Dworek Młynarski

Obrazek

Niegdyś dumna i prosperująca stolica, po wyrżnięciu załogi miasta i mieszkańców oraz grabieży dokonanej przez nilfgaardzką armię, mozolnie i z pomocą olbrzymich nakładów finansowych odzyskująca dawną pozycję zawdzięczaną przemysłowi.


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 346
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 29 lis 2021, 8:30

Obrazek
Zmierzając od miasta z Bramy Słodowej w stronę Gór Sinych, mijając świeżo wzniesione zabudowania Podgordzia, ujrzeć można zza wysoko sterczących dzikich zbóż, przeplatanych chabrami bławatków, kąkolą polną, piaskowymi makami i kurzyśladem oraz zza miejscami porośniętym gęsto krzewami psiej róży polem, leżącym odłogiem, samotnie stojący dworek, który lata świetności dawno miał za sobą. Ludzie powiadają, że miejsce to nawiedzone i przeklęte, a krążą o nim przeróżne plotki, o córce zamożnego młynarza, która chciała pójść za młodego parobka; o rodzicach, którzy na ten ślub nie przystali; o bezbożnym samobójstwie córy, co odebrała swoje życie w młynie; o nagłej śmierci zrozpaczonego ojca; o wdowie młynarza, która zabrała rzeczy i pojechała za góry; o skrzypiących deskach nocą; o kwaśniejącym mleku; o odorze rozkładającego się ciała; o drzwiach otwieranych na oścież przez wiatr czy nadnaturalne byty; o martwych pisklętach na ganku; o duchu wisielca, który przemyka między nieużytkami.
Prowadzi doń niewielka brukowana ścieżka zarośnięta przez chwasty, snując się między zakrzewionym gruntem, niegdyś porośniętym tłustymi kłosami pszenicy, złotem młynarzy. Obok przepływa strumień Siewierzynka, która niegdyś napędzała koło młyńskie, teraz straszące na horyzoncie. Sama posiadłość to zachowana w typowym rustykalnym szlacheckim stylu jednopiętrowa bryła o bursztynowym pokryciu dachu, miejscami przeciekającym. Ogród przed samym dworkiem przypomina leśny gąszcz, w którym skrywać się mogą dzikie zwierzęta, a nie pięknie kwitnące gatunki roślin. Przy budynku gospodarczym o zarwanym stropie, sterczy zwyczajny wóz drabiniasty ze świeżo okutymi kołami, a w stajni z grubsza oporządzonej słychać rżenie konia.
Przekroczywszy próg domostwa można poczuć zapach stęchlizny i pleśni, zapach dawno niewietrzonych i niegrzanych murów. W centralnej części budynku znajduje się obszerna kuchnia o potężnym białym kaflowym piecu, połączona naturalnie z jadalną, gdzie ciągnie się długi drewniany stół z licznymi, lecz w większości z poprzetrącanymi nogami, krzesłami. W kącie pomieszczenia poukładane zostały jeszcze nierozpakowane pakunki oraz szklana aparatura, prawdopodobnie do destylacji. W sieni znajdowały się schody prowadzące na piętro, którego skrzypiące i powyginane szczeble, były pokryte wieloletnim kurzem.
W zachodnim skrzydle przeznaczonym niegdyś dla gospodarzy, znajdowały się cztery pomieszczenia. Jedno z nich, największe, z widokiem na zdziczały sad, było uporządkowane, na posłaniu leżała świeża pościel, szafy były zagospodarowane przez ubrania, a na regałach znajdowało się kilka książek, choć nadal pod ścianą oparty leżał portret przedstawiający szlachetnie urodzone małżeństwo. Inna izba znacznie mniejsza lecz przyległa kuchni, również miała ślady nowego mieszkańca. Niewielkie łóżko, skrzynia na rzeczy i regał zapełniony licznymi księgami stanowiły cały dobytek Austa von Molauch. Sąsiadujący z sypialnią gospodarza pokój gościnny, był niegdyś azylem córki młynarza, o czym świadczyły bladoamarantowe akcenty zasłon i pościeli oraz niewielka toaletka o blacie zabarwionym ciemnym atramentem z czystym i przejrzystym lustrem. W kącie stała pusta komoda, gotowa ugościć nowego lokatora. Jedno z okien skierowane było na zapuszczony sad jabłoni i gruszy, drugie na zaniedbany ogródek przed posesją. Czwarta izba zaś była zagracona. Natomiast wschodnie skrzydło było zamknięte i nieużytkowe, choć mieściło w sobie obszerną bawialnię i gabinet. Klapy do piwnicy nie można było odnaleźć.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 08 lut 2022, 15:01 przez Asteral von Carlina, łącznie zmieniany 2 razy. Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2445
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 02 lip 2023, 20:27

Zebrawszy się na odwagę, z samostrzałem pod pachą Istka ruszyła w kierunku pokoju Austa, by dowiedzieć się, co było źródłem niedawnego hałasu uczynionego przez ucznia w Starszej Mowie. Przemierzając korytarz, nawoływała mężczyznę, nie uzyskując żadnej odpowiedzi poza jednym tylko zduszonymi nieartykułowanym okrzykiem oraz przedłużającą się ciszą, która towarzyszyła jej przez resztę drogi. Chwytając się framugi, zajrzała niepewnie do środka.
Niewielką kwaterę ucznia czarodzieja wypełniało łóżko, kufer i stojąca przy prawej ścianie biblioteczka. Podpierając się o tą ostatnią, słaniający się na nogach Aust kroczył w kierunku wyjścia. Jego oczy, zamglone i rozlatane zdawały się z ledwością rejestrować obecność elfki. Jego wargi poruszały się w półniemych, bełkotliwych próbach sformułowania artykułowanego zdania. Elfka uczestniczyła w zbyt wielu operacjach, by nie rozpoznać objawów. W podobny sposób działało podane w niewielkich dawkach znieczulenie, którym otumaniano niektórych pacjentów przed operacją. Ono albo trucizna o podobnym działaniu, którą od lekarstwa dzieliło tylko kilka uncji.
Organizm Austa opierał się jak mógł, co znaczyło, że dawka była niewielka lub zwietrzała, natomiast odpowiedź na nasuwające się pytanie, w jaki sposób substancja dostała się do krwiobiegu znajdowała się w ręce Austa. Pełznąc z pomocą ściany, von Molauch nie przestawał wyciągać jednej ręki w kierunku drzwi. W wyciągniętej dłoni tkwiła niewielka strzałka zakończona długą ostrą, igłą. Czubek igły był zabarwiony oleiście i czerwono.
Oderwany od bezowocnych poza znalezieniem bandaża poszukiwań, Piołun wyszedł samemu na korytarz, zastając tam widok zaglądającej do austowej kwatery elfki oraz uchylających się drzwi od jego własnej.
Ciemna sylwetka dołączyła do dwóch pozostałych osób na korytarzu. Humanoidalny kształt okryty opończą z kapturem i zasłaniającą twarz maską, skierowała dłoń ze zgiętymi palcami w stronę tarasującej jej drogę elfki. Wzbity w powietrze kurz wypełnił korytarz niby duszący pył. Wysłużone deski zatrzeszczały pod rozbrzmiewającym głuchym uderzeniem niewidzialnym podmuchem, który ściął elfkę z nóg, pchnąwszy ją prosto na słaniającego się Austa. Obydwoje, elfka i uczeń zderzyli się ze sobą i wylądowali na podłodze jego kwatery. Elfka cała, choć skołowana nagłą zmianą pozycji i narastającym dzwonieniem w uszach.
Obcy nie zaprzątał sobie nimi głowy. To nie oni byli jego celem. Na korytarzu znajdował się już tylko on i rudowłosy magik. Nim kurz opadł, nieznajomy poderwał się w jego kierunku. Krótko syknęły równocześnie dobyte ostrza, wyjęte w biegu z dwóch równoległych pokrowców przy pasie.
Drewno zatrzeszczało pod nogami biegnącego, który kończącym bieg skokiem płynnie przeszedł do wypadu. Już tylko sekundy i centymetry dzieliły go od czarodzieja. Krótkie, pozbawione jelców miecze zalśniły krótkim refleksem w promieniach wpadającego do domostwa słońca. Prawie identycznie, co kryjące się pod kapturem oczy, nieodrywające się od Piołuna.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 369
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 03 lip 2023, 11:18

Widząc słaniającego się na nogach kochanka, medyczka najpierw przymrużyła powieki w wąskie szparki, tylko po to, by po chwili otworzyć je szerzej niż zwykle, zaczynając rozumieć powagę sytuacji.
— Asteralu, trucizna! Ktoś go... — spróbowała poinformować czarodzieja, szykując się do przekroczenia progu austowej sypialni. Nie dokończyła. Próg za to przekroczyła, ale w sposób zgoła odmienny, niż się tego spodziewała. Ruch po swojej prawej dostrzegła zbyt późno, by być w stanie choćby i krzyknąć z przerażenia, co bezsprzecznie by uczyniła, gdyby nie podmuch powietrza, który pozbawił ją nie tylko tchu, ale i podłoża pod stopami.
Istka wpadła do izby, lądując na potrutym nieszczęśniku, który musiał zamortyzować większą część jej upadku. Tak nagła zmiana perspektywy z pionowej na poziomą nie służyła odzyskaniu orientacji, przez co następną chwilę musiała poświęcić na walkę z własnym błędnikiem. I szumem w uszach, wywołanym przez zaklęcie.
No właśnie — zaklęcie. Napastnikiem musiał być inny czarodziej. Albo wiedźmin. Czar przypominał ten, którego użyła pod Aldersbergiem Karri, chociaż zdawało się, że miał jednocześnie mniejszy impet, bo nie uczynił elfce krzywdy, nie licząc samego upadku. Co zaś do Austa — nim jeszcze ta spróbowała się podnieść, poddała go szybkim — bo raptem trzysekundowym — oględzinom i wyjęła zatrutą strzałkę z jego ramienia, w obawie, że zawarta w niej substancja dalej będzie go podtruwać, w rezultacie nawet zabijając, nim zdążą mu pomóc. Na ten moment to było wszystko co mogła dla niego zrobić. Żeby poskładać go do kupy, trzeba było wpierw samemu przeżyć.
Wspięła się na równe nogi, podpierając się przy tym o łóżko, sapiąc z przerażenia i wysiłku jak tur, w czasie gdy Asteral walczył o życie na korytarzu. Sporo woli kosztowało ją zwalczenie chęci ucieczki przez najbliższe okno, albo ukrycia się w kryjówce, ale nie znała zamiarów napastnika. Nikt nie powiedział, że nie będzie następna, a morderca obrał na cel von Carlinę w pierwszej kolejności z czystego pragmatyzmu. Gdyby sama coś takiego planowała, też rzuciłaby się na maga, jako na potencjalnie najgroźniejszego z ich pozostałej dwójki.
Chwilowo jednak zdeterminowana, by wesprzeć towarzysza, zaczęła rychtować swój oręż, siłując się z cięciwą i bełtem. Ręce latały jej, jak po przedawkowaniu fisstechu, więc nawet i ta prosta czynność była w tym momencie dlań sporym wyzwaniem.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 346
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 10 lip 2023, 9:04

Ostrożnie stąpał po skrzypiących deskach posadzi, kierując się ku austowskiej izbie. Bardziej niż napadu ze strony najemnego zbira, posługującego się magią, spodziewał się anomalii magicznych, czy niebezpieczeństwa ze strony zjawy. Nie ona jednak okazała się zagrożeniem.
Usłyszał jeno załamujący się głos dziewczyny, który brzmiał jak ostrzeżenie, na który nie raczył już odpowiedzieć. Zamaskowany nieproszony gość rzucił się w jego kierunku, gotowy ubić czarodzieja jednym pewnym zamachnięciem się ostrza. Nie miał czasu na dywagacje na temat przyczyn wizyty. Nieważne czy był to zleceniobiorca Arnolda Florenta, z którym miał zatargi, a który zamierzał powiesić sobie głowę ryżego na ścianie, czy zupełnie ktoś przypadkowy, nienawidzący magików – Asteral musiał działać, jeżeli chciał wyjść z tego cały. A nie był czarodziejem bojowym, świetnie sprawdzającym się w starciu. Zajmował się medycyną, alchemią i agromancją. Daleko było mu do piromantów i wypaczonych czarodziejów, którzy brali zlecenia na takich jak on.
Sięgając do mocy, wykonując zamaszysty gest ręką, skierował falę energii ku napastnikowi, zamierzając rzucić nim z całej siły o boczną ścianę, wykorzystując moment, w którym unosił się w powietrzu. Zamierzał ogłuszyć go, poturbować, albo przynajmniej otumanić na kilka chwil.
Sięgnął za pazuchę, aby wyciągnąć woreczek ze zmieloną odmianą purchawy. Był przygotowany, aby wysypać duszące zarodniki na dłoń i dmuchnąć nimi prosto w twarz mordercy.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2445
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 14 lip 2023, 22:27

Elfka miała okazję na pobieżne, ale dosyć miarodajne oględziny leżąc na chłopaku. Jego pierś podnosiła się miarowo w rytm, zwalniającego oddechu. Usta miał otwarte, zastygłe w pół wypowiadanego zdania, powieki zatrzepotały mu krótko przed zamknięciem, w walce o ostatni przebłysk świadomości. Brak siności, obrzęków, przerwania tętna oraz pozostałych objawów sugerował jej dwa możliwe scenariusze. Pierwszy: trucizna nie była śmiertelna, miała na celu wyłącznie pozbawienie ofiary przytomności. Drugi: była, ale o wydłużonym działaniu. Jeżeli Aust był właśnie zajęty konaniem, a nie spoczynkiem, miała niewiele czasu na zneutralizowanie działania toksyny. A tak się składało, że głowę i ręce miała zaprzątnięte repetowaniem samostrzału.
Strach dodawał jej ruchom nadzwyczajnej lotności, kosztem drastycznie obniżonej precyzji. Naciągające cięciwę ręce trzęsły się przy każdym ruchu, grożąc przedwczesnym zwolnieniem. Palce latały, kiedy próbowała osadzić bełt na łożysku, musząc poprawiać tę samą operację kilkukrotnie. Kiedy kończyła ładować broń, usłyszała łoskot za swoimi plecami.
Czarodziej złożył ręce w gest identyczny do tego, który uczynił niedawno jego napastnik. Popierając go formułą i skupioną wolą powtórzył sztuczkę zabójcy, z podobnym efektem. Ten ostatni mógł być — i zazwyczaj bywał — lepszy, ale czar rzucony został w pośpiechu i stresujących warunkach. Nadto zaś, nie mieli do czynienia z człowiekiem.
Zamaskowany szary cień poleciał do tyłu, sunąc przez całą długość korytarza. Smukły i zwinny, był uczony amortyzowania swoich upadków, toteż efektowne pchnięcie nie uczyniło mu większej szkody niż nabicie guza przy zetknięciu ze ścianą. Sunąc po zakurzonej podłodze, nawet nie wypuścił z dłoni dzierżonych przez siebie mieczy.
Rudy musiał mieć wielkie jaja i jeszcze większego asa w rękawie, że miast oddalić się jak najdalej, skrócił dystans, ruszając w jego kierunku. Dmuchnięty w zakapturzoną twarz szary proszek, zmusił nieludzkie i zaskoczone obrotem spraw oczy napastnika do łzawienia, a usta do wydania pierwszego dźwięku od początku starcia pod postacią kaszlu. Gdyby nie zasłaniająca je maska, ten ostatni byłby zapewne intensywniejszy. Nie był jednak pewny pochodzenia substancji ani tego, jak i czy w ogóle zadziała na jego odmieniony organizm. Pokasłując i mrugając, zerwał się błyskawicznie na nogi, jednym skokiem z podłogi, bez podpierania się rękami, ciągle zaciśniętymi na ostrzach. Czarodziej był w jego zasięgu. Sztychy opisały w powietrzu efektownego młyńca, mijając się ze sobą, kiedy zabójca skrócił dystans, by zatopić je w papierowym druidzie.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 369
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 14 lip 2023, 23:55

Rozstrzał pomiędzy dwoma możliwymi efektami zastosowanego przez skrytobójcę toksykantu był ogromny, lecz łączyło je jedno — w trwającym harmidrze elfka i tak nie byłaby w stanie pomóc jej niedawnemu wybawcy z jakąkolwiek realną skutecznością. Do tego była potrzebna odtrutka, przynajmniej na podstawowe trucizny pochodzenia naturalnego... którą powinna zawsze przy sobie nosić, ale zupełnie wypadało jej to z głowy przez cały ten czas. Jeśli wziąć przy tym pod uwagę wcześniejsze zachowanie ucznia, jak po kiepskawym znieczuleniu, albo zastosowaniu jadu częściowo już zwietrzałego, to rokowania dawały nadzieję na „jedynie” utratę jaźni. W coś wierzyć musiała, bo Aust przez ten tydzień zaczął być dla niej kimś bliższym i niełatwo byłoby jej pogodzić się z myślą spisania go na straty...
— Wszystko będzie dobrze... tylko... wytrzymaj, proszę... — szeptała przez wyschnięte ze strachu gardło, bardziej by samemu się uspokoić, niż dodać otuchy Austowi, który pewnie i tak już jej nie słyszał.
Długie sekundy zajęło jej przygotowanie samostrzału do działania, ale opłaciło się — cięciwa tylko czekała na możliwość posłania mniej lub bardziej śmiercionośnego pocisku prosto przed siebie. Zanim się to jednak stało, obsługująca go dziewczyna złapała za wyciągniętą chwilę wcześniej z uczniowskiego ramienia igłę i w przypływie intelektu (albo złudnego urojenia, że sposób ten istotnie zadziała) usiłowała skroplić nieco zawartości na grot bełtu, w czasie gdy asasyn zbierał się po powaleniu go zaklęciem.
Potem już nawet toczący jej myśli strach nie powstrzymał ją przed przymierzeniem i ściśnięciem spustu, by obronić nie tylko gospodarza dworku, ale przede wszystkim samą siebie.
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2445
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 16 lip 2023, 19:06

Wyrwała igłę z ramienia chłopaka, lecz próba użycia trucizny w obiegu wtórnym spełzła na niczym. Na igle nie zostało wiele substancji, którą dałoby się skroplić lub wykorzystać w inny sposób. Kiedy czas naglił, a ręce latały jej na wszystkie strony, igła wypadła jej z rąk i stuknęła cicho o podłogę pod jej stopami. Bełt, osadzony z trudem na łożysku, był gotowy do wystrzelenia.
Wymierzyła pospiesznie, wykorzystując całą szczątkową wiedzę na temat strzelania, jaką udało się jej pozyskać. Czubek grotu, a zaraz potem szara sylwetka rozmazały się jej w oczach, kiedy obrała sobie na cel zamaskowanego napastnika. Nie mogła chybić z tej odległości.
Cięciwa syknęła krótko, wypuszczając pocisk. Składający się do pozycji szermierczej, został trafiony w ramię. Nie wydał z siebie żadnego dźwięku, choć ból sprawił, że ledwie utrzymał równowagę. Bełt zagłębił się w ciało aż po lotkę, sprawiając, że lewa ręka zawisła mu wzdłuż tułowia, lecz nawet wówczas nie wypuścił z niej ostrza. Celne cięcie zdołał zadać jedynie drugą i nie tak celnie, jakby sobie tego życzył. Krótka i ostra jak skalpel klinga cięła po wciąż swędzącej od niedawnego zaklęcia ręce czarodzieja, wgryzła się w ciało, otwierając je i wypuszczając gęsty potok krwi, która gęstą strugą zabarwiła wysłużone deski podłogi.
Pomimo pocisku tkwiącego w ramieniu, napastnik nadal pozostawał śmiertelnie groźny. I zdeterminowany do tego, by dokończyć, co zaczął.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 346
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 19 lip 2023, 23:00

Wykonany gest był mało precyzyjny, a inkantacja wypowiedziana pośpiesznie i choć czarodziej włożył weń więcej mocy magicznej, ostatecznie jedynie rzucił przeciwnikiem na ścianę. Zamierzał uczynić mu większa krzywdę, ale efekt był mizerny. Mieli do czynienia z zawodowym mordercą, poruszał się z precyzją kota, którego pchnięcie nie było w stanie wytrącić z równowagi.
Kim jesteś?! Zaniechaj atak. Skonasz w tych murach, jak i my skonamy. A może się dogadamy. — Nic nie warte były słowa Piołuna. Napastnik nie zamierzał odpuścić.
Wszystko działo się bardzo szybko. Zamaskowany szary cień przygotowujący się do ataku. Bełt szybujący w powietrzu wbijający się w jego ramie. Krople krwi barwiące posadzkę. Nie pierwsze tego wieczoru. Zbliżające się w jego stronę ostrze. Stal zagłębiająca się w jego prawej ręce. Potworny ból przeszywający jego ciało.
Wrzasnął odsuwając się od napastnika, chwytając się za świeżą ranę, instynktownie tamując ją. Skrzyżowali ze sobą spojrzenia. Czarodzieja i mutanta. Ofiary i drapieżnika. Przez głowę przeszła mu znajome słowa „Hodie mihi, cras tibi”, które jakby zwiastowały zbliżającą się śmierć.
Wyciągnął zabarwioną karmazynem rękę przed siebie, sięgając po resztkę mocy i znów wypowiedział inkantacje zaklęcia pirokinetycznego. Wydawać się mogło, jakby próbował chwycić coś w dłoń. Leczy naprawdę zamierzał magicznie unieść mutanta w powietrzu, uniemożliwić mu jakikolwiek ruch, aby stał się przez moment bezbronny. Idealnym celem, tarczą łuczniczą.
Strzelaj i zabij! Nie utrzymam go zbyt długo! – Krzyknął do Istki, gdy jego twarz nabrała odcieniu purpury z wysiłku. Z każdą kolejną sekundą z jego ciała uciekała życiodajna posoka. Ramiona pokręconej wierzby, co raz niżej chyliły się ku niemu.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2445
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 23 lip 2023, 19:27

Mieli do czynienia z zawodowym mordercą. Takim, który nie da dać się zagadać, ograć na zwłokę ani przekupić. Słowa Piołuna nie powstrzymały napastnika. Wszystko działo się bardzo szybko, momentami tak szybko, że jego percepcja nie nadążała za tym, co się działo. Pewny był wyłącznie ból — osłabiający wolę, rozpraszający myśli i utrudniający prawidłowe złożenie dłoni ranionej ręki do zaklęcia.
Asteral wytężył resztkę sił, wypowiadając zaklęcie. Biegnący napastnik zdawał się zastygnąć w powietrzu, na ułamki sekund zamarł w miejscu, w gęstym i falującym powietrzu odkształconym mocą zaklęcia. Czubki jego butów oderwały się od podłoża i przez moment wydawało się, że zawiśnie tam na dobre.
Przez moment, bo kiedy Moc opuściła Asterala, a zaklęcie nie zdołało utrzymać obcego, ten wyskoczył do przodu jak zwolniona sprężyna i jednym cięciem ostrego jak skalpel miecza bez jelca odrąbał czarodziejowi wyciągniętą prawą dłoń w nadgarstku. Krew siknęła z tętnic, oddzielony od ciała fragment kończyny uderzył o posadzkę. Zabójca wpadł na czarodzieja siłą rozpędu, obalił go na ziemię, przydusiwszy kolanem wbitym w mostek. Choć z tej pozycji mógł zrobić wszystko, drugie ostrze błysnęło w szybkim sztychu wbitym prosto w mięsień prawego uda, mijając kość i tętnicę. Zabolałoby go to jak sam skurwysyn, gdyby nie to, że tracił właśnie przytomność. Ramiona pokręconej wierzby zamknęły się wokół niego, odcinając od zmysłów czarną klatką nieświadomości.
Dopiero wówczas, mając pewność, że nie wstanie, zabójca odwrócił się, gotowy wyeliminować ostatnią osobę we dworku będącą w stanie mu zagrozić. Żółte ślepia błysnęły złowrogo spod kaptura, kiedy odwracał się w stronę uchylonych drzwi do kwatery Austa. Palce obydwu dłoni zacisnęły się mocniej na rękojeściach świeżo skarmionych krwią ostrzy, gotowych na kolejną ofiarę.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 369
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 23 lip 2023, 20:12

Nie szło powiedzieć, czy jej szczere, pełne strachu zdziwienie należało zawdzięczać temu, że wystrzelony bełt jednak dosięgnął celu, czy temu, że owego celu ostatecznie nie powstrzymał. Wyłączył jeno lewą rękę napastnika z użytkowania, co i tak pewnie uratowało Asteralowi życie, jeśli ważyć na to, co miało stać się chwilę potem.
A miało stać się niemało. Elfka, która od razu zabrała się za ponowne rychtowanie kuszy, widziała to jeno kątem oka. Przy pierwszym ciosie zadanym czarodziejowi tylko pisnęła cicho. Przy próbie rzucenia przezeń zaklęcia i następującej po niej utracie dłoni, już głośno krzyknęła.
— NIE... NIE! D'YAEBL! TY SKURWYSYNU! — zdarła sobie gardło dziewczyna, gdy morderca napadł na jej przyjaciela i zadawał mu śmiertelne rany. Przez moment zapałała czystą wściekłością, akurat skończyła ładować kolejny bełt, wymierzyła go... i wtedy zobaczyła spojrzenie mutanta, szykującego się do skoczenia na kolejny cel. Na nią. Przeszedł ją dreszcz.
Wystrzeliła z kuszy po raz drugi, a potem skończył się gniew, skończyła się odwaga. Zerwała się z miejsca, w panice zamierzając wycofać się pod okiennicę austowej izby, w stronę jedynej drogi ucieczki, po drodze próbując jeszcze zatrzasnąć niezmordowanej maszynie do zabijania drzwi przed nosem. Opuściła ją nawet wiara, że kolejny bełt wystarczy, by powstrzymać zabójcę.
— ZOSTAW! ZOSTAW MNIE! NIE CHCĘ UMIERAĆ, BŁAGAM!
► Pokaż Spoiler
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2445
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 26 lip 2023, 19:48

Zdążyła zrepetować i wystrzelić. Zdołałaby trafić, gdyby nie udaremnił jej zamiaru szybkim gestem. Był słabszy niż ostatnio — powietrze przed wyciągniętą dłonią napastnika zafalowało, elfka poczuła na twarzy podmuch, który rozwiał jej włosy miast obalić. Był jednak wystarczająco silny, by zmienić trajektorię pocisku. Bełt z suchym stuknięciem towarzyszącym pękającemu drewnu wbił się we framugę austowego pokoju.
Zabójca przeszedł nad nieprzytomnym adeptem, niezgrabnie chowając do pochwy miecz trzymany w postrzelonym ramieniu. Drugi, obnażony spoczął sztychem na jej gardle, zanim zdążyła wycofać się do okna. Był diablo ostry — muśnięcie wystarczyło, by rozciąć skóry i uwolnić strużkę krwi, która spłynęła jej na dekolt. Oczy z pionową źrenicą — choć żółte, nie pomarańczowe, były bardzo podobne do tych, które jeszcze w Aldersbergu mogła oglądać w bardziej przyjaznych okolicznościach. Niemrugające i utkwione w jej twarzy błyszczały od narkotyku, bitewnego rauszu lub oskomy do tego, by odpłacić jej za niedawne bełty.
Ostrze nie nacisnęło jednak na jej szyję, a spojrzenie nie potrwało dłużej niż ułamek sekundy.
Tamuj krwawienie. Już — mówił szybko i niewyraźnie, a kryjąca usta maska tłumiła słowa. Mimo to zrozumiała je od razu. Ale zrozumienie ich sensu nie przyszło jej od razu. Asasyn był niecierpliwy — wkręcając pięść razem z rękojeścią ostrza w jej długie włosy i wywlókł ją na korytarz, nie zważając na jej piski i wyrywane kłaki. Kopniakiem w tył kolana zmusił ją do padnięcia na czworaki, nad bladym, sikającym krwią z kikuta magiem. — Lecz, bo zginiesz.

To nie swoje rany miał na myśli.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 369
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 26 lip 2023, 21:16

Gdyby tylko miała obok siebie osiłka, pokroju jej sąsiada z Rivii — krasnoluda Jorega... Wtedy też byłoby ciężko, ale przynajmniej mogłaby mówić jeszcze o realnych szansach. Miast tego, trafiła jej się dwójka magów — z czego jeden otruty zanim jeszcze się zaczęło, a drugi umierający od ran po spieprzonym zaklęciu.
Gdy pochwycili ją podczas nocy Midaëte, wyrywała się jak dzika kotka, próbowała błagać, wzywać pomoc. Wtedy grozili gwałtem i torturami, więc warto było próbować. Teraz, ze sztychem miecza na gardle, wypuściła z ręki kuszę, prawie zastygła bez ruchu, a najintensywniej chodziła jej szczęka, grdyka i klatka piersiowa. Hiperwentylowała, zaraz dołączyło do tego żałosne łkanie, ale nic poza tym. Bała się nawet trząść ze strachu, a pocieszała się, że może przynajmniej śmierć będzie szybka. Po dwóch wystrzelonych w tamtego bełtach — wątpiła.
Miał inne plany, a gdy zrozumiała, że nie zginie niesprawiedliwą śmiercią — przynajmniej jeszcze nie teraz — zaniechała jakiegokolwiek buntu. Nawet wyciągana za kłaki zajęczała tylko z bólu, rzeczywisty opór w niej przygasł, szła by nawet niepopędzana. Wszystko, byleby tylko odwlec katowski topór. Czy w tym przypadku — miecz.
— Zrobięcokażesztylkonieróbmikrzywdy... — wyszlochała nawet bardziej niezrozumiale od wcześniejszych słów adresata. Ścięta z nóg przy dogorywającym konfratrze, od razu przystąpiła do żądanego czynu. Tak się złożyło, dziwnym trafem, że akurat w tej jednej kwestii zależało im na jednym i tym samym.
— P-potrzebuję... rzeczy... z-z mojej torby. B-bandaże... narzędzia... — z trudem odważyła się zająknąć przez łzy, gdy rozrywała fragment asteralowego ubioru i zrobiła z niego opaskę uciskową, tylko na moment, póki nie założy mu skórzanego rzemienia ze swojego zestawu chirurgicznego. Potem ostrożnie sięgnęła do swojej sakwy, jakby bała się, że sama straci za to rękę, czekając na przyzwolenie swojego oprawcy. Ale mówiła prawdę — potrzebowała tych bandaży, razem z koagulantem, alkoholem. Potrzebowała swoich narzędzi, by wyrównać cięcie do stanu, w którym tkanki nadawałaby się do szycia. Tymi środkami, które pozostaną jej po pierwszym zabiegu, planowała załatać ranę kłutą uda. Tą ciężko było jednak nazwać priorytetem, gdy pacjentowi odrąbano dłoń...
Pierwszy raz kazano jej kogoś leczyć pod groźbą natychmiastowej śmierci, więc jeśli tylko miała możliwość — zatamowała jak najszybciej krwotok i leczyła najlepiej jak potrafiła, wykorzystując wszystkie swoje środki i nabyte przez trzydzieści lat umiejętności. Nawet śmiertelnie przerażona, rzeźbiąc w ciele pracowała jak gnomia maszyna. A w głowie i tak kłębiło się od pytań — Dlaczego? Co ze mną będzie? Jak długo będę mu potrzebna...? Co potem? Co z Austem? Co jak się nie uda? Co zrobiłam, że los mnie tak pokarał...?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 346
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 27 lip 2023, 19:48

Sięgnął do mocy, aby rzucić kolejne zaklęcie, lecz resztki energii wyparowały, pozostawiając puste źródło. Nie zdążył się nawet zająknąć, gdy mutant dał susa w jego stronę, finezyjnie odcinając mu prawą dłoń w nadgarstku. Później wszystko działo się tak szybko. Przeszywający ból otumanił. Nie był w stanie zarejestrować co się stało i kiedy znalazł się na utytłanym jego krwią parkiecie. Nie był pewien czy jeszcze żyje, gdy ostatnim tchnieniem świadomości sięgnął lewą rękę do srebrnego amuletu, zwieńczonego, ażurową kulką. Sięgnął do magicznej energii, która pulsowała w niej, aby ratować się…
Pani Lasu, która pijesz ciepłą krew, wzywam Cię wydając ostatnie tchnienie. – Reszta słów modlitwy, były jedynie gasnącą myślą. – Daj mi wigor, nieśmiertelność, moc. W ciemności bądź mi światłem pochodni. Uwolnij swoją potęgę, strach i ponurość, z mokradeł wznosi się twa magia. Za pakt przypieczętowany niewinną posoką i kością, oddaje się tobie. Przeprowadź mnie przez bagno, nieszczęścia i śmierć. Jak na górze, tak i na dole.
Zapadł w sen. Wpadł do dziury nicości, przedsionka świata żywych i umarłych. Nawiedził go koszmar, majak umierającego, mroczna opowieść, nikczemne zakończenie jego losu. Ujrzał wtem paskudną wierzbę, górującą nad taflą jeziora, w której odbijała się srebrzysta tarcza księżyca. Po wykręconych w nienaturalny sposób gałęziach, wspinała się paskudna istota. Nie ona jednak zwróciła jego uwagę, lecz zgarbiona potężna sylwetka o niekształtnym napuchniętym ciele, z licznymi brodawkami i ropiejącymi ranami. Wywar we wrzącym kotle, w którym gotowały się ciała, mieszała ogromną chochlą, dzierżoną w dłoni o sękatych gnijących palcach. Pływające rozczłonkowane dłonie, uda, przedramiona, stopy, żebra i czaszki. Skóra oddzielająca się od mięsa, mięso odchodzące od kości. Oka ludzkiego tłuszczu unoszące się na powierzchni przygotowywanej polewki. I oderwane gałki oczne, bacznie obserwujące Asterala.
Panuję nad ciepłym mięsem, wprawiam w ruch pożądliwy likwor waszych żył. Wybierzesz mnie, a choroby ani rany nie będą miały przystępu do twojej kruchej powłoki. — Przemówiła ułuda w jego głowie.
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2445
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 02 sie 2023, 18:54

Elfka padła na kolana, w kurz i krew umierającego Piołuna. Rozsypując zawartość torby, wyjęła narzędzia potrzebne jej do zatamowania krwawienia. Wiedziała, że ma niewiele czasu. Zwinięty na podłodze, nieludzko blady Asteral wykrwawiał się na jej oczach, tracąc oddech i tętno. Nawet dla kogoś z trzydziestoletnią praktyką w zawodzie, śmierć pacjenta była tu kwestią sekund. Założyła ucisk najszybciej, jak potrafiła, przynajmniej częściowo powstrzymując upływ krwi, w której zdążyła się powalać po same łokcie. Cienkim skalpelem i piłą wyrównała cięcie zabójcy, które okazało się na tyle precyzyjne z chirurgicznego punktu widzenia, by uczynić jej dalszą pracę z raspatorem niemal komfortową.
Spieszyła się, jak mogła, nie siląc na subtelność ani nie zważając na zalewające jej oczy pot i posokę. Nie były to najbardziej precyzyjna operacja w jej życiu, ale wystarczająca. W teorii, bo w tym, że nie miała szansy uratować maga, zorientowała się przy szyciu, kończąc wykonany drżącymi rękami prowizoryczny ścieg. Rozwijając zawoje płótna, którymi zamierzała owinąć to, co zostało z ręki Piołuna po amputacji i odkażeniu, skonstatowała ze zgrozą, że patrzy na trupa. Ciężki cuch krwi wypełniał korytarz, tętnicza posoka czerniła stare deski podłogi, dopełniając mrocznej historii dworku cierpieniem jego obecnych mieszkańców. Kątem oka złowiła ruch zakapturzonej postaci, gotując się na najgorsze. Widział to samo, co ona i nie musiał znać się na felczerstwie, by pojąć, że niezależnie od udzielonej pomocy, żaden człowiek nie mógł przeżyć podobnej utraty krwi.
Z jeszcze większą zgrozą patrzyła, jak pomimo zadanej rany i litrów przelanej posoki, Piołun oddychał, a jego serce odmierza przeraźliwie powolny, lecz nadal wyczuwalny rytm. Jego palce, w ostatnim odruchu przytomności zaciśnięte były na zwisającym mu z szyi wisiorze. Nachylając się, elfka poczuła uwalniający się ohydny fetor niewyjaśnionego pochodzenia — czarodziej nie zdefekował w chwili cięcia, a na ewentualny smród spowodowany zakażeniem było za wcześnie.
Cholerny… karaluch — wystękał z wysiłkiem i niedowierzaniem zakapturzony. Teraz, mając pacjenta we względnie stabilnym stanie, miała okazję przyjrzeć się oprawcy. Stał oparty o ścianę i przytrzymywał ranione jej bełtem ramię krótko po tym, kiedy wylał na nie zawartość odlakowanego flakoniku. Płyn dymił i syczał w kontakcie z raną, uwalniając intensywny zapach koagulantu i spirytusu. Zamaskowany syczał również, a przy tym bluźnił, w więcej niż jednym języku.
Teraz — powiedział z wysiłkiem, chowając pustą buteleczkę za pazuchę, a dłoń zdrowej ręki opierając na rękojeści krótkiego miecza u pasa. — Bierz się za moją.
Nie odrywając pleców od ściany, zjechał po niej powoli w dół, siadając z wysiłkiem na podłodze.
Spróbujesz czegoś głupiego, stracisz rękę — ostrzegł, pozwalając jej się zbliżyć, by zajęła się jego obrażeniami. Groźba miała realne poparcie. W końcu widziała już, że jest do tego zdolny.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 369
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 03 sie 2023, 2:11

„Zszyj czerwone z czerwonym. Żółte z żółtym. Białe z białym. Na pewno będzie dobrze.”
Akurat, kurważ mać... Nie lubiła tego powiedzenia. Nie lubiła, bo uchodziło w jej oczach za pretensjonalne i kretyńskie, a po drugiej wojnie z Nilfgaardem słyszała je aż nazbyt często, rozpleniło się jak zaraza. Ujmująca sztuce chirurgicznej formułka, wymyślona pewno przez jakiego cymbała, który to przeprowadził o jedną operację za dużo, jawiła medycynę i szycie pacjenta jako banał, coś co da się zbagatelizować do łączenia kolorków. Coś co zrobić może każdy i każdy się do tego nadaje. A tak przecież nie było, nie jest i pewnie nigdy nie będzie. Kto twierdzi inaczej, ten zwyczajnie pierdoli głupoty, robiąc każdemu nowo edukowanemu felczerowi wodę z mózgu.
Elfka nie szyła więc zgodnie z kolorkami, gotowymi zwodzić ją za każdym pociągnięciem igły. Szyła zgodnie z wyuczoną przez długie laty wiedzą anatomiczną, stosując wcześniej instrumenty i substancje o których nie wymyślono jak do tej pory podobnych fraz. Kto wie — może gdyby wymyślono i jej wpojono, to teraz miałaby przed sobą nie Asterala dogorywającego, a Asterala martwego...
Niemniej — udało się. Niczym Dziki Gon, wpadła na rumaku i porwała czarodzieja za karczek sprzed wrót zaświatów. Pomogło to, że sam też sprzed nich umykał, widać jemu też się nie spieszyło na tamtą stronę. Nie dziś, bratku. Wciąż żeś mi winien obiecane złoto. A za nią jechała śmierć o żmijowych oczach, z dwoma mieczami miast kosy, chcąca dorwać ich oboje.
Ładna to by była scena, godna pewno jakiegoś fresku, albo chociaż sztuki teatralnej. Rzeczywistość... była bardziej rozczarowująca.
— Ż-żyje... Ledwie, ale żyje. Następne kilka godzin zdecyduje. Ale nawet... nawet jak wyżyje, będzie potrzebować mojej opieki — wydyszała umorusana w posoce felczerka, informując o efektach zabiegu swojego nadzorcę i niedoszłego kata. Nie znała jego zamiarów, ale skoro potrzebował maga żywego, to potrzebował też kogoś, kto się nim zajmie, przynajmniej przez najbliższy tydzień, kiedy to trzeba będzie zbijać gorączkę i uśmierzać ból, o prowadzeniu rannego do wychodka nie wspominając. Potrzebował więc i Istki. Głupio przy tym byłoby teraz umrzeć, jak pies, bez szczególnego powodu i za nie swoją sprawę. Nie zasługiwała na taki los, nie godziła się z nim. Wypełniała więc polecenia, nazbyt wystraszona, by spróbować się postawić. Udowadniała swoją przydatność, by uratować skórę.
— D-dobrze, tylko... tylko nie bijcie... Niczego nie spróbuję, przysięgam... — odpowiedziała mu cicho, acz tak, by wiedźmin usłyszał. Zebrała niezużyte jeszcze zapasy i ruszyła w jego stronę, a szła jak na własną egzekucję. I to taką przez ćwiartowanie. Gdzieś między tym wszystkim próbowała jeszcze wyłapać inne języki, albo akcenty których używał w wyrzuconych tyradach bluzgów. Przecież kawałek świata zjeździła, za Jarugą była, pod nilfgaardzkim butem też przez rok żyła. Coś musiała wyłapać. Może łatwiej go potem będzie wziąć pod włos...
— Wszedł aż po lotkę. Mogę wyciągnąć, narzędziami... a-ale... zaciśnijcie lepiej zęby. Jak wyrwę na siłę... mogę uszkodzić rękę jeszcze bardziej. Ten środek, który wylaliście... co dokładnie robi? Tamuje krwotok? To w-ważne... — jąkała się, oglądając pospiesznie ranę, którą sama mu wcześniej zadała. A gdy dowiedziała się już wszystkiego, za jego zgodą rozcięła rękaw, założyła ucisk, by ograniczyć dopływ krwi i poczęła wydłubywać pocisk, z zamiarem oczyszczenia i zaszycia pozostałej po nim dziury, następnie nałożenia maści na gojenie pod bandaż. Jeśli bełt strzaskał kość, trzeba było ją ponadto nastawić i unieruchomić, ale samo załatanie krwawienia po pocisku było w tym przypadku ważniejsze. Leczyła szczerze i bez krętactwa, nawet pomimo tego, że najchętniej poderżnęłaby mu przełyk przy pierwszej sposobności, za to co im zrobił, co zrobił Asteralowi. Do tego trzeba było jednak odwagi, na którą się nie zdobyła. No chyba, że w trakcie zabiegu nagle straciłby z bólu przytomność, co teoretycznie było możliwe, ale nie należało na to liczyć.
— Ja... p-przepraszam za ten bełt... Ja się bałam, nie chciałam krzywdzić... — próbowała się wytłumaczyć, a pomimo miarowego uspokojenia, dalej brzmiała jakby się miała zaraz na powrót rozpłakać. — C-co... co z moim drugim konfratrem...? Ta trucizna... Wydobrzeje po niej?
Ostatnio zmieniony 06 sie 2023, 23:50 przez Arbalest, łącznie zmieniany 1 raz. Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 346
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 06 sie 2023, 19:28

Spod kotła buchnął ogień, posypały się iskry, a w górę uniósł się wysoki kłąb dymu. Zawirowało mu w głowie. Księżyc przebył na niebie pełne przeobrażenie, choć wszystko działo się zaledwie krótką chwilę. Od pełni i znikającego garbu, przekształcającego się w trzecią kwadrę, zupełnie zniknął w nowiu, aby odsłonić się w lśniącym sierpie i z pierwszej kwadry przemieniając się znów w srebrzystą tarczę. Nieskończony taniec, który był przed Asteralem i długo po nim będzie trwał.
Tafla jeziora nabrała głębokiego karminowej barwy, w którym zupełnie zgubiło się odbicie posępnej wierzby. Nie zdziwiło jednak Piołuna, że był w stanie dostrzec w nim własną wyraźną sylwetkę. Twarz będącą prześladującym odbiciem tragedii, które spotkał w swoim życiu. Blada skóra, usta o wyblakłym odcieniu błękitu i podkrążone, jakby nieobecne oczy. Poszarpane rude włosy, opadające w nieładzie na jego upiorne lico, kołysząc się nienaturalnie, jakby poruszane niewidzialnym wiatrem. Był na skraju śmierci. Dopiero teraz dostrzegł, że po prawej dłoni został jedynie krwawy kikut. Odwrócił się gwałtownie, słysząc za sobą chrząknięcie.
— Cholerny… karaluch. – Wypluła ze swoich napuchnietych, cuchnących ropą ust wiedźma, mieszając polewkę, w której gotowała się jego ręka. Kolejna zapłata dla Pani Lasu.
Nie potrafił sobie niczego przypomnieć, co działo się krótko przed jego agonalnym stanem. Wcześniejsze wspomnienia też, jakby zaczynały się zamazywać i plątać ze sobą.
— Co ja tutaj robię? — Powiedział zachrypniętym drżącym głosem, choć nie był pewien, czy wydobył z siebie jakiekolwiek słowo. Może to wiatr zaszumiał między wykręconymi gałęziami drzewa...
Ilość słów: 0
Obrazek

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław