo i wiwatowali, większość nie dowierzała oczom lub czym prędzej, choć dyskretnie opuszczała miejsce zdarzenia. Kilka dam zemdlało, paru niepoważnych kupców zagwizdało, a kapłan w grubym łańcuchu, zasrany dziad rżał wprost jak osieł, trzymając się za boki i oznajmiając, że dawno się tak nie ubawił.
Felczera! — zakrzyknął ktoś z dalszych rzędów.
Zgłupieliście ze szczętem? Felczera? Do tego zbója?
Za żywego wyższa nagroda!
Ładne pchnięcie — przystojny młody szlachcic, noszący się z redańska w stroju i pod bronią, skinął krasnoludowi z lekkim uśmiechem pod stylizowanym modnie wąsem. Nie pamiętał, kiedy dokładnie pojawił się w pobliżu, ale jako jeden z pierwszych dopchnął się do pierwszych rzędów, by oglądać ich walkę. — Nie powiem, żeby mu się nie należało. Ale na twoim miejscu zniknąłbym z Ban Ard, zanim dowie się o tym jego kompania.
Pozwolę się zgodzić z przedmówcą — dodał Kent, stający obok krasnoluda nad trupem. — Pomogę cię stąd szybko wyprowadzić. Im szybciej skończymy tę imprezę, tym lepiej.
Konno będzie najprędzej — zauważył Lenard, który zdecydował się odwiesić swój łuk na ramię, dopiero wtedy, kiedy Toivo był już definitywnie martwy.
Na honof! — rycerzyk w czerwonym płaszczu, który dostał od Toiva w pysk, nim zdążył sięgnąć po broń, zbliżył się, również starając wyglądać dumnie, na tyle na ile pozwalała mu obita gęba. — Nie bęzie walczył fam!
Myślcie o cywilach, panie Reus. Jak zrobią zajazd w środku miasta, to przerodzi się to regularną jatkę. Burgrabia tego nie podaruje.
Nieco dalej, sekundant Haszek, widząc, że jego czas do namysłu skraca się coraz bardziej, po raz pierwszy od dłuższego czasu przyjrzał się krytycznie swojemu brzuszysku. Jakby z tęsknotą, że przyjdzie mu je tracić.
Kto nie ma brzucha, ten słabo rucha — skwitował filozoficznie, z pełną namaszczenia powagą. — Weźcie do terminu. Stary i tak gówno płacił, może być za naukę i dopust do łupów.
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 288
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Lasota » 06 lip 2023, 10:52

Krasnolud powalił górę sprawnym pchnięciem, którego skuteczność zaskoczyła nawet Lasotę. Ten widział w ciągu swojego życia wielu zaprawionych w bojach weteranów, ale jeno garstka była w stanie zabijać z mocą zdolną przeniknąć gruby pancerz. Imponujące dokonanie wywołało uniesienie brwi człowieka, zdziwienie oraz zrewidowanie poglądów dotyczących potencjału bojowego długowiecznego.
— Załatwił go! — rzucił krótki, niezbyt błyskotliwy komentarz.
Wielomir spostrzegł grupę mężczyzn zbierającą się wokół Jorega. Zamierzał dołączył do rozmowy, lecz zanim uczyniłby to, musiał rozwiązać kwestię Haszeka.
— Przydałby mi się dobry człowiek — powiedział z namysłem. — Jeżeli chcesz do mnie dołączyć, przygotuj ekwipunek na podróżowanie i załatw sprawę ze swym panem. Często ocieram się o niebezpieczeństwo, czasem nie odwiedzam murów miast przez wiele tygodni. Musisz potrafić znieść niewygody — doradzał i tłumaczył pokrótce, co czekało rekruta w towarzystwie Wielomira. — W zamian nauczę cię wszystkiego, co sam potrafię i podzielę się łupem. Zastanów się proszę czy tego chcesz.
Wyciągnął rękę do sekundanta.
— Jestem Lasota z rodu Wielomira.
Po ujawnieniu godności Haszekowi poklepał go po ramieniu, wskazując, żeby dołączyć do narady, której tematem okazał się krasnoludzki los. Lasota nie usłyszał wszystkiego, jednak zorientował się, że rozmowa ocierała się o sprawę starą jak świat. Zemstę.
— Panowie. — Przywitał się, kiwając głową moment przed zatrzymaniem się obok Jorega. Zorientował się w sprawie, zanim ją poruszył.
— Joreg, przede wszystkim nie możesz być sam — zaczął, spoglądając w oczy rozmówcy. — Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, wiedz, że możesz liczyć na moje wsparcie. Wśród bandyckiego ścierwa jakością lojalności jest moneta i szacunek, jaki musi wypracować sobie herszt. Oni zazwyczaj nie bawią się w romantyczną zemstę, raczej kalkulują, czy im się to opłaci — dywagował, powoli przechodząc do sedna. — Toivo musiałby przed śmiercią zbudować więzi z tymi bękartami, bo w innym przypadku odpuszczą sobie. Co właściwie wiadomo o jego bandzie? — zadał otwarte pytanie wszystkim, ale patrzył przede wszystkim na Kenta.
— Moim zdaniem nie powinieneś opuszczać murów miasta — przedstawił odmienne stanowisko. — Zabiłeś poszukiwanego rozbójnika, posiadasz argumenty, aby prosić tutejsze władze o pomoc. Jak wyjdziesz z Ban Ard, co właściwie zrobisz, jak zaczną cię tropić i dogonią? To rozwiązanie na krótką metę — myślał na głos, otwarcie, zdecydowanym głosem. — Ukryjmy Jorega w mieście, żeby już z rana zacząć rozmowy, jak się obudzą urzędnicy po jutrzni. Co zrobią ludzie Toivo? Zaczną mordować na ulicy, poszukując celu? W mieście magów i świetnie wyposażonej straży? — dokończył retorycznie. — Joreg potrzebuje wsparcia, nie drogi ucieczki. — W czasie rozmowy próbował wykorzystać swoje znajomości taktyki i dowodzenia, aby zaproponować dobry plan lub zachęcić możnych do wymyślenia takowego, kierując umysłowe nurty ku bitewnym zagadnieniom.
Zerknął na truchło, a potem na konia.
— Weźmy coś na dowód zabójstwa tego bydlaka i najcenniejszy sprzęt. Przyda się moneta w walce przeciw jego ludziom.
Skrzyżował ręce na wysokości piersi.
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Joreg
Awatar użytkownika
Posty: 189
Rejestracja: 19 maja 2022, 20:23
Miano: Joreg Borgerd
Zdrowie: W pełni sił
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Joreg » 07 lip 2023, 15:52

Wraz z mocarnym pchnięciem przyszła odpowiedź na ówczesne pytanie Axta. Karakan potrafił celować wyżej. Jednocześnie spełniła się Joregowa deklaracja o tym, iż Toivo nie zdoła go tknąć.
Materiał, blachy, skóra tłuszcz i kości stawiały opór, niedostatecznie jednakowoż duży, by zatrzymać zdeterminowanego krasnoluda o mięśniach ze stali. Ostrze utkwiło głęboko w klatce piersiowej zbója, życie uchodziło zeń z sekundy na sekundę. Joreg znał to błędne spojrzenie, zszokowany wyraz twarzy umierającego, co nie zmieniało faktu, że wciąż nie przywykł do podobnego widoku. Być może należało oglądać to setki razy, by zadawać śmierć niczym zawodowy kat, bez mrugnięcia okiem, skrupułów czy choćby najmniejszych wyrzutów sumienia.
Krasnolud oparł krawędź tarczy o ciało umierającego, jednym ruchem wyszarpnął miecz z piersi i pozwolił trupowi paść na glebę. W trwającej krótką chwilę ciszy doszedł go znajomy głos, Haszek. Brodacz rzucił mu tylko przelotne spojrzenie, nie skomentował. Tłum wybuchł, Joreg skrzywił się, wyraźnie zniesmaczony.
— Nie zamierzałem go zabijać. — Wyznał i skierował swe spojrzenie na martwego konia tonącego w kałuży krzepnącej już krwi.
— Nie zamierzałem, choć zasłużył kurwi syn. — Toivo Axt, w przeciwieństwie do zarżniętego wierzchowca, otrzymał łaskę w postaci szybkiej i czystej śmierci. Joreg, początkowo nieco skołowany, otrząsnął się i zerknął na przystojniaka z wąsem, sugerującego ucieczkę z Ban Ard. Borgerd parsknął wyraźnie wkurwiony, słuchając kolejnych rad tchórzy, kiedy, nie licząc Reusa, niespodziewanie w sukurs przyszedł mu nowy znajomek, Lasota z rodu Wielomirów.
— Miałbym uciekać? Chyba sobie kpicie, na trakcie zarżnęliby mnie jak wieprzka. Lasota ma rację, ale nie we wszystkim. Nie zamierzam się ukrywać. — Krasnolud wytarł niedbale juchę z klingi, za szmatę używając nie splamionego kawałka odzieży Axta.
— Skoro jest nagroda za jego łeb, znaczy, że winien zostać zaprowadzony na szafot, nie palio. Kto w ogóle płaci? Wiecie? — Swoje pytanie kierował do wszystkich, po kolei przyglądając się twarzom zebranych wokół miejsca pojedynku. Zaraz też klepnął przyjaźnie przedramię Konrada Reusa.
— Dzięki, panie zakonnik. Widać ze wszystkich zebranych tutaj, tylko nasza trójka ma jajca i resztki honoru. Ponadto, każdy z was widział i może poświadczyć, że to ta szumowina uderzyła pierwsza, działałem w obronie własnej. Litera prawa musi stać po naszej stronie! A skoro tak jest, wystosujmy ostrzeżenie do władz miasta, niech będą czujni jak te, no, ogary! — Spojrzenie krasnoluda ponownie utkwiło w stygnącym trupie. Poczynił w jego kierunku kilka kroków, kucnął i przyglądał się chwilę uważnie, szukając w odzieniu Axta jakiegoś charakterystycznego elementu, sygnetu, amuletu, naszywki, czegokolwiek, co pomogłoby udowodnić jego śmierć, bez rzeźniczej sceny obcinania łba na ulicy.
— Nie wezmę nic, nie zwykłem okradać trupów, wystarczy mi dowód. Zadowolę się nagrodą, ba, nawet się podzielę, ale potrzebuję choćby dwóch niezależnych świadków, którzy potwierdzą przed zleceniodawcą, że ubiłem tę kupę łajna. — Odparł Lasocie na propozycję spieniężenia ekwipunku zbója.
— I rzeczywiście, twoja pomoc będzie bardzo przydatna. Pewnie znasz miasto, wiesz, gdzie mogą się przyczaić, a przede wszystkim potrafisz machać mieczem. — Krasnolud uśmiechnął się zawadiacko, bo nie uszedł jego uwadze fakt, że Lasota wyszedł nietknięty z pojedynku z zerrikanką.
— Będę niezwykle zobowiązany, ręka rękę myje. — Ostatnie skierowane do Wielomira słowy w domyśle traktowały o zawartej niedawno umowie, wedle której miał mu pomóc odnaleźć Ratiza. Joreg nawet nie zorientował się, że redańczyk z wąsem mógł być ów poszukiwanym.
Ilość słów: 0

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2403
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Plac Skrybów

Post autor: Dziki Gon » 09 lip 2023, 19:21

Haszek bez rodu. — Grubas przyklepał sztamę prawicą, a zaciśniętą w kułak lewicą powstrzymując próbującą wydostać mu się z ust beknięcie. — Ale może jeszcze jakiś zrobię. Kto wie.
Nie kwapiąc się, by uregulować swoje sprawy z poprzednim panem, Haszek bez rodu podążył za Lasotą, który podszedł był do stygnącego Toiva, jego pogromcy, Kenta i reszty nielicznego towarzystwa zebranego na miejscu niedawnych szranków.
Nie, honorowej wróżdy bym się po nich nie spodziewał. — Heckl potwierdził zaskakująco trzeźwe jak na adresata słowa Lasoty. — Ale jeśli jego kompania uzna, że incydent naraził reputację bandy na szwank, spróbują go znaleźć i zabić. Możliwie widowiskowo. A chodzą w tej hulajpartii zbiry nie gorsze od niego. Demas Kracht, Laroux, albo ten malowany pomyleniec, którego wołają Rakan.
Pozostanie w mieście zdaje się być dobrym rozwiązaniem — poparł spostrzeżenie Lasoty Strzemiennik. — W jego murach jest prawo, nie samowola panów z ich wróżdami, zajazdami i sąsiedzkimi wojenkami. Kiedy spróbują zrobić obławę, ściągną sobie na kark katowski topór. Ban Ard to bogaty gród, który potrafi egzekwować porządek.
Tacy jak oni potrafią znaleźć nadarzającą się sposobność — zauważył ponuro Kent. — A nie widzi mi się, żeby uśmiechało mu się zamknięcie w kordegardzie dla bezpieczeństwa. Zresztą, wybaczcie gorzkie słowa, ale fakty są takie, że tutejsze prawo, chociaż szczelne, nigdy nie będzie chroniło nieczłowieka na takich samych zasadach.
Wkrótce do rozmowy dołączył sam zainteresowany, kiedy już udało mu się odzyskać swoje ostrze, które nie bez oporów wyszło z flaczejącego i bezwładnego ciężaru, jakim obecnie stał się przebity na wylot Axt.
Baron Nikulin i hrabia Krug, z tych najbliższych. Ich włości są położone dwa lub trzy dni od miasta — odpowiedział mu Kent. — W mieście nie był jeszcze obwoływany wywołańcem, a wydarzenia gonitwy…
Zostają na gonitwie — uśmiechnął się smutno Strzemiennik.
Klepnięty przez krasnoluda rycerzyk zachwiał się, ale zaraz godnie wyprostował, mile połechtany komplementem.
Mój fakon — zaseplenił z powodu rozwalonej twarzy. — Poffyfiągł fępić fystępek. Ftawię się fa fami, krasnolufie, pofiem fego dokonalifcie. Moi bfacia z pefnością nie zostawią fas w fotrzebie!

Uważałbym z wystosowaniem ostrzeżenia — przestrzegł go Kent, niepodzielający optymizmu ani entuzjazmu pozostałych. — Wasze słowo może obrócić się przeciw wam. Zabiliście kogoś w murach miasta, nawet jeżeli w samoobronie. Ale jak mówiłem, prawo w Ban Ard nie jest równe dla wszystkich. W tym wypadku, jeżeli spuści się ogary ze smyczy, nie ma pewności na kogo rzucą się najpierw.
Ze świadkami — westchnął Heckl, a w jego głosie i twarzy dało się dostrzec pewne objawy zmieszania. — Może być niełatwo. Mało który z obecnych zechce zeznawać, że był tu dzisiejszego wieczora. A i wiele organów decyzyjnych spróbuje umorzyć tę sprawę. Natomiast mimo wszystko możecie być pewni, że jutro całe miasto będzie pełne plotek na temat śmieci Axta.
Ilość słów: 0

Lasota
Awatar użytkownika
Posty: 288
Rejestracja: 21 kwie 2022, 12:02
Miano: Lasota z rodu Wielomirów
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Plac Skrybów

Post autor: Lasota » 09 lip 2023, 22:29

Lasota głęboko oddychał i często szeptał coś do siebie, kiedy słuchał pozostałych członków konwersacji. Prawda była taka, że był na tyle pijany, iż samo słuchanie nie wystarczało, więc powtarzał cicho wypowiedziane słowa, aby dotarły do jego twardego i zaprawionego alkoholem łba.
— Właściwie jestem tutaj od niedawna — odrzekł nie od razu, skupiając wzrok na krasnoludzie. — Sam jeszcze zwiedzam Ban Ard. Tak czy siak pomogę ci, niezależnie od mojego rozpoznania miasta. — tłumaczył, gestykulując powoli, z namysłem rysując figury dłońmi. — Nie zostawia się druha na pastwę bandyckich kundli. Wypiliśmy i zawalczyliśmy w jednej sprawie, przekonałeś mnie do siebie.
Na moment zamknął oczy, aby zagłębić się w retrospekcji. Swoje lata przeżył, swoje zawojował, wychędożył, zatracił, przehulał. Być może obiły mu się o uszy wymienione godności łachmytów. Demas Kracht, Laroux, Rakan — powtarzał sobie w myślał Lasota, próbując wyłowić z głębin pamięci promyczki wspomnień oraz skojarzeń. Powtarzał ksywy wraz z imionami niczym wyliczankę, której kulminacja mogłaby zwiastować ostateczność. Cień podążający za mordercą, ciężki los złoczyńcy, cykl śmierci i walki. Demas Kracht, Laroux, Rakan.
Otworzył oczy niczym wyrocznia, która ujrzała nicie gobelinu losów istnień... Lub nieźle napruty wódą człowiek.
— Od jutra będzie trzeba z rozwagą kroczyć po ulicach miasta, gdyż cała zgraja tych cholerników już tutaj jest — zaczął tłumaczyć. — Dlatego nie możemy pozwolić im na owe sposobności, bowiem wątpię, aby władza przejęła się ubitym w zaułkach krasnoludem — powiedział ponuro, nieco naśladując Kenta w poziomie smętności przekazu. — Zapewne odnotują zbrodnię, ale czy wymierzą sprawiedliwość? Joreg, musisz poważnie przemyśleć, gdzie spędzisz noc. Gospody i zajazdy odpadają, bo się tam legniesz, a nie wstaniesz — doradzał namiętnie, emocjonalnie podchodząc do sprawy, raz na jakiś czas dotykając lekko ramienia Jorega w celu podkreślenia przestrogi. — Znam jedno takie miejsce, gdzie mieszka pewna gospodyni, która uwielbia futra — niespodziewanie zaproponował. — O ile jesteś zainteresowany nowym noclegiem, rzecz jasna — dodał z tajemniczym uśmieszkiem, ewidentnie wywołanym wspominkami.
Mimochodem zerknął na przystojnego, wąsatego młodzieńca, ubranego w redańskim stylu. Wielomir domyślił się, że oto było mu dane patrzeć na nosiciela gniewu Very, którego należało upokorzyć i pokonać w walce, ażeby zaspokoić jej zachciankę. Wykonawca jej woli zdał sobie sprawę, że nie posiadał dobrych kart w tym rozdaniu, zatem pozostało grać na czas, być może przetasować rękę, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Trudno było ukąsić Ratiza z obecnego położenia.
Wielomir, pomimo upojenia, musiał myśleć i to szybko, a potem zwerbalizować pomysł ostrym językiem.
— Ach, panowie! — zawołał jaśniepanów i, po prostu, zaprawionych w bojach mężczyzn. Zawołał z werwą, po żołniersku. — Nie brniemy po omacku, widać światełko latarni na tym ciemnym morzu — zaczął poetycko, ale przede wszystkim w liczbie mnogiej, ażeby przenieść problem jednego osobnika na całą grupę. Zamaskowane zagranie retoryczne w kiepskiej poetyckości, wypowiedzianej na głos i bez żenady. — Tutaj wszystko się dodaje, wszystko się ładnie rymuje — zaszeleścił pierwszymi sylabami słów wszystko, mówiąc całe zdanie szybko i w rytmie, przy okazji ocierając palec wskazujący o kciuk. — Joreg potrzebuje patronów, którzy sprawią, że nie będzie kolejnym zafajdanym krasnoludem, a ważnym panem krasnoludem — podkreślił wyprostowanym palcem, gdy owe przestały się ocierać, nieco żartobliwie. — Bowiem możemy wystosować do barona Nikulina i hrabi Kruga listy, w którym opiszemy pokonanie Toivo Axta przez Jorega, pomijając powód i miejsce, pisząc o konkretach i konsekwencjach — proponował pomysł energicznie, przesuwając wzrok po zebranych mężach. — Jesteśmy w Ban Ard! W Ban Ard, powiadam! Nawet Novigrad nie jest w stanie pochwalić się profesjonalizmem naszych skrybów i uczonych w piśmie. Zapłacimy za usługę napisania listów, a potem wyślemy gońcem czy ptakiem do możnych.
Wzrok przesunął się na młodego zakonnika.
— Oferowałeś swoją pomoc, zatem prosimy o pieczęć. Jeżeli w liście opisującym zwycięstwo Jorega nad bandytą dodamy zakonne wzmianki, a potem umieścimy zakonną pieczęć, to ten list stanie się ciężki i nie do zignorowania. Dzięki temu zyskamy sojuszników, którzy mogą poprzeć Jorega, jeśli prawo miasta stanie się kłopotem. A takim się stanie, jeśli zawalczymy tutaj, na ulicach.
Nabrał powietrza, wyprostował się, starał się wyglądać poważnie pomimo braku odzienia na klacie.
— Pokonamy ich poza murami. Jak rozbijemy bandę, staną przed nami nie tylko bogactwa — zaczął stwarzać wizje zwycięstwa w słuchaczach. — Gdy zwyciężymy, pokażemy, że Kaedwen to królestwo prawa! A jego poddani to sprawni mężowie! A ci, którym oddamy dowody naszego zwycięstwa mogą nie tylko nas rozsławić, ale kto wie... Być może odciążyć z tego, co sami dźwigamy. — Zakończył ognistą przemowę w taki sposób, aby spojrzenie zetknęło się z wąsatym młodzieńcem. Lasota przeciągnął kontakt wzrokowy, obiecując wejrzeniem zyski.
— A jeśli nie chcecie bezpośrednio się w to angażować, na bogów, dajcie mi ludzi. Wiem, jak prowadzić drużynę i chorągiew. Rozbijamy w drobny mak bandytów. Wystarczą mi dobrzy ludzie, z sercem i zapałem. Tylko tyle, a przyniosę zwycięstwo!
Ilość słów: 0
Kill count:
  1. zaskroniec

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław