Zaatakowała jak żmija, nie zważając na ból, krew ani strach. Saberra wgryzła się zachłannie w długie, chude łapsko, jakby chciała wyssać zeń szpik. Xaleandre poczuła jak brzeszczot szoruje po kości, zobaczyła jak struga ciemnozielonej posoki znaczy piach.
Monstrum zaskrzeczało przeraźliwie, gniewnie. Szarpnęło się w tył, nie przestając syczeć. Na jego pozbawionym emocji obliczu o rybich oczach Zerrikanka nie dostrzegła niczego, ale w owym skrzeku wychwyciła jakby karykaturalne echo strachu. Wizg mógł nieznacznie przywodzić na myśl ranne, przerażone konie na polu bitwy. Ale tylko nieznacznie.
Wtem, Xaleandre posłyszała jeszcze jeden wrzask i zobaczyła jak w stronę potwora leci... srebrny puchar. Zaraz potem drugi, również w akompaniamencie bojowego okrzyku, po nim zaś butelka z ciemnego szkła, która roztrzaskała się o cielsko topielca, nie uczyniwszy mu specjalnej szkody, za to znacznie go rozproszywszy.
—
No chodź, obesrańcu! — krzyknęła Gia, wymachując rękami i zachodząc potwora od flanki. —
Na co czekasz! Tutaj jestem!
Stwór zaskrzeczał znowu i rzucił się na dziewczynę. Ta, wyczekując odpowiedniego momentu, przypadła do ziemi. Szpony przejechały jej po grzbiecie, wzbijając w parne powietrze garść kłaków z wypełnienia absurdalnie kolorowego kubraka. Zdołała jednak czmychnąć potworowi między nogami i nie oglądając się za siebie pognała ku skarpie, krzycząc:
—
UCIEEEKAAAJ!
► Pokaż Spoiler
Xaleandre trafia krytycznie zadając przeciwnikowi 8 obrażeń
na lewą kończynę.