Dzielnica Włókiennicza
Dzielnica Włókiennicza
Skupione wokół Placu Bławatnego w północnej części miasta królestwo wszystkich w jakikolwiek sposób związanych z przemysłem włókienniczym — od tkaczy i farbiarzy, przez drobnych kupców i magnatów handlowych, po krawców i kreatorów mody. Wszyscy oni mają tu swoje warsztaty, składy, sklepy, stragany i biura, a nierzadko również mieszkania, choć mało kto używa tych ostatnich zgodnie z przeznaczeniem. Generowane na okrągło przez liczne manufaktury smród i hałas sprawiły, że większość lokali mieszkalnych została zaadaptowana na magazyny, nazywane przez tutejszych „spichrzami sukiennymi”. Mimo wojny i niedogodności związanych z warunkami bytowymi jest to obecnie jedna z ludniejszych i najlepiej prosperujących dzielnic w mieście, a to dzięki staraniom zawiązanej tuż po wojnie Włókienniczej Kongregacji Kupieckiej Stołecznego Miasta Vengerbergu.
Ilość słów: 0
- Arbalest
- Posty: 368
- Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
- Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
- Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
- Profil Postaci: Profil Postaci
- Karta Postaci: Karta Postaci
Re: Dzielnica Włókiennicza
— „Magia nie zna granic...” Tobie łatwo jest mówić, czarodziejowi, który zdolny jest się nią posługiwać. Czymkolwiek jest magia, ja chciałabym dla odmiany być kimś więcej niż tylko jej ofiarą — wymamrotała jeszcze półprzytomna, póki sen nie zmorzył jej całkowicie, tym razem, dla odmiany, z pełnym brzuchem i w poczuciu względnego bezpieczeństwa, pod pojedynczym ramieniem ryżego czarodzieja.
To właśnie spod tego ramienia zaczęła się wygrzebywać wraz ze skrzypieniem kraty i zapowiedzianą jeszcze w nocy wizytą. Dziewczę podniosło głowę, a nieco zdezorientowane przez zamglony wzrok i obecność dwójki gwardzistów, spodziewało się wszystkiego — z wizytą mistrza małodobrego, mającego wydusić z nich prawdziwszą wersję wydarzeń, włącznie. Nie dziwota więc, że w pierwszych chwilach zbierała się z posłania opieszale, pod pretekstem dobudzenia von Carliny.
— D-dobrze... Już idziemy. Chodź, Asteralu...
Sytuacji nie poprawiała obecność trzeciego mężczyzny, który wydawał się pasować do tła jak pięść do nosa, a którego obecność zakrawała na wyjątkowo ponury żart, gdyby ta rzeczywiście miała okazać się żartem. Pochłonięta analizowaniem rozwoju wypadków elfka nie zauważyła nawet, że ich tymczasowe więzienie wcale nie było loszkiem, a basztą wchodzącą w skład budowli, w której już kiedyś się z Austem znalazła — miejskiego ratusza. O wiele więcej sensacji wzbudziła u niej stojąca u wyjścia dorożka, przez którą poczęła się już zastanawiać, czy po drodze nie doświadczyli aby kolejnej Koniunkcji Sfer i nie przenieśli się do innej rzeczywistości, w której Piołun nie był tylko szurniętym czarodziejem spod miasta, a ona była kimś więcej niż zapomnianą nieludzką mieszczką z rivskiego getta. Może spotkanie z Mal'ghuratem rzeczywiście w niejednym namieszało...
Istka ostatecznie znalazła się w środku powozu, choć nie bez rezerwy, oferując zaraz pomoc Asteralowi, który przez brak dłoni i walkę z fantomowym bólem mógł mieć problem ze złapaniem równowagi. Jeśli całość rewelacji zakrawało wciąż o dowcip, to w tym momencie musiał to być dowcip wyjątkowo ponury, nieziemsko bezsensowny, a ostatecznie — kurewsko drogi. I pewnikiem z uwagi na ten ostatni argument — miała dziwne wrażenie, graniczące z pewnością, że dowcipem nie był. A nawet jeśli — jako tym, którzy stracili wszystko prócz ubrań noszonych na grzebiecie — co im szkodziło? W ten sposób elfka przekonała sama siebie, że w jaką grę nie zaczęliby teraz grać — warto było przynajmniej spróbować dostosować się do jej zasad.
— Jesteśmy wdzięczni. Poczynając od Duncana, poprzez Was, a na panu... Vanterhillu kończąc. Czy dane będzie nam poznać choć częściową przyczynę której zawdzięczamy szybką... reakcję pana Vanterhilla? Rozumiem, że jako nasz „przyjaciel” na pewno sam powie więcej podczas śniadania, ale skoro już tu jesteście, panie Trevor, na pewno możecie uchylić choć rąbka tajemnicy co do jego zamiarów. Po wczorajszym dniu chętnie przyjmę do wiadomości wszystko co nie jest kolejną niepewnością — wspinała się na wyżyny własnego krasomówstwa we wspólnym, starając się przy tym ignorować szczegół, że siedząc naprzeciw służącego sama wyglądała nie jak dama, a dziewka która miała wczoraj pecha zabawiać pod groźbą pięści paru zbirów w zaułku — ledwie gojąca się rana od ostrza na gardzieli, podkrążone oczy, zmierzwione włosy i koszulina ze spódnicą poszarpane i pobrudzone jak stare worki, podkreślały obraz nędzy i rozpaczy.
— Nie ukrywam przy tym — zabiłabym za zwykłą kąpiel. I nowe odzienie, takoż...
To właśnie spod tego ramienia zaczęła się wygrzebywać wraz ze skrzypieniem kraty i zapowiedzianą jeszcze w nocy wizytą. Dziewczę podniosło głowę, a nieco zdezorientowane przez zamglony wzrok i obecność dwójki gwardzistów, spodziewało się wszystkiego — z wizytą mistrza małodobrego, mającego wydusić z nich prawdziwszą wersję wydarzeń, włącznie. Nie dziwota więc, że w pierwszych chwilach zbierała się z posłania opieszale, pod pretekstem dobudzenia von Carliny.
— D-dobrze... Już idziemy. Chodź, Asteralu...
Sytuacji nie poprawiała obecność trzeciego mężczyzny, który wydawał się pasować do tła jak pięść do nosa, a którego obecność zakrawała na wyjątkowo ponury żart, gdyby ta rzeczywiście miała okazać się żartem. Pochłonięta analizowaniem rozwoju wypadków elfka nie zauważyła nawet, że ich tymczasowe więzienie wcale nie było loszkiem, a basztą wchodzącą w skład budowli, w której już kiedyś się z Austem znalazła — miejskiego ratusza. O wiele więcej sensacji wzbudziła u niej stojąca u wyjścia dorożka, przez którą poczęła się już zastanawiać, czy po drodze nie doświadczyli aby kolejnej Koniunkcji Sfer i nie przenieśli się do innej rzeczywistości, w której Piołun nie był tylko szurniętym czarodziejem spod miasta, a ona była kimś więcej niż zapomnianą nieludzką mieszczką z rivskiego getta. Może spotkanie z Mal'ghuratem rzeczywiście w niejednym namieszało...
Istka ostatecznie znalazła się w środku powozu, choć nie bez rezerwy, oferując zaraz pomoc Asteralowi, który przez brak dłoni i walkę z fantomowym bólem mógł mieć problem ze złapaniem równowagi. Jeśli całość rewelacji zakrawało wciąż o dowcip, to w tym momencie musiał to być dowcip wyjątkowo ponury, nieziemsko bezsensowny, a ostatecznie — kurewsko drogi. I pewnikiem z uwagi na ten ostatni argument — miała dziwne wrażenie, graniczące z pewnością, że dowcipem nie był. A nawet jeśli — jako tym, którzy stracili wszystko prócz ubrań noszonych na grzebiecie — co im szkodziło? W ten sposób elfka przekonała sama siebie, że w jaką grę nie zaczęliby teraz grać — warto było przynajmniej spróbować dostosować się do jej zasad.
— Jesteśmy wdzięczni. Poczynając od Duncana, poprzez Was, a na panu... Vanterhillu kończąc. Czy dane będzie nam poznać choć częściową przyczynę której zawdzięczamy szybką... reakcję pana Vanterhilla? Rozumiem, że jako nasz „przyjaciel” na pewno sam powie więcej podczas śniadania, ale skoro już tu jesteście, panie Trevor, na pewno możecie uchylić choć rąbka tajemnicy co do jego zamiarów. Po wczorajszym dniu chętnie przyjmę do wiadomości wszystko co nie jest kolejną niepewnością — wspinała się na wyżyny własnego krasomówstwa we wspólnym, starając się przy tym ignorować szczegół, że siedząc naprzeciw służącego sama wyglądała nie jak dama, a dziewka która miała wczoraj pecha zabawiać pod groźbą pięści paru zbirów w zaułku — ledwie gojąca się rana od ostrza na gardzieli, podkrążone oczy, zmierzwione włosy i koszulina ze spódnicą poszarpane i pobrudzone jak stare worki, podkreślały obraz nędzy i rozpaczy.
— Nie ukrywam przy tym — zabiłabym za zwykłą kąpiel. I nowe odzienie, takoż...
Ilość słów: 0
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław