Dworek Młynarski

Obrazek

Niegdyś dumna i prosperująca stolica, po wyrżnięciu załogi miasta i mieszkańców oraz grabieży dokonanej przez nilfgaardzką armię, mozolnie i z pomocą olbrzymich nakładów finansowych odzyskująca dawną pozycję zawdzięczaną przemysłowi.


Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 29 lis 2021, 8:30

Obrazek
Zmierzając od miasta z Bramy Słodowej w stronę Gór Sinych, mijając świeżo wzniesione zabudowania Podgordzia, ujrzeć można zza wysoko sterczących dzikich zbóż, przeplatanych chabrami bławatków, kąkolą polną, piaskowymi makami i kurzyśladem oraz zza miejscami porośniętym gęsto krzewami psiej róży polem, leżącym odłogiem, samotnie stojący dworek, który lata świetności dawno miał za sobą. Ludzie powiadają, że miejsce to nawiedzone i przeklęte, a krążą o nim przeróżne plotki, o córce zamożnego młynarza, która chciała pójść za młodego parobka; o rodzicach, którzy na ten ślub nie przystali; o bezbożnym samobójstwie córy, co odebrała swoje życie w młynie; o nagłej śmierci zrozpaczonego ojca; o wdowie młynarza, która zabrała rzeczy i pojechała za góry; o skrzypiących deskach nocą; o kwaśniejącym mleku; o odorze rozkładającego się ciała; o drzwiach otwieranych na oścież przez wiatr czy nadnaturalne byty; o martwych pisklętach na ganku; o duchu wisielca, który przemyka między nieużytkami.
Prowadzi doń niewielka brukowana ścieżka zarośnięta przez chwasty, snując się między zakrzewionym gruntem, niegdyś porośniętym tłustymi kłosami pszenicy, złotem młynarzy. Obok przepływa strumień Siewierzynka, która niegdyś napędzała koło młyńskie, teraz straszące na horyzoncie. Sama posiadłość to zachowana w typowym rustykalnym szlacheckim stylu jednopiętrowa bryła o bursztynowym pokryciu dachu, miejscami przeciekającym. Ogród przed samym dworkiem przypomina leśny gąszcz, w którym skrywać się mogą dzikie zwierzęta, a nie pięknie kwitnące gatunki roślin. Przy budynku gospodarczym o zarwanym stropie, sterczy zwyczajny wóz drabiniasty ze świeżo okutymi kołami, a w stajni z grubsza oporządzonej słychać rżenie konia.
Przekroczywszy próg domostwa można poczuć zapach stęchlizny i pleśni, zapach dawno niewietrzonych i niegrzanych murów. W centralnej części budynku znajduje się obszerna kuchnia o potężnym białym kaflowym piecu, połączona naturalnie z jadalną, gdzie ciągnie się długi drewniany stół z licznymi, lecz w większości z poprzetrącanymi nogami, krzesłami. W kącie pomieszczenia poukładane zostały jeszcze nierozpakowane pakunki oraz szklana aparatura, prawdopodobnie do destylacji. W sieni znajdowały się schody prowadzące na piętro, którego skrzypiące i powyginane szczeble, były pokryte wieloletnim kurzem.
W zachodnim skrzydle przeznaczonym niegdyś dla gospodarzy, znajdowały się cztery pomieszczenia. Jedno z nich, największe, z widokiem na zdziczały sad, było uporządkowane, na posłaniu leżała świeża pościel, szafy były zagospodarowane przez ubrania, a na regałach znajdowało się kilka książek, choć nadal pod ścianą oparty leżał portret przedstawiający szlachetnie urodzone małżeństwo. Inna izba znacznie mniejsza lecz przyległa kuchni, również miała ślady nowego mieszkańca. Niewielkie łóżko, skrzynia na rzeczy i regał zapełniony licznymi księgami stanowiły cały dobytek Austa von Molauch. Sąsiadujący z sypialnią gospodarza pokój gościnny, był niegdyś azylem córki młynarza, o czym świadczyły bladoamarantowe akcenty zasłon i pościeli oraz niewielka toaletka o blacie zabarwionym ciemnym atramentem z czystym i przejrzystym lustrem. W kącie stała pusta komoda, gotowa ugościć nowego lokatora. Jedno z okien skierowane było na zapuszczony sad jabłoni i gruszy, drugie na zaniedbany ogródek przed posesją. Czwarta izba zaś była zagracona. Natomiast wschodnie skrzydło było zamknięte i nieużytkowe, choć mieściło w sobie obszerną bawialnię i gabinet. Klapy do piwnicy nie można było odnaleźć.
► Pokaż Spoiler
Ostatnio zmieniony 08 lut 2022, 15:01 przez Asteral von Carlina, łącznie zmieniany 2 razy. Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 18 sie 2024, 19:03

Elfkę zapowietrzyło, a przynajmniej tak odczuła wewnętrzną reakcję na gniew demona, który w odpowiedzi na odmowę podległości tłumaczył jej teraz nieistotność jej marnego, plugawego życia. Ostatni akt heroizmu nie dał jej nic, a zderzenie ze ścianą i beznadzieja okazały się tak wielkie, że dziewczyna skapitulowała. Poddała się zupełnie, przyjmując do wiadomości, że nie ma już żadnych szans. Nawet ofiara z Austa, którą w akcie desperacji gotowa była złożyć, okazała się dla abominacji niewystarczająca.
To był ten moment — gdyby tylko miała taką możliwość, właśnie teraz poderżnęłaby sobie gardło, byle tylko uciec od bólu, żalu i cierpienia. Byle tylko uciec od losu, który demon gotował jej i jej synowi. Poderżnęłaby — gdyby tylko miała taką możliwość, albowiem Istkę pozbawiono na tą jedną chwilę wszystkiego, włączając władzę nad własnym ciałem.
Wszystko co zdążyła zapamiętać z następnych chwil to nagle zwalniający się uścisk demona, twarde zderzenie z drewnianą posadzką dworku i przebłyski stanu półświadomego — sylwetka wiedźmina, który rzuca zaklęcie; czyjś ząb uderzający o jej policzek; Aust wynoszony na rękach przez ich „wybawiciela”.
Przebudziwszy się, nawet nie łudziła się, że los dał jej kolejną szansę. Nie zamierzała w to wierzyć, dopóki nie znajdzie choć namiastki bezpieczeństwa, zapewnionej przez kogokolwiek, bądź cokolwiek. Trzęsący się w posadach dworek takiej namiastki nie dawał, tak więc zmusiła swoje oszołomione przeżyciami ciało i umysł do działania. Elfka wstała z desek, słaniając się na nogach, z piekielnymi obrazami wyrytymi już na zawsze w pamięci.
— Musimy iść — wyszeptała nieskładnie do rudowłosego, pozbawionego dłoni kształtu wijącego się na podłodze obok, próbując pomóc mu wstać. Tej nocy Istka straciła sporą dozę własnej poczytalności, ale to straty Asterala były tymi bardziej namacalnymi. Ręka, uczeń, dobytek... a teraz jeszcze jego własny dom. Dom, który miał szansę stać się jej domem.
Fizycznie dziewczyna trzymała się o wiele lepiej niż on, więc to ona wsunęła się pod jego ramię, próbując pomóc dostać się do okiennicy — tej samej, przez którą przed chwilą wyszli wiedźmin z Austem. Rozejrzała się jeszcze za czymkolwiek, co mogłoby się jej przydać w następnych chwilach, przede wszystkim za własnym sztyletem, jeśli ciągle nie miała go przy sobie. Z wysiłkiem przerzuciła własny ciężar przez okno, potem pomogła czarodziejowi. Trzeba było znaleźć schronienie, następnie pomoc. Oceniła, że to pierwsze nie powinno być zbyt trudne — była noc. Przystanąć i zastanowić się nad tym co dalej mogli nawet w łanie zboża. Czy spróbować iść do sąsiadów, czy do miasta, czy może poszukać pomocy u innych nieludzi — nad tym trzeba będzie się zastanawiać, gdy nie będzie im grozić zawalający się na głowę strop.
Była spragniona, głodna i jeśli otępione zmysły nie płatały jej dodatkowych figli — musiała do wychodka. Ale nawet te paskudne uczucia były zbawiennym czymś wobec nicości, którą jeszcze przed chwilą zaoferował jej Mal'ghurath. Przywitała je z utęsknieniem.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 19 sie 2024, 17:44

Jedyną oznaką życia poturbowanego czarodzieja, leżącego na podłodze walącego się dworku, były smętne oczy, jak dwa paciorki pochłonięte przez mrok, śledzące znikający w ciemnościach nocy dwójkę osób oraz niespokojnie poruszająca się klatka piersiowa. Oddychał. Poza tym był jak truchło, porzucone przez wilka. Nieruszony kawał mięsa. Martwe zwierze zamęczone dla zabawy czy własnego poczucia siły i władzy. Niesprawiedliwy los odebrano mu wszystko. Ucznia, którego wychowywał. Dworek, który pieczołowicie odbudowywał. Poczucie bezpieczeństwa i kontroli nad własną dolą. Nawet potęga, którą władali czarodzieje, okazała się nic nie warta. Wydawać się mogło, że przede wszystkim odeszła od niego wola życia.
Nie odpowiedział na słowa wiedźmina, jakby zupełnie wszystko stało mu się obojętne. Nie dochodził już do niego ból, ani dźwięki. Nawet pył, który wdarł się do jego szeroko otwartych oczu, nie spowodował odruchu mrugania. Jakby zapadł w specyficzny stan stuporu. Jedynie z niewypowiedzianym pragnieniem wyczekiwał swojego końca, wraz z walącym się stropem.
Wtem ktoś zaczął go unosić i wyprowadzać z niechybnie rozpadającej się rezydencji młynarskiej. Pozwolił się poprowadzić. Był bezwolny, bezmyślnie kierując swoje kroki ku rozbitemu oknu, a później dając się przeciągnąć na zewnątrz. Padł na ziemię jak worek kartofli, ale taki przeciągnięty przez wszystkie piętra piekła. Przypominał krwawą stertę nieszczęścia. Jego posiniaczona twarz nie wydawała się wyrażać żadnych emocji, mięśnie mimiczne nie drgnęły nawet na widok Istki. W żaden sposób nie zareagował. Nie powitał jej wyrazem ulgi i szczęścia. Nie był również rozgniewany. Nie spłynęła po jego policzku żadna łza. Nie reagował. Wydawał się pustym naczyniem. Nawet rude kępy włosów nie były w stanie jej oszukać, że nie miała przed sobą prawdziwego Asterala von Carlina. Tylko wypchanego goryczą stracha na wróble, przebranego za wychowanka jemiolarzy.
Nic dziwnego więc, że nie mogła liczyć na jego wsparcie. Nie pocieszył jej, nie wyciągnął pomocnej dłoni, nie zaniepokoił się jej stanem, jak zwykle był robić. Nie pomógł w odnalezieniu schronienia czy pomocy. Nie podpowiedział, który z sąsiadów był im przychylny. Był martwy, choć jeszcze dychający. Któż wie, czy była rada na stan Piołuna.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2441
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 24 sie 2024, 22:57

Istka ścisnęła dłoń Asterala, mocniej, niż zamierzała. Mag, z rozbitymi wargami i głową, która zdawała się ważyć tonę, z trudem utrzymywał równowagę. Ale nie puścił jej dłoni. Drewno nad ich głowami trzaskało niczym suche gałęzie, a kamienne odłamki z sufitu sypały się na nich jak przeklęte, zwiastując rychłą zagładę.
Powietrze gęstniało z każdą chwilą, kurz i pył wdzierały się do płuc, dusiły, dławiły. Kiedy kolejny fragment stropu runął, ledwie metr od nich, Istka pociągnęła Asterala z nową, desperacką siłą. Oboje wiedzieli, że to ostatni moment, ostatnia szansa, by wyrwać się z objęć śmierci, która coraz szybciej zaciskała swoje lodowate palce na ich gardłach.
Dopadli do okna, właśnie gdy sufit zaczął walić się na nich jak lawina. Bez chwili wahania rzucili się przez otwór, twardo lądując po drugiej stronie. Uderzenie o ziemię wyrwało im resztki tchu, ale żyli. Ledwie kilka sekund później, za ich plecami, rozległ się grzmot, gdy dworek, jeszcze przed chwilą stojący dumnie, zapadł się, ginąc w chmurze kurzu i gruzu.
Leżeli na ziemi, walcząc o każdy oddech, spoglądając na wirujący w powietrzu pył; czarny na tle nocnego nieba. Byli wolni. Żyli. Ale czy wolność smakowała, jeśli cena była tak wysoka?
► Pokaż Spoiler
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 25 sie 2024, 9:23

Gdyby ktoś powiedział Istce po zobaczeniu znamienia, że dostała z powrotem swoją wolność, byłaby mocno sceptyczna, żeby nie powiedzieć, że od razu wyśmiałaby dyskutanta. Byłby to przy tym wyjątkowo ponury śmiech, bijący od kogoś kto wie, że zaraz umrze, albo przytrafi mu się rzecz wcale nieciekawsza. Dziewczynę nie było teraz jednak stać nawet na ten obłąkańczy śmiech, bo z każdym oddechem walczyła o powietrze, w desperacji szukając go nawet we własnym dekolcie, pod ubiorem. W końcu oderwała od spódnicy kawał materiału, owinęła sobie nim mordopysk i jeszcze raz spróbowała rozeznać się w sytuacji, szukając Asterala, albo resztek ekwipunku, pieniędzy. Czegokolwiek co w aktualnej sytuacji miało dla niej jakąś wartość.
Pociągnęła w końcu swojego towarzysza, jeszcze raz zmuszając go do powstania na nogi i prowadząc w ciemną noc, a konkretniej — w stronę położonego przy młynie strumyka, by ukoić spękane suchotą gardło. Dalszą kryjówkę upatrzyła sobie w polu z pszenicą, może sto albo dwieście kroków od zawalonej budowli, gdzie zaspokoiła drugą ze swoich natychmiastowych potrzeb, by potem poszukać w kłosach nieco ziaren i tymczasowo zaspokoić trzecią.
Musiała minąć chwila, nim do Istki dotarł tragizm jej własnej sytuacji i załkała, wpatrując się na znamię na swoim przedramieniu. W pierwszej reakcji próbowała wgryźć się w nie ostrymi ząbkami, sprawdzając czy pokrytą nim skórę można uszkodzić. Nie spodziewała się, że rzeczywiście cokolwiek to da. Ponieważ jacykolwiek winowajcy w jej oczach — czyli na ten moment głównie Aust — byli poza jej zasięgiem, swoją złość i bezsilność wyładowała na biednym Asteralu, być może dalej w stanie katatonii. Mimo, że spotkała się niejednokrotnie z tą przypadłością, na którą zalecano zapewnienie pacjentowi spokoju i lekkie leki halucynogenne, elfka była zbyt pochłonięta własnym stanem i rozpaczą, by zapewnić mu nawet to pierwsze.
— Jak pies za wami poszłam, wszystko wam oddałam przez ten tydzień... wszystko. I co mi z tego przyszło? Nawet moje życie nie jest już moje własne. Kim właściwie teraz jestem? Kukiełką? Niewolnicą? Nie na to się godziłam, głupi kurwi synu — oświadczyła przez łzy, pokazując mu przed oczami znamię, które w takiej ciemności była w stanie dostrzec głównie ona sama. Na tym nie zamierzała poprzestać. To nie był koniec rewelacji.
— Jestem brzemienna. Aust jest ojcem. I to wszystko jego wina. Podstępem mnie zwabił dwa dni temu, teraz wezwał demona... Zrobił ze mnie probówkę, a ja i moje dziecko mamy być ceną. To był twój uczeń, ufałam mu. Przez chwilę nawet kochałam...
Istka przysiadła na ziemi, pomiędzy kłosami zboża, obserwując teraz miejsce, w którym jeszcze niecały kwadrans temu stał młynarski dworek. Jej schronienie, przez dosłownie dwa dni, kiedy dane było jej tu przebywać. A teraz go nie było. Tak jak nie było jej lecznicy w Rivii. Znowu z niczym. Znowu w punkcie zerowym. Znowu nic nie miało sensu, a nikt nawet nie powiedział, że to był koniec. Będą ich szukać, domagać się wyjaśnień. Jeśli na jaw wyjdzie, że w dworku przyzwano demona, to czekać mogło na nich wszystko. Najpewniej tortury i nie mniej bolesna egzekucja. Nie mogli iść na straż. Nie wiedziała gdzie szukać pomocy. Nie znała w tym mieście nikogo. Żeby chociaż mieli trochę grosza na siennik w karczmie...
— Co mamy teraz począć? Gdzie iść? Mam chodzić po prośbie po chałupach, obiecując, że się skurwię za dach nad głową i trochę jedzenia? A jak się okaże co się stało — i tak nas wydadzą. Słyszysz mnie w ogóle? Czy nawet ty mnie opuściłeś? — ostatnie pytanie zadane było gniewnym tonem. Tyle tylko z niej zostało, z dobrotliwej duszy, chcącej nieść pomoc. Żadne dobre uczynki nie pozostaną nieukarane. Gdzieś z tyłu głowy znowu zaczęły tlić się jej myśli o samobójstwie. Pytanie brzmiało — czy w aktualnym stanie, gdy miała donosić ciążę, demon pozwoliłby jej targnąć się na własne życie. Nie chciała tego sprawdzać.
Czy proszenie po tym wszystkim o jedno światełko nadziei — tylko jedno — to było zbyt wiele?
— Chcę do matuli... — wyszeptała w rozpaczy, chowając twarz w kolanach. — Chcę, żeby wszystko było jak dawniej.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 28 sie 2024, 19:57

Niegdyś wspaniały czarodziej, aktualnie był tylko pustą skorupą, która nie odpowiadała na żale, skargi i pytania dziewczyny. Mogłaby go kopnąć, opluć, spoliczkować, a on byłby niewzruszony. Może nawet nie uraczyłby ją spojrzeniem smutnych chabrowych oczu. Wydmuszki nie okazują uczuć, czy nie ubolewają nad swoim losem. Są jedynie ozdobą otoczenia, nie zawsze urodziwą.
Prawdziwy Asteral von Carlina dryfował w mrocznej otchłani swojego umysły, odcięty od rzeczywistości. Przypominał uwięzionego w klatce potężnego kruka, który zupełnie pogodził się ze swoim losem – narodził się na uwięzi, więc tamże umrze. I nic, zupełnie nic nie mogło tego odmienić. Szamotanie się, przynosiło jednak ból i poczucie nieuchronnej porażki. Jego ciało, niegdyś pełne siły i mocy, stało się teraz wrakiem, cieniem dawnego siebie. Zniszczony dworek, dawniej źródło marzeń i nadziei, był teraz jedynie ruiną, odzwierciedlającą roztrzaskaną duszę swojego właściciela. Wydawało się, że czas przestał istnieć, a on prowadzony niełaskawym nurtem w nieskończonej przestrzeni własnej nieświadomości, gdzie wszystkie granice między przeszłością a teraźniejszością, snem a jawą, zatarły się do tego stopnia, że trudno było odróżnić jedno od drugiego.
Pojawienie się w jego rezydencji demona, niechybnie przywołanego przez najbardziej zaufaną Piołunowi osobę, przyniosło wiele druzgoczących konsekwencji. Czara goryczy się przelała. Jego świat został rozerwany na strzępy przez nieokiełznaną bestię z innego wymiaru. Asteral, który przez lata uczył się kontrolować i manipulować mocą, teraz stał się jej ofiarą, bezsilny wobec potęgi, która przerastała jego umiejętności. Tragiczna śmierć jego ucznia, o której był przeświadczony czarodziej, zatruło jego krew. Każda chwila, gdy myśli o Austie powracały, była jak kolejna porcja jadu sączona wprost do jego serca. Nie potrafił znieść ciężaru własnej winy. Nie uchronił go przed własną głupotą, nie ustrzegł dworku przed zniszczeniem, nie uratował Istki przed bezwzględnym przeznaczniem.
Na szczęście był w odmętach nieświadomości bo widok zrujnowanej siedziby młynarskiej, a przede wszystkim odciętej dłoni, ongiś narzędzia krzesania mocy, stało się teraz symbolem jego upadku. Szczerbaty uśmiech czarodzieja, szpecąc jego poważne lico, ukazywał jak łatwo można było odebrać mu godność.
Z każdą chwilą, gdy jego umysł powracał do tragicznych wydarzeń sprzed chwili, ogarniała go katatonia, stan otępienia, w którym nie potrafił już zareagować na bodźce zewnętrzne. Świat na nowo stawał się odległym echem, czymś nierzeczywistym, jakby zanurzył głowę pod wodą. Głos Istki były ledwo słyszalnym szeptem, zlewający się z odgłosami przyrody w jeden nieprzerwany szum, pozbawiony znaczenia.
Świece życia, na które składały się zmysły, świadomość i nadzieja, powoli gasły, jedna po drugiej. Niedługo pozostanie przy jednym, ledwie tlącym się ogarku, który nie będzie w stanie wytrzymać naporu mroku. Ostatnim płomieniem była przyjaźń, która połączyła go z elfką podczas wspólnych podróży. Tylko dzięki niej, nie zniknął. Tylko ona go uratowała przed śmiercią pod gruzami.
Najgorsze jednak było poczucie bezsilności, które ogarnęło go całkowicie. Moc, która kiedyś była jego podporą, jego tożsamością, teraz stała się ciężarem, którego nie potrafił udźwignąć. Każda próba użycia magii byłaby przypomnieniem o jego porażce, o tym, że stracił coś, czego nie może odzyskać. W ostatnich pełnych wiary momentach, ograbiono go z magii. Czuł się jak król pozbawiony tronu, jak wojownik pozbawiony broni, jak mag pozbawiony magii – niepełny, niekompletny, bezwartościowy.
W jego umyśle pojawiały się obrazy, wspomnienia z dzieciństwa, gdy był porzucony i samotny, zamknięty w zimnych murach sierocińca. Tamto uczucie opuszczenia, które nigdy tak naprawdę nie opuściło jego serca, teraz powróciło z całą mocą, spaczone i wyolbrzymione kontaktem z mrocznym bytem. Czuł, że znowu jest tym małym chłopcem, bezradnym i zapomnianym przez świat, który nie ma dokąd pójść, który nie ma nikogo, kto by się nim przejął. Zza małych źrenic czarodzieja, na Istkę zerkał dzieciak…
Ilość słów: 0
Obrazek

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 29 sie 2024, 19:06

Jeśli coś tej nocy było pewne, to to że pomimo życzeń, a właściwie błagań elfki, nic już nie będzie takie jak dawniej. Nawet gdy w najbliższej przyszłości jeszcze przyjdzie jej się kiedyś uśmiechnąć, gdzieś w pamięci będzie miała dzisiejsze spotkanie, o którym niechybnie przypominać będzie jej pamiątka, którą teraz nosiła na przedramieniu.
— Więc nawet ty — potwierdziła sobie sama cichutkim głosikiem, nie kryjąc wyrzutu. Jeśli on patrzył teraz na nią wzrokiem chłopca pamiętającego sierociniec, to odpowiedziało mu spojrzenie podlotka. Dziewczyny, która mając lat kilkanaście wróciła do domu posiniaczona, utytłana w błocie i pomyjach, poniżona. A jak na standardy z jaką traktowano przeciętnego elfa, a elfki zwłaszcza — i tak miała szczęście, że nie stało się jej nic gorszego.
Rozpacz musiała w końcu się skończyć, nawet smutek wszak męczy, może bardziej nawet niż inne uczucia. Nim jednak to się stało, Istka wyjęła swój nożyk, obracając go w słabym świetle księżyca. Nie mając już więcej sił, spróbowała przyłożyć go sobie do przełyku, który natychmiast przełknął ślinę, w bezwarunkowym odruchu-proteście. Wybór demona okazał się nieoczywisty, ale zapewne trafiony, bo felczerka nie potrafiła pociągnąć ostrzem — ręce miała jak z wełny, nie chciały słuchać, czy to przez wpływ międzywymiarowego bytu, czy jej własne, wrodzone niemal, tchórzostwo. Nie potrafiła odebrać sobie życia, a sztylet siłą rzeczy poleciał na ziemię, gdy elfka wydała z siebie ostatni, rozpaczliwy szloch, kontynuowany przez moment łkania z bezsiły.
Chwilę potem zamilkła. Podniosła z ziemi najpierw sztylet, a potem siebie, by jeszcze raz spojrzeć na Asterala. Nawet jeśli chciałaby mu pomóc, to nie miała żadnych zapasów, którymi mogłaby się posłużyć. Śmierć byłaby prostym, szybkim rozwiązaniem, a dla jej przyjaciela byłaby łaską. Łaską, której nie zamierzała mu podarować. Wciąż był jej coś winien. Wszystko co się wydarzyło było po części jego winą, konsekwencją nieupilnowania Austa i złych wyborów, które podjął. Nieważne jak irracjonalne to było — ktoś musiał jej za to wszystko zapłacić, na kimś musiała się odegrać, a tylko ryżego czarodzieja miała pod ręką. Skoro i tak ją samą czekało dalsze życie i cierpienie, to zamierzała zabrać ze sobą i kompana — pozostawało liczyć, że pewnego dnia zastąpi go jej niedawny kochanek.
— Nie możemy tu zostać, muszę... muszę iść po pomoc. Spróbować. Niedługo wrócę. Albo i nie... Jeśli mnie złapią i obwinią, pewnie już nigdy się nie zobaczymy. Proszę cię tylko... żebyś o mnie pamiętał — orzekł grobowym, żeńskim głosem cień Aen Seidhe, pozostawiając ryżego czarodzieja na miejscu. Tak jakby z góry skazywała wszystkie swoje starania i próby na porażkę. Po ostatnim tygodniu nie spodziewała się wiele więcej.
Po tych słowach kucnęła jeszcze raz przy rudowłosym i objęła go mocno. Prawdopodobnie tego potrzebował, ale co ważniejsze — potrzebowała tego sama elfka. Być może zrzucała z siebie ciężar i dawała chwilę wytchnienia — ten jeden ostatni raz.
Gdzie ma iść — na to pytanie również odpowiedziała już sobie sama chwilę wcześniej. Jeśli Vengerberg był miastem jak każde inne, to i tak musieliby poczekać do rana, by się do niego dostać. Nie mówiąc już o wytłumaczeniu się przed strażnikami. Była brudna od juchy Asterala, z czasu gdy go operowała na twardych deskach dworku — nawet zajazd byłby dla nich ryzykiem. Największe szanse miała — o ironio — chodząc po prośbie. Oddawać się za schronienie jednak nie zamierzała. Wolałaby chyba skoczyć na kogoś z nożem, niż znieść kolejne upokorzenie od losu.
Dziewczę, po chwili namysłu, zamierzało obrać azymut na gospodarstwo należące do Starego Borysa, które powinno być we względnym pobliżu. Tego samego, którego odwiedzili, by zakupić żywność przed podróżą do Aldersbergu. Ponoć jedynego poczciwego człowieka na całym tym zapchlonym podgrodziu. Zepchnięta na krawędź desperacji, uznała, że jest to jedyne miejsce, w którym ktokolwiek udzieli pomocy elfce z poturbowanym czarodziejem-katatonikiem, a także jedne z niewielu, do którego miałaby siłę dotrzeć.
Po drodze zamierzała jeszcze z daleka spojrzeć w kierunku zgliszcz dworku, na jego podwórze, czy uciekający wiedźmin nie zabrał ze sobą wozu, a więc i konia — Osta, dobytku, a także iguany Asterala. Jakby ta cholerna jaszczurka w ogóle miała jakiekolwiek znaczenie w tej chwili... Czuła jednak w głębi duszy, że mężczyzna by ją o to poprosił, gdyby mógł. Stwierdziła, że nie zaszkodzi podnieść się na duchu, jeśli zwierzęta magika jednak ocalały z tej rzezi. Albo przynajmniej zniknęły, co rokowało nadzieje.
Zanim jednak planowała spróbować wyruszyć, zdjęła z twarzy oderwany wcześniej od spódnicy kawał materiału i zaczęła wiązać go sobie na nadgarstku, by chociaż częściowo zakryć złowrogie i niezwiastujące niczego dobrego znamię pradawnego bytu z otchłani.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2441
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 03 wrz 2024, 10:54

Zanim Istka zdążyła zadecydować i udać się do znajomego sprzedawcy, coś zaczęło się dziać.
Przez wysokie łany pszenicy majaczyły cienie, punkty światła, jakby rozmyte i nierealne, płynące nisko nad ziemią, zmierzając ku dworkowi. Gdy przyjrzeli się uważniej, migotliwe punkciki zaczęły nabierać kształtu, trzepotać i drgać, nie jak zjawy czy majaki, lecz jak ludzie z pochodniami w dłoniach. Zatrzymali się przed dworkiem, zebrali w nieforemny półkrąg, a ognie ich pochodni tańczyły w górę i w dół, niczym w rytm ponurej pieśni. I dźwięki zaczęły docierać – krzyki, wymieszane, splątane, ledwo zrozumiałe, ale po chwili wyłoniły się z tego hałasu pojedyncze słowa, proste i straszne: „Spalić!”, „Czarownicy!”, „Mordercy!”, „Wyłaźcie, aby już!”.
Zgiełk narastał, potężniał, a do tłumu przyłączali się kolejni, ciemne sylwetki dopełniały zgromadzenia, aż Istka naliczyła ich ze dwa tuziny. Tłuszcza rosła, miała za chwilę zalać dziedziniec niczym wezbrana rzeka, lecz nie tylko piesi mieli ją powiększyć. Z oddali nadbiegł tętent kopyt, a po chwili dziedziniec nawiedzili konni, w długich płaszczach, z błyszczącymi kapalinami na głowach. Zbiorowisko cofnęło się, dając im przestrzeń, jakby nagle ogarnęła ich trwoga, ale tłum nie rozproszył się całkiem – kilku przewodników, podjudzaczy, utrzymało resztę na uboczu, gotowych do dalszych działań.
Rozmowa konnych z pieszymi była pełna napięcia – ci drudzy wściekle gestykulowali, wykrzykiwali, pluli, grozili pochodniami, gotowi do czynu. Jeźdźcy jednak nie dali się sprowokować; na koniach siedzieli pewnie, zręcznie manewrowali, pozostając w ruchu, trzymając niezmiennie swoją pozycję. Część miała załadowane samostrzały, drudzy dzierżyli obnażone miecze skierowane sztychem ku niebu, a ich liczba, choć niewielka, budziła respekt. Bo nie była to pospolita hałastra, lecz strażnicy Vengerbergu, pod sztandarami korony Aedirn, z drużyny, której Asteral i Istka wcześniej nie spotkali.
Jeden z jeźdźców wreszcie zeskoczył z siodła i podszedł do ruin dworku, prowadząc za sobą wieśniaka spośród krzykaczy. Ten zaś wskazał coś na ziemi, a strażnik się nachylił, długo się przypatrywał, potem przywołał towarzysza. Wymienili kilka słów i zaraz przywołany ruszył galopem ku miastu. Ukryci w zbożu Asteral i Istka zrozumieli szybko – odkryto zwłoki.
Zwłoki włamywaczy, których wiedźmiński miecz uciszył na wieki.
Naraz konny, który musem musiał być dowódcą, choć z tej odległości i przy takiej ciemności ciężko było stwierdzić jednoznacznie, zadrobił na koniu i rozejrzał się wkoło. Chwilę później krzyknął doniośle:
Hejże! Jeśliście wciąż tu, wyjdźcie i zdajcie się w nasze ręce! Włos wam z głowy nie spadnie, zaklinam się na moje imię. Wyjdźcie i wyjaśnijcie. W przeciwnym wypadku… Skazani będziecie na łaskę tych o to dobrych ludzi, a widzi mi się, że nie potraktują was miłosiernie.
Koń dowódcy stępał, prowadząc go kilka kroków w prawo, to zawracając zaraz w lewo. Po chwili przerwy mężczyzna dodał:
Powtarzam, oddajcie się po dobroci! Jeśli myślicie, że uda wam się wymknąć, powiadam wam, mój człowiek właśnie wraca do miasta po psy gończe. Nie zbiegniecie daleko.
Ilość słów: 0

Arbalest
Awatar użytkownika
Posty: 368
Rejestracja: 01 sty 2022, 21:49
Miano: Issaen Hiseerosh, zwana Istką
Zdrowie: Zdrowa; brzemienna; płytkie skaleczenie na szyi; nabity guz na potylicy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Arbalest » 03 wrz 2024, 19:47

Miał rację — nie zbiegliby. Z magikiem na plecach, samemu będąc tak wyczerpaną, że podróż do sąsiedniego obejścia wydawał się odległą pielgrzymką, od razu porzuciła nadzieję o ucieczce. Porzuciła nadzieję — już któryś tej nocy raz z rzędu. Nic zatem dziwnego, że po krótkim uderzeniu przerażenia i wewnętrznej paniki, z kłosów zboża odezwał się jedyny głos, który odezwać na tą chwilę się mógł. Wystarczyło, że dowódca podjechał na tyle blisko, by mógł usłyszeć jej żałosne od wymęczonego gardła zawodzenie. Uzupełniała je ręka, nieśmiało wyniesiona ponad pszenicę.
— Proszę... Błagam! Jesteśmy ranni! Potrzebujemy pomocy! — było pierwszymi słowami jakie wypowiedziała, trzymając się resztek obietnic, że słowo vengerberskiego strażnika jest warte coś więcej niż kawał szmaty, którą można sobie rzyć podetrzeć i zdąży wypowiedzieć kolejne. Że jeśli wezmą ich w kajdany, to chociaż wybronią przed wieśniakami.
— Zostaliśmy napadnięci, wzięto nas za zakładaników. Jestem z mistrzem Asteralem, ale on ledwo żyje, stracił dłoń. To był jego dworek, a ja jestem tylko asystentką. Nazywam się Istka, jestem chirurgiem... Wiem co się stało i kto zabił tych ludzi, wszystko słyszałam, ale nie mogliśmy nic zrobić. Mają rany od miecza... My nawet nie potrafimy walczyć, to nie byliśmy my! To był wiedźmin! Porwał jego ucznia — Austa... — zaznaczyła piskliwie, z przypuszczeniem graniczącym z pewnością, jako że był to najlepszy dowód, jaki posiadała. Medyczka miecza nie miała, a nawet gdyby miała, można było mieć poważne zastrzeżenia, czy dałaby radę się nim posłużyć, gdyby tylko któremuś z konnych zechciało się sięgnąć po pochodnię i oświetlić ten kawałek pola, w którym przebywali teraz Asteral z Istką.
Ta druga zresztą mimowolnie wycofała się teraz do Asterala i siedziała wtulona w jego ramię z szeroko rozwartymi oczyma, kierowana głównie nawrotem trwogi i koniecznością konfrontacji z drużyną straży, nie wspominając o łaknącej krwi tłuszczy za nimi. Moment, w którym wszystkie wydarzenia tej nocy to było dla niej zbyt wiele, już dawno minął. Może trzeba było jednak poderżnąć sobie gardło, jeśli mają zaciągnąć ją na tortury...?
— Powiem wszystko jak było i co pamiętam. Proszę... tylko... błagam... już dość! Nie mam już na nic sił, mistrz von Carlina dostał pomieszania zmysłów. Proszę, zabierzcie nas stąd... — wzięła ją w końcu panika, kiedy zaczęła sobie zdawać sprawę z tego co może czekać ją, jej dziecko, jej przyjaciela... a to wszystko za nic, tylko dlatego, że ktoś wskaże ich palcem i powie, że to ich wina, choć nie była winna niczego prócz ignorancji i wiary w dobre intencje innych. Wszystko zależało teraz od tego na ile kilku ludzi, a właściwie jeden — dowódca konnicy — uwierzy w jej słowa. Bo mimo, że Asteral był teraz fizycznie obok, to nie ulegało wątpliwości, że myślami ani duchem już nie jest. Na placu boju została tylko ona i jej racja, oraz to co strażnicy ustalą pobieżnie na podstawie oględzin zgliszczy. Cholernie mało, jak na coś co miało zatrzymać liczący dwa tuziny tłum, który — zgodnie z jej wcześniejszymi przewidywaniami — chciał ich teraz wziąć na widły.
Ilość słów: 0
Obrazek

Asteral von Carlina
Awatar użytkownika
Posty: 344
Rejestracja: 25 lis 2021, 9:05
Miano: Asteral von Carlina
Zdrowie: Zdrowy
Profil Postaci: Profil Postaci
Karta Postaci: Karta Postaci

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Asteral von Carlina » 07 wrz 2024, 8:17

Nadal był nieobecny, jak ta kukła bez woli i decyzyjności, sterowana rękami bogów. Dryfował w otępieniu, jego ciało zdawało się być obce i oddzielone od umysłu, który utkwił w bezkresnej pustce. Elfka, delikatna i pełna troski, chwyciła go za ramię, prowadząc go w kierunku zboża, ale nie dostrzegał ani jej dotyku, ani miękkiego szelestu źdźbeł, które uginały się pod ich krokami. Jej słowa, rozbijały się o niego jak fale o skałę, nie pozostawiając śladu. Słowa straży i krzyki rozwścieczonej tłuszczy, a nawet znajomy głos felczerki, zdawały się odległym echem, jakby dochodziły z innego świata.
Każdy krok, który stawiał, nie był jego. To Istka prowadziła jego nogi, przesuwając go powoli przez morze złotych kłosów. On sam zdawał się być zawieszony gdzieś pomiędzy snem a jawą, całkowicie bierny, zupełnie bezwolny. Nie podniósł wzroku, nie spojrzał na nią ni razu. Jego oczy wpatrywały się pusto przed siebie, jakby próbował zobaczyć coś, co istniało tylko w jego umyśle, coś, co stale wymykało się jego percepcji.
Świerszcz wskoczył na jego ramię, delikatnie muskając go swoimi czułkami. Małe, nieistotne życie, którego obecność powinna była wywołać chociażby najprostszy odruch – odgonięcie, mrugnięcie, cokolwiek, ale Asteral pozostawał zamrożony; nieruchomy, jak posąg, wyrzeźbiony surową ręką stwórcy.
Jedynie w momencie, gdy dziewczyna wtuliła się w jego ramię, szukając w całej swej bezsilności chwili pocieszenia, jedyną dłonią pogłaskał ją po plecach. Nie był to czyn w pełni świadomy, może jakby przebłysk troski, albo zaledwie mechaniczny odruch. Choć oczy nadal tępo patrzyły się przed siebie, a z ust nie wydobyło się ni jedno słowo, czarodziejska dłoń gładziła jej plecy. Dawało to nadzieje, że dawny Asteral von Carlina jeszcze powróci.
Ilość słów: 0
Obrazek

Dziki Gon
Awatar użytkownika
Posty: 2441
Rejestracja: 18 mar 2018, 4:22

Re: Dworek Młynarski

Post autor: Dziki Gon » 13 wrz 2024, 1:04

Kiedy dziewczyna wybiegła na spotkanie jeźdźcom, tłum, który dotąd jedynie buzował pod powierzchnią, wybuchł gniewem, z jakim wiejskie masy reagują na najmniejsze oznaki prowokacji. Na szczęście dla Istki, strażnicy zareagowali błyskawicznie. Jeden z konnych ustawił się między nią a rozwścieczonymi wieśniakami, odgradzając ją koniem. Pozostali jeźdźcy naparli na tłum, rozładowując narastające napięcie, choć łatwo było dostrzec, że wystarczyła chwila nieuwagi, by doszło do tragedii.
Dowódca, widząc, jak krucha jest sytuacja, postanowił nie tracić więcej czasu na zbędne pytania. Wiedział, że w takiej atmosferze nie uzyska odpowiedzi, na których mu zależało. Spojrzał na Istkę przelotnie, oceniając sytuację, po czym podjął szybką decyzję.
Trzymaj się — powiedział, chwytając dziewczynę za lewe ramię i wciągając ją na siodło z taką siłą, że nie miała czasu protestować. Chwilę później drugi żołnierz zrobił to samo z Asteralem, nie zwracając uwagi na jego ewentualny sprzeciw.
Ty kurwo, zapłacisz za to! — zaryczał ktoś z tłumu, a kamień świsnął tuż obok twarzy Istki, omal nie wprawiając jej serca w palpitację.
Spokój, ludzie! Spokój! — próbował uspokajać sytuację jeden z vengerberskich strażników, ale jego głos tonął w narastającym zgiełku. Tłum, podburzony do gniewu, wydawał się gotów do zamieszek.
Dowódca nie zamierzał czekać, aż emocje eksplodują. Z głośnym okrzykiem zaciął konia i wraz z drugim zbrojnym rzucił się w galop, kierując się w stronę miasta. Reszta strażników została na miejscu, aby opanować tłum, który dopiero co groził wybuchem.
Koński galop wkrótce ukoił znużenie Istki i Asterala. Zmęczeni wydarzeniami dnia, nieświadomie poddali się kojącemu rytmowi jazdy, aż w końcu zasnęli, kołysani spokojnym, miarowym ruchem koni. Obudzili się dopiero za kratami.
Ilość słów: 0

Odpowiedz
meble kuchenne na wymiar cennik warszawa kraków wrocław